Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
CyTaT on-line - zbiór aforyzmów i cytatów
Poprzedni artykułNastępny artykuł Polemiki   

Czy Adam lubił banany? ("Bóg - polemika: riposta")

Paweł Wyrozębski

W NoName 15 przeczytałem artykuł Piotra pt. "Bóg - polemika". Zawarta w nim krytyka teorii Darwina i skonfrontowanie jej z obrazem stworzenia świata zawartym w Biblii, w Księdze Rodzaju, była impulsem do podjęcia z mojej strony dyskusji. Teoria Darwina jest dzisiaj uznawana i stosowana przez praktycznie wszystkich naukowców na całym świecie. Zasady doboru naturalnego i przekazywania cech opracowane przez badacza ustanowiły podwaliny pod współczesne dziedziny nauki jak np. genetyka, czy biotechnologia.
Treści zawarte w książce "O powstawaniu gatunków" nie wzięły się z przysłowiowego Księżyca. Były one owocem kilkunastoletniej wytężonej pracy badacza. Karol Darwin szkielet teorii opracował w latach trzydziestych XIX w., by przez następne dwadzieścia lat skrupulatnie gromadzić dowody. W 1831r. otrzymał propozycję wyruszenia w podróż dookoła świata, z której chętnie skorzystał.
Bodźcem do badań były zięby z Wysp Galapagos, gdzie trafił we wrześniu 1835 r.
Wyspy były zamieszkane przez 14 gatunków tych ptaków. Każde z nich charakteryzowało się innymi cechami: jedne żywiły się owadami, inne owocami lub pączkami liści, posiadały różne opierzenie itd. Mimo tak dużego zróżnicowania wszystkie ptaki były zadziwiająco do siebie podobne, jakby wszystkie miały wspólnego przodka. Darwina zastanawiało jak doszło do takiej różnorodności form?
Za bazę przyjął niepodważalny fakt, że młode zwierzęta są produkowane w dużej liczbie, ale większość z nich ginie nim osiągnie zdolność rozpłodu.
Zauważył również, że wszystkie zwierzęta powstałe w skutek rozmnażania płciowego wykazują drobne różnice w ubarwieniu, kształcie, zachowaniu i wielu innych cechach. Niektóre z tych cech pomagają, inne przeszkadzają w przeżyciu. Zwierzęta, które mają więcej pozytywnych cech będą częściej przeżywać niż te, które ich nie posiadają. Aby ewolucja miała miejsce, cechy musiałyby być przekazywane potomstwu. Darwin wierzył, że tak jest. W XIX w. nikt nie znał jeszcze praw genetyki, jednak intuicja go nie myliła. Proces przeżywania lepiej dostosowanych nazwał doborem naturalnym. Między poszczególnymi grupami osobników różnice stopniowo wzrastały, aż do momentu, w którym bariera genetyczna była tak duża, że uniemożliwiała krzyżowanie się par: powstawał nowy gatunek. W ten sposób Darwin wysnuł teorię, którą następnie umieścił w książce.
Procesy ewolucyjne są najczęściej trudno zauważalne dla zwykłego śmiertelnika. Przypomina to próbę analizy długiej animacji na podstawie jednej stop-klatki. Widoczne zmiany w charakterystyce osobników daje się zaobserwować od kilku do nawet kilkudziesięciu (kilkuset) pokoleń. Ponieważ średnio człowiek żyje około 70 lat trudno prześledzić przyszłą ewolucję np. słonia, u którego sama ciąża trwa prawie dwa lata. Mimo to na podstawie dotychczasowych danych z wykopalisk, obserwacji zachowań gatunku, jego naturalnego środowiska badacze są w stanie podać jak przebiegał prawdopodobny rozwój do czasów obecnych oraz prognozy co do dalszych zmian.
Jednak czasami ewolucja potrafi spłatać człowiekowi figla.
W 1942 r. Chemicy z firmy Swiss Geigy wyprodukowali owadobójczą substancję DDT i zaczęto uważać, że ostatecznie rozwiązano problem owadzich szkodników. Tania w produkcji, łatwa w użyciu i zabójczo skuteczna rozpylana nad chmurami komarów zabijała 80% populacji. Długi czas rozpadu, nawet do kilku tygodni, potęgował jej działanie. Problem owadów i przenoszonych przez nie chorób wydawał się rozwiązany. Fakt, że pewien odsetek zwierząt nie ginął od kontaktu z DDT początkowo bagatelizowano, gdyż stanowiły one niewielką część populacji. Jednak owady, które przeżyły musiały być w pewien sposób odporne na działanie zabójczego środka, z którym wcześniej na pewno nie miały styczności. DDT było zupełnie nowe i syntetyczne, nie występujące w przyrodzie. Grubsze powłoki ciała, może substancje neutralizujące truciznę, sposób jej wydalania zapewniły owadom przetrwanie. Zróżnicowanie takie między osobnikami tego samego gatunku występuje powszechnie np. różny stopień odporności ludzi na choroby (zwrócił na to uwagę sam Darwin). Owady, które przeżyły działanie DDT, odporne na nie, krzyżowały się wzajemnie co doprowadziło do powstania pokoleń całkowicie obojętnych na DDT. Obecnie na świecie żyją całe populacje zupełnie odporne na ten środek chemiczny.
Kolejny przykład już bardziej z naszego podwórka. Co roku w sezonie zimowym głośno jest o rozmaitych szczepionkach na choroby. Najczęściej mowa o grypie. Aby zachować odporność na grypę należy szczepić się co roku. Dlaczego? Szczepionki są w rzeczywistości martwymi lub osłabionymi komórkami chorobowymi, w tym przypadku: wirusami grypy. Organizm ludzki zwalczając je nabiera umiejętności ich rozpoznawania i zwalczania - uodparnia się na konkretny typ wirusa. Ewolucja i dobór naturalny sprawia, że po pewnym czasie mikroby zmieniają się na tyle, że układ odpornościowy już ich nie rozpoznaje, traci odporność i konieczna jest nowa szczepionka opracowana na bazie nowych wirusów, nowej grypy.
Tyle o zasadności teorii Darwina. Jeżeli mimo to jeszcze kogoś nie przekonałem, to jest mi przykro, starałem się. Stale zmieniające się warunki życia są podstawowym motorem wszelkich zmian, ewolucji, obojętnie czy dotyczy to komara, motyla, szczupaka, słonia, czy... człowieka.

Co ciekawe, często teorie przyrodnicze, które świetnie sprawdzają się dla zwierząt nie są akceptowane w odniesieniu do człowieka. Przykładem tego może być oburzenie Piotra na prezentację ewolucji homo sapiens. Piotr twierdzi, że w szkole robi się młodzieży wodę z mózgu nauczając dwóch różnych teorii, bądź to na biologii, bądź religii. Uważam, że jakiejkolwiek sprzeczności tu brak. Powiem więcej, obie wizje są zgodne i wzajemnie się podtrzymujące. Wobec tego skąd półtora wieku konfliktu między badaczami a Kościołem?
Według mnie problem tkwi w prawidłowym zrozumieniu przesłania Księgi Rodzaju, bo o niej tu mowa, i jej interpretacji.
Księgi Genesis tak, jak i większej części Starego Testamentu nie można odczytywać dosłownie. Powtórzę: Stary Testament jest pełen symboli, znaków, fragmentów, których znaczenie jest przenośne, paraboliczne, a w żadnym przypadku dosłowne. Zastanówmy się: Czy Bóg stwarzając człowieka - Adama, z gliny, a Ewę z jego żebra, dysponując jedną parą mógłby zasiedlić całą Ziemię? Pierwsza para praludzi miała potomstwo, dwóch synów: Kaina i Abla. Kain zabija Abla. Co dalej? Kazirodztwo? Niestety zabrnęliśmy w ślepą uliczkę. Według Biblii, po morderstwie Bóg skazuje Kaina na tułaczkę i banicję.
W Biblii czytamy:
"Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. [...] Każdy kto mnie spotka będzie mógł mnie zabić. Ale Pan mu powiedział: O nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie." (Rdz 4,13-15)
Dalszy fragment brzmi:
"Kain zbliżył się do swej żony, a ona poczęła i urodziła Henocha. Gdy Kain zbudował miasto, nazwał je imieniem swego syna: Henoch" (Rdz 4,17)
Tak więc mamy Kaina, który obawia się śmierci z rąk INNYCH ludzi, jego żonę (kobietę i nie Ewę) oraz miasto Henoch, w którym mieszka Kain z rodziną i INNYMI ludźmi. Skąd oni się wzięli? W Biblii nie ma o nich ani słowa. Dalej upierasz się Piotrze, żeby stworzenie świata analizować dosłownie?
Dlaczego na fragment o powstaniu świata nie spojrzeć symbolicznie? Kolejność dzieła boskiego pokrywa się z współczesnymi teoriami naukowymi. Najpierw niebo i ziemia: pozbawiona życia, z potokami lawy, ciągłymi deszczami meteorytów i erupcjami:
"Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem." (Rdz 1,2)
Potem oddzielenie wód na ziemi od tych na niebie - atmosfera pełna związków chemicznych: metanu, amoniaku, wody i wodoru. Kolejno powstałe w skutek deszczy morza i oceany oraz kontynenty:
"Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha" (Rdz 1,9)
Następnie Bóg stwarza rośliny, zwierzęta i dopiero na końcu, swój najmłodszy twór: człowieka. Siódmego dnia Bóg odpoczywa. W myśl autora Bóg własnym przykładem uświęca 7. dzień tygodnia, być może obchodzony jako święty już w czasach przedizraelskich. Czy zapis w Księdze Genesis jest skróconym opisem rzeczywistego i stricte naukowego poglądu na powstanie Wszechświata? Osobiście, na podstawie powyższej argumentacji uważam, że tak. Fascynujące jest, że już kilka tysięcy lat temu Izraelici tak trafnie potrafili określić ten proces.
Już jako ciekawostkę mogę podać, że niejaki James Usher, siedemnastowieczny arcybiskup Armagh po skrupulatnej analizie treści biblijnych podał dokładną datę stworzenia świata: 23 października 4004 r. przed Chrystusem, o godzinie dziewiątej rano. Pogląd ten był powszechnie uznawany za prawdziwy aż do końca XVIII w.
Wszakże wtedy z zawartością Pisma Świętego nie dyskutowano i traktowano jako swoisty aksjomat.

Na krótko wracając do tematu ewolucji człowieka. Darwin nie twierdził, że pochodzimy od małpy. Według jego teorii mamy tylko wspólnych dalekich przodków, a to już nie to samo. W zamierzchłej przeszłości dwa pnie ewolucyjne rozłączyły się i poszły odrębnymi ścieżkami. Z jednej z nich powstał gatunek Homo sapiens sapiens, czyli my. Dlaczego ludzie akceptują fakt, że człowiek jest kręgowcem, ssakiem pokrewnym innym ssakom w anatomii, instynktach i zachowaniu, a jego korzeni ewolucyjnych, jak gorzkiej pigułki nie chcą przełknąć? Duma? Poczucie wyższości?
Co do brakującego ogniwa. To, że czegoś nie widziano, nie dotknięto, nie znaleziono nie oznacza, że tego nie ma. Kolumb wcale nie odkrył Ameryki, ona zawsze tam była. Być może owo brakujące ogniwo ewolucji, ogniwo między "małpą", a "człowiekiem" zostanie odnalezione w przyszłości, a może nigdy. Only God knows!

A Bóg? Gdzie w tym wszystkim Jego miejsce? Drogi Czytelniku choć na chwilę oderwij się od ekranu. Wyjdź do parku, do lasu. Wyjedź za miasto. Poobserwuj świat, bogactwo i piękno natury. Czy uwierzysz, że nie ma w niej tchnienia boskiej ręki?

Pozdrawiam i życzę wielu owocnych przemyśleń
Paweł Wyrozębski
poczta: pawyroze@wp.pl

Wszystkie cytaty z: "Biblia Tysiąclecia" wydanie III poprawione wyd. Pallottinum