Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
- Redakcyjne
- Strefa NN
- Teksty poważne
- Polemiki
- Dzikie Myśli
- Meritum
- Filozofia
- Szkoła
- Poezja
- Opowiadania
- Teksty zabawne
- Animacje
- Muzyka
- Wstęp
- NoName Poleca: Tajemnica Skarabeusza
- Tęsknie...
- ...za Tobą
- Słowo wstępne - "Londonowie"
- Londonowie - epilog
- Londonowie - part 1
- O Smoku i Czarnej Dziewicy Smoczycy
-
Kilka słów od iza_belki
- Sarriss z Czarnej Zatoki (2/6)
- Afrodyta
- Idioci
- Losy Gorsze Od Lewatywy - "Robert Wood"
- Najmilsza Walentynka
- Obietnice
- Ostatnia rozmowa
- Przeznaczenie
- Samotny promień słońca... (Zbawienie i kara)
- Sędzia
- Z życia Emmie
- Tamiran w kręgu Gabitów
- Spełnione życzenie
BezImienny - wersja online!
Czytelnia.net - lektury szkolne, debiuty literackie, poezja, cytaty... i wiele więcej!
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania  

O Smoku i Czarnej Dziewicy Smoczycy


Wizard

Ze specjalną dedykacją dla Pauli, mojego natchnienia i muzy ;)*


Wielkie dębowe drzwi otworzyły się cicho i z mroku jaskini wyszła wielka, ogoniasta postać. Przystanęła na progu, mrużąc oczy przed silnym słońcem poranka.

Hieronim przeczyścił okulary na drugiej, słabszej parze oczu i rozejrzał się wokoło - tchnienie wiosny było widać wszędzie. Kwiaty pachniały, co smok wyczuwał bardzo dobrze swoimi wielkimi nozdrzami, ptaki śpiewały słodko, które to dźwięki łowiły smocze wielkie uszy. Wielkie serce starego wielkiego smoka zabiło szybciej, gdy przeciągnął się z niejakim wysiłkiem, wdychając ożywcze powietrze pełną, wielką piersią. Stał jeszcze przez chwilę w progu, rozkoszując się przyrodą, dopóki nie zaburczało mu w wielkim, głodnym brzuchu. Posmutniał wtedy nagle, jakby przypomniawszy coś sobie, po czym odwrócił się i zniknął w jaskini. Pojawił się chwilę potem, taszcząc dużą tablicę i młot. Wielkim zamachnięciem wbił tablicę w ziemię i kilkoma uderzeniami młota poprawił, wbijając ją głębiej. Potem westchnął z żalem, wzniecając tuman kurzu na drodze i zamknąwszy drzwi na skobelek z pnia małej brzozy poszedł poszukać czegoś do jedzenia.

Problemem, który tak bardzo zaprzątał Hieronima był brak pomocy domowej. Tradycja smocza każe, by była to zawsze dziewica - kiedyś smoki porywały takowe z zamków i dworów, odkąd jednak stało się modnym wśród śmietanki arystokratycznej służenie smokowi przez rok czy dwa, dziewczęta same przychodziły do smoków, prosząc o przyjęcie na służbę. Niestety, popyt na dziewice często przewyższał podaż, w związku z czym wiele dziewcząt było odprawianych z kwitkiem przez zbulwersowane kłamstwem smoki. Mądre te stworzenia potrafiły bowiem odróżnić, kiedy człowiek kłamał, a kiedy nie. Niestety, zmuszało je to do samodzielności z powodu braku służby.

Hieronim należał do szczęśliwców, którzy trafili na chętną do pracy dziewicę. Niestety, nie dalej jak wczoraj przejeżdżał pobliską drogą pewien rycerz, nazwiskiem Nova, trudniący się... hmm... jak by to powiedzieć - uwalnianiem dziewic od smoków sposobami niekonwencjonalnymi. Żeby dużo nie opisywać, Kasa Nova odwiedził dom smoka podczas jego nieobecności i po tych odwiedzinach smok nie miał już dziewicy, za to rycerz doskrobał sobie jeszcze jedną kreskę na hełmie i odjechał. Smok dziewczynę oczywiście zwolnił zaraz po tym, jak się o wszystkim dowiedział. Stąd jasne staje się, czemu na tablicy, którą Hieronim dziś wystawił napisane było koślawymi nieco literami: "Dziewica na gwałt potrzebna. Wiadomość w środku. Walić trzy razy.".


Kilka godzin Hieronim krzątał się po okolicy, nawiedzając wioski i pola, aż wreszcie wrócił z wielkim, wypchanym workiem. Zatrzymał się przed tabliczką, przeczytał ją z zadowoleniem, głośno sylabizując, a potem pchnął drzwi i zniknął w jaskini. Wkrótce z komina zaczął się wydobywać dym i smakowity zapach rozszedł się wokoło, a zza drzwi dobiegło głośne mlaskanie.


Hieronim czekał jeden dzień, dwa dni, trzy... Nikt się nie zjawiał. W okolicy mało było wiosek, dworów nimi zawiadujących jeszcze mniej, że o dziewicach już nie wspomnę. Za dawnych czasów, gdy jeszcze z okazji pierwszego dnia wiosny odbywały się parady dziewic po okolicznych jamach smoczych, szanujący się smok mógł sobie wybrać chętną służkę. Przestano takie parady jednak organizować, odkąd jedna z dziewic biorących udział w pochodzie zachorowała, a druga powiedziała, że sama nie pójdzie i paradę odwołano.

Siódmego dnia, gdy smokowi zaczęły już kończyć się zapasy i postanowił wybrać się znów na poszukiwania, rozległo się nieśmiałe pukanie. Hieronim właśnie się kąpał, wyskoczył więc z wanny jak stał i szczękając zębami z zimna pobiegł otworzyć.

Za drzwiami stała staruszka, na oko po osiemdziesiątce, ale nieźle zakonserwowana.

- Przeczytałam pańskie ogłoszenie - jestem chętna.

- Pani..??? - szeroko otworzył wszystkie swoje oczy smok.

- Jestem dyplomowaną dziewicą - pokazała jakiś papier starowinka.

- Jest mi bardzo przykro - oczywiście, z chęcią bym panią przyjął - wykręcał się Hieronim - ale przecież pani nie podoła takiej ciężkiej pracy, jak utrzymywanie smoczego mieszkania, a ja nie mam serca pani do tego zmuszać.

- Sądzę, że dałabym radę, ale jak nie, to nie. Wobec tego niech mi pan zaniesie chrust do domu, nazbierałam w lasku i nie mam już sił.

Hieronim był smokiem o dobrym sercu i bardzo uczynnym, więc nie namyślając się ani chwili zgodził się. Krótko potem pożałował swojej decyzji.

- Ile macie lat, babciu..?

- Dziewięćdziesiąt dwa, jaszczurku kochany.

- I wszystkie pewnie spędziliście w lesie, zbierając chrust..? - zapytał załamującym się głosem smok, kiedy stanął przed porządnie poukładanym kopcem chrustu, nieomalże wyższym od niego.

- A nie, to tylko dwa ostatnie lata... Tak jakoś wyszło.. Tu gałązka, tam gałązka... Wiesz, jaszczurku przecież jak to jest, jak człowiek zakochany... zamyślony taki się robi...

Ostatniego zdania smok nie usłyszał, może i dobrze zresztą się stało. Podrapał się po głowie i zaczął nosić chrust do wioski, do domku staruszki...

Wieczorem zziębnięty Hieronim dotarł wreszcie do swojego domu. Postawił w kącie worek z jedzeniem, które po drodze zebrał na zapas. Jeszcze tylko drżącymi łapami zrobił sobie ceber herbaty z lipy z miodem i wypił ją duszkiem, po czym padł na posłanie i kamiennym snem - zasnął.


Obudziło go walenie do drzwi, głośne i rozłupujące mu niemal obolałą głowę. Zwlekł się z łóżka, kichnął potężnie, aż mu z pyska zadymiło i poczłapał otworzyć.

Tym razem przed drzwiami stała ładna kobieta, o smutnych oczach i rękach, które nie mogły sobie znaleźć miejsca, więc nerwowo kręciły palcami młynka.

- Dzień dobry!

- Ćśśśś..!! - zbolałym głosem szepnął smok, czując, jak wczorajsza eskapada po kąpaniu nie przysłużyła się jego zdrowiu. - Dzień dobry... W jakiej sprawie?

- Ja z ogłoszenia. Reprezentuję jednoosobową spółkę "Dziewica s.c.". Wykonujemy prace domowe na zlecenie i kontrakty roczne i półroczne.

- Świetnie... Byłbym zainteresowany tym najdłuższym. Proszę wejść - otworzył drzwi szerzej.

Kobieta uśmiechnęła się, a gdyby smok nie był tak akurat zajęty kichaniem zauważyłby, że uśmiech ten był cokolwiek niesympatyczny.

- Mówią na mnie Ciżemka - przedstawiła się, wchodząc.

- Hieronim - smok skłonił się nisko. - Nie chcę być niedyskretny, ale...

- Mój ojciec był szewcem, to dlatego - weszła mu w słowo. - Dratewka, słyszał pan może? Jego wyroby są sławne w okolicy.

Hieronim przyznał, że nigdy nie słyszał o szewcu Dratewce. Mało bywał w wioskach i na festynach, właściwie raz tylko na tydzień wychodził z domu po pożywienie. Resztę czasu spędzał w lesie albo na studiach magicznych, nie miał bowiem co robić, a pewien wędrowny czarodziej z wdzięczności za uratowanie życia dał mu jakiś czas temu kilka książek. Od tamtej pory smok poczynił dość spore postępy - uczył się pilnie, w przewidywaniu, że kiedyś, gdy zniedołężnieje ze starości, a dziewic zabraknie, będzie musiał sobie radzić sam. Na razie jednak umiał dość mało.

Ciżemka rozglądała się tymczasem po jaskini - jasne światło wpadało przez okna i zalewało drewnianą, wytartą przez lata podłogę, prosty stół, rozgrzebany barłóg i nieźle wyposażoną kuchnię. Odwróciła się gwałtownie, gdy smok kichnął potężnie, aż się chałupa zatrzęsła.

- Biedny smoczek... Właź do łóżka, trzeba Ci będzie zaparzyć ziółek.

- Ziółek?! Błe! Nigdy!!! Żadnego paskudztwa! - zaprotestował Hieronim. - W kącie jest wór z jedzeniem, witaminy postawią mnie na nogi, zrób mi porządny obiad, a ja się położę...

Chuchnął pod kuchnię, rozpalając ogień, a potem szurając pazurzastymi łapami dotarł do łóżka i z westchnieniem ulgi (cichutkim) ułożył się wygodnie. Po chwili już chrapał donośnie.

Ciżemka tymczasem wymknęła się cicho na zewnątrz, gdzie stał na kółkach jej kuferek. Wciągnęła go do kuchni, po czym wyjęła z niego wielkiego barana, obdartego ze skóry i lekko przyrumienionego na ogniu, nadzianego porządnie siarką, smołą, prochem strzelniczym, nitrogliceryną i podobnymi "smakowitościami". Uśmiechnęła się, tak samo jak poprzednio, złośliwie. Była bowiem znana w okolicy jako Czarna Dziewica Smoczyca. Z jej ręki zginęło już wiele smoków, które dały się nabrać na rzekomą chęć służenia - już na pierwszym obiedzie dostawały pieczonego, nadziewanego siarką barana. Ich wewnętrzny ogień dawał gwałtowny zapłon - i smoki ginęły, jeden po drugim, rozerwane. Ciżemka zaś rabowała z ich jaskiń i domów co miały cenniejszego po czym uciekała, szukając kolejnego smoka-jelenia. W dzisiejszych czasach nie było to trudne, bo jak mówiłem, wiele smoków nie miało służących. W całym królestwie właśnie zaczynano rozsyłać za nią listy gończe - z rozkazu samej królowej Pauli, do której pięknych uszu dotarły niepokojące wieści o zmniejszaniu się pogłowia smoków w kraju. A wszakże dzięki smokom mogła zaoszczędzić na wydatkach na wojsko, bo lojalne stworzenia biły się mężnie, tworząc siły lotnicze myśliwsko-bombowe królestwa.

Ciżemka włożyła barana do piekarnika na kilka minut, żeby ogrzał się i apetycznie wyglądał, po czym postawiła na stole gorący, smakowicie pachnący obiad i obudziła smoka. Cieszyła się na myśl, że już za chwilę biedak zginie, a ona zdobędzie jego majątek...

Ale nie uprzedzajmy faktów.

Hieronim obudził się z wyraźną niechęcią i jeszcze większym bólem głowy.

- Chyba mam temperaturę... - pomyślał i zerknął na termometr, który wsadził sobie pod pachę przed snem. Solidny ten przedmiot konstrukcją przypominał radzieckie zegary do kotłów parowych i wskazywał 67 stopni. - Oho... Podwyższona - stwierdził smok. Ciągnięty za łapę przez Ciżemkę podszedł jednak niemrawo do stołu i w zakatarzone nozdrza wciągnął zapach pysznego jedzenia...

- CO?!!? CO TO JEST?!! - wydarł się.

Przerażona kobieta zaczęła już żegnać się z życiem, sądząc że jej spisek został odkryty, gdy smok krzyknął ponownie:

- Przecież wyraźnie mówiłem, że jedzenie jest w worku! Jestem jaroszem! Jaroszem!!!! JA-RO-SZEM!!! Chcę kapusty!! Buraków!! Banana!! Nie barana!! - szalał.

Wściekły złapał obiad i cisnął z całą swoją smoczą siłą przez okno. Głośnego wybuchu z racji odległości i choroby już nie usłyszał. W przeciwieństwie do rycerza Kasa Novy, któremu nadlatujący baran rozerwał się pod nogami, a podmuch zerwał hełm i zbroję i zrzucił go gołego z konia, płosząc zwierzę... I tak sprawiedliwość w jakiś sposób zatriumfowała, nawet choćby i przypadkiem.

Hieronim zaś wyciągnął z worka dwie główki sałaty, kilogram marchwi i spałaszował to wszystko, po czym znów padł na łoże spać.

Nie dany mu był spokojny sen. Nad ranem ponownie obudził go łomot do drzwi, krzyki ludzi i rżenie koni. Smok otworzył oczy i rozejrzał się nieprzytomnie. Resztki snu jednak zniknęły szybko, gdy skonstatował, że zniknął cały jego dobytek.

- Okradła mnie!! - jęknął. - Zniknęło, zniknęło wszystko, a ja nic nie słyszałem! Przeklęty katar! Wszystko... Rodowe srebra! Serwis po babci Heldze! Kolekcja noży do rzucania po wujku Tymoteuszu! Kuferek ze złotem..! Moje okulary!!!

Rozpaczał, dopóki łomot do drzwi nie stał się na tyle natarczywy, że nie mógł już go zignorować. Otworzył i spojrzał w dół. Niewielkiego wzrostu człowieczek z hełmem spadającym na oczy podskoczył.

- Obywatel Hieronim, smok?

- To ja - łamiącym się głosem odpowiedział obywatel Hieronim, smok, a wielka łza żalu po stracie pamiątek rodzinnych stoczyła mu się po policzku i chlupnęła na rycerzyka.

- Ojej! - krzyknął człowieczek. - Zbroja mi zardzewieje!

- No to co..?! - z nagłą energią wrzasnął smok. - Zbroja, zbroja..! Ja właśnie straciłem wszystko, co miałem!!

- A nie, nie! Skądże! Złapaliśmy ją!

- Co? Kogo? Ciżemkę..?

- Jaką... a tak, mówi, że tak się nazywa, ale lepiej jest znana jako Czarna Dziewica Smoczyca. Udało nam się odzyskać wszystko, co ukradła wam i jeszcze paru innym smokom. Macie szczęście, że żyjecie - inne smoki nie przetrwały spotkania z nią. Niedaleko stąd znaleźliśmy jej obozowisko. Na tym wozie jest wszystko co wam ukradła.

Hieronim spojrzał na wóz i z rykiem radości rzucił się, czule obejmując stary sagan.

- Mój garnek! Pamiątka po mamusi!! - chlipał.

Żołnierzyk chciał jeszcze coś dodać, ale machnął ręką. Rozładowano wóz i zwalono smokowi wszystkie graty pod drzwiami. Uszczęśliwiony, zaczął je zaraz wnosić do domu i ustawiać na półkach. Kiedy już wniósł wszystko, posmutniał, bo przypomniał sobie, że znowu został sam. Wbił więc przed domem tabliczkę z podobnym napisem, co poprzednio: "Uczciwa dziewica na gwałt potrzebna. Wiadomość w środku. Walić do skutku." i zrezygnowany i zmęczony znów poszedł spać.

Miesiąc później smok, mamrocząc "Pal diabli tradycję..!" zmienił słowo "dziewica" na "dziewczyna". Od tej pory nigdy nie miał kłopotów ze znalezieniem służby i żył długo i szczęśliwie.

Wizard
poczta: wizaard@o2.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł