Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
CyTaT on-line - zbiór aforyzmów i cytatów
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne   

Wolność seksualna i jej granice

HaK

Pomoce naukowe:
-Anton Szandor LaVey "Biblia Szatana"
-Robert Youngson "Słownik encyklopedyczny medycyny Collins'a"
-Antoni Kępiński "Z psychopatologii życia seksualnego"

W arcie tym chciałbym poruszyć problem braku tolerancji dla indywidualnych preferencji seksualnych, który jest w naszym społeczeństwie rozpowszechniony na ogromną skalę. Chodzi mi konkretnie o każdy rodzaj upodobań seksualnych, wykraczający poza stosunek waginalny heteroseksualnej pary ludzi, który do niedawna był uznawany za jedyną "stosowną" i "zgodną z naturą", bo prowadzącą do poczęcia nowego człowieka formą współżycia. To, że każdy ma swoje własne preferencje seksualne, podobnie jak ulubione potrawy, było wiadome już od dawna. Już w czasach starożytnego Egiptu mówiono wśród mężczyzn o tym, jakie kobiety są najbliższe ideałowi. W Egipcie preferowano akurat, z tego co się orientuję, kobiety bardzo delikatne i szczupłe (czasem aż do przesady). W późniejszych czasach gusta się zmieniały. Przepraszam na wstępie, że piszę tylko o męskich preferencjach, ale po pierwsze, dawniej kobiety nie mogły zbyt otwarcie (a przynajmniej w takim stopniu jak mężczyźni) wyrażać swoich opinii o seksualności. Po drugie zaś, sam jestem facetem, więc nie będę się wypowiadać zanadto o preferencjach kobiet. Wracając jednak do tematu, to np. w okresie Baroku, po długim czasie dominacji szczupłości, przyszła kolej na "pełne" kształty, potem zaś ponownie na "mniej pełne", itd., aż do współczesności. Teraz panuje tzw. "wolność seksualna" i nastąpił koniec tabu wokół tematu seksu. Teoretycznie, jednakże "jaki koń jest, każdy widzi".
Aktualnie bardzo modne jest "swobodne" wypowiadanie się na tematy związane z naszą seksualnością. W towarzystwie robi wspaniałe wrażenie, gdy ktoś mówi bez widocznego skrępowania na temat np. tego, jakim to przeżytkiem jest zasada utraty dziewictwa dopiero po ślubie, lub o tym, że należy być tolerancyjnym wobec homoseksualistów. Najlepiej jest jeszcze powiedzieć, że zna lub znało się osobiście jakiegoś geja lub lesbijkę. Aż chce się zakrzyknąć: "Wspaniale! I tak ma być! Oto osoba wyzwolona seksualnie!". I słusznie, mamy w końcu XXI wiek. Średniowiecze już minęło. Podobno. "Wyzwolenie seksualne" w naszym społeczeństwie istnieje mniej więcej aż do momentu, gdy schodzimy na "grząskie" tematy. Np. na temat pedofilii. Kiedyś siedziałem w knajpie ze znajomymi i tak się złożyło, że zaczęliśmy rozmawiać bardziej "intelektualnie". Używki, przyszłość, studia, zainteresowania, marzenia, itd. W pewnym momencie stwierdziłem, że czasem chciałbym studiować medycynę, z tego prostego powodu, ażeby zostać w przyszłości psychiatrą-patologiem i móc porozmawiać z jakimś ciężkim przypadkiem pedofila-gwałciciela. Zdrowa, naukowa ciekawość. Moją wizję przerwał mi jednak kumpel mówiąc do mnie ściszonym głosem: "Przestań Heniek! Nie mów o takich okropnych rzeczach". Trochę mnie zatkało, tym bardziej, że kiedyś ten sam kumpel opowiadał mi bez skrępowania o swoim ostatnim stosunku.
Gdy zaś poruszany jest w towarzystwie temat homoseksualizmu, to mimo, iż prawie wszyscy mówią, że są tolerancyjni, to jednak walą do siebie gustowne, ironiczne uśmieszki, albo po prostu się śmieją. Pominę na razie milczeniem grupę osób, stwierdzających krzywiąc się z obrzydzeniem, że nie chce rozmawiać na ten temat, lub po prostu nie toleruje homoseksualistów. Temat poligamii jest dla większości społeczeństwa tematem najlepszych żartów (np. o tzw. "trójkącikach"). Po prostu beczka śmiechu! Wprost boki zrywać! Zastanawia mnie skąd w ludziach tyle nietolerancji seksualnej. Ja osobiście akceptuję każdy rodzaj upodobań seksualnych, o ile nie zmuszają one ew. partnera do odbycia stosunku wbrew jego woli, lub nie opierają się na manipulacjach mających na celu wykorzystanie jego ew. nieświadomości lub ciężkiej sytuacji (np. materialnej) w jakiej się znajduje. Omówię tu bardziej szczegółowo niektóre spośród najbardziej nie tolerowanych przez społeczeństwo preferencji seksualnych, zaczynając od tych przeze mnie krytykowanych. Po pierwsze - pedofilia. Według definicji jest to stosunek dwojga ludzi, z których jedna osoba ma ukończony 16 rok życia, druga ma mniej niż 16 lat, zaś między tymi osobami zachodzi różnica przynajmniej 6 lat. Wbrew powszechnym oczekiwaniom nie zakrzyknę tu "precz ze zboczeńcami", czy czegoś w tym rodzaju. Osobiście uważam pedofili za ludzi bardzo pokrzywdzonych przez los. W końcu nie od nas zależy nasza orientacja seksualna. Wg mnie ma nic złego w tym, że ktoś preferuje małe dziewczynki jako partnerki seksualne. Kwestia gustu. Problem w tym, że każdy facet, który chce odbyć stosunek z małą dziewczynką musi:
a) zgwałcić ją (bez komentarza),
b) namówić dziewczynkę do odbycia stosunku, co wiąże się z wykorzystaniem jej nieświadomości, co już wcześniej krytykowałem,
c) poczekać, aż dziewczynka osiągnie wiek 16 lat i tym samym pojawi się ew. pewność, że będąc młodszą świadomie zgadzała się na współżycie.
Absurdalności alternatywy "c" nie muszę chyba komentować? Teraz już rozumiecie dlaczego wg mnie pedofile są pokrzywdzeni przez los? Jak w tragedii antycznej - tak źle i tak niedobrze. Mogę się tylko cieszyć, że sam nie jestem pedofilem i tym samym nie mam takich problemów z wyładowaniem napięcia seksualnego. Pisałem wcześniej, że krytykuję pedofilię. Owszem, krytykuję np. mężczyznę, który zmusił dziewczynę do stosunku, a nie jego zapatrywania seksualne. Dopóki nie zmusza lub nie manipuluje, to może preferować sobie co tylko zechce. I tak długo jak nie zmusza lub nie manipuluje, inni ludzie, o ile uważają się za tolerancyjnych, nie mają prawa wytykać go palcem lub otwarcie krytykować. Inna sprawa jaki procent pedofili decyduje się na życie w celibacie. Właśnie ze względu na ten procent uogólniam moją opinię do krytyki.
Po drugie - sadyzm i wszystkie jego odmiany. Podobna sprawa jak z pedofilią. Dopóki np. nekrosadysta nie zbije i zgwałci jakiejś kobiety, to będę tolerować jego preferencje. Ponownie należy jednak spojrzeć prawdzie w oczy odpowiedzieć sobie na pytanie, ilu sadystów zdecyduje się żyć w ciągłym napięciu seksualnym, mają okazję do wyładowania na np. bezbronnej dziewczynie? Znowu więc uogólnię moje poglądy jako krytyczne.
Po trzecie - ekshibicjonizm. Problem ten mnie nie dotyka, z racji płci. Ale jakby nie było, bliskie mi dziewczyny wciąż są narażone na tego typu "atrakcje". Cóż, tak jak odruchowo wkurza mnie każdy facet zbyt nachalnie starający się "zarywać" do jakieś dziewczyny, tak i ekshibicjoniści są dla mnie drażniący. Wg mnie to taki "półgwałt". Niby jeszcze nic strasznego, ale wkurza. Z tego prostego powodu dla jakiego nie akceptuję gwałtu, nie akceptuję i ekshibicjonizmu. Jest to już swego rodzaju zmuszanie do uczestniczenia w akcie seksualnym. "Zmuszanie", należy podkreślić.
Po czwarte kazirodztwo. Kazirodztwo potępiam za jego zmutowane i niedorozwinięte owoce. Ludzie niepełnosprawni fizycznie i/lub psychicznie bardzo cierpią za swojego życia. Stosunek, z którego niemal na pewno (w przypadku poczęcia) powstanie człowiek upośledzony, nie powinien mieć więc miejsca. Właśnie ze względu na jego późniejsze konsekwencje. A ponieważ nawet przy użyciu antykoncepcji, nigdy nie ma 100% pewności na powstrzymanie poczęcia, to jedną sytuacją, w przypadku której jestem w stanie zaakceptować związek kazirodczy jest przypadek niepłodności przynajmniej jednego z partnerów. Oczywiście moje poglądy dotyczące pedofilii wciąż są w mocy.
Teraz przejdziemy już do mojej tolerancji.
Po pierwsze - homoseksualizm. Para homoseksualistów nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, bądź nie wywołuje u mnie uczucia zgorszenia. Dopóki homoseksualista nie jest wobec mnie lub bliskich mi osób zbyt nachalny lub nie afiszuje się ostentacyjnie ze swoją orientacją, to jest przeze mnie jak najbardziej tolerowany. Mogę się z takim przyjaźnić, wysłuchiwać nawet np. jego fantazji seksualnych, etc. Homoseksualizm nie tylko mnie nie razi, ale i w pewnym stopniu ciekawi. Choć sam nie odczuwam pociągu do przedstawicieli mojej płci, to fakt, że ktoś inny może go czuć jest dla mnie rzeczą naturalną. Problemem homoseksualistów jest wg mnie jednak ten specyficzny klimat, który oni sami tworzą wokół swojej orientacji. "My wspaniali i odizolowani od społeczeństwa, inni, indywidualni i do tego tacy seksowni". Tak w skrócie opisałbym ten klimat. Chodzi mi tu głownie o tych homoseksualistów, którzy mają w zwyczaju ostentacyjnie okazywać sobie uczucia w miejscach publicznych. Czegoś takiego nie toleruję również u heteroseksualistów. Dlaczego? Przeczytaj jeszcze raz fragment tekstu o ekshibicjonizmie. Przez ten klimat, w którym nakręcają się wzajemnie homoseksualiści (głownie mężczyźni), społeczeństwo ma generalnie złą opinię o ludziach tej orientacji. Połowę problemu nietolerancji społeczeństwa przypisuję jego zacofaniu, zaś drugą samym homoseksualistom, którzy prowokują to społeczeństwo do takich zachowań.
Po drugie - masochizm. Ten typ upodobań seksualnych nie wymaga wręcz komentarza. Masochista nikomu nie szkodzi, więc nie mam żadnej potrzeby krytykowania jego upodobań. Jednakże muszę tylko zaznaczyć, że osobiście nie spełniałbym ew. życzeń mojej partnerki związanych z zadawaniem jej bólu.
Po trzecie - fetyszyzm. Każdy z nas ma w sobie mniej lub więcej pociągu do fetyszyzmu. Np. prezent od ukochanej dziewczyny lub chłopaka, który moglibyśmy kupić sobie najzwyczajniej w sklepie. Ma on dla nas takie znaczenie, bo jest akurat od niej lub od niego. Jednym po przypadkowej utracie takiego prezentu będzie przykro, inni będą przygnębieni, a jeszcze inni będą rozpaczać. W pociągu do przedmiotów związanych z pewnymi osobami (fetyszyzm mały) nie ma wg mnie nic godnego krytyki. Ba, nawet w pociągu do przedmiotu, bez elementu partnera (fetyszyzm wielki) nie ma wg mnie nic karygodnego. Bo w końcu za co można takiego fetyszystę krytykować?
Po czwarte - onanizm. No to chyba wszyscy czekali. O tym, jaki jest stosunek społeczeństwa do masturbacji wie chyba każdy? Należy jednak wspomnieć o tym, że wg badań Kisney'a od czasu do czasu masturbuje się ponad 90% mężczyzn i 75% kobiet. Młodzi mężczyźni masturbują się średnio co drugi, trzeci dzień, zaś w pełni dojrzali, około 2 razy w tygodniu. I co? Dalej krytykujemy onanizm? Przepraszam, "samogwałt". Każdy kto ma jakiegoś większego ssaka w domu, np. psa, wie o tym, że nawet zwierzęta odczuwają naturalną potrzebę rozładowania napięcia seksualnego po dłuższym okresie wstrzemięźliwości, wywołanym np. brakiem partnera. Oczywiście można powiedzieć, że nie jesteśmy zwierzętami, więc powinniśmy nad sobą panować. Dobra, ale zwierzęta również odczuwają potrzebę odżywiania się. I co? Nie jesteśmy zwierzętami, więc powinniśmy się powstrzymywać. Małe dzieci również mają już odruch masturbacji. Tyle, że regularne karcenie ich przez rodziców, szybko wyrabia nowy odruch. Wyrzuty sumienia połączone z onanizowaniem się w ukryciu przez wzrokiem innych. Uważam, że w masturbacji nie ma nic złego. Nich ktoś poda mi chociaż jeden sensowy argument zabraniający onanizowania się. Mówię już z góry, że teorie o szkodliwym wpływie masturbacji na kondycję psychofizyczną wkładamy między bajki, dzięki najnowszym badaniom naukowym w tej dziedzinie.
Po piąte - zoofilia. Tu być może narażę się wegetarianom i obrońcom zwierząt w ogóle. Uważam, że człowiek, ze względu na swój rozwój intelektualny, ma prawo dominacji nad zwierzętami. Każdy, kto przewyższa znacząco kogoś innego pod względem mentalnym, potrafi nim manipulować w ten sposób, aby doprowadzić tą drugą osobę do stanu poddaństwa, w większym lub mniejszym stopniu. Naszej przewagi intelektualnej nad zwierzętami nikt chyba nie ma zamiaru kwestionować? Z racji tej przewagi m.in. pozwalam sobie na jedzenie mięsa. Uważam również, że ten kto korzystając tej przewagi zechce wyładować się seksualnie na zwierzęciu, ma prawo to zrobić. Z tym tylko zastrzeżeniem, że zwierzę nie powinno okazywać ewidentnej niechęci do współżycia, cierpieć, umrzeć lub znajdować się pod opieką innego człowieka. O ile te cztery warunki są spełnione, zoofil powinien mieć swobodę we współżyciu ze zwierzęciem.
Tak z grubsza przedstawiają się moje poglądy na niektóre odmienne upodobania seksualne innych ludzi. Dopóki nie wykorzystuje się czyjejś słabości, nieświadomości, trudnej sytuacji lub nie zmusza się do współżycia, w każdej formie współżycia nie ma nic nagannego. Dużym, jeżeli nie największym, problemem dla ludzi o odmiennych od standardowych preferencjach seksualnych jest stanowisko Kościoła wobec ich upodobań. Watykan grzmi na wieści o każdej formie współżycia odmiennej od waginalnego stosunku heteroseksualnej pary. Seks oralny w wykonaniu takiej "normalnej" pary jest już akceptowany przez Kościół milczeniem. Kiedy takiej milczącej zgody doczekają się np. homoseksualiści? Pewnie nie za naszego życia. Kościół, powiedzmy sobie szczerze, ma duży wpływ na opinię społeczności świata. Nie wątpię, że istnieją osoby wierzące, które równocześnie potrafią spojrzeć logicznie i "po ludzku" (inaczej tego nie nazwę) na problem odmiennych od większości upodobań seksualnych, ale stanowią one kroplę w morzu chrześcijan. A to "morze", to właśnie nasze nietolerancyjne społeczeństwo.
Dziękuję za dobrnięcie do końca tego arta. Jestem, rzecz jasna, otwarty na wszelkie komentarze. Kierować je można na adres:

HaK
poczta: hak8@wp.pl