|
|
|
Krótki zarys szaleństwa Frodo
Wyjaśnienie pojęcia, uwagi wstępne
Jest w szaleństwie sens, może nawet i geniusz - ja wiem, sprzeczne to stwierdzenie. Mimo pozornej sprzeczności daje jednak szansę na odpowiedzi na wiele pytań i wyjaśnia wiele wątpliwości. Cóż można rozumieć przez szaleństwo? To zbiór cech, idei, myśli, przymiotów, które w znaczący sposób odróżniają dany podmiot od normy rozumianej jako wyciągnięta z większej zbiorowości średnia tychże cech, myśli, idei. To także odstąpienie od reguł i wartości wyznawanych przez konkretną zbiorowość, która autorytatywnie orzeka o szaleństwie.
Jest to oczywiście tylko jedna z bardzo wielu definicji, która nijak nie wyczerpuje terminu. I nie jest tu moim celem ni zadaniem trafne i pełne określenie definicji. W podanym bowiem wyżej wyjaśnieniu szaleństwo jawi się jeno jako synonim "dziwaka". I w tym aspekcie chcę o szaleństwie pisać. Jako o odstępstwie od normy skierowanym w konkretnym kierunku ludzkiej aktywności związanym jednak zawsze z szeroko rozumianą normalnością.
Dla jaśniejszego zobrazowania podam przykład. Pan X - dziwak i szaleniec - przez 12 godzin dziennie siedzi przed odbiornikiem i hurtowo pochłania treści płynące z czarnego, świecącego i gadającego pudła. Oglądanie telewizji samo w sobie nie jest niczym zdrożnym, a problem pana X objawia się nie tyle w samej czynności, co w jej natężeniu. Jest telewizja szeroko aprobowaną i normalną sferą ludzkiej aktywności. Szaleństwo zaś zaczyna się w momencie, gdy czynność przybiera nienormalny, daleko odbiegający od powszechnie przyjętej normy, charakter.
Szaleństwo jako słuszna droga
Wydaje się, że błaha to sprawa, raczej nie warta zachodu ni głębszego zastanowienia. Ja zaś mówię, że problem to daleko szerszy niż się powszechnie sądzi. Dotyka bowiem aspektów i szeroko rozumianej ludzkiej natury, i modnej tolerancji, ba, ma nawet związek z postępem i rozwojem zarówno jednostki jak i większej grupy. Na dowód tego podam trzy różne spojrzenia na problem, każde zaś pokrótce opiszę:
Pierwsze - mówić w tym aspekcie możemy wtedy tylko, gdy spojrzymy na problem z punktu widzenia badanego obiektu, niejako z jego żabiej perspektywy. Może trochę ograniczonej, bo zawsze narażonej na skażenie subiektywną oceną.
Szaleństwo tutaj nigdy nie będzie mieć pejoratywnego zabarwienia, jest bowiem spostrzeżeniem zainteresowanego podmiotu - tutaj szaleńca.
Polega ono na badaniu przyczyn szaleństwa, na odnajdywaniu jego źródeł. Także na rozpatrywaniu zjawiska "od wewnątrz". Co powoduje zrodzenie się szaleństwa? Gdzie bierze ono swoje początki? Niezawodnie sięgniemy tu do ludzkiej natury właśnie, do psychologicznych podwalin człowieczej egzystencji. Rozwijać tematu nie będę, bowiem wiedza moja w tym zakresie jest niewystarczająca.
Drugie - tu zaś to patrzenie na problem z perspektywy osoby trzeciej, "z zewnątrz". I w tym przypadku trudno o obiektywizm. Choć jest on oczywiście możliwy.
W tym aspekcie dowiedzieć się możemy o reakcji na szaleństwo podmiotów trzecich. Tu też wypłynie wspomniana wyżej tolerancja.
I w tym przypadku zakończę tylko na tych skąpych wyjaśnieniach. A przyczyna tego jest następująca - za nic nie chcę by ten wybryk grafomański stał się choć po części pamfletem na rzecz tolerancji i wolności przekonań. Nie o to tu idzie...
Trzecie - pozostaje nam ostatnie spojrzenie, chyba najtrudniejsze, bo wymagające wyzbycia się prywatnego osądu i zakodowanych przesądów, jednocześnie najważniejsze, bo dające najszerszy ogląd sprawy. I o obiektywizm tu nie tak trudno jak przy wcześniejszych przykładach.
Polega ono na obserwacji problemu z odpowiednio niezależnej perspektywy, a więc "z góry". Spojrzenie to wymaga sięgnięcia w przeszłość i ewentualnie w przyszłość zjawiska, by po połączeniu wszystkich danych wysnuć wnioski, które dowiodą, że szaleństwo nie jest li tylko odstępstwem od normy, że ma swój ukryty sens.
Szaleństwo wielkich
Śladem szaleństwa często kroczą ludzkie przymioty. Wytrwałość, pracowitość, ciekawość. Kim, jeśli nie szaleńcami, byli wielcy tego świata. Kim był Kolumb gdy wyruszał w swą wielką podróż? A Kopernik? A Bruno? A Einstein?
Obezwładnieni przez jedną myśl, jedną ideę. Kroczyli uparcie ciemną ścieżką, zła się nie ulękli. Strach jest niczym w porównaniu z szaleńczym opętaniem, jest drobiną, pyłem tylko, niewartą zachodu błahostką. Było w nich wiele ze zwierzęcej natury, chyba ściśle powiązanej z szaleństwem. Zastępując instynkt przeżycia opętaniem, podporządkowali się jednemu celowi. Osiągając go popchnęli nas naprzód. Piszę "nas", gdyż rozumiem przez to całą cywilizację.
Jest w szaleństwie mądrość - czasami ukryta gdzieś głęboko, pod zwartymi, nieprzeniknionymi pokładami wszystkiego co kojarzy się z głupotą i bezsensem. Częściej jednak mądrość jest tuż, tuż. Patrzy na nas, puści oko, zaśmieje się skrycie, spłata figla. Udowodni szaleństwo wbrew logice, wbrew prawdzie. Dlaczego? Chyba tylko dla żartu...
A prawda - że szaleństwo to mądrość - tonie. Słyszę na ulicy szyderców - śmieją się z szaleństwa innych, nie zauważają zaś swojego. A niech pierwszy, kto nie uważa się choć po części za szaleńca, rzuci kamieniem! Znajdzie się odważny?
W zmianie ogólnego przeświadczenia, że szaleństwo jest z gruntu złe nie pomaga nawet zdrowy rozsądek - wychwalany przez filozofów i zwykłych ludzi. A przecież mógłby, gdyby tylko celnie go użyć. Cóż jednak może zdrowy rozsądek w starciu z zakorzenionym przesądem. Niewiele. Tak i dziś mądrość w szaleństwie jest kulistością ziemi w XIV - wiecznej Europie. Spychana poza krąg jasnego postrzegania i logicznego wnioskowania egzystuje gdzieś na marginesie ludzkiej wiedzy. Zagubiona.
Choć z drugiej strony - być może, że to jest właśnie główny motor szaleństwa - brak akceptacji z zewnątrz, wyalienowanie, odrzucenie od grupy. Niewykluczone, że nasze szaleństwo zatraciłoby wiele ze swej pierwotnej siły gdyby je ładnie i grzecznie zaakceptować.
Nie jest to może najbardziej optymistyczne zakończenie tego krótkiego tekstu. Ale przyznajcie sami, czy szaleństwo kiedykolwiek miało konszachty z optymizmem? Chyba nie...
28.12.01
Frodo poczta: frodoo@friko5.onet.pl
|
 
|
|