Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
  - Redakcyjne
  - Strefa NN
  - Net
  - Teksty poważne
  - Polemiki
  - Meritum
  - Filozofia
  - Szkoła
  - Nauka
  - Poezja
  - Opowiadania
  - Komputery
  - Muzyka
  - Wstęp
  - Confessione
  - Dwie strony zwierciadła
  - Jak Śniłem?
  - Królestwo Światła
  - Monospace
  - Otchłań ponad morzem
  - Notes przydrożny - dygresje.
  - Odszedłeś...
  - Oneirika_05099
  - Oneirika_55645
  - Oneirika_919
  - Oczekiwania, nadzieje, rozczarowania
  - Poniedziałek
  - Sarriss z Czarnej Zatoki (1/6)
  - System
  - Ścieżki losu
  - W krainie
  - Tremoriańskie drogi
  - Ucieczka
  - Wigilia z Tobą
  - Wyśniłam Cię
  - Zaproszenie
BezImienny - wersja online!
Czytelnia.net - lektury szkolne, debiuty literackie, poezja, cytaty... i wiele więcej!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

Monospace


Gregorio Cortez

Nigel: Pytanie o sens życia. Oby zawsze z "happy end'em". Ta sztuka naprawdę przydaje się w życiu.


Nieduży pokój rozświetlony promieniami słońca wpadającymi przez otwarte okno. Ściany ciemnobrunatnego koloru ze śladami starych tapet, poplamionych żółtawymi naciekami w okolicach sufitu. Niewiele sprzętów. Stolik, krzesło, szafa, łóżko stojące pod ścianą. Wpadający przez otwarte okno podmuch wiatru porusza wyblakłymi zasłonami. Na łóżku skulony leży mężczyzna.

Przestrzeń pojedyncza. Moja. Ta pod czaszką. Przestrzeń, w której rozgrywa się mój wszechświat, moja rzeczywistość. Jedyna rzeczywistość, bo innej nie ma. Jedyny wszechświat w pojedynczej ustalonej przestrzeni, w której kłębią się kołtuny chaosu i oazy porządku. Przestrzeń przeszywana przez neutrina myśli, eksplodująca wielkimi wybuchami idei i gnijąca w czarnych dziurach nihilizmu. Moja przestrzeń. Moja rzeczywistość. Moje pytania...

Przez okno widać tory miejskiej kolejki. Dalej peron, siedzących ludzi. Przejeżdża pociąg, pokój trzęsie się w posadach. Huk kolejki zagłusza wszystkie inne dźwięki. Gołębie na peronie podrywają się do lotu. Mężczyzna na łóżku przewraca się na drugi bok. Jego twarz oświetla promień słońca. Mężczyzna podkula nogi i zwija się w kłębek.

Szukam zasady. W gmatwaninie tego wszystkiego dookoła szukam sensu, jakiejś przewodniej myśli, wątku co prowadzi wszystko wokół. Plącze się świat. Obejmuje mnie i plącze się w bezustannym wirze, a ja gubię sens. Przemyka wszystko przed oczyma. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, nie mogąc poukładać sobie wszystkich paragrafów, tych zakazów i nakazów prawa, nie mogąc rozpoznać światła do ciemności błądzę po omacku. Jak ślepiec próbuję odnaleźć drogę, lecz upadam twarzą w błocie. Wszystko mknie, wiruje, pędzi dookoła z hukiem i gwarem. Szaleństwo nie milknie nawet w nocy rozświetlonej neonami. W tym wszystkim tonę. Zachłyśnięty, ze znakami zapytania na końcu języka, z myślami skrzeczącymi jedna przez drugą pod tą czaszką. Tonę oszołomiony i zdziwiony. Zapytuję Boga, który milczy, tych którzy krzyczą nic nie mówiąc, zapytuję płyty chodnikowe i kałużę , i dziecko na rogu, i taksówkarza. Zapytuję nieistniejącego anioła, obrazy Picassa, których nie mam na ścianie, zapytuję wspomnienia, odarte z sensu majaki. Zapytuję i słyszę głuchą ciszę. Gdzie sens???

Huk pędzącego za oknem pociągu wstrząsa światem. Obraz kolejki rozmazuje się zlewając się w jedną metaliczną powierzchnię. Mężczyzna nerwowo przewraca się na drugi bok. Usiłuje znaleźć dogodną dla siebie pozycję. Owija się w koc wciskając głowę w poduszkę.

Christof. Kiedy ty ostatnio tu byłeś? Dawno. Bycie reżyserem tego przedstawienia to odpowiedzialne zajęcie. Tyle pracy. Oni tam krzyżują cię, biczują, a ty dalej swoje. Taki masz mały światek. Tylko dlaczego masz taki fobijny wstręt do happy endów? Nigdy nie napisałeś happy endu. Mógłbyś dla mnie, ale tego nie zrobiłeś. Dlaczego? To też część pytania, na które poszukuję odpowiedzi... Christof - jak to jest bawić się przestrzenią zamkniętą w szklanej kuli???

Nietzsche miał rację, Kopernik miał rację, ten co wymyślił koło też miał rację. Wszystko się kręci...

Słońce zachodzi. Na niebie zbierają się chmury. Mężczyzna wciska głowę głęboko w poduszkę. Odwraca się w kierunku okna i powoli ostrożnie otwiera oczy. Mruży je, choć promienie słońca nie wpadają już do pokoju.

Przychodzą odchodzą, wirują przed oczami jak kolorowe motyle, jest ich mnóstwo. Wy też je widzicie??? Myśli niedomyślane. Wirujące gdzieś pod błękitnym sklepieniem szklanej kopuły. Niedopragnione pragnienia. Niedośnione sny. Niedokończone zakończenia - szczęśliwe lub nie. Niedopowiedziane słowa, życzenia, wypowiedzi. Kakofonia kwarków wirujących w szaleńczym tańcu roznoszącym wszystko w proch. Druty, pręty klatki przeszywające przestrzeń. Uwięzienie. Oddzielenie przestrzeni od przestrzeni. Rzeczywistość od rzeczywistości. Pulpa z kosmicznego pyłu i elektryczne krzesło stojące na polanie pod szklanym nieboskłonem. Oto odpowiedź. Oto okular mikroskopu oglądany z drugiej strony. Przez niego oko Boga wygląda jak wszechświat z miliardem galaktyk. Oto czym jest zachodzące słońce...

Mężczyzna otwiera szerzej oczy, przeciąga się i ziewa. Spogląda w strone okna. Na niebie wiatr przesuwa chmury.

Wyglądam przez okno i oczekuję na słońce. Ono tam gdzieś jest, czuję jego obecność. Czekam na chwilę gdy promienie słońca zstąpią na parapet. Patrzę mu wtedy w oczy. Uwielbiam je. Czasem niebo zasnuwają chmury, ale ono tam jest. Patrzy...

Christof architekt - dobre sobie, opowiastka dla małolatów, bajka dla dorosłych, mistyfikacja tysiąclecia, cud, a może prawda?

Huk przejeżdżającej kolejki zagłusza wszelki dźwięk. Na twarzy mężczyzny pojawia się grymas niezadowolenia. Powtórnie przeciąga się układając się na boku. Wciąż spogląda w okno.

Przejechał pociąg - zatrzęsły się ściany. Pytanie o cel. One przemykają z hukiem z jednej strony na drugą. Oni w środku. On na ławce. Ja ty. Oni wokół. Wszyscy i wszystko. Tylko po co... Sąsiad z dołu przypalił coś - zjadłbym coś, chyba wstanę.

Mężczyzna powoli unosi się i siada na kraju łóżka. Siedzi tak kilka minut po czym ostrożnie wstaje i podchodzi do okna. Opiera się na parapecie i wygląda na zewnątrz.

Czasem wyglądam przez okno. Widzę ludzi przemykających przed moimi oczyma w wagonikach kolejki. Wszyscy pustym wzrokiem zapatrzeni gdzieś w przestrzeń. Pojawiają się i znikają. Gdy spotykamy się wzrokiem nie potrafię odgadnąć ich myśli uwięzionych w ich przestrzeni. Te twarze migają na sekundy. Sekundy długie jak wieczność...

Christof? Powiedz mi, czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było gdyby twoje słowa miały moc sprawczą? Takie biblijne "Słowo stało się ciałem". Bycie architektem wszechświata. Niesamowite. Zastanawiałeś się? Mówisz coś, myślisz coś i to się staje. Musiałbyś bardzo uważać. To wielka odpowiedzialność...

Facet na peronie karmi gołębie. Białe i czarne. Przejechał z hukiem pociąg, gołębie odleciały. On karmi je codziennie. Zawsze w tym samym miejscu. Siedzi na ławce i sypie im ziarno. Zgarbiony siwy staruszek - oaza spokoju, wokół tłumy przelewają się z jednej strony w drugą. Przemykają stalowe wagony...

Christof - władca przestrzeni pod czaszką, w szklanej kuli wszechświata. Z mojej perspektywy wyglądasz raczej onirycznie, ale to kwestia punktu widzenia. No ale kto tak naprawdę włada myślą???

Chmury odsłaniają słońce. Mężczyzna odchodzi od okna i zaczyna spacerować po pokoju. Krąży w koło ze wzrokiem utkwionym w podłogę. Od czasu do czasu zerka w stronę okna albo drzwi. Na jego twarzy maluje się zmęczenie. Kilkudniowy zarost i zmierzwione włosy dodają niezwykłości jego wyglądowi gdy tak w piżamie krąży po pokoju.

Wyszło słońce - przyjemnie - może wyjdę na spacer?
Jest takie dobre, ciepłe, przyjazne, kocham chwile kiedy jest ze mną...

Ten świat w środku, który mi dałeś Christof to niezły drag. Odleciałem. Naprawdę. To jest takie rzeczywiste, bardziej rzeczywiste od każdej innej rzeczywistości, którą znam. Daj mi tego więcej Christof. Ty wszystko możesz. Daj. Ukrzyżuj się dla mnie, albo poślij gołębia, ale daj mi tego więcej architekcie Christof.

Na parapecie siedzi gołąb - taki ptak. Czasem symbolizuje pokój, ale ten jest szaro-czarny. Może szuka jedzenia? Przejechał pociąg - odleciał. Szkoda. Zaszło słońce - czasem jak zachodzi słońce jest noc, z czasem pada deszcz, ale ono zawsze wraca. Chyba spadnie deszcz.

Mężczyzna zatrzymuje się. Stoi przez chwilę wpatrując się w drzwi.
Wnikam w głąb. Przemierzam bezkresne przestrzenie mojej wyobraźni, mojej psychiki. Spotykam zmory, fobie, lęki, uciechy i radości. Cały ja. Moja przestrzeń. Moja rzeczywistość. Zadziwiające na ile sposobów i w ilu różnych sytuacjach ten zlepek białka potrafi zadawać to samo pytanie. Pytanie o cel egzystencji tego jego małego wszechświata w jego własnej przestrzeni ograniczonej jego percepcją. Pytanie tyleż razy powtarzane ileż razy znienawidzone, oplute, wyśmiane. Aż nudne i z góry skazane na ciszę lub co gorsza absurdalną i niedorzeczną odpowiedź. Plan!? Bzdura. Bycie częścią planu, wywyższanie samego siebie. Chęć wytłumaczenia sobie swej egzystencji. A może prawda?

Mężczyzna podchodzi do drzwi. Otwiera je. Wychodzi z pokoju i zamyka je za sobą. Za oknem z hukiem przejeżdża pociąg. Ściany pokoi trzeszczą od wstrząsów.

Christof? - miałeś plan? Kiedy to robisz masz plan, czy to po prostu "Wielka Improwizacja"?

02.02.2000 - 17.02.2000

Gregorio Cortez
poczta: vasquez@promail.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł