|
|
|
Temat: Spójrz oczami Mocy... nie Rozpaczy...
Paula
Maja: Wiecie... kiedy człowiek boi się śmierci... zaczyna pytać... co
dalej... w ciemnościach... kto na to czeka? Ten Dobry czy ten Zły? Kto chce
wziąć nas do siebie?
Paula: Znam dziecko, które po śmierci swojego dziadka,
tak bardzo bało się odejścia swoich najbliższych, że chciało wynaleźć
szczepionkę na śmierć... Myślało, że kluczem jest wiedza,
więc gdy inne dzieci bawiły się wesoło, ono czytało za poważne książki.
Zawsze się różniło, a dzieci potrafią być okrutne dla "odmieńców".
Dzisiaj to dziecko wie, że śmierć jest wpisana w nasz los.
Jeden z Przyjaciół, przebywający długi czas w Chinach opowiedział mi,
że tam Śmierć jest wydarzeniem w sumie radosnym. Tam świętym obowiązkiem
najstarszego syna jest kupienie możliwie najpiękniejszej
i najdroższej trumny jeszcze za życia rodziców. To wyraz szacunku dla Nich.
Maja: Lubię bardzo taki fragment "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa...
w którym były poborca Mateusz odgraża się Bogu... Przeklinał Go... krzyczał,
że jest Bogiem nieprawości... zła... opiekunem zbójców
i natchnieniem zbrodniarzy...
Kto chce zawładnąć naszym istnieniem? Czy ktoś toczy walkę o naszą duszę?
Komu na nas zależy? Piekło... Niebo... słowa...
Piekło samo w sobie jest również śmiercią... bez powrotu, bez wybawienia...
Niektórym niebo kojarzy się z wiecznym uśmiechem, radością i... nudą... A
piekło? Wieczny ogień... męki... cierpienie... rozpusta? :)))) To chyba
jeszcze nie jest tak źle :)))
Mój Przyjaciel powiedział mi tak:
"Piekło... kto na nie zasłużył??? Co trzeba zrobić... kim być... aby zostać
WIECZNIE potępionym? WIECZNIE, rozumiesz? A co do Nieba... naprawdę tak
myślisz, mój Aniele? Że w niebie może być nudno?
A dlaczego w Piekle ma być inaczej - zabawnie i rozrywkowo? Bo co?
Bo mamy przed sobą całą wieczność, która upłynie nam na spędzaniu czasu z
Bogiem? Kochasz góry... Gdy wspinałaś się na wysoką górę
i w końcu osiągnęłaś cel... padłaś na miękką trawę i... i dopiero po chwili
zorientowałaś się, że minuta, dwie upłynęły Ci na błogim "przebywaniu" na
trawie... Męczyło Cię to? Nudziło?
Rozumiesz? A Niebo musi być jeszcze lepsze... Nie wyciągaj pochopnych
wniosków, Aniołku... W Piekle nie ma ognia, diabłów... wszystko kreuje nasz
umysł... Piekło to stan niepokoju, strachu - niekoniecznie uzasadnionego,
brak pewności i chyba brak prawdziwej miłości... to ostatnie starcza za
wszystko inne...
Tak więc po co szukać Piekła daleko od nas? Piekło jest tutaj, teraz..."
Zawstydził mnie. Tak... powinnam o tym pamiętać. Wiele razy wchodziłam na
szczyty gór... Przecież nie zapomniałam, co czuje człowiek, kiedy po
wędrówce znajdzie się na szczycie. Jest się tak blisko nieba. Moja wędrówka
wbrew pozorom nie jest lekka. Wolałabym "wspinać się" po "rzecz". Rozumiesz?
Mam wszystko. Zdobyłam to w większości sama. Ale to są rzeczy. Dzielę się
nimi, ale to TYLKO rzeczy. Chciałabym wędrować tylko po to, tylko po
mieszkanie, tylko po samochód. Mam to, nie mogę. I tak sobie wędruję po to,
żeby innym było ze mną dobrze. Rozumiesz?
Mi jest dobrze z ludźmi. Mam wszystko. Po co ja wędruję?
Powiesz mi to? Może właśnie po to, o czym było tu wspomniane. Tyle razy w
górach było ciężko, wysoko, padał deszcz... ślisko...
Czasem zaczepiło się o korzeń, ale... szłam... bo musiałam, bo chciałam, bo
tam czekała na mnie nagroda. Cudowna panorama, uczucie, że jest się kimś!?! ..... no proszę, że jest się kimś... :)))
Pośmiałam się teraz. Jestem kimś, bo wlazłam na górę. ;) Tak, śmiej się,
śmiej... Góra wydawała się nie do zdobycia, a ja jestem przecież na szczycie
:) Mam blisko niebo, na wyciągnięcie ręki... Popatrz, wyciągam ją!!!
Popatrz!!! Wyciągam... dlaczego niebo się odsuwa... przecież wyciągam już
nie jedną, ale dwie dłonie... chcę tam!! chcę!! i..... nie mogę..... jednak
nie... to tylko iluzja... Jeszcze poczekam... będę się upajać widokiem,
pięknem gór... Pomimo wszystko tam w dole nic się nie zmieniło. To tylko
niebo oddaliło się ode mnie... Ile jeszcze muszę przejść, żeby się tam
dostać? Czy chcę, czy warto?
Ale... przecież warto... Choćby dla tego chwilowego uczucia szczęścia,
upojenia... Tam w górze jest tak zawsze? naprawdę? Więc ja tam chcę..... Tak
kocham te chwile, kiedy siadam na górskich polanach i oddycham pełnią
siebie, kiedy kładę się w wysokiej trawie... chmury płyną..... a czas jakby
stał w miejscu... Kocham te chwile...
To Stachura pisał : "Wędrówką jedną życie jest człowieka... "
A Piekło... masz rację, zgadzam się z Tobą.
Ciągły strach, zwątpienie... Dlaczego zawsze się z Tobą zgadzam?
Przeważnie ;) Dlaczego tak doskonale mnie rozumiesz? Nie śmiej się teraz :)
"Śmiej się, pajacu, z mojej miłości wzgardzonej " :)))) Przepraszam, tak mi
się przypomniało ;) Mała dygresja :)
Paula:
Piekło? Zło?
...Zło nie jest pojęciem abstrakcyjnym. Istnieje. Ma kształt. Stąpa po
ziemi. Jest aż nazbyt realne... Niezależnie od wszystkiego...
Pięknie ktoś powiedział:
"... może jedynymi prawdziwymi diabłami są ludzie. Nie wszyscy, nie cały
gatunek, tylko ci pokręceni w środku, ci, którzy nie doznali empatii czy
współczucia... Jeśli zmiennokształt był mitologicznym Szatanem, to może zło w
człowieku nie jest odbiciem diabła, być może diabeł jest tylko odbiciem
dzikości i brutalności naszego gatunku... Może to my... tworzymy diabła na
nasz obraz i podobieństwo... Piekło jest tam, gdzie my je stworzymy..."
Cholera... widziałam piekło... w umęczonej twarzy młodej kobiety,
wielokrotnie bitej przez swojego męża... i w twarzy dziecka, która
przyoblekała się w grymas strachu przy najmniejszym ruchu. I w śladach na
plecach, które zostawił sznur od żelazka... i w śladach po twardym męskim
bucie... i w wielu innych miejscach... Dla mnie to jest piekło...
Wiecie... jest druga w nocy... w tej chwili pioruny toczą swoją walkę...
Deszcz zanosi się szatańskim śmiechem... Niesamowity nastrój... Mam świece,
trociczki... Muzyka... piszę dalej...
Mamy wybór. Zawsze... Bóg... Szatan... albo nic... a raczej COŚ. Bo jeśli nie
oni, to ja. JA. Moje prawdy, moje możliwości, pragnienia, moja walka.
"Wiem, łatwizna kusi. Diabeł nie proponuje nikomu diabelskich paktów, tylko
powoli, niedostrzegalnie obniża poprzeczkę..... Czeka nas jeszcze coś, czego
się nie domyślamy... Nie ma słusznych wyborów, jedynych dróg ani ostatecznych
prawd. Kto jest tak mądry, by oddzielić dobro od zła, światło od ciemności w
tym świecie, gdzie nawet dzień i noc łączą się ze sobą w rannych i
wieczornych godzinach? Kto powie - świt jest zły, zmierzch jest zły, noc
najgorsza, a słońce niech wiecznie stoi w zenicie i przepala ziemię swoimi
promieniami? Stoję przed wyborem, waham się, wiem, że zawsze jakaś część
mojej duszy podąży w przeciwną stronę. Mądrość polega na tym, by iść w obie
strony jednocześnie, aż ból rozdarcia porwie w górę lub zepchnie w dół...
A jeżeli nie światłość jest moim przeznaczeniem?
Muszę trwać tu, gdzie krzyżują się drogi światła i ciemności, marzenia
i prawdy, poezji i rzeczywistości... Kończą się przygody, zaczynają zagadki...
Cała sztuka życia to sztuka zrywania więzów."
I mój Przyjaciel:
Diabelskie pakty i obniżanie poprzeczki. Rozumiem, do czego zmierzasz.
Diabeł nie proponuje rewolucji, takowe pojawiają się tylko w literaturze. Nie
będziemy sięgać daleko. Wystarczy nasz Twardowski ;-). A więc nie diabelska
rewolucja ale ewolucja, a może raczej diabelska ewolucyjna regresja. To
ciekawa opinia. I ja jestem gotów się z nią zgodzić. Tyle tylko, że zaczęła
mnie teraz nurtować taka jedna myśl. Wiesz jaka? Dlaczego Lucyfer woli to
robić powoli? Przecież wystarczyłoby obniżyć poprzeczkę raz... Tak, aby
każdy nad nią z łatwością przeskoczył...prosto do Jeziora Ognia ;-))).
Myślałaś o tym ? I chyba tak jednak się dzieje w rzeczywistości. Wystarczy,
że ktoś zrobi coś jeden raz... a nie będzie się już mógł wyplątać z
pajęczyny "Bogów Ciemności" ;-). A chociaż Ciemność tka
z wielu Cieni, to szarości są szarościami... AŻ szarościami
a nie TYLKO szarościami... I tu nas Książę Światłości ma... (Lucyfer to
ten, który niesie światło ...) Dalej to już tylko konsekwencja czynu... Ale,
ale... Teraz spróbuję zbić swój argument. Dlaczego Lucyfer robi to powoli? A
może dlatego, że szarości są tylko szarościami... A on nie ma wystarczającej
mocy na jednorazową akcję. Może człowiek nie odszedł jeszcze tak daleko od
Stwórcy ?
Nie odnosisz wrażenia, że gdy zaczniemy się zagłębiać w tego typu
rozważania, to pojawia się wiele możliwości? Wiesz... ja myślę, że to co
jest istotne w tym wszystkim, to sam fakt zaistnienia tego typu rozważań w
umyśle ludzkim i chęć ich kontynuacji. Jak już zauważyłaś, nie mam raczej
specjalnie pogodnego usposobienia... i chociaż wolę raczej maksymy
Kłapouchego z "Chatki Puchatka" niż "Odę do młodości", to jednak pojawia się
we mnie taka myśl, że rozwój człowieka na płaszczyźnie intelektualnej ma
sens..... No cóż, inna sprawa, że nie zawsze mam na niego ochotę...;-)))
Cały On :-)))
Jeszcze inny - nie mniej drogi :) - Przyjaciel powiedział mi:
Często rozmawiasz z bywalcami Nieba? :-) A może tak... Piekła nie ma. Co Ty
na to? To tylko iluzoryczne wyobrażenie kary, jaka nas czeka... Za co? Za
to, że żyjemy na Ziemi? Za to, że mamy wolną wolę i możemy robić to, co nam
się podoba? Za to ma nas spotykać kara? Stwórca miał chyba nie do końca
czyste zamiary... Zagrał sobie na emocjach ludzkich, stworzył niezły teatr
tu na Ziemi... A co jeśli się okaże, że wszystko to, w co do tej pory
wierzyliśmy to nieprawda? Może każdy trafia tam gdzie chce trafić?
Albo spełniają się nasze najskrytsze marzenia... Niezależnie od tego, kim
byliśmy i co robiliśmy? :-) Czy to nie jest bardziej humanitarne i
miłosierne myślenie niż dzielenie świata pozaziemskiego na Niebo i Piekło?
Szczęście dla wszystkich... Dla każdego takie jakie sobie wymarzył :-) To
jest dopiero koncepcja życia wiecznego... Jak najbardziej namacalna,
wyobrażalna... Bo każdy mniej więcej
orientuje się, co mu potrzeba do szczęścia... Jak na razie warto szukać
Nieba... Ale tu - na Ziemi. Personal Heaven :-) W skrócie PH ;-) Teraz
rozumiesz, co znaczy mieć pecha? ;-)))
Maja: Jest taka japońska maksyma, powiedzenie...
że na szczyt góry prowadzi wiele ścieżek, ale gdy już się tam znajdziemy, to
widać już tylko jedno słońce.
A Hindusi mawiają, że wszystkie istoty zostały zrodzone z Radości i powrócą
do Radości... Marzyłeś kiedyś o podwodnym świecie? Jest tyle rzeczy, które
jeszcze chciałabym zobaczyć... Całe mnóstwo...
.....ostateczne poznanie? No dobrze, ale co potem ? Osiąść na laurach?
Przecież całe życie czegoś szukamy... do czegoś dążymy, pragniemy...
Powiedzmy - droga była ciężka, ostra, bolesna... ale jestem tu, doszłam,
ogarnia mnie euforia... Jestem tu, gdzie zawsze chciałam być.
Po jakimś czasie... Kraina Szczęścia.....chyba ma prawo mi się znudzić?
Przecież to w ludziach jest zakodowane, że są zachłanni, nienasyceni...
wrażeń... uczuć... nawet rzeczy... niektórzy szczególnie rzeczy... Czy kiedy
już doszłam do Słońca... nic mnie więcej nie czeka?
Zawsze ten BLASK i ta EUFORIA? BEZ KOŃCA ? Ja wiem, jestem podła, dane mi
było dojść tam, gdzie nie wszyscy dochodzą, dane mi było przeżyć to COŚ,
czego niektórzy nie zobaczą nawet w maleńkim fragmencie... Dlaczego więc
myślę, że będzie mi brakowało samej drogi... dążenia... pracy nad sobą...
Dlaczego się mówi, że ktoś jest w siódmym niebie? :))) Tak mi teraz przyszło
do głowy :) Czy myślisz, że jest też jakieś drugie, trzecie, czwarte, piąte,
szóste i siódme niebo dla takich, jak ja na przykład??? :))) Nienasyconych i
ciągle w drodze? A co potem? Po tym siódmym? Wiesz co? To pewnie wstrętne z
mojej strony, ale po takim siódmym niebie chyba wolałabym zapaść w nicość.
Po prostu, nie ma mnie i już. Gdyby już nic więcej mnie nie czekało...
znalazłabym się w miejscu, gdzie wszystko jest Radością i Blaskiem... nie,
ja tak nie mogę... a może jest coś pośrodku? Jak myślisz, czy mogłabym pobyć
w Czyśćcu? ;))))) Pomogłabym tym biedaczkom,
którzy się miotają między Niebem a Piekłem :)
...... I znów to powiedział..... "Pa, malutka... Królowo Smutnego Zamczyska
nad Smętnym Jeziorem Ognia.....
;-))". Hm..... pamięta te perwersyjne historie o Królowej Zamczyska? i jej
Sługach? demonach Zazdrości, Pożądaniu, Gniewie, Wojnie i Rozsądku? o
Nienasyconej, Pożądliwej i okrutnie Przewrotnej Bogini? ... nad Jeziorem
Ognia...... o Diablicy...... tak...
Paula:
Część pewnej dyskusji... Jakiś czas temu...
On:
Jedną z trudniejszych rzeczy w zdobywaniu diablic jest ich raz przyciąganie
do siebie, to znowu odpychanie.
Ciepło, zimno, ciepło, zimno... Tak, wiem, ma to na celu zahartowanie
męskich uczuć. Ale wrażliwsi mężczyźni cierpią z tego powodu. Jednak
przyznaję, że jest w tym coś fascynującego :-)
Możesz uchylić mi rąbka tajemnicy diablic i diabliczek... ? Tak sobie roję w
swoim biednym męskim rozumku - one robią tak z miłości, prawda? Potrzebują
bardziej wyrafinowanych dowodów oddania, przywiązania
i miłości. Skomplikowane to bardzo i złożone, ale generalnie właśnie o to
chodzi?
Pogadajmy o diablicach... i ich 'ofiarach' ! :-)
Ona:
Przed chwilą wyszłam z wanny, kilka kropelek spłynęło mi po plecach...
Mój były twierdził, że najbardziej szatańską Szatanką :-)
jestem wtedy, kiedy po kąpieli czy prysznicu powolnymi, delikatnymi ruchami
dłoni rozczesuję pasma włosów.....
Twierdził, że w samym ręczniku, unosząc co chwila ręce ku włosom jestem
najbardziej zmysłową kobietą na świecie..... Widzisz więc, że diabelskość
jest w najmniejszych szczegółach... jest wszędzie tam, gdzie zmysłowość i
podniecenie...
Nie ukrywam, że widząc wpatrzonego we mnie mężczyznę,
czasem zachowuję się tak, jakbym tego nie widziała,
ale jednocześnie moje ruchy nabierają subtelnej zmysłowości. Podoba mi się
to. Nie krzywdzę mężczyzn... a przynajmniej nigdy świadomie.
Staram się zawsze stawiać sprawę jasno.
Staram się również być Przyjacielem i może teraz stwierdzisz, że zupełnie
brak mi skromności, ale powiem, ze mam wielu Przyjaciół. Jestem przy nich
zawsze, kiedy mnie potrzebują i kiedy po prostu jesteśmy ze sobą. Diablica,
z którą teraz rozmawiasz, przeszła w życiu troszkę trudnych chwil. Anielica,
która również we mnie siedzi, pomaga niepełnosprawnym dzieciom.
Diablica uwielbia się kochać wszędzie i na różne sposoby.
Anielica ma kochających Rodziców, Rodzeństwo, swój dom, zwierzątka ;-)
Diablica kocha rozmawiać o kochaniu się ... kochaniu się w różny sposób i w
różnych miejscach...
Anielica ma swoje zainteresowania.....
Diablica w kawiarni wkłada paluszek w bitą śmietanę i powoli, namiętnym
ruchem go oblizuje języczkiem, tylko dlatego, że gapi się na nią jakiś
facet. Robi to w taki sposób, ze pan nie może przestać patrzeć,
czerwienieje..... i może zniknie w toalecie ;p
Anielica jest kochana, lubiana i szanowana, jest miła, sympatyczna, grzeczna
dla wszystkich i nieważne, czy to królowa angielska, czy pani, prosząca o
parę złotych na
chleb. Niektórzy znają tylko anielicę, parę osób zna anioła i diabła w
jednej osobie, a samą diablicę?
Był ktoś taki. I było namiętnie, rozkosznie i fascynująco... było szatańsko i
piekielnie gorąco..... to była pasja..... miłość i seks... szaleństwo... Tak.
Masz rację. Przy diablicy musisz być zawsze gotowy. Ona ma ogromne potrzeby
emocjonalne. Ale również potrzebuje silnej miłości, która ją zatrzyma przy
sobie. To trudne...
Czy choć troszeczkę naświetliłam Ci moją sytuację? :)))
On:
Pomyślałaś, że może Diablica napotka przy drugim stoliku Szatana w męskiej
skórze, który stalowym spojrzeniem - nie tym zimnym, ale rozpalonym do
granic możliwości - wytrzyma lubieżny gest...
Po czym od paluszka przesunie wzrokiem ku łabędziemu wygięciu nadgarstka,
dalej po linii przedramienia ku tajemniczo i zachęcająco przysłoniętym
kształtom... Ponownie głębokim spojrzeniem sięgnie do dna Twej szatańskiej
duszy, wywołując dreszcz emocji... Przyprze nim Ciebie do muru... I oboje
znikniecie w toalecie ;-))))
A co do tego, że przy diablicy muszę być zawsze gotowy...
Ma ogromne potrzeby... hm... jeśli tylko Diablica odwzajemni uczucie to trudne
staje się wykonalne...
Moja szatańska natura może znaleźć ujście
(nie ukojenie, bo diabelska dusza wiecznie działa i walczy) jedynie przy
boku Diablicy. Niestety, Diablice też są tylko kobietami, które kochają albo
odtrącają.
Może Szatan nie doczeka się nigdy spełnienia?
Ona:
Kobieta potrzebuje mężczyzny silnego, władczego, ale który potrafi być
również jej niewolnikiem, całować stopy, spełniać życzenia... Szatan i Anioł
w jednym... Kochanek i Przyjaciel... Są tacy??? :-)))
Szatan doczeka się spełnienia, jeśli znajdzie w sobie siłę,
by być słabym przy ukochanej kobiecie.....
Siła tkwi w umiejętności okazywania i nie ustępowania uczuciu słabości...
Wiem coś o tym :-)
On:
Napisz ze mną... Życiem...
Powieść szaleństwo, powieść piekło, powieść pasję...
Maja:
witaj aniele upadły
schowany w cieniu błyska skrzydłami...
kusi i obiecuje
przyciąga blaskiem do mroku...
Paula: Uśmiałam się, kiedy mój Przyjaciel na pytanie Mai o podwodny świat,
zareagował:
"Waterworld... ;) No Kevin... Fajny gość :) I z wilkami umie zatańczyć... I
pływać... I jak trzeba to kobitą się potrafi zająć ;)))"
Mogłabym tak jeszcze długo, długo, ale mam sumienie :-)))
Mam dla Was dwa prezenty...
Jeden to krótka opowieść a drugi - inna niż wszystkie modlitwa.
" W pewnym miasteczku żył Skąpiec. Zbierał bogactwa, bo chciał być
najbogatszy. Nie wydawał ich, nie dzielił się z nikim. Pewnego dnia, gdy
liczył je, zapukał do jego drzwi żebrak, prosząc o jałmużnę. Wielka złość
porwała Skąpca i rzucił w biedaka tym, co wpadło mu w rękę. To był bochenek
chleba. A kiedy umarł i stanął przed Bogiem, na szali Wagi Dobrego i Złego
spoczęły wszystkie jego złe uczynki. I przerażenie ogarnęło duszę Skąpca, bo
nic nie
miał na swoją obronę. A wtedy Bóg położył na drugiej szali bochenek chleba."
Jak myślicie, co się stało? Czy ten jeden dobry uczynek, popełniony w złych
intencjach przeważy wszystkie popełnione krzywdy? Powiem Wam coś... Tracę
wiarę, kiedy widzę, jak umiera moja Siostra... Jest piękną, młodą, mądrą i
dobrą dziewczyną. Ludzie Ją naprawdę kochają... W co wierzę w takich
momentach? W Nią. W Jej silne pragnienie życia. I chyba tylko w to... I jest
mi z tym źle...
Była kiedyś dyskusja o śmierci...
Zanim zaczęłam pisać, siedziałam zamyślona parę minut.
Podchodzimy do śmierci w tak różny sposób... To, co nas napawa lękiem, dla innych może być wybawieniem od bólu i cierpienia. Nie wiem, czy umiem
opowiedzieć, co sama przeżyłam, kiedy umierała moja starsza Siostra, kiedy
Jej mały Synek trzymał dłonie w naszych, już o nic nie pytając..... I co
czułam, kiedy młodsza niedawno przechodziła operację, po której lekarze dają
Jej rok życia... Co czujemy z Bratem, wiedząc, że nas ominęła ta choroba...
Jak bardzo chcielibyśmy, żeby te wspaniałe dziewczyny żyły długo... Jak
pragniemy oddać im nasze serca... I jak zdajemy sobie sprawę z bezsilności.
W dyskusji było pytanie o to, czy umierający powinien o tym wiedzieć. Każdy
powinien zdawać sobie sprawę z tego, że umrze. Dziecko również. Wbrew
pozorom, dzieci są niezwykle mądrymi obserwatorami, czują, że coś jest
nie tak i bardziej lękają się niedomówień. Wiem to.
Razem z Mają pomagałyśmy w Fundacjach dziecięcych.
Te oczy... dziecięce, wielkie oczy, błagające niemalże o
wyjaśnienia. I przyjmujące prawdę spokojnie, pytające, co będzie tam dalej,
podczas gdy my umierałyśmy z rozpaczy, że te kochane dzieci...
Nie chcę, żeby dziecko, które mam pod opieką, umierało i pytało, dlaczego
nie wiedziało. Chcę, żeby wiedziało, że gdzieś tam po drugiej stronie jest
pięknie. Chcę, żeby przeżyło jak najwięcej pięknych chwil i wiedziało, że
tam jest jeszcze lepiej, nie ma bólu, krzywdy. A w przypadku dzieci z
zespołem Downa, że NIKT więcej nie spojrzy na nie, jak na rzecz, jak na
śmieć, że nie potraktuje tego aniołka gorzej niż bezdomnego psa... Że nie
odwróci się od nich z OBRZYDZENIEM. Rozumiecie?
Nie wiem, czy gdzieś jest ten cudowny świat bez krzywd i cierpień. Wiem, że
każdy powinien znać swoją drogę i jeśli się ona kończy, wiedzieć o tym. Może
będzie miał ostatnią szansę zrealizować jeszcze to, o czym marzył...
Markiz: Moje problemy są niczym... Klawiatura mi się zamazuje... Dziękuję
Ci...
Tak nie wolno...
NIGDY! NIGDY nie mów, że Twoje problemy są przy np. moich - niczym. One są
Twoje i Ty się z nimi borykasz, Ty je rozwiązujesz i one są dla Ciebie
najważniejsze. Nie można porównywać. Ja... dam radę. Chociaż mój ból jest
potworny, chociaż nocami płaczę, przeklinając wszystkie wartości - dam radę.
Bo muszę. Bo chcę. Bo wierzę, że
tak będzie. A inny człowiek... może się załamać przy najmniejszym kłopocie.
I dlatego nie pozwolę Ci mówić,
że moje problemy są ważniejsze od Twoich. NIE.
Każdy ma swoje granice wytrzymałości, każdy ma SWOJE problemy.
Najważniejsze, bo JEGO własne.
I po prostu dobrze jest zauważyć, że ktoś inny potrzebuje pomocy. Zauważyć
"Kurczę, on TEŻ ma problemy". Nie "moje są niczym", tylko "może spróbuję
pomóc, może w ten sposób poradzę sobie ze swoimi, może on mi pomoże..."
Może i ja, i on okażemy się Ludźmi przez L.
Wszyscy jesteśmy ważni.
Maja:
Coraz bardziej przekonuję się, że w Miłości jest wszystko: przyjaźń, szum
górskiego potoku, morskie fale, obijające się o brzeg, uśmiech, smutek i
radość, noc i dzień, biel śniegu, zapach wiosny, kolory jesieni, dotyk
słońca, życie i śmierć...
I krótkie rozżalone pytania: Dlaczego tak musi być? Dlaczego okrutna Śmierć
zabiera młode niewinne życie?
A ja zapytam, dlaczego zabiera KAŻDE życie? I to młode, i to starsze... To
tajemnica istnienia. Kiedy? Dlaczego? Po co?
Chcesz zapomnieć... To nie jest takie proste. Jak długo w Twojej piersi
będzie biło serce, tak długo pamięć nie wyrzuci obrazu ukochanej osoby. To
niemożliwe. Trzeba nauczyć się żyć z tym bólem i pielęgnować wspaniałe
wspomnienia. Człowiek ma ochotę krzyczeć: "Panie, dlaczego gasisz słońce,
które sam zapaliłeś?". Dowiemy się tego. Kiedyś, w jednej chwili, poznamy
odpowiedź na to pytanie. I miejmy nadzieję, że nasze serce, nasz umysł
będzie w stanie pojąć tą tajemnicę.
I obiecany prezent...
"Modlitwa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Formuły tej nauczył mnie Przyjaciel.
Myślałem o spowiedzi w formie listu, lecz słowa napisane brzmią inaczej.
Nie zmusza mnie do tego próżność, trwoga, ciekawość, nawyk, nastrój tej
Świątyni.
Nie wierząc w Boga, obraziłem Boga grzechami następującymi:
Za prawo me uznałem to, że żyję
Za własną potem wziąłem to zasługę
I co nie moje, miałem za niczyje
Więc brałem, nigdy się nie licząc z długiem
  Uznałem, że mam prawo sądzić ludzi
  Dlatego tylko, że mam tą możliwość
  Poznawszy sposób, jak sumienia budzić
  Zbierałem obudzonych sumień żniwo
Bogactwo zła, którego byłem świadom
Było mi w życiu tylko za osłodę
Cierpieniem cudzym żyłem i zagładą
Gdy cierpieć ani zginąć sam nie mogłem.
  Stworzyłem świat na podobieństwo świata
  Uznawszy, że na wszystko mam odpowiedź
  Lecz nie wyjąłem misy z rąk Piłata
  I nie uniknął swojej męki Człowiek
Wierzyłem szczerze w wieczne prawo baśni
Co każe sobie istnieć dla morału
Że życie ludzkie samo się wyjaśni
I wola ma jedynie służyć ciału.
  Więc nazywałem szczęściem nieodmiennie
  To, co zadowoleniem było z siebie
  I nawet teraz bardzo mi przyjemnie
  Że tak we własnych wątpliwościach grzebię.
Bo widzę, że ta spowiedź to piosenka
Dla siebie ją samego wykonuję
To też grzech, więcej grzechów nie pamiętam
Ale tego jednego nie żałuję."
Wszystkie odpowiedzi są w Was... w Tobie .....
Paula :*
"To, co wiesz, to drobiazg...
To, co musisz jeszcze pojąć, to bezmiar..."
Paula
poczta: reliance@go2.pl
|
 
|
|