Darmowa prenumerata - tu i teraz!
Menu
  - Redakcyjne
  - Strefa NN
  - Net
  - Teksty poważne
  - Polemiki
  - Meritum
  - Filozofia
  - Szkoła
  - Nauka
  - Poezja
  - Opowiadania
  - Komputery
  - Muzyka
  - Wstępniak
  - Andrzej Lipic
  - Kapitulacja Kandaharu
  - Objawy recesji
BezImienny - wersja online!
Magazyn internetowy NoName
Poprzedni artykułNastępny artykuł Meritum  

Andrzej Lipic


Raven

Dziwne to czasy, w których do głosu dojść mogą jeno buntownicy zatwardziali, czyniący wszystko wbrew prawu i przywykli niecne swe występki służbą ojczyźnie nazywać. Był tedy pośród nich zawadiaka o rewolucyjnych dążeniach i posępnej twarzy, któremu facjata czerwieniła się jako fajerwerki bajeczne. Niezwykle dumne oblicze zdawało się wyrażać naturę tejże persony, która do czynów niecnych skłonna była. Imię jego znane było w całej Rzeczpospolitej, a wymawiano je zawsze ze zgrozą i pośród nawału przekleństw, jakoby o samego się Lucypera rozchodziło. A zwał się ów gagatek Andrzej Lipic.

On to, słynien z porywczości i pozbawion sumienia, stanął na czele kupy swawolnej tereny Mazowsza pustoszącej, niosącej ze sobą jeno ogień i szczęk oręża. Trudniła się zgraja jego grabieniem ludzi niewinnych, do boju nie przywykłych, a zatem i nie mogących zbrojnego oporu stawić. Banda ta nie z gorszych od samego jej herszta gagatków się składała, którzy to ogromne pustoszenie czyniąc, wielkie szkody królestwu wyrządzili. Azali ściganie ich przez gwardie królewskie zgoła niemożliwym się wydawało, jako że Lipic był takim statystą, jako i żołnierzem, wciąż nowe fortele ku zmyleniu władzy obmyślając, przed karzącą ręką sprawiedliwości zawsze umknąć zdoławszy. Sława jego zła miała swe główne źródło w napadach na spokojnych podróżników, pokojowo traktami zmierzających w sobie tylko znanym kierunku. Lipic przejazd ich czynił niemożliwym, co więcej, tak się rozzuchwalił, iż myto pobierać zaczął.

Rozsierdziło to naród okrutnie, który to kary dla zbójców żądając, skargi swe do najwyższej władzy kierować zaczął. Obmyślił tedy dowódca gwardii królewskiej pułapkę tak znakomitą, że naczelnika podłej bandy z powodzeniem ująć zdołał. Miały wkrótce miejsce słynne trybunały, na które to licznie zjechali się gapiowie, by samego Lipica, nad którym to jeszcze wyrok za wywiezienie starosty kibitką wisiał, na własne oczy ujrzeć.

A był to człek wielkiej odwagi, któremu myśl o poddaniu się ani na moment do głowy nie przyszła. Mało tego! Korzystając z okazji, nazwał on tedy króla srogim nierobem, a podskarbiego bandytą. Nie uszło mu to na sucho, już wkrótce skazanym na niewolę został. Postanowień tych jednak nigdy nie wykonano. Lipic bronił się i uciekał przed trybunałami z taką zawziętością, że sam monarcha, choć pomny doznanej krzywdy, nabrał do niego respektu jako i naród nabrał, winy mu wybaczył i dowódcą jednej ze swych chorągwi mianował.

A srogim był żołnierzem Lipic i nieustępliwym, dzięki licznym talentom nieocenione mógł narodowi oddać usługi. Ale jako raptowny i porywczy, takoż i niepewnym królowi się zdawał. Bezzwłocznie zaczęto więc obłaskawiać go na sposoby przeróżne i arkana rządzenia krajem prezentować, coraz bardziej się z nim spoufalając. Ale Lipic wciąż w duchu powtarzał sobie, że nie dla uroczystych bali i bywania na salonach politycznych stworzony został. Stwierdził tedy, że przepychowi zauroczyć się nie da. Jako zawsze zawzięty, tak i teraz słowa danego dotrzymał.

Wkrótce też żołnierska dusza dała znać o sobie i Lipic, uważany już powszechnie za nawróconego, bez żadnej przyczyny dowódców innych chorągwi na parol kawalerski wyzwał, a sam zbratał się z fanatykami. "Wszystko - powiadał - co czynię, jest na chwałę Boga i dla dobra ojczyzny przeznaczone. Azali nie dam ja krzywdzić uciśnionych, jakem Lipic!".

I mówił tak, a coraz większe tłumy poczęły go słuchać. I dziwnie brzmiały te słowa w ustach człowieka, którego przeszłość obfitowała w karygodne uczynki przeciw rodakom wymierzone, a który sam poczynał sobie nie gorzej niż członkowie rodów zamożnych i ich niecnymi metodami w torowaniu sobie drogi do władzy często posługiwał się. Zagroził on monarchii tak okrutnie, że aż w posadach zadrżała. Tym bardziej złowrogim się stał, że ludzie szli za nim bez namysłu, licznymi obietnicami zwabieni.

Mędrcy i uczeni w piśmie dopatrzyli się tedy na niebie i ziemi znaków kataklizmy i nieszczęścia wielkie zwiastujących. Wołano tedy co tchu do ludu: "Otwórzcie oczy! Otwórzcie!".

A zima zapowiadała się długa i sroga.

Raven
poczta: hotel@go2.pl
Poprzedni artykułWstępNastępny artykuł