|
|
|
Jeszcze niedawno było tak... Paula
Jeszcze niedawno było tak...
Obudź się, proszę... Kto to mówił ? Boję się... Boję się, że nie będziesz chciała się obudzić. Masz piękną duszę, więc jest w Tobie, w Twoim śnie, w świecie zupełnie innym od tego tutaj, bez bólu, strachu, bez nienawiści... bez zaciśniętych z gniewu pięści, bez krzyku... Jeżeli możesz..... Wróć. Bo ten Świat tutaj, i tak trudny do zniesienia, bez Ciebie... właściwie mógłby przestać istnieć...
Tęsknimy za Tobą... Pamiętasz, robiłyśmy ludziki z kasztanów. Była królewna i królewicz... i żyrafa :-)
Ktoś powiedział, żebym się dużo uśmiechała, bo Ty, Śpiąca Królewno, jesteś moim odbiciem... i też wtedy się uśmiechasz... Chciałabym podzielić się z Tobą swoją radością i smutkiem. Potrzebuję Cię bardziej niż kiedykolwiek... 'Kiedy znów przyjdzie zimny świt... nie pozwól mu wejść...'
Chcę Ci opowiedzieć o kimś ważnym. Nie zostawiaj mnie. Nie Ty... Pamiętasz nasze opowiadania? Nasze wspólne wierszyki, bajki, wymyślane dla dzieci. I nie tylko dla dzieci... Zawsze byłyśmy ciekawe, jak ludzie reagują na pewne rzeczy, dwie miłe, wredne prowokatorki, wciąż stopowane przez Odpowiedzialnego Brata i Doskonałą Siostrę :-) Było cudownie, prawda? I będzie, tylko trochę inaczej...
"Gdyby miało być tak... że kończyłby się czas i każdy tylko raz mógłby znaleźć się tam, gdzie zegar litość ma... Czy wiesz na pewno, że masz takie miejsce i ślad wyryty w sercu tak że kiedy kończy się czas, uchronić chciałbyś je jak najdroższy sobie skarb..."
A teraz...
Wyszłam na chwilkę na taras... chciałam poczuć ten śnieg... gwiazdki, zmieniające się na moich oczach w krople... Padały na buzię, na rozpuszczone włosy, na dłonie. Takie świeże, łagodne... patrzyłam na Przyjaciół, siedzących przy kominku, w ciepłym pokoju... świece znaczyły blaskiem ślady na ich twarzach... błyski w oczach, śmiejących się... I najpiękniejsze w tej chwili było to, że wiedziałam, jak wiele dla mnie znaczą, jak bardzo są ważni w moim życiu. A jednak brakowało tu Jej...
Ktoś mi mówił ... "Czuję taki ból, jak nigdy dotąd. I bezsilność... Najgorszą dla mężczyzny. Nie mogę pobiec i uratować Jej. Nie mogę zasłonić własną piersią. Zamknąć w bezpieczeństwie ramion przed całym Światem... Tak bardzo mi Jej brakuje. Jej Ciepła. A Ona... ciągle pogrążona w swoim, lepszym Świecie. Czy wróci, czy jeszcze Ją usłyszę? Czy dane Nam będzie, chociaż raz, na krotką chwile zobaczyć się jeszcze, spojrzeć sobie w oczy, poczuć chociaż przez chwilę ciepło dłoni? Czyżby to też za wiele dla Losu... Staram się nie myśleć o niczym, stoję z boku i patrzę na siebie... Po co to wszystko? Dokąd ta pogoń, gdzie wiedzie droga, pełna pytań bez odpowiedzi, z głową pełną tłuczonego szkła... Niedobre mam myśli, coraz gorsze i bardziej gorzkie... Kiedy Jej nie ma to tak, jakby cienie Mordoru ogarniały cały Świat... Gdyby to była bajka, wziąłbym kostur żelazny, i żelazne sandały, poszedłbym po Wodę Życia. Ale to tylko życie..."
Pamiętam to jak we śnie..... Glos jednego z Przyjaciół: "Wracaj tu szybko, przecież jeszcze jesteś chora, łobuzujesz :)". Kiedy się wchodzi z ciemnego, zimnego miejsca do takiego pokoju... jakie to wspaniale uczucie... Ciepło, światło w każdym z nich, uśmiech - to wszystko jest nieodłącznym elementem...
Telefon. " - Słucham. " Już wtedy wiedziałam, że to właśnie TO. Czekałam długo, ale od tygodnia czułam, że już wkrótce, że już tak blisko... Słysząc płacz Mamy w słuchawce umierałam... naprawdę. To było ponad moje siły. Jeszcze nie potrafiłam płakać, nie potrafiłam myśleć, umiałam tylko pytać: "Mamo... co się stało? Nie płacz, powiedz, proszę..." Za dużo się nagromadziło tych łez i nie będę ich powstrzymywać. Wystarczająco długo byłam silna. Dzielna. Jakaś tam jeszcze... czasem wbrew sobie. Jak można nie płakać słysząc wciąż w sobie, w sercu, w głowie - przeplatane szlochem słowa "Córeczko, obudziła się kilka minut temu..." Nie potrafię, musicie mi to wybaczyć... To łzy radości... i po prostu zwykle łzy, tak długo tamowane. Zdarzyło Wam się płakać z inna osobą "przez telefon", w dodatku z osobą, będąca na innym kontynencie? Szloch pomieszany ze śmiechem... wzajemne uciszanie się, uspakajanie, że teraz już wszystko będzie dobrze... Radość Przyjaciół, którzy wydobywali z Mamy informacje na temat stanu Śpiącej Królewny, bo ja nie miałam na to siły... To był właśnie moment, kiedy potrzebowałam najbardziej w świecie wtulić się w kogoś i powiedzieć, jak bardzo się bałam... i w końcu przyznać się, że jestem okropna, bo już nie było we mnie prawie zupełnie nadziei... Że już traciłam wiarę, że kiedykolwiek... Nigdy w życiu nie byłam szczęśliwa tak bardzo, jak teraz. Odzyskałam Siostrę... to najpiękniejsza chwila w moim życiu... Każdemu z Was życzę właśnie takiej radości... nawet namiastki, bo w tej chwili nie ma na całym świecie szczęśliwszej osoby ode mnie. Poza Mamą i Bratem :)
***
Święta. Wyliśmy kolędy i po prostu cieszyliśmy się sobą, tym przepięknym, zimowym wieczorem przy kominku, w przyjaznym gronie... "... w sobie masz zapachy z wielkiej skrzyni Świąt... pada śnieg... puszysty śnieg... świat jak z bajki cały jest... staje się biel i łagodzi, co złe... i żal, i gniew... Gerda i Kaj wyszli z baśni na świat, topią w nas odłamki szkła..." Nie obyło się bez czytania bajki na dobranoc... dzieci niemalże poprzyklejane do nas słuchały z otwartymi buziami baśni o Mikołaju, o maleńkich wróżkach, które spełniają życzenia... każde z nich powiedziało swoje... Tylko jedno powiedziało o... mamie i tacie... Większość prosiła o powrót Cioci Czarodziejki...i żebym się uśmiechnęła... te Skarby myślały o nas wtedy, kiedy w ich dziecięcych umysłach coś mówiło, że mogą prosić o wszystko dla siebie... Oczywiście się popłakałam ze wzruszenia i długo nie mogłam oddychać ;) Dusiły mnie :)) I... żałowałam, że nie umiem wpoić Im wiary, że będą miały piękny dom. Te maleństwa wierzą, ale w dom, który same stworzą, nie w taki, który mógłby zostać Im ofiarowany jeszcze teraz... to smutne... "Sto gorących słów... gdy na dworze mróz... nie mogę Ci wiele dać..." Małe ludziki... Człowieczek, który nie widzi, Człowieczek, który nie chodzi i taki, który na własnych plecach poczuł mocne kopnięcie własnego ojca... również taka mała Istotka, która była przypalana przez matkę papierosami... i taka, która tej matki w ogóle nie znała. Rozmaicie plotą się ścieżki ludzkie... a najbardziej boli, gdy cierpienie dotyka Dzieci... To cudowne poczuć ich cieple policzki... ich buziaczki ... Wspólne sanki, wspólne lepienie bałwana... jeśli zobaczycie gdzieś smutne dziecko... uśmiechnijcie się do niego, bo być może właśnie tego dobrego przyjaznego gestu mu brakuje... a kiedy to zrobicie i zobaczycie odwzajemniony - często nieudolny - grymas uśmiechu... popatrzcie dalej... Inni ludzie nas potrzebują... tak, jak my ich. "Niebo to my, odarci z gwiazd, niebo umiera gdzieś w nas... Tylu ludzi w potrzebie, bez szans... otwórz dla nich swe niebo... schronią się tam..."
Najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać to rozmowa z moją Siostrzyczką... Pierwsza rozmowa po Jej przebudzeniu... pierwsza od kilku miesięcy... Bardzo Jej na niej zależało. I kiedy usłyszałam Jej glos... nie, chyba nie umiem jednak o tym pisać... Najpiękniej wyraził to nasz Przyjaciel: "moja bezgraniczna Wiara w to, że na niebie nie może zabraknąć Słońca, skoro już się tam pojawiło..."
***
'Zbudzony marzyć znów pragnąłem...' Kto się nami bawi... gra na naszych uczuciach... daje nadzieje, by zaraz odebrać... i to w taki sposób... Nie mam już sil... nie umiem... nie potrafię...
Gdybym tak mogła pstryknąć palcami i znaleźć się na Jej miejscu... uchronić Ją od tego cierpienia, czekania, niepewności... umrzeć za Nią... gdybym tylko mogła... "To było tak jak zaćmienie słońca w sercu... W najgłębszą ciemność strącił mnie największy blask... W najgłębszej nocy tańczę do czarnego dnia..." Każda chwila podarowana nam przez los jest teraz błogosławieństwem... każdy uśmiech i słowo skarbem nieocenionym... każdy dzień całym życiem...
"Każdy musi umrzeć, wiem, że od tej reguły nie ma wyjątku, ale czasami, Boże mój, Zielona Mila jest taka długa..."
***
Czy wiecie, jakie to uczucie, kiedy się wchodzi do ogromnego salonu, gdzie w szarym końcu siedzi niepełnosprawny niewidomy chłopczyk... i to dziecko na sam odgłos kroków podnosi główkę...
i uśmiecha się... Tym uśmiechem, przeznaczonym tylko dla mnie. Nikt nie otrzymuje od niego tego specjalnego uśmiechu... to jest tylko nasze... Nie musze nic mówić, kiedy wchodzę... a on mnie nie widzi...
on to czuje... te niewidzące oczy, w których jest uśmiechnięta nadzieja... Nie... to pewność... bo on wie...
i ten śmiech, kiedy czytam jego ulubiona bajkę... Przeczytałam znów... i tym razem to ja płakałam a on rozumiejąco trzymał mnie za rękę...
'Zanurzać ... zanurzać się... w ogrody rudej jesieni i liście zrywać kolejno jakby godziny istnienia... Chodzić od drzewa do drzewa... od bólu i znowu do bólu cichutko krokiem cierpienia by wiatru nie zbudzić ze snu... I liście zrywać bez żalu z uśmiechem ciepłym i smutnym a mały listek zostawić komuś i umrzeć... ..... a mały listek zostawić komuś... i... umrzeć...'
Paula poczta: relish@skrzynka.pl
|
 
|
|