|
|
|
Losy Gorsze Od Lewatywy - "Robert Wood" Jans Neskovic
Nigel: Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że znam to z życia.
Nazywam się Robert Wood, jestem alkoholikiem... "Witaj Robert" - odparli ludzie. Ludzie przyszli tutaj, żeby rozmawiać o tym, co, kiedy i ile pili. Ja przyszedłem tutaj, aby się ukryć. Byłem ścigany. Nie przez policję, nie przez mafię... to dużo gorsze - ścigała mnie żona.
Moja historia nie jest taka banalna. Nie byłem robotnikiem, ani sfrustrowanym pracownikiem biura, który codziennie musiał wstąpić po pracy do baru. Powiem więcej - niemal od zawsze byłem bezrobotny. Jeździłem BMW, nosiłem garnitury droższe od samochodów klasy średniej i piłem wszystko, co stało na wyższej półce. Taki ze mnie kozak.
Moja żona, to kobieta dużo starsza ode mnie. Jest za to dosyć zamożna, więc już pewnie możecie się domyślić, dlaczego jeżdżę BMW. Nie kocham jej. Ożeniłem się z nią dla forsy, a zanim się ożeniłem dla forsy, pieprzyłem się z nią dla forsy. Taki ze mnie kozak...
Moja koleżanka twierdzi, że faceci to niewolnicy testosteronu. Wykorzystują to kobiety, które lecą na ich kasę i pieprzą się z nimi, żeby ładnie wyglądać i dzięki temu móc obciągnąć komuś bogatszemu. Moja koleżanka jest studentką. Studiuje coś bardzo dziwnego. Ja nie poszedłem na studia, bo nie udało mi się skończyć szkoły średniej. Mimo to, powodzi mi się całkiem nieźle. Aha... nie wspomniałem o mojej koleżance i jej słowach ot tak. Ja jestem w tym wypadku wyjątkiem, bo to ja wykorzystuję zamożną kobietę, której nawet nie kocham.
To, że nie mam pracy, nie znaczy wcale, że jedynym moim zajęciem jest pieprzenie i chlanie. O nie... piszę książkę. Moi znajomi tego nie doceniają. Śmieją się i poklepują mnie po ramieniu. To będzie western. Kiedy ktoś pyta, co dokładnie piszę, a ja mówię, że ma to być western, ten ktoś zwykle wybucha śmiechem. "Ty i western ???". Niby o co chodzi ? Wypiłem w życiu więcej whisky niż niejeden z nich. Właściwie to ze mnie jest cowboy. Mam swojego rumaka (BMW M7), kowbojski strój, którym nie pogardziłby żaden Clint Eastwood (garnitur który jest o połowę tańszy od BMW). Mam nawet pistolet, ale nie noszę go ze sobą, bo jestem zbyt narwany. Mógłbym komuś coś zrobić.
Moja książka będzie więc westernem. Będzie ona opowiadała o takim prostym kowboju jak ja. Będzie on jeździł na koniu i zabijał złych facetów. Ale nie będzie to tylko bezmyślna rzeźnia. Będzie też wątek miłosny. Kowboj pozna pewną panią, ale ta pani będzie już panią pewnego macho. Kowboj zastrzeli macho i wyjedzie z senioritą z miasta. Ale kolesie macho pojadą za nimi w pościg i tak dalej. Mam już napisany spory fragment, ale przyjaciele zarzucają mi, że strasznie plagiatuję styl innych pisarzy. Trudno dziś wyrobić sobie oryginalny styl. Wszędzie tylko plagiatorzy.
Myślę, że byłby z tego niezły teleturniej - "plagiatorzy".
Zawsze miałem setki pomysłów na zarobienie jakiejś gotówki. Mam takie dni, kiedy przez moją głowę przelewają się setki pomysłów, nie mogę spać, a krew buzuje w moich żyłach. Potem zwykle następuje wyczerpanie emocjonalne i wyglądam gorzej niż gówno. Piję dużo kawy i nie golę się... Ostatnio po takim zajściu wyglądałem jak menel. Żona kazała mi się ogolić. A w domu, gdzie facet jest tylko pantoflarzem ciężko o przybory do golenia (Zwykle golę się u kochanek a przybory "pożyczam" od ich facetów). Znalazłem jakąś starą maszynkę, która była już tępa. Była to jednorazowa maszynka użyta przeze mnie pewnie kilkanaście razy. Użyłem ją jeszcze raz i mało nie poderżnąłem sobie gardła.
Nieogolony, z piękną blizną na szyi (wyglądałem jak niedoszła ofiara gwałtu) poszedłem na rozmowy kwalifikacyjne w sprawie pracy, które załatwiła mi żona. Praca jak praca. Ta kobieta nigdy mnie nie rozumiała...
Myślę, że mógłbym coś napisać o samym pieprzeniu mojej żony. W tej chwili ma ona ponad trzydzieści lat i ma bardzo duże potrzeby. Oczywiście jestem w stanie im sprostać jeżeli tylko nie bywam zbyt często u kochanek. Kiedyś przyszedłem do domu całkowicie wypompowany, a ona zaprosiła mnie do sypialni. Zrobiłem jej minetę, bo nie byłem w stanie wywołać erekcji.
Zawsze, kiedy chcę ją o coś prosić, to najpierw przygotowuję kolację przy świecach (O! To właśnie umiem robić - gotować), później idziemy do sypialni i kochamy się kilka razy. Później proszę ją o pieniądze na nowy samochód, bo w starym jest już pełna popielniczka. A propos samochodów - na nie właśnie podrywam laski. Czy to nie ironia ? Bogata żona, której nie kocham, kupuje mi samochody, na które później ja podrywam młode laski i robimy to na tylnym siedzeniu na jakimś parkingu. Najdziwniejsze miejsce, w którym to robiłem, to chyba kino samochodowe. To musiało dziwnie wyglądać (ZAGADKA: Co to jest ? Wszystkie samochody stoją normalnie, a jeden się kołysze ? ODPOWIEDŹ: Robert Wood w kinie samochodowym).
Moja żona jest bardzo pruderyjna. Boi się wypowiedzieć słowo "mineta". Zawsze pyta, czy zrobię jej "to". Nie mówiąc nawet o tym, że nigdy nie zrobiła mi loda. O tym rozmawialiśmy w poradni małżeńskiej. Jakiś czas później spotkałem się z panią psycholog, aby przećwiczyć pewien manewr. To chyba było nawet dziwniejsze od tego kina.
A najdziwniejsze miejsce, w którym spożywaliście alkohol? Dla mnie poradnia uzależnień alkoholowych. Tu również pani psycholog wykazała się nietypową postawą i tak się nabzdryngoliła, że obciągnęła mi druta.
Ale dosyć już o tym.
Moja książka nie znalazła wydawcy. Byłem w kilku miejscach i zazwyczaj zostałem wyśmiany. To przekonało mnie, że ze mnie taki pisarz, jak z dupy zaprzęg owczarków kaukaskich. Z czasem zacząłem się pogrążać w nałogu. Większość ludzi pije, aby o czymś zapomnieć. Ja piłem, bo lubiłem się zataczać. Zawsze wydawało mi się takie romantyczne spędzić noc z mordą w rynsztoku. Zwykle wracałem nad ranem, a w drzwiach witała mnie wściekła żona. Kazała mi pić jakieś świństwa i golić się tą cholerną maszynką, a później szedłem rozmawiać z jakimiś dupkami, którzy byli najprawdopodobniej jej znajomymi. Kto przyjąłby w biurze człowieka bez wykształcenia ?
Mógłbym pracować jako kucharz. Mówiłem jej o tym tysiąc razy. Ona sama bardzo lubi moją kuchnię, ale twierdzi, że "jej mąż nie będzie murzynem". Ja jej na to, że murzyni nie jeżdżą BMW M7. Widziałem kiedyś jednego murzyna za kółkiem M5, ale pewnie i tak była kradziona.
Tak czy inaczej trafiłem na odwyk. Zacząłem regularnie uczęszczać na spotkania AA i dobrze. Przynajmniej spędzam dwie godzinki mniej w domu. A tutaj też nie jest tak źle. W gruncie rzeczy odwyk wcale nie jest taki, jak się ludziom wydaje. To jak szkoła. Jest czas na żarty i jest czas na naukę. A my już wspólnie kilka ładnych bibek urządziliśmy...
Tak więc oto jestem tutaj i opowiadam wam o swoim życiu.
- Dzięki Robert. Następny.
21.XI.2001
Jans Neskovic poczta: jansneskovic@poczta.onet.pl
|
 
|
|