tysiąc jeden twarzy każda inna smutna, wesoła, kolorowa ekscytująca i odrażająca przemijają a ja zagubiona szukam tej jednej- prawdziwej co stałaby się moją własną i jedyną wyrocznią
POETKA
sklejam litery w słowa niezrozumiałe tajemnicze znaki układam w opowiastki bełkot trwa potok zdań wylewa na papier wspomnienia głęboko pogrzebane spoczywają wśród bolących żali doznaję niszczących cierpień nie mogąc spokojnie zasnąć w wieczornej ciszy z czystym sumieniem
AZYL
moja świątynia ostatnie miejsce na świecie malutka pustelnia wypełniona przepychem skrytej intymności na ścianach wisi własna słaba religia poglądy wysypują się przez mikroskopijne szkiełka by szokować bezmyślną masę
26.11.2001
dziś rano zmarła miłość mojego natchnienia napawała mnie wrażliwością na spowiedź wierszokletów coraz mniej zrozumiałych zabraknie mądrych nauk ludzi wytrwałych w byciu a słabych w posiadaniu jej słowa złociły się prawdą którą dostrzegam dopiero po krzywdzie
WIERSZ
otwieram zeszyt zniszczony emocjami słowa topię w płaskiej bieli zwykłej kartki urzeczywistniam uczucia pomiędzy linijkami modlitw do nieważnego boga w płomiennych wyznaniach pisemnie się rozgrzeszam by oszukać potomnych
PIERWSZA MYŚL
cmentarz pragnień niespełnionych nadziei zatopionych gdzieś na dnie mojego umysłu sensu pozbawione życie moje duszę się stęchlizna ścian otaczających mnie gaśnie i zapala się światło szansy pozostawiając mnie w amoku beznadziejnego dnia powszedniego
NAWRÓCENIE
pokazałeś mi Jezusa dotchnęłam natchnionego dobra zmieniłam prawa na właściwe swojego świata tajemnicę odkryłam przykazania wpisałam w życie dałeś mi Boga uzdrowiciela Najwyższego prawdę w każdej cząstce nas a ja nawet nie znam twojego imienia
WĄGLIK
matka natura zabija swoje dzieci zsyłając na nie śmiertelną zarazę jedna wielka zagłada niszczy kolejny żywot pozostawiając najsilniejszych wśród zgliszczy wspaniałej cywilizacji