Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
Serwis internetowy netmax.pl
Poprzedni artykułNastępny artykuł Opowiadania   

Szczyt

Lord Acpar

Szedł szybko, tak szybko że nawet nie spojrzał na zegarek. Zwolnił - "Po co mi się tak śpieszy, i tak to nieuniknione". Chyba zbliżała się dwudziesta, chyba tak, bo było jeszcze jasno, jak to każdego letniego wieczora. Ale co to miało go obchodzić? Ile razy w ciągu życia patrzymy na zegarek? Jednak to miał być szczególny wieczór. To ten budynek? Spojrzał na dziesięciopiętrowy blok mieszkalny, jakich pełno w pokomunistycznej Polsce. Nie był to budynek szczególny - odpadający, brudny tynk, pranie na balkonach... Lecz tego dnia miał się stać bardzo szczególny, dla niego i dla innych, dla wszystkich. Minął grupkę bawiących się dzieciaków, zwolnił jeszcze bardziej. Czy warto tam iść? Otrząsnął się, przecież chyba tego od niego oczekiwano od urodzenia. Nie wiedział czy to była jego wina, czy nie, ale jednego był pewien-to było jego przeznaczenie! Przyśpieszył znowu. Nieoczekiwanie usłyszał za plecami głos: "Przepraszam, która godzina?". Nie był to szorstki głos większości ludzi, których znał. Pytała się go piękna dziewczyna. "Dziesięć, po ósmej" odpowiedział zniechęcony. Jej widok napełnił go zwątpieniem, czy to co robi jest słuszne, lecz po chwili znowu wróciły czarne myśli. Nie wiedział, czy ma być dumny, zły, czy może się śmiać. "Idź głupku!" - odpowiedział sobie w myślach. Poszedł dalej. Miał głowę spuszczoną na kwintę, co u niego było raczej normalką, ale dziś miało być inaczej. Alejka otoczona młodymi drzewkami doprowadziła go do wejścia bloku. Było pomalowane sprayem, jak większość zwyczajnych wejść w Polsce i na świecie. Drzwi otworzyły się z piskiem. Teraz wystarczyło wcisnąć przycisk i poczekać na windę. W głębi duszy jednak chyba chciał, aby winda nigdy nie przyjechała. To jednak się nie stało. Czekał i się doczekał - chciał zapamiętać tę windę jako przyjemne miejsce, ale w rzeczywistości tak nie było. Nacisnął przycisk z zamazanym numerkiem-chyba ostatnie piętro. Podróż ciągnęła się w nieskończoność, czy taka sama miała być podróż w dół? W końcu dojechał na SZCZYT. Jaki znowu szczyt? Ostatnie piętro! Szczyt był jeszcze nad nim. Jedynymi przeszkodami dzielącymi go od niego były skrzypiące schodki, drzwi, których dozorca na pewno nie zamknął i jego myśli. Myśli? Przecież chyba chciał to zrobić? Drżącym krokiem wspinał się po coraz bardziej skrzypiących schodkach. Wydawało mu się, że swoimi piskliwymi głosikami każdy wykrzykuje jego imię, albo co gorsza woła: "Nie idź TAM!". Miał rację, drzwiczki były niedomknięte. Niechętnie je otworzył. Teraz dopiero znalazł się na SZCZYCIE! Teraz był wolny! Teraz mógł zrobić coś co wreszcie zwróci uwagę innych! Stanął na brzegu dachu. Czuł podmuch wiatru, który owiewał jego ciało, był zimny, przyjemny. Stał tak dłuższy czas dopóki ktoś na dole nie spostrzegł się o co mu w rzeczywistości chodzi. "ON SKOCZY!!!"- usłyszał zniekształcony lekkim echem głos. "Tak, to moja chwila" - myślał i był szczęśliwy. Nareszcie był szczęśliwy. Powoli zaczął zbierać się mały tłumek. Był jeszcze szczęśliwszy. Jednak ten raj nie mógł trwać wiecznie. Musiał w końcu przypomnieć sobie po co tu w końcu przyszedł, a było co wyliczać. Skok w dół był chyba jedynym sensownym rozwiązaniem. Od urodzenia poniewierany, nielubiany, nikt go nie chciał. Utrata pracy jeszcze bardziej go dobiła. Miał już wszystkiego dość i to miała być chwila jego sławy oraz radości, której nigdy nie zaznał. Te dziesiątki oczu wpatrzone w niego w tej jednej chwili mówiły chyba same za siebie. Znów się otrząsnął z rozmyślań: "Co ty robisz? Wpatrujesz się w ludzi, a nie robisz tego co powinieneś...". Tu przerwał mu odgłos dobiegający z dołu. Starał się zobaczyć co jest powodem dodatkowego zamieszania. Tak, o tym chyba w ogóle nie pomyślał. Widocznie ktoś zadzwonił po policję. Raczej nie, byli zbyt szybko, widocznie w pobliżu przejeżdżał patrol... Przypomniał sobie jak to w dzieciństwie chciał zostać policjantem. Chciał pomagać ludziom. Pomagać? Przecież oni mu nie pomogą. Powstrzymają go od jego wiekopomnego skoku! "Nie!" -pomyślał- "Teraz, albo nigdy!". "Nigdy", to słowo odbiło się echem w jego skołatanym umyśle. Nigdy nie zobaczy bliskich. Nigdy się nie zaśmieje, chociaż i tak zdarzało mu się to niezwykle rzadko. Nigdy nie zobaczy jej... Jej?! Przecież to też po części jej wina, Przez nią też się tu znalazł! Stanął jeszcze bliżej "otchłani", zaczynało już się ściemniać. Zaczął się zachód słońca. Już zbierał się do skoku. Starał wyobrazić sobie lot, jego tryumfalny lot. A co potem? Uwolnienie? Ciemność? Śmierć? Czy ktoś będzie płakał nad jego grobem? Może, jeżeli, będzie co pozbierać. Ale dlaczego jeszcze nie skoczył, może jednak nie chciał? Jego uwagę zwrócił stukot za plecami. Odwrócił wzrok. Dobrze myślał: to policja, chcieli odciągnąć go od jego zamiarów. Usłyszał głos policjanta, który nie chciał się zanadto zbliżać: "Spokojnie...". Na te słowa wybuchnął głośnym śmiechem. Co mu tu będzie jakiś człowieczek wmawiał. Wiedział już, że gdyby skoczył, byłby to szczyt, szczyt... głupoty!



"Szczyt..."

Na szczycie stał człowieczek mały,
a pod nim tłumy zacząć się zbierały.
Teraz on jest panem, on króluje;
Skoczy, czy nie? -tłum się denerwuje.
Zdrada, bieda, upokorzenie
i jedno jego szczęścia życzenie.
Pobożne życzenie małego człowieczka,
zagubionego w świecie jak niewinna owieczka.
Kłębią się myśli, czasu tak mało,
ciekawe ile jeszcze życia mu pozostało?
Ogarnia go śmiech; nie wie dlaczego,
może dlatego, że jego życie nagle miłe dla każdego?


Lord Acpar
poczta: acpar@poland.com