|
|
|
Jesteś poławiaczem pereł...
Paula
Poezja... jak bardzo istotna jest w naszym życiu...
Znajdziemy ją w uśmiechu dziecka... w szumie wiatru... w blasku księżyca i
promieniu słońca. Znajdziemy ją w naszych sercach i duszach. Są ludzie,
którzy potrafią mówić pięknie o sobie, o świecie. Potrafią zajmująco
opowiedzieć historie, które powodują, że w naszych oczach można zobaczyć łzę
wzruszenia.
W poezji jest spokój i ogień... A przecież nawet niosąc ogień trzeba sprawić,
by oświetlał, a nie palił...
Popatrzcie czasem nocą w niebo... jest takie spokojne... Wypowiedzcie
marzenie, kiedy zobaczycie spadającą gwiazdę. A kiedy poczujecie na policzku
łzę... to życzenie się spełni... Przyjaciel powiedział kiedyś, że ta spadająca
gwiazda zrodziła się z łzy anioła, dla którego nie ma powrotu...
Byłam ostatnio na wieczorze poświęconym sztuce...
Serca, żądne krztyny poezji... Płomyk świecy, migoczący i rzucający cienie...
"...Płacze świeczka, w mrok zgięta, jakby wyszeptać
pragnęła słowo, to najważniejsze,
które potrząśnie życia ścianami..."
Opowiem Wam historię.
"Antwerpia... Człowiek, idący ruchliwą ulicą... Na rogu w centrum miasta
wysoki, siwowłosy mężczyzna z tabliczką "Ślepy od urodzenia"... Obok
kapelusz, parę miedziaków... Na twarzy niewidomego żebraka smutek...
Samotność... Ludzie, widząc tabliczkę, omijają go z daleka szerokim łukiem...
Nie chcą przechodzić obok czyjegoś nieszczęścia. Człowiek, który go
zauważył, podszedł.
"- Proszę pana, ja się śpieszę, ale zauważyłem tabliczkę i tych ludzi,
którzy są tak daleko od pana, chciałbym z panem porozmawiać."
"- O czym?"
"- O życiu... wszystko jedno..."
'- Ja nic nie wiem o życiu... Jestem wśród ludzi, a jednak sam... Tyle
słyszałem o przyjaźni - nie znam jej. Tyle słyszałem o kobietach - że są jak
anioły, mają złote włosy, są powiewne i piękne, ale ja ich nie widziałem.
Słyszałem o tęczy kolorowej... Ja znam tylko jeden kolor - czerń. Chociaż...
nie znam nawet czerni, bo żeby znać kolor, trzeba go porównać z jakimś
innym, a ja innego nie widziałem. Słyszałem o miłości, o takiej miłości, ze
człowiek za człowiekiem poszedłby do piekła, że zawsze można na siebie
liczyć - nie znam tego... Jestem inny... o czym chce pan ze mną rozmawiać..."
"- Postaram się panu pomóc..." - podróżny przekręcił tabliczkę niewidomego i
napisał na niej jakieś słowa. Potem pożegnał się serdecznie i odszedł.
Ale wrócił. Po pół roku będąc ponownie w interesach, w Antwerpii, postanowił
sprawdzić, czy jego znajomy z kapeluszem, wciąż jest na tym samym miejscu...
Stał! Z promienną twarzą witał ludzi, którzy podchodzili do niego, rzucali
monety, czasem banknoty do kapelusza. Podróżny podszedł bliżej i usłyszał,
jak ci ludzie umawiają się z nim na piwo po pracy, pytają, jak mija dzień,
rozmawiają z nim, poklepują po ramieniu jak druha...
Podróżny zbliżył się:
"- Proszę pana, pan mnie może nie pamięta, ale pół roku temu, rozmawialiśmy
i napisałem panu cos na tabliczce. Widzę, ze zmieniło się pańskie życie na
lepsze."
"- To pan! Dziękuję serdecznie... Od tamtej rozmowy moje życie zmieniło się
tak bardzo... Podchodzą do mnie ludzie, opowiadają o świecie, wiem już tak
wiele... Gdyby teraz ktoś zapytał, czy chcę odzyskać wzrok, chyba bym się nie
zgodził, jestem taki szczęśliwy, mógłbym się wtedy rozczarować światem, a
teraz jest tak dobrze... widzę świat oczyma duszy..."
"- Cieszę się, że tak dobrze się panu wiedzie. Życzę powodzenia."
"- Proszę pana! Czy mógłbym dowiedzieć się, co napisał pan na mojej
tabliczce... co sprawiło, ze moje życie tak wypiękniało?"
"- Nie napisałem nic takiego. Zamiast "Ślepy od urodzenia" ma pan na
tabliczce: "Przyjdzie wiosna, a ja jej nie zobaczę"... "
To piękne, prawda?
"Przyjdzie wiosna, a ja jej nie zobaczę..." To właśnie te słowa spowodowały,
że ludzie się wzruszyli... Ich serca poruszyła poezja... kawałek siebie,
duszy, wydobytej na zewnątrz... Ich wyobraźnia otrzymała skrzydła... a oczy
nie widziały już napisu, który ich lękał "Ślepy od urodzenia"...
Jest pewna książka pana Aleksandra Nawrockiego, która mnie wzruszyła...
Bardzo poetycka... "Cień jego anioła czyli tajemnica kobiety"...
"... pani głos... brzmi, jakby ktoś przeciął na dwoje samotność i wyłuskał
z niej perłę..."
"i te pani oczy... one nie potrafią prosić, ale po prostu biorą, co im się
podoba. Widać w nich siłę i pożądanie: świata, mężczyzny, nieznanego..."
"Chciałem być Twoim śpiewem, a stałem się złorzeczeniem.
Szukałem Cię po świecie, lecz zamiast Ciebie wszędzie dzwonił mi w uszach
śmiech tej kobiety. Rozpamiętywałem Twoją mękę, a widziałem jej oczy,
przenikliwe jak gwiazdy na Twoim niebie.....(...) To, co walczy ze mną, jest
silniejsze od nas obydwu..."
"...dlaczego przed moje oczy ciągle stawiasz tę kobietę? Powiedz, czy gdyby
została na zawsze moja... czy wtedy stałaby się kresem mojej wędrówki od
niepewności do niepewności, czy tylko krótkim, kolorowym odcinkiem drogi ku
nowej przepaści....."
Często bywam na wieczorach poetyckich... ta atmosfera... muzyka...
Nie zapomnę nigdy wieczoru, który miał miejsce pierwszego grudnia...
Dlaczego tak dobrze pamiętam?
Piękny stuletni dworek... podświetlone oczko w ogrodzie... salon... stolik... Na
stoliku w wazonie kwitnąca gałązka...
Niczym niewierny Tomasz chciałam sprawdzić, czy żywa...
Wszystko zostawia na nas swój ślad... Świeca spokojnie migocząca...
Również ten łagodny wieczór w przytulnym gościnnym domu...
Poezja wtapiająca się w nasze myśli, pozostawiająca w naszych sercach ślad
zadumy i wrażliwości. Wszystkie obrazy w tej poezji, słowa, które zrodziły
się w jednej chwili, jak olśnienie, natchnienie, pragnienie lub w ciągu
kilku nawet lat, ciągle poprawiane, nienasycone, żądne zmian i
przekształceń... to wszystko zostało przedstawione nam jako kwintesencja
czyichś myśli i uczuć...
Paula
Moje "wieczory poetyckie" odbywają się, gdy po burzliwym dniu zasiadam nad
pobliskim jeziorem i sięgam ręką po już nieco zżółkły tomik poezji Edwarda
Stachury... przeczytawszy trzy lub cztery wiersze odkładam książkę i
wpatruję się uporczywie w krwistą czerwień rzucaną na niebo poprzez
zachodzące słońce..... Nie myślę nad przeczytanymi wierszami, nie doszukuję
się w nich sensu, po prostu spoglądam na zachód słońca... Jednak to, co w
tej czerwieni widzę, jest widoczne tylko po "zażyciu" odpowiedniej dawki
poezji.....
Tzn. czytanie poezji nie jest dla mnie o tyle celem samym w sobie, co
środkiem, który pozwala mi dostrzec wszystkie odcienie piękna masywnie
emitującego z zachodu słońca, przeczytanego słowa czy po prostu z kawałka
błocka na moim prawym bucie... rozumie mnie ktoś?
Rajzingson
Tak.
Ale...
Niektórzy nie czytają poezji, a jednak dostrzegają piękno zachodu słońca czy
świetlistej błyskawicy na tle czarnego nieba...
Bo poezja jest właśnie w tym... W gestach, spojrzeniach, w naturze...
W czynach... Jest wszędzie... Trzeba ją tylko dostrzec i na pewno łatwiej to
zrobić, kiedy ma się pewną wrażliwość w sobie...
Twoje "wieczory poetyckie" świadczą o tym, że masz.
Czasem wystarczy wyjść na taras, na spacer, by popatrzeć na niebo, zachwycić
się... Pooddychać świeżym, nocnym powietrzem...
W takich spacerach również jest poezja...
Są myśli... są uczucia... jest uwolnienie od problemów... choćby na chwilę...
Prawda?
Paula :*
"Ty także jesteś poławiaczem pereł.
Szukałeś ich zawsze na dnie bólu.
Stamtąd przynosiłeś swoje poematy..."
Paula
poczta: Paula
|
 
|
|