|
|
|
2001: Odyseja nienormalna
Część I
Lord Acpar
-Uważaj na te skały Oxy Żelu! - wykrzyknął z góry Pan Adol- Nie wyglądają zbyt stabilnie!
-Tobie to łatwo tak z góry gadać! -odparła z dołu Fanta, chociaż spostrzeżenie nie było skierowane do niej.
Po pół godzinie cała trójka znalazła się na szczycie skały, skąd rozciągał się niesamowity widok na całą krainę Super-Hiper-Marketu.
-Zapiera dech w piersiach -powiedział Pan Adol.
-Taa... -odparł znudzony Oxy Żel.
-Chyba jednak zapominacie po co w ogóle wybieramy się w tę podróż -zaczęła przywracać ich do rzeczywistości Fanta- Musimy dotrzeć do wielkiego Domestosa co każdy kibel wyczyści, aby pomógł nam pokonać Hellmans'a: Króla wszystkich Majonezów... -tłumaczyła.
-Fanta ma rację; czas ruszać -pośpieszał Pan Adol.
-Kiedy ja wolałbym odpocząć -komentował niepotrzebnie Żel.
-Wstawaj leniu! -wyzywała Fanta- Może nie pamiętasz co Hellmans zrobił z naszym miastem?!
-Pamiętam! -oburzył się Żel.
-Więc idziemy! -zakomunikowała Fanta.
* * *
Tak więc cała trójka bohaterów ruszyła w jakże niebezpieczną podróż. Zostawili za sobą zgliszcza Wioski Sklepikowej. To będzie długa opowieść o bohaterstwie, poświęceniu i miłości. Mam nadzieję, że udowodni większości ludzi, że produkty spożywcze i te z apteczki posiadają ludzkie uczucia. Zanim użyjesz jakiegoś żelu to pomyśl, co on może w danej chwili czuć. Uwaga! Zaczyna się Odyseja Nienormalna 2001!!!
* * *
-Ty, Żel! - wybuchła nagle Fanta - Musisz iść tak blisko mnie?!
-Tak! W tym lesie jest tak ciemno!!! -przedstawił swoje jednoznaczne argumenty Oxy Żel.
-Odwal się zboczeńcu! -próbowała podtrzymać tę jakże inteligentną rozmowę.
-Cicho! -powstrzymał ich od dalszej konwersacji Pan Adol- Coś słyszałem!
-Nie martw się Adol to pewnie tylko... -Żel przerwał gdy zauważył, że z krzaków wychodzi grupa zbirów- Uciekać hołota, bo nas zaraz mięcho zdruzgocze!!! -po chwili dokończył.
-Łapać plastika! -rozkazał boss.
Kiedy już wyłapali całą trójkę i ściągnęli Oxy Żela z drzewa bandziory zabrały się do uczty. Nasi niedoszli mordercy przypatrywali się wyżerce. W końcu boss łaskawie podszedł do związanego Pana Adola.
-Co dziadku? Po co się szlajamy po lesie? -zapytał się boss.
-A kim niby jesteś, że zabraniasz nam chodzić po lesie?! -próbował dojść powodów napaści Pan Adol.
-Ja?! Ja jestem Wielki Schabowy z Wieprzowiny, boss tutejszej mafii! -pochwalił się grubas.
-I co z nami zrobicie?! -nie wytrzymał Żel.
-Nie mieliście przy sobie nic cennego, więc utniemy wam... -oznajmił Schabowy.
-Nie możecie! -próbował przekonywać Oxy Żel.
-Utniemy wam KODY KRESKOWE! -dokończył boss- Zabrać ich do mojego namiotu!
-Nie róbcie nam tego! -lamentował Żel- Adol, teraz nigdy nie pokonamy Hellmans'a.
-Co?! Stać głąby, jak im chociaż włos ze łba spadnie to was pozabijam osobiście! -oznajmił ku zaskoczeniu wszystkich zebranych Schabowy- Rozwiązać ich!
Po krótkiej konwersacji okazało się, że Hellmans - Król wszystkich Majonezów jest ich wspólnym wrogiem - chciał zaprawić Schabowego wraz jego żoną Szynką w Majonezie Babuni co dawno umarła. Teraz nasi bohaterowie otrzymali eskortę przez las oraz wskazówki co do położenia zamku Domestosa (co wiecie co robi, a chyba nie wiecie że jest wujem Oxy Żela - obaj są w postaci żelu). Tymczasowo przyłączył się do nich Red Bull, który miał pytanie do wielkiego mistrza "Od Kibla", pełnił też rolę przewodnika pochodzącego z mafii. Nasi bohaterowie jeszcze tego nie wiedzą, ale jego specjalne umiejętności przydadzą im się bardzo. Wiele Nesquiku upłynie, zanim zniszczą Hellmans'a.
* * *
-Nareszcie wyszliśmy z tego porąbanego lasu! -oznajmił z ulgą Żel.
-Aha -przytaknął Pan Adol- Ale teraz za to weszliśmy na tereny na których żyją wszystkożerne plemiona Ketchupów.
-To nic! -dumnym głosem zawołał Oxy Żel- Ja was obronię! A w szczególności ciebie Fanta!
-Choć raz możesz mieć normalne myśli w stosunku do mnie?! -oburzyła się Fanta.
-Ja zawsze myślę normalnie! -odparł jeszcze dumniej.
-Jakbyś był normalny to byś tak nie latał wokół nas i uważaj, bo plemiona Ketchupów lubią wykopywać wilcze doły na takich ścieżkaaaaaaaach! -raczej nie zaśpiewał lecz krzyknął z przerażenia Pan Adol, wpadając ze wszystkimi do wilczego dołu.
-Pięknie! -powiedział Red Bull - I co my teraz zrobimy?
-Mamy pewnie jakieś dziesięć minut zanim zjawi się tu jakiś Ketchup- starał się zachować zimną krew Pan Adol- Ktoś ma pomysł jak się stąd wydostać? Oxy Żelu, zlazłbyś łaskawie z Red Bulla?!
-Spoko Panie Adolu! Redziu mam pomysł! -Oxy Żel był w swoim żywiole.
-Jaki? -zdenerwował się Red Bull- Czy to coś jest związane ze mną?
-Mhm -spojrzał na Redzia przeszywającym wzrokiem Żel.
-Co? Dlaczego się wszyscy tak na mnie patrzą?!- powoli nie wytrzymywał nerwowo Redzio.
-Ty gnojku! Dodaj nam skrzydeł! -wybuchnął Żel
Już po chwili wszyscy wylecieli z dołu na red-bull'owych skrzydełkach. Fanta miała co prawda podpaski ze skrzydełkami, ale nie mówiła o tym nikomu, aby Oxy Żel nie potraktował ich jako opatrunków do zatamowania krwawienia.
-Och Oxy Żelu! Uratowałeś nas! -rzuciła się mu na szyję Fanta- Nie martw się. Wcześnie wykryta inteligencja jest uleczalna! -przypomniała sobie o swoich prawdziwych uczuciach po chwili.
-Ekhm... Należałoby... -mówił spokojnie Pan Adol- SPIERDALAĆ!!! -tego spokojnie już nie powiedział.
Pozostali obrócili się i zobaczyli setki Ketchupów zmierzające w ich stronę. Każdy wielki naukowiec taki jak Profesor Adol (przez znajomych nazywany po prostu Panem Adolem, miał syna Codipara jakby ktoś jeszcze nie zajarzył o co z Adolem chodzi) wiedział co robić w takiej chwili - uciekać ile sił w golonach, jednak Oxy Żel znów wypadł z jednym ze swoich genialnych pomysłów. Stanął w miejscu, na przeciw zbliżających się Ketchupów.
-I co, nie spodziewaliście się tego prymitywi?! -zawołał Żel- Potraktuję was moim... Moim... -zwątpił.
-A gdzie jest mój pistolet maszynowy? -zapytał się sam siebie- Uciekam, i tak nie miał magazynka...
Nie uciekł jednak daleko, po chwili potknął się o jakiś kij wystający z ziemi.
-O kurde! Ketchupy mnie wrąbią! -już zaczynał się żegnać z życiem.
Jednak nagle na całe plemię spadła błyskawica. Ketchupi zwijali się z bólu. Do Oxy Żela podbiegli przyjaciele, którzy nie oddalili się za bardzo gdyż chcieli oglądać jego psychiczny występ.
-Co to za kijek? -zapytała się Żela Fanta.
-Nie wiem, w każdym razie prawie sobie o niego nogę złamałem, chcesz? -rozczulał się Żel.
-Ładny rzeźbiony kijek, dasz mi go? -prosiła Fanta.
-A bierz, jest twój -podarował jej kij.
-Patrzcie! Oni wstają! -celnie spostrzegł Red Bull.
-Trudno mi to mówić, metodą Oxy Żela: WŁAZIMY NA DRZEWO! -rozkazał Pan Adol.
Tak więc cała czwórka spędziła noc na drzewie, w romantycznym otoczeniu Ketchupów czekających na dole, aż zejdą. Jedynym plusem było to, że Fanta miała radochę z kijka, który podarował jej Oxy Żel. Kto wie? Może to postawi ich znajomość w innym świetle? Nie...
* * *
-No więc wytłumacz mi Panie Adolu jak odstraszyłeś tych Ketchupów? -pytał się Red Bull.
-Zwykła reakcja chemiczna... -wyjaśniał Pan Adol- teraz znacie inne zastosowania grochówki, wy młodzi możecie się jeszcze dużo ode mnie nauczyć.
-Ale gdybym miał mój pistolet maszynowy na butapren to bym ich załatwił -wtrącił Oxy Żel- No właśnie! Co się stało z moim pistoletem?!
-No wiesz... -tłumaczył się Pan Adol- ...Tam na skałach wywaliłem go, bo przy tobie był "odrobinę" niebezpieczny...
-BUU! To był prezent od wujka Domestosa! -płakał jak dziecko Żel.
-Nie martw się wujek kupi ci nowy... -pocieszała dzieciaka Fanta.
-Mówiąc o Domestosie, to patrzcie; jakiś znak -spostrzegł Pan Adol.
-Tylko 10 kilometrów do zamku Wielkiego Domestosa Żela! -wykrzyknęli wszyscy radośnie.
-Pamiętam te bagna wokół zamku wujka -wspominał Żel.
-Jak ty możesz coś pamiętać jak widziałeś go ostatnio jak byłeś małym dzieckiem -spytała ironicznie Fanta.
-Mam dobrą pamięć, kochanie -odparł z wielkim uśmiechem na ustach Oxy Żel.
-Odwal się! -wydarła się mu prosto w ucho Fanta, nie stroniąc od tego, aby uderzyć go w twarz.
-Zróbmy małą przerwę -wygłosił swoją zachciankę Pan Adol.
-Dobra, dobra... -powiedział od niechcenia Żel i usiadł na jakiś kamień.
Po chwili jednak wyskoczył w górę nieludzko (ciekawe jak inaczej? dop. autora) krzycząc. Upadł na krzywy ryj na ubitą ziemię. Zwijał się w konwulsjach i próbował coś powiedzieć:
-Mm... t-ty... ekkk!
-Co mówisz? -zapytał się nachylony nad nim Redzio.
-Gratulacje Oxy Żelu -oznajmił Pan Adol- usiadłeś na rzadki gatunek Kolcoka.
-Co to takiego? -zapytał trochę zdziwiony Red Bull.
-Kolczasty Żółw bagienny -sprecyzował profesorek- Oznacza to też, że jeśli w ciągu dwóch godzin nie otrzyma leku zdechnie tu marnie.
-Mnie to obojętne! -syknęła Fanta.
-Chwileczkę, on chce coś powiedzieć -nachylił się Red Bull z politowaniem nad Żelem.
-MÓJ TYŁEK!!! -ryknął mu do ucha Żel.
-Niestety na was spoczywa obowiązek doniesienia go do zamku Domestosa, ja jestem za stary i nie mogę dźwigać takich młotów... -oznajmił swą niemożność do pracy Pan Adol.
-A na wyprawę chciało mu się iść! -warknęła pod nosem Fanta, tak aby jej nikt nie usłyszał.
-Co powiedziałaś Fanto? -zapytał dociekliwie Adol.
-Nic, nic! Pomogę nieść Red Bullowi Żela do zamku Domestosa -odpowiedziała Adolowi- Masz szczęście, że cię tu nie zostawiłam -zwróciła się do Oxy Żela.
Tak więc musieli pokonać dziesięć kilometrów, aby odwiedzić Wielkiego mistrza i uratować Żela, który (dzięki Bogu) nie miał siły się odezwać do końca tego kilometrowego spacerku. Po dłuższym czasie ukazał się im oczom niesamowity widok: zamek Domestosa. Miał on formę wielkiego sedesu, z którego wystawały baszty w formie butelek płynów do czyszczenia kibli. Świeży zapach czyszczonego chlorem WuCeta rozchodził się po okolicy. Teraz nasi bohaterowie poczuli, że mogą zyskać wielkiego sojusznika w walce z Hellmans'em. Pan Adol zastukał w wielkie drzwi. Uchylono małą klapkę przez którą któryś ze sługusów Domestosa zapytał się:
-Czego?!
-Przyszliśmy odwiedzić Mistrza Domestosa, jego bratanek jest w złym stanie... -powiedział Pan Adol, przysuwając jednocześnie spuchnięty ryj Żela do otwartej klapki.
-Dobra dziadku, bronią biologiczną nas straszyć nie musisz! -warknął sługus zatrzaskując klapkę. Wrócił po piętnastu minutach i otwarł wrota.
-Ciało proszę zostawić w korytarzu, Mistrz przyjmie was w swoim gabinecie -oznajmił sługus, prowadząc ich do wyżej wymienionego miejsca.
-Ale ten młot jeszcze żyje! Tylko trochę spuchł i jest niezbyt ruchawy, usiadł na kolcoka -uprzedził Pan Adol.
-Zobaczymy co da się zrobić -rzucił na odchodnym sługa, zabierając (zabierając? dop. autora) ze sobą Oxy Żela.
Teraz wszystko miało się wyjaśnić. Od tej rozmowy zależał los całej krainy Super-Hiper-Marketu. Czy Wielki Mistrz Domestos "od Kibla" pomoże naszym bohaterom? O co chciał zapytać się Red Bull? Czy Oxy Żel przeżyje? Tego dowiecie się w drugiej części 2001: Odysei Nienormalnej.
KONIEC CZĘŚCI 1
Lord Acpar
poczta: acpar@poland.com
|
 
|
|