Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Szkoła
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Animacje
- Muzyka
- Apel do Czytelników NN
- Adopcja na odległość
- Kiedy zaczyna się życie
- Jeszcze niedawno było tak...
- Co ja tu robię?!
- Trzecia Republika
- Co przynosi... co bierze...
- Ta przeklęta miłość...
- Telewizor??? Twój wróg!!!
- Sen o Ameryce
- Honor cięższy niż góra...
- Moje boje z Lufthansą.
- Matura
- WITAM!!!
- Krótki zarys szaleństwa
- Kolebka zepsucia
- Ja, ateista
- IRC
- Szkic wspólczesnego fircyka
- Nie jesteśmy swoimi ciałami
- Obrona wiary i Kościoła Katolickiego
- Szum wokół WTC, czyli co jest szczytem odwagi...
- W XXI wieku nikt do końca nie jest przekonany
- HISTORIA SATANISTKI... czyli o braku zrozumienia ze strony ciemnej masy społeczeństwa
BezImienny - wersja online!
Czytelnia.net - lektury szkolne, debiuty literackie, poezja, cytaty... i wiele więcej!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne  

HISTORIA SATANISTKI... czyli o braku zrozumienia ze strony ciemnej masy społeczeństwa


bluszcz666@skrzynka.pl

      Jestem satanistką od zaledwie roku. Właściwie, to mam wrażenie, że jestem nią od zawsze, ale pamiętam, jakim kiedyś byłam kochanym dzieckiem, chodziłam na msze, modliłam się ciągle. A wszystko przez moją babcię ...

Moja mama odeszła od ojca zaraz po moim urodzeniu. Nie byli nawet małżeństwem. Nie znam mojego ojca, ale chyba go nienawidzę. Nie potrafię tego zmienić. Nigdy nie starałam się świadomie go znienawidzić, jest to niezależne ode mnie. Zresztą, trudno się dziwić...

Mieszkałam (i nadal tak jest) z mamą i babcią - wredną dewotką, głoszącą wszystkim kazania, których sama do końca nie rozumie. Kiedyś byłam jej ukochaną wnuczką. Teraz, kiedy widzę co one ze mnie zrobiła, mogę całkiem świadomie powiedzieć, że jej nienawidzę.

Wychowałam się w domu, w którym najwyższą wartością była wiara. Jeszcze jako 10-letnie dziecko nie wiedziałam, że istnieje religia inna niż chrześcijaństwo. Umiałam wszystkie modlitwy na pamięć, nawet gorzkie żale i inne takie dziwne rzeczy. Ale to nie miało sensu, bo nie wiedziałam o czym mówię... Oddawałam cześć Jezusowi, nie mając nawet pewności, czy on istnieje. Nie wiedziałam, że jest możliwe sprzeciwienie się dorosłym. Bałam się klowna z czerwonymi włosami, który nawiedzał mnie w snach. Myślałam, że morderstwa, tortury itp. zdarzają się tylko na filmach.

Ale kiedy skończyłam 13 lat coś się we mnie zmieniło. Stałam się samotniczką, bo nikt w mojej klasie mnie nie rozumiał [muszę zaznaczyć, że poszłam do szkoły o rok wcześniej, nie chodziłam do przedszkola, od razu wysłano mnie do zerówki. Potem chcieli jeszcze, żebym zamiast do drugiej klasy zaraz po pierwszej poszła do trzeciej, ale moja mama nie zgodziła się]. Mimo że byłam o rok młodsza od reszty klasy, zawsze byłam z nich wszystkich najdojrzalsza. I właśnie w I klasie gimnazjum (teraz chodzę do drugiej) zmieniłam się nie do poznania. Podczas gdy moje koleżanki rozmawiały o chłopakach, kłóciły się, który według nich ma ładniejsze oczy lub rozczulały się nad "piękną" mordką Enrique Iglesiasa, ja chowałam się po kątach z walkmanem i słuchając metalu pisałam wiersze. W wakacje koleżanki wyciągnęły mnie do dyskoteki. Weszłam tam o 22:00, a wyszłam o 22:15, mimo że miałam czas do rana. Po prostu, kiedy usiadłam w boksie i rozejrzałam się dookoła, zobaczyłam same plastikowe laleczki Barbie w różowych sukienusiach i butach na i tak nie modnych już, koturnach tańczące razem ze swoimi "kenami" z wyżelowanymi włosami i komórami przyczepionymi do paska... I do tego ta muzyka... w kółko jakieś łubu-dubu. Zrozumiałam, że tam nie pasuję - wystarczyło na mnie spojrzeć - glany, podarte dżinsy, bluzka z marihuaną i plecak-kostka z naszywkami: grunt to bunt, bad girl, marilyn manson (byłam wtedy klasową "buntowniczką" - kiedyś na religii katechetka spytała klasę, z czym kojarzy nam się bunt. Wszyscy odpowiedzieli jednogłośnie - ze mną...). Na szczęście dyskoteka jest obok cmentarza, więc ta noc nie była do końca stracona. Tylko nie myślcie sobie, że rozkopywałam groby, albo coś w tym stylu, bo ja po prostu spokojnie siedziałam i rozmyślałam nad sensem tego wszystkiego - myślałam sobie, że może powinnam być znów taka, jak kiedyś. Ale było już za późno - potępiałam te wszystkie plasticoovy, a myśl, że kiedyś byłam taka sama, napawała mnie obrzydzeniem.

Początkowo buntowałam się przeciw wszystkiemu i wszystkim, ale w końcu uznałam, że to dziecinne. Przeczytałam "Bibilię Szatana" LaVeya i chyba od tego właśnie się wszystko zaczęło. Na początku byłam dumna - puszyłam się, mówiłam, że jestem satanistką nawet nowo poznanym ludziom. Dawało mi satysfakcję ich spojrzenie. Przestraszone i jednocześnie pełne respektu - wiedziałam, że to wszystko przez telewizję - naoglądali się "Wiadomości" i mają teraz pewien wizerunek satanisty. Pytali mnie jaką najgorszą rzecz zrobiłam, a ja z dumą odpowiadałam, że to pseudo-sataniści są źli, a ja jestem prawdziwą satanistką...

      Od tego czasu minęło ledwie kilka miesięcy. Dziś wiem, że zachowywałam się jak głupi szczeniak. Nadal jestem satanistką. Nie kryję się z tym, ale też nie chwalę się. Nie bawi mnie już mina rozmówcy, gdy dowiaduje się o mojej ideologii, ale wiem, że nie ma sensu udawać, że jestem katoliczką. Próbowałam, ale marnie mi to wychodziło, bo nie zgadzam się z poglądami chrześcijan. Niestety, cała klasa się ode mnie odwróciła. Nawet przyjaciółki - "Będziemy się z tobą kolegować, ale tylko pod warunkiem, że będziesz taka jak kiedyś" - powiedziały. Zależało mi na ich przyjaźni, ale wiedziałam, że za żadne pieniądze [no, prawie żadne...:)] nie wrócę do tamtego życia.

      Nie zdarzyło mi się przejść przez boisko nie budząc szeptów. Czarownica, "szatanistyczna dziewucha" - to tylko jedne z bardziej "grzecznych" słów kierowanych pod moim adresem.

Ale w końcu to moje życie. Nie obchodzi mnie to, co mówią o mnie ludzie. Wcześniej próbowałam bronić swoich poglądów, ale teraz już zrozumiałam, że oni są zbyt ciemni, żeby mnie zrozumieć.

Trzeba dalej żyć...

Jeśli przeczytał to ktoś, kto ma takie same problemy i poglądy, zamieszczam mój e-mail: bluszcz666@skrzynka.pl.
BRACIA, ŁĄCZMY SIĘ!
Chętnie też pogadam z jakimiś zagorzałymi katolikami... :)

poczta: bluszcz666@skrzynka.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł