Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
  - Redakcyjne
  - Strefa NN
  - Net
  - Teksty poważne
  - Polemiki
  - Meritum
  - Filozofia
  - Szkoła
  - Nauka
  - Poezja
  - Opowiadania
  - Komputery
  - Muzyka
  - Wstęp
  - Confessione
  - Dwie strony zwierciadła
  - Jak Śniłem?
  - Królestwo Światła
  - Monospace
  - Otchłań ponad morzem
  - Notes przydrożny - dygresje.
  - Odszedłeś...
  - Oneirika_05099
  - Oneirika_55645
  - Oneirika_919
  - Oczekiwania, nadzieje, rozczarowania
  - Poniedziałek
  - Sarriss z Czarnej Zatoki (1/6)
  - System
  - Ścieżki losu
  - W krainie
  - Tremoriańskie drogi
  - Ucieczka
  - Wigilia z Tobą
  - Wyśniłam Cię
  - Zaproszenie
BezImienny - wersja online!
Czytelnia.net - lektury szkolne, debiuty literackie, poezja, cytaty... i wiele więcej!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

Notes przydrożny - dygresje.


Gregorio Cortez

Nigel: Niektórzy mają ciekawe życie, może i ja zacznę pisać pamiętnik.


(Na podstawie rękopisu pisarza i jego osobistych notatek)

Nie zacznę tak: John Doe urodzony w ... ukończył, napisał, żył i umarł. Dlaczego? Bo nie umarłem? Bo wcale nie żyłem? Bo nie mam na imię John tylko Ricardo? Może...

Dziś po południu Juanita podając mi herbatę zrzuciła przypadkiem ze stołu plik papierów. Musiał to być bardzo stary plik papierów skoro wysypały się zeń kartki datowane jeszcze na rok 1999. Wieki temu. Stare pożółkłe strzępki papieru, na których kiedyś notowałem impresje. Miał z tego powstać jakiś projekt, teraz już nawet nie bardzo pamiętam jaki. Fakt, że po latach zainspirowała mnie karteczka walająca się pośród tych leżących na ziemi świstków.


Ci co mówią na to śmieci nie wiedzą nawet co to jest. Dla nich to pożółkłe fragmenty zapisanych kartek. Strzępy myśli jakiegoś człowieka. Człowieka obcego, odległego i nieznanego. Śmieci. Rozsypujące się w proch myśli zapisane na papierze. Resztki filozofii, poezji, wiary. Strzępy egzystencji zawilgłe i zjedzone przez pleśń. Resztki starych zeszytów, książek. (...) Tu i teraz - pada deszcz, świeci słońce. Tu i teraz - myśli przelewają się na papier. Tu i teraz - każda dezaktualizuje poprzednią. Tu i teraz i zawsze spokój z uśmiechem gdy patrzę na śmieci. Zgoda. Spokój i zgoda.

29.08.1999


To dziwne i niesamowite jak taka stara notatka może pobudzić do rozważań nad przeszłością. Jeśli kiedyś napiszę autobiografię to zacznę od momentu kiedy przyszło mi do głowy pierwsze opowiadanie. Rodziło się ono w bólach gdzieś w pół drogi między wejściowymi drzwiami a sedesem. Właściwie nie wiem dlaczego i po co to pisałem. Faktem stało się to, że umieram jako pisarz. Wyruszam w podróż zabierając ze sobą moje przydrożne przemyślenia. Wędruję ku nieznanemu taszcząc ze sobą pożółkłe kartki przydrożnego notesu...

Dlaczego przydrożny? (...) przydrożne eseje. Nie muszą być dobre, piękne, wykaligrafowane czy mądre. Niosą na sobie ślady potu i kurzu, zmęczenia, czasem rozpaczy i rezygnacji albo energii i radości. (...) Dla kogo? Dla ciebie. To twoje eseje (...) i ty będziesz miał swoją przydrożność... Przydrożną refleksję nad przydrożnością...

08.08.1999


Ciekawe czemu mnie to tak teraz tknęło... czy świadomość tego co nastąpi przywołała to wspomnienie. Świadomość drogi i celu, do którego ta droga mnie prowadzi? Nie potrafię wytłumaczyć sobie zbyt wielu rzeczy. Juanita mówi, że zbyt często moja odpowiedzią na pytanie jest "nie wiem". Może i jest, ale to szczera prawda. Te rozsypane skrawki papieru przypomniały mi wiele wydarzeń... Pozornie chaotyczne kartki papieru zaczęły układać się w jakąś historię. Z pamięci zaczęły wypływać obrazy...

Nasza pamięć. Strzępy przeszłości uwięzione w szarym białku. Czym jest. Umyka nam. Rozsypuje się. Rozpada gdy próbujemy ją złapać. Zostają nam w rękach nic nie warte strzępy. Rozbija nas i siebie na atomy, a my próbujemy się odnaleźć. Zostajemy bezradni i zrozpaczeni. Samotni bez przeszłości. Rozpada się istota nas samych.

22.09.1999


To zadziwiające jak to wszystko toczy się wokół. Teraz siadłem przy komputerze i stukam w klawiaturę tak samo jak stukałem kiedyś na początku. Teraz też patrzę na tę pożółkłą kartkę i czuję spokój i zgodę. Włączyłem sobie Szopena i grzebię w tych papierach... Ktoś mógłby rzec, że to przecież nie może być prawdziwa opowieść o mnie skoro ja nigdy nie słuchałem Szopena. Ależ słuchałem i ci, którzy wiedzą to odgadną wszystko. Bo to jest opowieść z kluczem. Kluczem do odpowiedzi na temat artystycznego wypalenia, które zarzucił mi wczoraj Pablo.

Pablo powiedział mi wczoraj, że się wypaliłem a on dalej pisze i pisze. Pisze - scenariusze do wenezuelskich oper mydlanych, a jego nazwisko wala się gdzieś w końcowych napisach. On pisze, racja, ale on nie tworzy. On spisuje to co wymyśla mu życie. W jego scenariuszach nie ma ani krztyny jego własnej inwencji, każde słowo napisało samo życie - można by rzec, że to seriale dokumentalne.

Kiedy sięgnąłem po pióro nie uważałem się za artystę. Raczej z pobłażaniem określałem siebie mianem grafomana. I nie wstydzę się tego, że de facto jestem grafomanem. Grafomanami są wszyscy, którzy choć raz coś napisali. Ale ja byłem grafomanem dla siebie. I wtedy uświadomiłem sobie, że ten grafoman stwarza światy.

Być Bogiem. Bezustanny, wieczny, dwudziestoczterogodzinny orgazm. Rozkosz tak potężna, że niewyobrażalna. Boska. Absolut totalny. Doskonała wiedza, nieograniczoność, prawda, doskonałość. Pełnia we wszystkim. Także pełnia trosk, lecz nie zmienia to pełni rozkoszy. Być Bogiem. Ideał nieosiągalny, ideał odległy, jedynie mglisty cel(...)

14.10.1999


Odwieczne marzenie, każdego grafomana to zrównać się z tym "deus artifex" bogiem kreatorem, który "nieśmiertelność stwarza". Niełatwe to zadanie, ale dające tyle satysfakcji, kiedy pisząc powołuje się do życia światy...

Dla pisarza ważna jest chyba chwila. Ten moment między drzwiami a sedesem kiedy pojawia się pomysł. Ten pomysł kwitnął miesiącami i teraz eksploduje. Bywały chwile kiedy nie nadążałem pisać. Zdarzały się też okresy kiedy nie pisałem nic. Oto moja odpowiedź dla ciebie Pablo. Pisarz czy poeta jest jak palenisko, choć płomień zgasł to węgle jeszcze się żarzą i gdy tylko powieje wiatr buchają znów błękitnym płomieniem. To nie jest kwestia wypalenia. Oto różnica między artystą i rzemieślnikiem. Chwila...

Chwila, w której żyją myśli. Nie wolno jej zmarnować. Nie wolno zabijać chwil, w których żyją myśli. One potrzebują naszej siły, naszej ochrony. Naszego serca. Świecy. Muzyki. Zadumy. Inspiracji. Myśli żyją. Ten świat jest bliski tym co chcą go dostrzec. W chwilach przemyśleń rodzą się nieziemskie cuda. Nie zabijajmy chwil, w których żyją myśli.

15.09.1999


Wtedy się pisze. Albo myśli o pisaniu. Tak jak teraz. Wystarczyło, żebym ujrzał na podłodze te rozsypane kartki i już przybyły... myśli, skojarzenia, obrazy...

Tylko, że pisać nie jest łatwo. Nie jest łatwo kiedy Juanita przytula się do ciebie wieczorem i prosi, żebyś już szedł spać bo już późno. Potem kładzie się na łóżku w tej swojej piżamce i kiedy już utulisz ją w ramionach szepcze ci do ucha "nie puszczę". Wtedy pisanie ląduje na drugim planie, nawet u największych grafomanów. Bo czymże jest pisanie wobec Juanity? Niczym. (To właśnie jest w Juanicie najwspanialsze - przy niej wszystko inne jest bez znaczenia)

Juanita bardzo mi w tym wszystkim pomaga. Kogoś kto tak kocha trudno znaleźć na tym świecie. Ona też doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest łatwo pisać kiedy siedzi się i mnie kolejne kartki nie potrafiąc się skupić. Kiedy nie ma się tej tak zwanej weny posucha potrafi trwać tygodniami czy miesiącami i wtedy nie pomaga nawet herbata, którą ona ci przynosi...

Brak sił. Uczucie wyczerpania tak wielkie, że jedynym marzeniem staje się sen. Trwający wciąż sen. Zamykające się oczy. Nogi uginające się pod ciężarem ciała. Upadek z twarzą w piach. Niemoc poruszania kończynami(...)

06.12.1999


Juanita mówi, że się przemęczam i że powinienem wcześniej chodzić spać. Tylko, że tylko w nocy potrafię tak naprawdę się skupić i pracować. Puszczam sobie Beethovena (znów znawcy mnie, którzy zawsze uważali, że znają mnie lepiej niż ja sam nie uwierzą, że czegoś takiego słucham) czy Mozarta i piszę, tłumaczę, albo czytam... Wiem, że jej brakuje mojej obecności przy niej w łóżku. Ta świadomość że sypiam przy jej boku bardzo ją uspokaja. Trudne jest życie pisarza, który pracuje po nocach - jakoś jednak godzę wszystko tak, że ona jest szczęśliwa.

Po tym co ją kiedyś spotkało to dla mnie bardzo ważne. Escobar zrobił jej wielką krzywdę już samym faktem, że zjawił się u jej boku. Podle ją wykorzystał, a teraz po tym wszystkim co jej zrobił śmie jeszcze bezczelnie twierdzić, że to jest jej wina.

"Los cię w drogę pchnął i ukradkiem drwiąc się śmiał bo nadzieję dając ci fałszywy klejnot dał..." Dokąd zmierzasz wędrowcze? Dokąd idziesz potykając się? Dokąd lecisz Dedalu, Ikarze, Smoku, Aniele? Gdzie spoglądasz ukrzyżowany Chrystusie? Kogo kochasz Romeo? Judaszu kogo pocałujesz? Gdzie jesteś EL? Spotkamy się tam...

02.01.2000


Oj los wiele zagmatwał w moim i nie tylko moim życiu.

Pablo wykorzystuje go do granic możliwości bo te jego scenariusze pisze sam los. Powiedział mi kiedyś, że to niemożliwe, żeby Escobar naprawdę kochał Juanitę mimo iż tak pięknie odegrał potem rolę porzuconego kochanka. Powiedział wtedy coś takiego "jeśli ktoś naprawdę kocha drugą osobę to nigdy nie pomyśli nawet aby wykorzystać ją w chwili słabości" - wtedy zaczęło kiełkować we mnie pragnienie śmierci dla tego człowieka, chciało mi się rzygać gdy uświadomiłem sobie, że ja mogłem się z nim zadawać... "Wenezuelski serial" powiedziała kiedyś z dezaprobatą Juanita mając na myśli naszą życiową sytuację. Nie bywało wesoło. Los odwracał się, raz bywał łaskawy raz nie...

Pamiętam dzień w którym ją poznałem. Ten obraz nigdy nie umknie z mojej pamięci. Pablo, mówi, że to bez sensu, bo on nie pamięta jak i kiedy spotkał swoja kobietę, a i tak jest z nią najszczęśliwszy pod słońcem. Niech jest... ja pamiętam. To dziwne po to wspomnienie przywołuje nieodmiennie jedno wrażenie... zapach kawy

Spotkanie w kawiarni. Kawiarnia spotkań. Kawa. Zapach kawy. Wspomnienie wieczoru. Wieczór wspomnień. Przez tę krótką chwilę było nam po drodze. Chwila odpoczynku. Ludzie przychodzą, rozmawiają, czasem zostają, często wychodzą, pija kawę... W kawiarni, w klatce skrzeczy papuga. Przedrzeźnia siedzących. Szepty westchnienia, milczenie, urywane rozmowy, łyk kawy. Atmosferę wypełnia jej zapach... roznosi ciepło po wnętrzu. Stara fotografia przyczynkiem do rozmowy, przez tę krótką chwilę było nam po drodze... Dziwne scenariusze, niezwykłe opowieści, my w roli głównej, no i kawa. Za oknem ludzie idą drogą. Mijają mój przystanek, chwilę... Ołówek skrzypi po papierze... Ucieczka? Chwila wytchnienia... żeby napić się kawy. Nic nie jest jeszcze skończone, zaraz wstanę i ruszę dalej... Przez tę krótką chwilę było nam po drodze... Ciekawe kogo spotkam jutro... Ostatni łyk... Kawa...

29.11.1999


Pamiętam, miała na sobie taką śliczną bluzeczkę w panterkę i obcisłe spodnie. Włosy miała tak cudownie upięte z tyłu... no i ten uśmiech, uśmiech którego nigdy w życiu nie zapomnę.

Spotkałem ja potem następnego dnia, i kolejnego... Krótka chwila kiedy było nam po drodze przemieniła się we wspólną długą wędrówkę. Wtedy kiedy siedziałem tam i obserwowałem ludzi w kawiarni nie pomyślałem nawet, ze obiekt mojego zainteresowania zostanie moją żoną. Tak się jednak stało, na przekór wszystkiemu i wszystkim. Na przekór Escobarowi i Pablowi. Na przekór światu...

Dzisiaj Juanita stwierdziła, że w tym meczu my vs. reszta świata zwyciężamy jak na razie tysiąc do zera i będziemy zwyciężać dopóki jesteśmy razem. Święte słowa najdroższa.

Miłość - uczucie w sercu czegoś, czego poeci nie są w stanie opisać, a ludzie nie są o tym nawet w stanie pomarzyć - uczucie, które jest silniejsze niż wszystko co istnieje.

26.08.2000


Była miłość nieszczęśliwa. Później wszystko odmienił los. Zawirowania i meandry przeznaczenia... Teraz piszę te słowa szczęśliwy.

Chaos losu odciska jednak piętno, które wraca we snach. Już wiem skąd Juanita ma takie koszmary. Każdy kto przeszedłby przez to co ona miałby ich jeszcze więcej. Związek z Escobarem...

Zastanawiające jest jak związek z handlarzem narkotyków, alfonsem, gangsterem i sadystą w jednej osobie może zrujnować komuś życie. Sam związek. Jego osobowość była trująca... wyczuwałem to w powietrzu już kiedy go poznałem tam na Bałkanach. A ile musiała się nacierpieć, żeby się od niego uwolnić? Żeby przestał ją nachodzić? Grozić...

Nigdy nie zapomnę godziny kiedy go spotkałem. Wokół niego unosiły się jakby opary jakiejś satanicznej pewności siebie. To było w Sarajewie, wokół wypalonymi oczodołami okien straszyły ruiny domów. Gdzieś w gruzach czaili się serbscy snajperzy, a on szedł ulicą z zapalonym papierosem.

Puste miasto. Opuszczone przez ludzi. Pozostawione cieniom. Snujące się pustymi ciemnymi ulicami zjawy. Krótki rozbłysk życia pozostawił miasto martwe, bez ludzi. Cienie snujące się w bramach. Mężczyzna z podniesionym kołnierzem i papierosem przyklejonym do wargi, błądzący bez celu w mieście wyzutym z egzystencji. Opuszczonym, zimnym, wymarłym, samotnym. Mieście dla zjaw bez przyszłości szczęścia i celu. Bez światła w mrocznych wilgotnych brukowanych ulicach.

07.10.1999


Nie obchodzili go snajperzy, czy śmierć dookoła. On chyba był nekrofilem. Może nie otwarcie, ale tak było, nekrofil i sadysta. Z resztą kiedy tak przyjrzę się dokładnie jego osobowości to dochodzę do wniosku, że ludzie byli dla niego tylko narzędziem zaspokojenia własnych zachcianek. Tak samo było z nim i Juanitą.

On chyba nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ją krzywdził. To jedno mogłoby go tłumaczyć. Bo jakże można by wyobrazić sobie takie zwyrodnienie, które kazałoby mu znęcać się nad nią psychicznie i fizycznie, wykorzystywać, a potem wmawiać jej, że to tylko jej wina bo sama tego chciała... No ale z drugiej strony jakże to możliwe żeby nie zdawać sobie sprawy, że się kogoś krzywdzi - to dopiero jest zwyrodnienie... Jak ja mogłem się z nim znać?

Boże, jakim wielkim wysiłkiem dla niej musiało być powiedzenie mu, że to koniec. Ona się go bała tak bardzo, że choć od samego początku była nieszczęśliwa to nie odważyła mu się tego powiedzieć przez prawie dwa lata. Omotał ją swoją pajęczą nicią i wysysał z niej życie...

Teraz Juanita ma jeszcze powracające koszmary, które choćby nawet chciała nie dają jej zapomnieć. I to wszystko pomimo tego, że wyjechaliśmy z Meksyku zostawiając za sobą cały świat...

Sny wracają gdy ich się nikt nie spodziewa. Przychodzą i rzucają swój czar. Obleczone w aureolę absurdu i niedorzeczności. (...) Nie do uchwycenia jak ta mgła, w której się rozpływają.

14.01.2000


Ja nie mam snów. Juanita mówi, że to z przepracowania, ale ja uważam, że to po prostu taka moja cecha. Ma to swoją zaletę. Nie ma się koszmarów.

Kiedyś jednak miałem sny i koszmary. To było zaraz po powrocie z Bośni. Kiedy śni ci się po raz setny to jak strzelają człowiekowi w głowę i kiedy budzisz się zlany potem modlisz się o to by nie śnić. I nie jest ważne że to nie ty pociągnąłeś za spust, twoja podświadomość cię wykańcza.

Myślę, że Escobar po naszym wyjeździe zostawił Juanitę w spokoju tylko dlatego, mu zagroziłem, że go zabiję jeśli jeszcze raz pojawi się w jej życiu. Dość się przez niego napłakała. Co ciekawe... po tym wszystkim co jej zrobił to on śmiał jeszcze mówić do mnie "nie wchodź mi w drogę"...

On mnie znał osobiście i doskonale wiedział, że spełnię swoją groźbę jak w najgorszym koszmarze jeśli zbliży się do niej na odległość stu metrów. Był ze mną w Jugosławii i wiedział doskonale, że potrafię być zdeterminowany.

Umrzeć na koniu. W walce. Z mieczem w dłoni. Wdeptanym w bitewne pole. Ze strzałą w gardle. Umrzeć z piórem w dłoni, w łóżku? Wszystko to spoglądać w jej zielone oczy, w oczy śmierci. Umiera człowiek - umiera świat. Rozkłada się jego ciało i rozkładowi ulega społeczeństwo. Rozkład bez miecza w dłoni. Rozkład bez pióra. Rozkład do nicości.

09.06.2000


Kiedy byłem w Bośni nie pisałem. Wojna była czymś zbyt przerażającym aby móc skupić się jeszcze na pisaniu. Pisałem korespondencje wojenne dla kilku gazet, ale nie nazwałbym tego pisaniem. To było raczej składanie zdań. Takie "na Bałkanach bez zmian" i liczby - liczby zabitych i rannych...

To tam poznałem Escobara. Handlował kokainą z Serbami, Chorwatami, każdym kto płacił. Dostarczał broń, od mudżahedinów kupował opium. Miał wszędzie wejścia i wszystko potrafił załatwić - dla korespondenta wojennego na linii frontu był nieoceniony. Tylko, że rzygać mi się chciało kiedy widziałem co robił z ludźmi... Podły sadysta. Dziś zadaję sobie pytanie jak mogłem w ogóle znać takiego człowieka...

Sprawiedliwość? Puste słowa. Ktoś rzuca kośćmi klnąc niesprawiedliwość losu... A ludzka niesprawiedliwość, ta najbardziej powszechna i ta najbardziej bolesna. Sprawiedliwe słowa, sprawiedliwe czyny, sprawiedliwi ludzie, sprawiedliwe życie, sprawiedliwe szczęście... Pusty śmiech

21.06.2000


W żadnej wojnie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwości. Jeśli ktoś mówi, że toczy wojnę w słusznej sprawie jest kłamcą. I nikt mi nie wmówi, że ten świat, który przegrywa ze mną i Juanitą do zera jest wspaniały i dobry tak do końca. Byłem na tamtej wojnie i wiem, że nie jest najpiękniejszym ze światów.

Pablo powiedział mi kiedyś, że przerażających rzeczy dowiaduje się studiując historię ludzkości, ale dodał, najbardziej przerażające jest właśnie to, że jest to historia człowieka. Biedny Pablo nie zdaje sobie sprawy, że jego wenezuelski serial też współtworzy tę historię.

Świat przeklęty. Splamiony krwią jego mieszkańców i tonący w mroku. (...) Przedsionek piekieł. Ostry kamień na drodze, o który potykam się idąc ku zachodzącemu za horyzontem słońcu. Mijam duchy zgubione w wymarłym mieście. (...)

28.05.2000


Niektórzy mogliby tak jak ja kiedyś przeklinać świat i równać go z piekłem. Ale tak nie jest. Na świecie są też zachody słońca i tęcze. Uświadomiła mi to Juanita.

Zabrała mnie kiedyś na długi spacer wśród pól za miastem. Zachodziło wtedy słońce i tak jakoś się złożyło, że zza chmury tuż przed jego zachodem wylało się jak wielka kropla rozpalonego żelaza. Staliśmy tam na polnej drodze i podziwialiśmy to zjawisko z zapartym tchem. Nigdy czegoś piękniejszego nie wiedziałem.

Na horyzoncie zachodzi słońce. Łąki pokrywają się kobiercem kwiatów. Promienie słońca załamują się w kroplach rosy, a na niebie rozpina się łuk tęczy. Wszystko ożywa we wnętrzu człowieka przy drodze, który zatrzymał się na chwilę aby obejrzeć zachód słońca. Pędzel malarza zostawia na chmurach wielobarwne plamy. Serce wznosi się do Boga...

Przecudowny zachód słońca, który rozpala w sercu iskrę... Pragnienie życia rozbija w gruzy nihilizm...

26.08.2000


To dziwne, bo mimo, że od tamtego spaceru minęło już tyle lat wciąż mam ten obraz przed oczyma. Odżywa zawsze kiedy kochamy się przy dźwiękach finału dziewiątej symfonii Beethovena. Oda do radości pulsuje wtedy w żyłach...

Tak się toczy wieczne koło bytu, jak je określił Nietsche, idziemy tą drogą napotykając zachody słońca, tęcze, rosę, wojny, głód, ludzi dobrych i złych, zwalone wichurą drzewa tarasujące nam drogę...

Wędrówka głupca. Koło fortuny wirujące i ciężar świata na barkach. Światy nierealne co wirują wokół rozdwojonej jaźni. Surrealistyczne obrazy miast... Zagubienie i odnalezienie się... W uścisku związane przeszłość i przyszłość. Obraz abstrakcyjny. Całość i część związane w jedno. Percepcja świata... Percepcja głupca.

03.04.2000


Nie wiem czy dobrze zrobiłem. Nigdy tego się nie dowiem. Z resztą rozpatrywanie tego w kategoriach zła czy dobra nie jest tu na miejscu. On wiedział co się stanie, a ja też wiedziałem. To była obopólna decyzja. Chociaż... skoro wiedział...

Nie wiem na co liczył przyjeżdżając za nami aż do Europy, po dwóch miesiącach od naszego wyjazdu z Meksyku. Tłumaczenie, że ją kochał nie ma najmniejszego sensu. Gdyby ją kochał to by jej nigdy w ten sposób nie skrzywdził. Może po prostu chciał sprawdzić los?

Doskonale wiedział, że jeśli tylko pojawi się na horyzoncie spełnię swoją groźbę. Może i był to najwyższy czas, żeby ją od tego uwolnić? Uwolnić od niego?

Dokąd ja idę? Cóż jest na końcu tej drogi? Śmierć. Ona na pewno na mnie czeka. Czy tylko ona? Czeka kiedy wyjmę pistolet, przeładuję i pociągnę za spust. Czy to kres? Stopy kaleczę o ostre kamienie drogi. Zwalone drzewa tarasują przejście. Gdzieś na horyzoncie majaczy jakiś odległy cień (...) Jedyna pewna rzecz. Szczęk przeładowywanej broni. (...)

13.04.2000


Tak. Poszedłem tam z bronią. Miałem w kieszeni nabitą czterdziestkę czwórkę i strzeliłem. Spełniłem swoją obietnicę. On też strzelił...

Teraz Juanita, klękając przy moim fotelu na kółkach, mówi, że niepotrzebnie się dla niej poświęcałem. Tyle tylko, że ona nareszcie może normalnie spać. Uwolniłem ją od koszmaru, który rujnował jej życie. Najbardziej teraz boli mnie nie ta rana w plecach, ale to, że już nigdy nie wezmę jej na ręce... strzelił w plecy...

On strzelił celnie, może trochę mniej celnie niż ja, ale dostatecznie celnie. Wprost w kręgosłup. Ostatkiem sił uniósł rewolwer i zwrócił mi kulę. Zanim umarł zrobił mi ten sadystyczny prezent... Zemsta aż za grób...On Escobar nie trafił? Nie wierzę. On celował tak by nie zabić... Pewnie teraz śmieje się smażąc się w piekielnych czeluściach...

Świat - ból w krzyżu kiedy zmęczona głowa bezwładnie opada na biurko. To omdlałe ręce zdjęte z krzyża promieniach zachodzącego słońca. To nogi uginające się pod człowiekiem zanim upadnie na ulicę. To podkrążone oczy (...) blada skóra koloru pergaminu. To zmierzwione włosy i nieogolony zarost. To ból głowy i mięśni gdy nie możesz już dłużej... To śmierć...

01.06.2000


W tym fotelu spędziłem już parę ładnych lat. Pablo mówi, że to na moje własne życzenie. Mimo to, Juanita jest ze mną szczęśliwa - mam taką nadzieję. Kiedyś powiedziałem jej, żeby nie bała się powiedzieć mi, że nie czuje się szczęśliwa i chce odejść. Nie broniłbym jej drogi, kocham ją i to jej szczęście jest dla mnie najważniejsze...

Okna naszej sypialni wychodzą na zachód... chociaż nie mogę kochać się z nią tak jak niegdyś to wciąż mogę dać jej rozkosz jakiej nie zaznała z żadnym innym mężczyzną... ręce mam wciąż sprawne - jak na pisarza przystało...

Noszę w sobie jedną jeszcze tylko tajemnicę, o której ona nie wie. Umieram... Ten strzał w plecy nie ma z tym żadnego związku - to jakiś guz, czy rak. Te trzęsące się ręce i bóle głowy okazały się być czymś znacznie straszliwszym niż przemęczenie. Lekarze sami nie wiedzą co to jest i nie potrafią mi pomóc. Żyję teraz ze świadomością nieuchronności końca i tego, że muszę ją zostawić. Bóg jeden wie jak wiele bym dał aby nie musiała zostawać na tym świecie sama...

Tylko Pablo jeszcze o tym wie. Jej będę to musiał wkrótce powiedzieć. Został mi rok, może dwa... w moim stanie raczej rok. To cholernie trudne powiedzieć coś takiego kochanej osobie, ale to chyba konieczne. Pablo obiecał zająć się Juanitą po mojej śmierci...

Byłem z nią szczęśliwy przez ten krótki okres mojego życia. Powiedziała mi kiedyś, że dałem jej szczęście, jakiego nigdy nie znała i wybawiłem od koszmarów przeszłości. Teraz w tak straszliwie głupi sposób przychodzi mi odejść. To diabelnie trudne żyć ze świadomością, że zostawia się drugą osobę samą... diabelnie trudno umierać z tą świadomością... Sam nie bardzo jestem już pewien, czy te wspomnienia, które mnie teraz naszły, to tylko delirium umierającego, któremu pomieszało się jego życie zamiast stanąć mu całe przed oczyma, czy to rzeczywiście tak się wydarzyło. Nie wiem, czy to te pożółkłe kartki papieru, czy śmierć czyhająca na duszę, czy świadomość, że ją zostawiam tu na tym świecie, czy może ta senna cisza, która mnie ogarnia...

Cisza, która rozbraja. Pustka wokół. Sieczka w głowie (...) Cisza, która wbija się w przez uszy, wgniata oczy do oczodołów. Cisza wyrażająca się niezagłuszalnym krzykiem serca i łzą spływającą po policzku (...) Cisza i rozpacz. Rozpacz, której można już się tylko poddać.

03.10.1999


Rodrigo Guinsel urodzony 12 listopada 1969 roku w Mexico City; pisarz, eseista, dziennikarz; napisał "Notes przydrożny", "Miasto cieni", "Ucieczka", "Tryptyk przeklęty"; w czasie wojny bałkańskiej działał jako korespondent niezależny; zmarł w Barcelonie 23 sierpnia 2010 roku.


POSŁOWIE OD WYDAWCY

Powyższy tekst jest sensacją samą w sobie. Nigdy nie publikowany jest jakby ostatnim słowem wielkiego pisarza. Poprzez ten tekst odczytujemy ostatnie myśli na jego drodze ku śmierci. W oryginale tekst ten stanowią fragmenty notatek odnalezione w rękopisach do jednej z największych książek pisarza "Notesu przydrożnego", a także ostatnie zapisy jego pamiętnika. Dzięki pomocy wdowy po twórcy udało się odtworzyć całość, oraz uzupełnić tekst według zamieszczonych w nim odnośników do innych notatek*. Niestety, części z nich nie udało się odnaleźć, lub też te odnalezione nie były kompletne. Mimo wszystko tekst ten jest sensacyjny poprzez sam fakt swojego istnienia i dobrze się stało, że te ostatnie słowa wielkiego artysty zostały za zgodą wdowy po nim wydane.


*Wszystkie cytaty pochodzą z osobistych notatek Rodrigo Guinsela do "Notesu przydrożnego" udostępnionych przez wdowę po nim. Za pomoc w wydaniu tego apokryfu dziękujemy Pablo Diazowi, Rebece Malinsky i wdowie po pisarzu Juanicie Guinsel.

Barcelona - Listopad 2012

Gregorio Cortez
poczta: vasquez@promail.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł