Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
  - Redakcyjne
  - Strefa NN
  - Net
  - Teksty poważne
  - Polemiki
  - Meritum
  - Filozofia
  - Szkoła
  - Nauka
  - Poezja
  - Opowiadania
  - Komputery
  - Muzyka
  - Vi!
  - Wywiad z Perłą (Aicd Drinkers)
  - Relacja z koncertu ACID DRINKERS w Sieradzu (18 X 2001r)
  - Co ma najlepszy przekaz? - odpór
  - Fale mózgowe - ciąg dalszy...
  - Muzyczna rzeczywistość
  - Nirvana
  - Polskie rzemiosło
  - Strzeżcie się rocka...
  - Słuchowisko
  - Wydarzenia
  - Wzgórze Ya-Pa 3 "PRECEDENS"
BezImienny - wersja online!
Magazyn internetowy NoName
Poprzedni artykułNastępny artykuł Muzyka  

Polskie rzemiosło


Katarzyna Paluch

Tym razem nie o techno. Pewnie niektórzy z Was przyzwyczaili się do moich tekstów traktujących o muzyce technicznej, a niektórzy pewnie odetchną z ulgą. Na poniższy felietonik wpadłam po przesłuchaniu kolejnej audycji radiowej. Zwykle nie słucham radia, ale czasem zdarzają się takie sytuacje, że słuchanie z płyt czy mp3 jest niemożliwe i wtedy pozostaje już tylko włączenie odbiornika radiowego. Zwykle mam ustawione na RMF - tak, tak, wiem komercha i szajs - jak powiedzą niektórzy. Ale przejedźmy programem bardziej w lewą stronę fal FM. Radio Plus - sam fakt, że jest to radio religijne sprawia, że go nie słucham. Taka już jestem nietolerancyjna. Później Program 3. Świetne nocne audycje, lubię zwłaszcza te jazzowe, podobno są też jakieś techniczne, ale niestety jeszcze nie udało mi się takiej przesłuchać. Ale audycja audycją, a tak poważnie to większość czasu spikerzy radiowi spędzają na rozmowach i debatach. A ja włączam radio żeby posłuchać muzyki, jeśli mam ochotę posłuchać debat to włączam TV. O Radiu Zet niestety nie mam zbyt dobrego zdania po zainstalowaniu w moim mieście tzw. "niebieskiej zimy", od której wręcz konwulsji dostaję. Zostaje więc RMF. O jejku... fajnie, że mają takie audycje jak "Prokultura" czasem też lubię posłuchać jakichś list, bo mimo iż za popem nie przepadam to lubię wiedzieć co też show biznesmeni robią za muzykę. I byłoby OK. gdyby muzyka płynąca falami RMFu była tylko i wyłącznie zagraniczna. Nie wiem skąd to moje uprzedzenie do Polaków, ale jeśli już ktoś śpiewa w moim ojczystym języku to niech - na litość - robi to dobrze. Jedyny polski zespół, który trawię to Myslovitz - zakręcone, mądre teksty i dobra muzyka. I nie przekonacie mnie tu do Kazika - może i teksty ma dobre, ale muzyki po prostu nie trawię, a o gustach się nie dyskutuje jak mawiali starożytni. Kolejnym zespołem, który lubię to O.N.A.. Reszta to jeden wielki chłam. Ileż można słuchać w kółko "lato, lato"? Przecież to aż skręca kiedy słyszę taki tekst rodem z disco-polo. Weźmy na przykład zespół Ich Troje. Sam tytuł jednego z ich utworów "Razem, a jednak osobno" przyprawił mnie o dodatkowy atak śmiechu. Gdzie tu jakiś przekaz, głębsze refleksje? Co nam daje taka muzyka poza dodatkowym tematem do nabijania na ogólnoszkolnej dyskotece? Kolejna sprawa. Najpierw słyszę jakiś kawałek gdzie kobitka słodkim głosem wyśpiewuje słowa "niebo, ziemia, wszyscy wszystkim ślą życzenia". Ależ fajnie, taki świąteczny nastrój się buduje. Nic do tego nie mam. Ale za dosłownie 10 minut w tej samej stacji słyszę znany wszem i wobec zespół Skaldów, który powtarza w kółko "wszyscy wszystkim ślą życzenia". Aż mnie skręca. Jak można być, aż tak mało ambitnym (nie mówię tu o Skaldach tylko o tej wcześniejszej). W chwili gdy piszę ten felieton słucham radia i przez pół godziny nie usłyszałam niczego innego poza "Wonderful Christmas Time". Ja lubię Święta i ten miły nastrój, ale zastanawiam się co DJ-e będą nam serwować w czasie świąt, Przesyt nie jest dobry w żadnym aspekcie i obiecuję, że jeszcze jeden utwór z tematem przewodnim pt. "ding dong", a wyrzucę swoje radio przez zamknięte okno. Następnym męczącym mnie tematem jest zamiłowanie do odgrzewania starych kotletów. Temat ten dotknęłam lekko, w którymś z moich poprzednich artykułów, a teraz bardziej go rozwinę. Chciałabym, pewnie nie ja jedna, usłyszeć w radiu coś nowego, debiutujących artystów czy ścieżki z koncertów. A tu mam odgrzewanie po sto razy utworów dinozaurów - połowę z nich potrafię już zaśpiewać (a śpiewam kiepsko). Skąd to się bierze, zastanawiam się. Może tak głupio znam się na rozgłośniach radiowych, ale specom od marketingu powinno zależeć na tym, żeby wypromować nową gwiazdeczkę. A ja chcę usłyszeć tą gwiazdeczkę, bo mam ochotę pochwalić lub skrytykować coś nowego. Ciągnąc temat kotletów dalej dochodzę do wniosku, że nie tylko w radiach mamy okazję coś takiego odczuwać. Także i na wszelkich festynach, festiwalach typu Opole czy inne, od dwudziestu lat słyszymy tylko jedno. Ryszard Rynkowski, Maryla Rodowicz. O ile Rynkowski ma jeszcze tyle ambicji, żeby wysilić się na nowe utwory, tak Marylą Rodowicz z jej "Wsiąść do pociągu" po prostu chce mi się rzygać. O przepraszam! Jej głos możemy usłyszeć w jednej z reklam znanych, puszkowych warzywek. Swoimi zmyślnymi ciuchami mogła szokować dwadzieścia lat temu, niczym Marilyn Manson, ale teraz jest po prostu żałosna. Dlaczego nie daje się szansy nowym artystom? Jest naprawdę wielu świetnych muzyków, którzy mogliby uświetnić swoją obecnością festiwale w Sopocie czy Opolu. Ale nie... od wieków słyszymy jedno i to samo - publiczność, która wraz z Marylą ryczy "Gdzie podziała się ciocia", w kółko tak mniej więcej 50 razy.

Polacy plączą się we własnej, cholernie ambitnej muzyce, od kilkudziesięciu lat. Nie przyjmujemy nic nowego na nasz rynek, a jeśli już to coś co się nam spodoba czyli kolejny chłam. Jeśli ma przyjechać Manson ze świetną muzyką, to wszyscy są oburzeni. O koncercie Jacksona, który był 5 lat temu rozmawia się do dziś (co to za wydarzenie!). Whitney Houston krytykuje się do dziś, bo obraziła Polaków, że jej zimno było. Jest gwiazdą, ma prawo do takich "zachcianek". A jeśli nam się już coś karze. Suportem przed Whitney było A-Teens. Ciekawe ile z osób będących na tym koncercie pomyślało "szkoda, że to nie koncert A-Teens". Nie mówię, że w innych krajach jest inaczej. Ale ja żyję w Polsce i przez jakiś czas będę zmuszona do życia w tym kraju więc oczekuje od niego czegoś więcej niż disco-polo. Linia najmniejszego oporu to nasza domena.

Już widzę te mordercze spojrzenia. Już widzę te noże, które otwierają się w kieszeni obrażonych ludzi. Bo nie piszę tu o wszystkich Polakach. Ci, których ten tekst nie dotyczy dobrze o tym wiedzą i pewnie nie będą mieli nic przeciwko temu artykułowi. A ci, których to dotyczy zapewne zbluzgają mnie teraz drogą listowną. A pewnie... czego można się spodziewać po takim nietolerancyjnym narodzie.

Katarzyna Paluch
poczta: npc@plusnet.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł