Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
  - Redakcyjne
  - Strefa NN
  - Net
  - Teksty poważne
  - Polemiki
  - Meritum
  - Filozofia
  - Szkoła
  - Nauka
  - Poezja
  - Opowiadania
  - Komputery
  - Muzyka
  - "Arbeit macht frei"
  - Egoizm
  - Co i kogo kreują media?
  - Mikołaj jest, będzie i basta! Potrzebujemy go i szlus! :)
  - Dziwne czasy na miłość
  - Między bajki
  - Są ludzie, są święta...
  - O tym jak historia pojmowana jednostronnie niszczy inicjatywę społeczną obywateli
  - Pokolenie X w wersji 1.0
  - Mój rok 2001 nadzieje - rozczarowania - spełnienia
  - Samotność, pryszcze i narkotyki
BezImienny - wersja online!
Czytelnia.net - lektury szkolne, debiuty literackie, poezja, cytaty... i wiele więcej!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne  

Dziwne czasy na miłość


Pasibrzuch

      Mawiają, że na świecie wszystko się zmienia prócz ludzi, którzy - jeśli zajrzeć pod ich powierzchowne zachowania i mody - są w głębi serca niezmienni.

      Świat idzie z postępem. Równouprawnienie, feminizm, pluralizm, społeczna sprawiedliwość, demokracja. Zdaje nam się, że idziemy ku lepszej przyszłości. Idziemy wytrwale, raźnym krokiem, nie oglądając się za siebie. A może warto się obejrzeć? Może warto wiedzieć z czego rezygnujemy idąc ku świetlanej przyszłości?


      Byłem ostatnio milczącym świadkiem gorącej dyskusji młodych ludzi o relacjach - jak to się mówi - damsko-męskich. Przedstawiciele obu części ludzkości z wielką gorliwością i zapałem krytykowali zapóźnienie, konserwatyzm i zaściankowość polskiego społeczeństwa. Wszyscy bez wyjątku użalali się nad faktem, że dziewczynie nie wypada podejść do chłopaka, że nie ma równouprawnienia, bo nadal królują stare, zapleśniałe obyczaje.

      Słuchałem w ciszy i skupieniu i zasmuciłem się bardzo. Mówiąc nieskromnie - nagle poczułem się jak rycerz, który budzi się na opustoszałym placu boju. Czyżbym tylko ja widział jeszcze magię w staroświeckich obyczajach? Czyżbym tylko ja wierzył naiwnie, że kobiety winno się jednak całować w ręce, im usługiwać i nimi się opiekować? Czyżbym tylko ja wzdrygał się na myśl o kobietach "przejmujących inicjatywę"?

      Czyżbym w tej wielkiej, pięknej, odwiecznej grze obu płci tylko ja pozostał w rozgrywce?


      Wielu ludziom dzisiejszych czasów wydaje się, że w świetle równouprawnienia staroświeckie reguły obowiązujące mężczyznę i kobietę są przeżytkiem, nie mają sensu, są balastem, który trzeba odrzucić. Marzą im się sytuacje, gdy dziewczyna zaczepia chłopaka na ulicy i mówi - prosto z mostu - że on się jej podoba. Albo lepiej - że chce się z nim przespać.

      W ich świecie - nieskoplikowanym świecie potrzeby i jej zaspokojenia - nie ma miejsca na przeciągłe spojrzenie, delikatną sugestię, zabawę w słowne podchody. Tu się wali prosto z mostu.

      Zdaje im się, że wartością jest sama miłość, a czasem sądzą, że sam seks. Mylą się, bo nie ma ognia, który płonie sam z siebie; nie może płonąć ogień, jeśli strawi już wszystko, co było mu na spalenie dane.

      Może to dlatego, że żyją w świecie pośpiechu. Nie chcą tracić czasu na jakieś czasochłonne gry. Chcą miłości i po nią wyciągają rękę. Wszystko co jest po drodze naiwnie pomijają myśląc zapewne, że można tak po prostu kogoś pokochać i już - do samego końca.


      Wierzę w tradycję. Uważam, że reguły rządzące pewnymi sprawami są zbawienne. Tak jak nie można grać w piłkę bez zasad, tak nie można iść bez nich przez życie. Są ludzie, którzy protestują, narzekają i mają za złe, ale na przekór im, nie pozwala się wnosić noży na boisko, ani używać dwóch piłek. Bo są pewne zasady, z których rezygnować nie wolno.

      Przeraża mnie wizja świata pełnego kobiet "z jajami". Dziewczyna przejmująca inicjatywę nie może być delikatna i wrażliwa a te właśnie cechy widnieją w mojej definicji kobiety. Jeśli dziewczyna rzuca się na faceta to w pewnym sensie przekreśla swoją własną definicję, zrywa z tym, czym jest.

      Między światami kobiet i mężczyzn istnieją różnice. Różnice, które należy pielęgnować a nie zacierać. Jestem heteroseksualistą. Może to dlatego dziwnym niesmakiem napełniają mnie te silne i przebojowe dziewczyny, rozpychające się w życiu łokciami i zaliczające facetów jeden po drugim. Nie pociągają mnie takie dziewczyny, bo nie mieszczą się w mojej definicji kobiety a jako heteroseksualista tylko kobietę potrafię pokochać.

      To, w czym inni widzą tylko pewien rodzaj dziwaczenia albo szaleństwa, mam za rzecz magiczną. Weźmy na przykład odporadzenie dziewczyny do stołu i pocałunek w rękę w podziękowaniu za taniec. Bawi mnie reakcja niektórych ludzi na takie zachowanie. Kumple patrzą na mnie z politowaniem albo rozbawieniem, bo dobrze wiedzą, że niezły ze mnie dziwak, więc albo mają to za mój szaleńczy wybryk albo za przedni żart. W oczach dziewczyny zapala się zaś iskierka niepewności jak miałaby to odebrać, jak rozumieć? Co sobie potem pomyśli jest dla mnie tajemnicą. Czy budzi się w niej tęsknota do czasów, gdy takie rzeczy były na porządku dziennym? A może budzi się w niej raczej gniew, że depczę jej feministyczne ideały? Nie wiem.

      Wiem tylko, że cały świat dużo opowiada o miłości, w dobrym tonie jest być romantykiem, gazety prześcigają się w pisaniu o uczuciach. Tylko życie jest czymś więcej niż sztuką bycia poinformowanym a człowiek jest czymś innym niż ten, kim się być deklaruje. Dlatego nie uwierzę w żałosny romantyzm ani miłość dzisiejszego mężczyzny, dopóki nie zobaczę, jak z troską pomaga dziewczynie zdjąć płaszczyk.


      Do zasłyszanej rozmowy, o której wspomniałem się nie włączyłem, choć pewna osoba - znająca mnie nieco - nawet trąciła mnie dyskretnie łokciem, bym coś powiedział. Nie chciało mi się nic mówić, bo pomyślałem wtedy, że mówiąc co powyżej, podeptałbym swoje ideały. Bo jestem mężczyzną i romantykiem praktycznym a nie teoretycznym. Nigdy w towarzystwie nie powiem głośno jaki jestem, bo uważam, że to jaki jestem nie zależy od tego co o sobie mówię.

      Nie chcę opowiadać na lewo i prawo, że pisuję wiersze albo podziwiam staroświeckie wychowanie. Wolę - zamiast tego - w świetle gwiazd, wyszeptać wiersz na ucho mojej dziewczynie albo narażając się na śmierć w pysku pudelka - ukraść jej kwiatek z ogródka sąsiadki. Wolę to wszystko od równouprawnienia.

      Bo tylko w moim świecie przestarzałych obyczajów jest to o czym marzą w głebi serca dzisiejsze męskie feministki i zbabiali faceci - tylko u mnie są delikatne księżniczki i twardzi jak stal rycerze, prawdziwe kobiety i prawdziwi mężczyźni. Bo choć świat i obyczaje się zmieniły, to przecież ona i on to dalej nie to samo. I chwała Bogu.

Pasibrzuch
poczta: the.pasibrzuch@wp.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł