Darmowa prenumerata - tu i teraz!
BezImienny - wersja online!
CyTaT on-line - zbiór aforyzmów i cytatów
Poprzedni artykułNastępny artykuł Teksty poważne   

W nocy... miłość i nienawiść... dobro i zło...

Paula

"Ze szklanką wina siedzę pod kwitnącym drzewem. Piję sam - gdzie są moi przyjaciele? Księżyc patrzy na mnie z góry, podnoszę szklankę za jego blask. I patrzę - przede mną plącze się mój cień. Hej, jesteśmy we trójkę. Chociaż biedny księżyc nie może pić, a cień tylko tańczy wokół mnie, dziś jesteśmy przyjaciółmi..."

Noc... kocham noc... zapach świeży, kojący... dotyka mnie chłód... boję się... jest tak dobrze... nie dzwoń... proszę...
Ogień... płomienie... kocham ogień... żywioł... cienie na ścianach... światło odbijające się w szkle obrazów...
Muzyka... kocham muzykę... tańczę razem z nią... kołyszę się w jej rytm... tak dobrze ją rozumiem...
"Żyjesz... żyjesz z dnia na dzień... ja to dobrze wiem... i nie jesteś sam..."
Wiem. Chociaż.....
Jestem. Teraz. To był mój wybór.
"Jestem panią moich marzeń i snów..."
Są Przyjaciele. Kocham ich. Ale czasem potrzebuję samotności.
Tak jak teraz.
Pamiętam... Twoje ręce w moich włosach... wtuloną twarz...
Mówiłeś, że jestem Życiem... Dlaczego Życiem?
"Twoją koroną - słońce... w Twoich włosach zapach kwiatów...
Twój uśmiech rozgania czar złej nocy... umykają demony ciemności..."
Śmiercią... dlaczego?
"Tą litościwą, dającą odpoczynek... Dłonie Twe delikatne, a w oczach nieodgadniona mądrość. Jednym ich dotknięciem pozbawiasz bólu i strachu..."
Miłością...
"Ty jesteś Miłością. Tą jedyną i niepowtarzalną... Oczarowującą jednym spojrzeniem przepastnych oczu... Twój dotyk przywrócił memu sercu życia, dał mu nadzieję..."
"Ty jesteś Seksem. Uosobieniem najpiękniejszych snów... dziką namiętną kotką, Twe oczy jarzą się wiecznym pożądaniem, Twoje ciało wiecznie głodne moich dłoni... języka... mnie całego..... A czasem łagodna i delikatna niczym dotyk motyla na policzku...
Bez Ciebie nie istnieję... "

Dziękuję... do końca życia i po wsze czasy... dziękuję...
Wiem, że spotkam znowu Kogoś. I to nie będziesz Ty.
To będzie inny człowiek, którego pokocham.
Przyrzekam, że nigdy Was nie porównam. To nie byłoby sprawiedliwe...

Dźwięk telefonu... Marzenia... myśli uciekają...
To znowu on? Nie chcę cierpieć...
Dlaczego mi to robisz... dlaczego nazywasz to miłością...
Nie chcę jej... nie takiej... to obsesja...
Kiedyś miałam miłość... i to było właśnie TO.
Mój wybór... moje życie... nie żałuję...
A teraz... strach... panika...
"Jeśli nie ja... nikt inny... zapamiętaj to... patrzę... widzę Cię...
stać mnie na to, by być tu non stop... uważaj... skrzywdzę ich... jesteś moja..."
Ten uśmiech. Ironiczny, pewny siebie... zbyt pewny...
Jak można?
Przecież kochać to chcieć dla kogoś jak najlepiej... chronić go... dzielić się całym sobą...
Telefon... nie! nie teraz... nie chcę...
Może to nie on... nie widać numeru...
- Słucham...
- To ja.
Boże, jeśli jesteś, dlaczego... dlaczego on mi to robi... nie chcę go słuchać... nie chcę rozmawiać... nie mogę odłożyć słuchawki... jeśli to zrobię, będzie dzwonił co chwilę. Całą noc...
Jeśli wyłączę telefon... nie dodzwoni się Siostrzyczka... Przyjaciel, który mnie potrzebuje...
Porozmawiam z nim... przez parę minut... da mi spokój...
- Jesteś?
- Tak.
- Chciałem Cię usłyszeć.
- Stało się. Dobranoc.
Odłożyłam, nie mogłam...
Telefon.
- Proszę Cię, daj mi spokój.
- Nie.
- Dlaczego mi to robisz?
- Kocham Cię.
- Nie, to nie miłość... to obsesja... choroba... zostaw mnie...
- Nie mogę. Muszę Cię słyszeć. Jesteś moja. Jesteś moim kwiatuszkiem. Będziesz ze mną albo z nikim.
- Przestań! Nic nigdy nie było i nie będzie.
- Wiesz, co zrobiłem ostatnio? Nagrałem naszą rozmowę... byłaś bardzo nieprzyjemna... ale to nic. Słucham Cię na okrągło. Kiedy zechcę. Nie możesz być dla mnie taka oschła. Nie możesz być taka. Pożałujesz tego, wiesz o tym.
- Zostaw mnie...
- Nie.
Odłożyłam ponownie słuchawkę. Nie będę odbierać telefonu. Sama zadzwonię do Siostrzyczki. Przyjaciele sobie poradzą... jest nas przecież cała grupa...
Cudowny ognik świecy... ogień w kominku przygasł... to dobrze... chcę teraz ciemności...
Tylko ten mały ognik... spełnisz moje życzenie? Proszę, zrób to dla mnie.
A może dwa... Nie. Jedno. Spraw, płomyku, by moja Siostra wróciła zdrowa. Ja sobie poradzę. Ona jest ważniejsza. To Ona jest moją podporą.
Powiedz, płomyczku, gdzie popełniłam błąd?
Przecież nic takiego nie zrobiłam... listy, rozmowy... z mojej strony coraz mniej...
Kiedy zaczęłam się bać... przestawać odpisywać...
Po kolejnych awanturach za nie odpisane listy?
Ograniczyłam kontakt. Dzwonił 18... nawet 30 razy... co parę minut, paręnaście...
"Nie dzwoń tak do mnie... jeśli chcesz w ogóle mieć ze mną jakiś kontakt... przestań... Możesz być moim kolegą, ale to nie polega na tym, by dzwonić jak najczęściej, a ja i tak jestem dla Ciebie nieprzyjemna. Ale zadzwonić raz na dwa dni, trzy, na tydzień na przykład i powiedzieć: "Słuchaj, ale fajna rzecz mi się zdarzyła" albo "Smutno mi, pogadasz?" ". Nie rozumiesz. Masz pretensje, że nie odbieram. I nieważne, czy jestem wtedy w pracy, w szpitalu, w fundacji, mogę być i na cmentarzu, a powinnam odebrać. Bo nie wierzysz.
Bo na pewno mam dość i udaję, że gdzieś idę, że to tylko tłumaczenia...
Twoja sprawa, jeśli nie wierzysz, ja jestem w porządku.

Notatki:

Powiedziałam mu, że mam kogoś. Usłyszałam kiedyś, że jeśli kogoś będę miała to znaczy, że on nie ma szans i nie będzie ze mną wtedy utrzymywał kontaktu.
"Kłamiesz. Masz nadzieję, że się odczepię. Jesteś moja i tyle."
Mnóstwo SMS'ów z netu. Jak sam stwierdził, chciał zablokować mi komórkę, żeby nikt więcej nie wysyłał. Dzwoni - nieważne, że nie odbieram, chce rozładować mi telefon. Raz pisze obrzydliwe listy, na drugi dzień przeprasza. Ale sytuacja się powtarza...

"Nie odejdę ot tak sobie. Cześć i znikam. Za dobrze by Ci było beze mnie. Złość jest ślepa i pozbawiona kontroli. Jest spontaniczna, nagła i ulotna. Pojawia się szybko, powodując niekorzystne zachwiania równowagi. Ale ma to do siebie, że szybko ustępuje, a potem przychodzi żal, smutek i wstyd po tym co wyrządziła. Złość jest oznaką słabości człowieka.
Co innego gniew. Gniew jest czystym złem, pozbawiony wszelkich uczuć, chłodny i wyrafinowany. Jest starannie zaplanowany, obliczony na wyrządzenie komuś krzywdy. Rodzi się z nienawiści, z bólu i żalu. Każdy jego ruch niszczy. Gniew staje się obsesją czynienia zła. Oglądałaś film "FAN"? Coś w tym stylu.
Gniew nie wywołuje wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, każde wywołane zło wzbudza dziką satysfakcję. Prawdziwy gniew to koszmar, którego nie warto budzić. Pomyśl o tym.
Jestem u siebie szarą eminencją. Mam wszelkie warunki do tego, żeby zniszczyć wszystkich, którzy mnie nienawidzą. Nie toleruję nienawiści pod moim adresem. Niszczę ją fizycznie z całą bezwzględnością. Nie strasz mnie nienawiścią......
To co zaproponowałaś jest bardzo sensowne. Nie wiem czy się podporządkuję. Ciężko mi się z tym pogodzić, nie wiem czy mi się uda. Wiem, że to jedyna szansa, żebyśmy mogli w miarę normalnie jeszcze utrzymywać kontakt. Wiesz, dlaczego tak mi ciężko to zaakceptować? Bo bardzo zależy mi na Tobie.
Nie waham się powiedzieć, że chyba mam obsesję. Lubię słuchać Twojego głosu, w mojej głowie rodzą się dziwne myśli... Chcę Cię kochać, patrzeć na Ciebie, chcę słuchać, czytać, chcę, żebyś była moja... Chcę, żebyś była moim aniołkiem, żebyś była dla mnie dobra."

Tyle razy tłumaczyłam, że to nie ma sensu, że nie będzie miedzy nami uczucia.
Że nie będę kochała.
Nie chcę się bać i nienawidzić.

Zadzwonił, żeby mnie przeprosić. Za wczorajsze.
Ale po raz kolejny nie dał sobie wytłumaczyć.
Powiedziałam znowu o tym, że można rozmawiać raz na kilka dni, na tydzień...
Mówiłam to, o czym rozmawialiśmy setki razy.

"Zadzwonić raz na tydzień? Raz na 2 tygodnie? Wiesz, co to dla mnie oznacza? To jest - mam o Tobie zapomnieć. Mam Cię nie słyszeć przez cały tydzień? Nie wierzę... Co teraz? Wszystko się dla mnie skończyło..... wszystko... Chciałbym Ci położyć głowę na kolanach i się rozpłakać....."

"Daję za wygraną. Nie lubię przegrywać - nienawidzę. Jak przegram to złość zabiera mi rozum - jestem bardzo mściwy. Będę o Tobie myślał, tego mi nie odbierzesz... Będę myślał różnie, nawet tak, jak byś nie chciała. Będę Cię gwałcił, potraktuję Cię jak szmatę, jak kurwę, będę Cię kochał jak anioła, zrobię z Tobą wszystko, co będę chciał. W moich myślach. Nie masz mnie jeszcze dość?"

"Jeśli masz jeszcze ochotę to z chęcią porozmawiam raz na jakiś czas z Tobą. Mam nadzieję, że nie rzadko. Jeśli się zdzwonimy, to nie mówmy już o tym, co źle zrobiliśmy, dlaczego i po co. Po prostu porozmawiajmy. Nie ma sensu już tego roztrząsać. Zawsze będziesz ze mną. Daję za wygraną, cieszysz się? Nie ciesz się tak bardzo, mogę zmienić zdanie..."

Powiedziałam, kiedy znów zaczął dzwonić, że wychodzę za mąż. Odstraszę go. Wyłączył się. Napisał SMS'a, że mógł dać mi wszystko. Znów zadzwonił. Prosił, żebym powiedziała, że to nieprawda.
"Nie zapomnę Ci tego". Wyłączył się.
Dzwonił jeszcze, wysyłał SMS'y, nie odbierałam.

"Coś Ty najlepszego ze mną zrobiła... Siedzę teraz i płaczę..... Jeśli to, że mi to powiedziałaś, to jakaś zemsta za te wszystkie brzydkie listy i sms, to udało Ci się... Znokautowałaś mnie całkowicie... Nigdy tak nie płakałem za nikim. Wiesz dlaczego? Wolałbym, żebyś umarła, ale nie zniosę tego, że zabiera Cię jakiś facet, nie mogę przeżyć..... Muszę porozmawiać z Tobą..... muszę..... Bardzo Cię o to proszę... Najlepiej wieczorem, albo nocą - wtedy można spokojnie zebrać myśli. Wszystko mi opowiesz, wytłumaczysz jak dziecku, a ja posłusznie wysłucham i przyznam Ci rację. Nie gniewaj się na mnie - przepraszam za wszystko."

Odebrałam te nocne SMS, w których prosi o rozmowę, kilkanaście SMS'ów, prawie zablokowana skrzynka. Zobaczył, że odbieram - musiałam je jakoś wykasować. Zadzwonił momentalnie, jakby na to czekał. Prosił o rozmowę. Powiedziałam, że nie mam czasu. Więc wieczorem, najlepiej w nocy, na spokojnie...
On i spokojnie... Boże... Powiedziałam, że się zastanowię.
I wyłączyłam się.
Co robić...

"Ja z Ciebie dobrowolnie nie zrezygnuję... Za mocno mi na tym wszystkim zależy, żeby ot tak sobie powiedzieć goodbye i pójść. Przywykłem do tego, bardzo Cię lubię i nic do mnie nie dociera. Ja chcę i koniec, rozumiesz? Ja tu właśnie jestem - poczekam. Mam już dość Twoich dąsów, Twojego gniewu... To wszystko to tylko pozór. Wiem, dlaczego tak się zachowujesz. Tak mocno masz mnie dość? Tak bardzo chcesz uciec? To leć już teraz..... już Cię nie ma!!! Leć!!! I nigdy nie wracaj....."

"Wiem, że już jest prawdziwy koniec. Ty tego chcesz i będziesz się bała cokolwiek odpisać, żebym czasami znowu nie zaczął pisać... Są pewne granice - dalej już nie mogę pozwolić na takie aroganckie traktowanie mnie. Do zobaczenia w piekle - mam nadzieję, że już niedługo. Tam dopowiem Ci resztę... pożegnaj się ze mną..... Już na zawsze???? Napisz coś koniecznie...
Byłaś i będziesz moim kwiatuszkiem... "

"Jestem Twoim koszmarem? Ty moim snem, ja Twoim koszmarem...
Jesteś dla mnie taka kochaną duszyczką, wiesz? Ja Cię tak właśnie traktuję.
ALE RÓB, CO UWAŻASZ ZA SŁUSZNE. JA NIE BĘDĘ CI SIĘ NARZUCAŁ."

"Wiesz co? Naprawdę myślisz, że jestem idiotą? Że możesz mnie robić tak perfidnie w chuj? Byś kurwa powiedziała - słuchaj jest tak. Ja mam faceta i od teraz nie będę rozmawiała z Tobą częściej niż 30 minut co 3 dni. I teraz nagle wychodzisz za mąż?"

"...nie wierzę, że nie ma się kilku minut wolnego. Szkopuł w tym, że można wykorzystać je lepiej niż rozmowa z takim jak ja... Co Ty na to - jakbyśmy utrzymywali kontakt czysto towarzyski? Bez żadnych obciążeń..... Znajomy..... Znajoma..... Bez pytań co u mnie - co u Ciebie.? To, że teraz się z Tobą żegnam wcale nie znaczy, że to już totalny koniec. Mógłbym do Ciebie zadzwonić raz na jakiś czas, ale już tylko ot tak sobie..... dla relaksu. Ale z tym poczekam do momentu, aż nabierzesz odrobinę szacunku dla mnie. Opowiem Ci jakiś kawał, albo wymienimy się uwagami na temat pogody."

"Wiesz co Ci powiem? Zachowujesz się po chamsku. Wiem, że jesteś pod komórką i specjalnie nie odbierasz moich telefonów. Czasami jak dzwonię to wiadomo, że akurat teraz korzystasz z komórki. A potem jak dzwonię, już nie odbierasz. Zresztą skoro widziałaś, że dzwoniłem to mogłaś się jakoś odezwać np. SMS. Ale to już Twoja sprawa. Teraz nie chcesz być nawet znajomą... Wiesz co? Żałuj... Tyle sobie wyobrażałem. Myślałem, że w te wakacje zaszalejemy! Naprawdę... Zbierałem kasę, mogłem mieć tego dość dużo, bardzo dużo....."

"Może gdzieś..... tam głęboko w sercu nadal Cię kocham? Nie wiem, może...
Moje dawne marzenia dziś konsumuje kto inny...
...Jak Cię kocham nie powiem, no bo nie wypowiem.
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może.....
Pamiętaj o tym, że będę Twoim przyjacielem na zawsze. Rozumiesz?
NA ZAWSZE
Kocham Cię siostrzyczko.
Ale Twoim przyjacielem i tak będę....."

"Do zobaczenia w piekle"

"Cholera, odbierzesz ten pieprzony telefon"

"Coś się w Tobie zmieniło? A może przez te debilne listy już nie chcesz mnie znać?"

"Wiem, że jestem przykry. Rozszyfrowałaś mnie w końcu... Jestem pod wrażeniem. Dopiero teraz zauważyłaś? Fajnie, że przynajmniej Ty jesteś piękna, mądra i porządna. Pani perfekcyjna... Faktycznie nieodpowiedzialnie się zachowuję......Przykro Ci? I niepotrzebnie Ci jest przykro. Na Twoim miejscu zrobiłbym..... tak lekceważąco pod nosem - phi! A potem bym się odwrócił i poszedł i nigdy nie wracał."

"Kwiatuszku... myślę o Tobie tylko dobrze. Czasami mnie ponosi, ale to szybko mija..... Jestem impulsywny i nadzwyczaj łagodny jednocześnie. Skończyło się... wiem to.
Po prostu koniec. Nie chciałem tego. Ale sprowokowałaś to.
Jakbym mógł nosiłbym Ciebie na rękach! Wszędzie!!!!!!!
Cokolwiek się nie stanie i tak Cię będę kochał. To uczucie jest dla mnie dziwne.
Jest takie mocne, gorące. Nigdy go w ten sposób nie czułem. Nigdy tak mocno nie pragnąłem. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy i tak nieszczęśliwy jednocześnie."

"Oddałbym wszystko za Ciebie... Zaprzedałbym swą duszę... Przyrzekam. OK jestem spokojny...... uff ... Pytam spokojnie. Co się stało, że nic do mnie nie napisałaś? Co się kurwa tym razem stało? Myślałem, że napisanie maila to nie jest dużo zachodu. No, ale skoro myślisz inaczej to wytłumacz mi. Koniecznie..... Wiesz, że jesteś moim kluczem do szczęścia? Ty jesteś dla mnie uosobieniem mojego szczęścia..."

"Chcesz wiedzieć jak Cię przed chwilą wypieprzyłem? Nie dowiesz się..."

"...teraz się przekonałem...... Jestem dla Ciebie najzwyklejszym w świecie znajomym. Kimś zupełnie bez znaczenia. Zrobię Ci ulgę. Wypierdalam z Twojego życia. Pozwól się kochać i dla mnie to już będzie wystarczające. Każda chwila bez Ciebie jest bezpowrotnie stracona. Straciłem całe życie. Wiesz że w uszach mam jakąś dziwną melodię? Szatan mi gra... Zatańczę do jego muzyki, pozostawiając cień swego istnienia... Aż w końcu zniknę - nikt nie będzie wiedział dlaczego i kiedy... Pieprzyć to!"

"Tak naprawdę to mnie bardzo rozczarowujesz... Sorry, że zarzucam Cię słowami, ale... Ty pewnie nie masz czasu nawet ich przeczytać. Jeśli uważasz, że narzucam się - to przepraszam. Lepiej żyć w nieświadomości, naiwności niż czuć żal..... Przepraszam za te ranne listy. Ja wiem, że były nieprzyjemne...... mocno nieprzyjemne..... Przepraszam za poprzedni list. Cofam wszystko, co powiedziałem. Nie gniewaj się..... Kocham Cię jak dziecko swoją matkę. Zawsze będę miał do Ciebie wyciągnięte ramiona........ obojętnie co się stanie."

"Kurwa... chcę Ciebie..."

"No nie... a miałem już tak nie pisać. To jest chyba ode mnie silniejsze... Przepraszam"

Kiedy to się zaczęło... rok...? Tak... mniej więcej rok temu... Sympatyczne listy... rozmowy... nagle posypało się... mnóstwo listów... kilkanaście dziennie... Pretensje o każdy nie odpisany list i o każde nieodebranie telefonu. Nieważne, gdzie byłam, co robiłam, mogłabym umrzeć, a on miałby pretensje, że nie odpisałam. Powiedziałam mu kiedyś, że jest w mojej rodzinie choroba serca - nie mówiłam dokładnie, miałam nadzieję, że się odczepi. Zaczął nade mną biadolić na zasadzie - co będzie, jak mnie zabraknie, bo on tak kocha mój głos i moje pisanie. Zawsze ON...
Na początku znajomości nie kryliśmy, skąd jesteśmy, co robimy, nic. Nie jest gówniarzem, który wymyśla sobie historyjki. Ma 24 lata. Dawałam mu specjalnie dla "zohydzenia" do zrozumienia, że często mnie nie ma nocami, wieczorami, że chodzę na "balangi" i w ogóle... Wszystko było ok, byłam aniołkiem, kruszynką, kwiatuszkiem, jeśli odpisywałam i odbierałam tel.
Kiedy tego nie robiłam, zaczynał dzwonić kilkanaście razy, pisać, że jestem dziwką, szlajam się i z nim nie mogę przez to rozmawiać. Za chwilę przepraszał i BŁAGAŁ o przebaczenie. Dosłownie. Napisałam, że wyjeżdżam na dwa tygodnie na Mazury - obojętne mu wszystko, jeśli wezmę ze sobą tel. Powiedziałam, że nie po to tam jadę, by gadać przez tel., zaczął krzyczeć, że jest dla mnie nikim itd. Kiedyś okłamał mnie, że jest bardzo chory, a mówił to tak przekonująco... że... znów napisałam parę maili. Później wyjeżdżałam na miesiąc, napisał, że jak wrócę, to go już nie będzie. Wróciłam, zapchana skrzynka mailowa, ostatnie listy dotyczyły pożegnania ostatecznego, zabił się...
Musiałam odebrać SMS'a, który wysłany został do mnie po równym miesiącu. I proszę, dzwoni on. Zdenerwowałam się, że zrobił mi głupi kawał itd. Zrobił mi awanturę, że wolałabym, żeby naprawdę nie żył. Nie pisałam już maili, odpisałam na kilka z jakimiś zarzutami, po których mnie przepraszał, po czym znowu zarzuty, że nie odbieram tel... itd.
Mam dość...
Niektóre moje zdjęcia rozwieszone są u niego jak plakaty na ścianach.

Przyszli Przyjaciele, długo rozmawialiśmy i pracowaliśmy oczywiście :-)
Był taki kawał, o człowieku, który spadał, nie otworzył mu się spadochron i na wszelki sposób błagał Pana Boga, by go uratował. Nie będzie palił, pił, zdradzał żony, będzie od tej pory dobry dla wszystkich, byle tylko przeżył. Spadł w stóg siana. Otrzepał się:
"Człowiek w stresie czasem takie pierdoły opowiada!" ;-)
Tak samo my. Podenerwowali się, opcje rozwiązania sytuacji były rozmaite. Przeważało tzw. mordobicie, na co połowa stwierdziła, że nie bylibyśmy lepsi od niego, ale po cichu się zgadzała :-) Po długich debatach i szybkim skończeniu pracy - "Człowiek w stresie ma niezłe pomysły ;p" stwierdziliśmy, co następuje:
Jeśli będzie pisał - nie odpisywać.
Jeśli zadzwoni - powiedzieć, że naprawdę wychodzę za mąż (tu kolega Piotr oznajmił, że dla dobra sprawy on może nawet zaprosić kolegę Maćka - który jest aktorem - i sfingować mój ślub z nim - Piotrem ;-))))), na co reszta grupy przestrzegła mnie, że w ostatnim momencie Pietrucha podmieni księdza na prawdziwego i żebym się nie zdziwiła ;p) Poza tym powiedzieć, że nie będę miała dla niego czasu, mam przygotowania do ślubu i wyjazdu, i że już nie chcę utrzymywać z nim kontaktu. Jakkolwiek by nie zareagował - ktoś zawsze będzie ze mną - co nie jest trudne - bo i tak wiecznie łazimy gdzieś razem :-) W nocy w sumie też nie będę sama, bo musimy dużo popracować, więc będziemy to robić u mnie, jak dziś. Kolega ze śledczego zadzwonił do biura. Po paru godzinach okazało się, że ten chłopak ma kartotekę. Był dwa razy postawiony zarzut rozboju. Ktoś się z nim nie zgadzał.
Raz "przylał" mu sam. A za drugim razem wynajął znajomych... Ktoś się z nim nie zgadzał, a on tego nie cierpi. Oskarżenia były wycofywane. Groźba lub łapówka. Stać go na to...

Odebrałam SMS'a, zadzwonił, powiedziałam mu, że nasza znajomość zaczęła się kończyć już wtedy, kiedy miał pretensje, że nie odpisuję na każdy list, że nie czekał nawet jednego dnia, tylko od razu wyrzuty, pretensje, namolność, gniew, wszystko razem. Żadnego zrozumienia. Że to nie miłość, tylko obsesja. Jeśli się kogoś kocha, to chce się, by ten ktoś był szczęśliwy. Może cierpieć, ale być zawsze w jakiś sposób podporą.
On nie był. Nie był nawet przyjacielem, skoro się tak zachowywał. To mu powiedziałam.
A on na to, że jeszcze się zobaczymy. Wyłączył się.
Zadzwonił potem jeszcze siedem razy. W końcu odebrałam. Popłakał się i powiedział, że nie mogę mu tego zrobić, że przeprasza, że beze mnie nie potrafi żyć. Że czuje się jak dziecko, któremu ktoś zabiera ulubioną zabawkę. ZABAWKĘ!!!! Powiedziałam, że nie jestem i nie będę żadną zabawką i dość tego. Że to, co robi, co pisze, podlega nawet po precedensy prawne. Wściekł się, że mu grożę.
A za chwilę mówił, że go sprowokowałam do wybuchu.
Potem powiedziałam, że to było podłe z jego strony, co napisał... że wolałby, gdybym umarła niż była z kimś innym. Że chcę być szczęśliwa i musi to zrozumieć. A z tym, co on robi, z tym prześladowaniem nie będę. I że nie będę wieczorem w domu - chciał pogadać spokojnie wieczorem lub w nocy - bo przeprowadzam się do narzeczonego.
Wyłączył się znowu. Potem dostałam kilka listów.

"Przepraszam - znowu ośmieszyłem się tym telefonem..... Cały czas sunęły mi łzy. Koniec... koniec... Przecież my się lubiliśmy... Popieprzyłem to... kochałem Cię tak mocno, że żal mi było każdej sekundy, jeśli nic od Ciebie nie miałem. Pogniewałaś się na mnie..... Skończyłaś ze mną... To tak boli. Wtedy, gdy o Tobie marzę, jakiś inny Cię pieprzy..... Ktoś gwałci moje marzenia... Nawet ze mną nie chcesz rozmawiać... Marzę, że może jeszcze będzie kiedyś chwila, gdy zadzwonisz do mnie i jeśli będę płakał za Tobą, za tym, co było, przytulisz mnie i powiesz, że wszystko w porządku... Płaczę jak małe dziecko... Czuję się ukarany... dobiłaś mnie... nie wiem co napisać... Przecież ja Cię... Tak bardzo nie chcę się z Tobą żegnać... Świat mi Ciebie zabiera. Nie zwraca uwagi, że nie chcę, że płaczę, że Cię potrzebuję. Po prostu zabiera... siłą i gwałtem... Nie chcę..."

"Zostawiłaś mnie samego na tym świecie..... Nie chcę nikogo innego. Nikogo nie kocham. Nikogo nie warto kochać do bólu - to wiem już dziś. Jesteś bez serca..... tak Cię kocham i będę na zawsze"

"Jeśli odczytasz te listy to wyślij pusty list do mnie, że przeczytałaś. Żebym wiedział. Jeśli się zdarzy, że coś napiszę, odeślij pusty list. Jesteś taka... opuściłaś mnie...... Anioł się mnie wyrzekł"

Po tych listach, na które nie odpowiedziałam, nie wysłałam również pustego listu, kilka razy dzwonił, nie odbierałam.

Dwa SMS'y:
- "to się nie dzieje, nie może... czy to naprawdę był koniec? czy chcesz, żebym jeszcze zadzwonił... może którejś nocy... jest mi niedobrze..."
- "chciałbym z Tobą jeszcze porozmawiać - tak normalnie, odpisz mi, czy da radę..."

Nie odpisałam na SMS'y, wykasowałam je, ale otrzymał potwierdzenie, że odebrane.
Dzwonił znowu, ja nic.
Dużo jeszcze razy... SMS'y, że przemyślał, że chce mi o tym powiedzieć.

Sobota.
Rano miałam dość. Odebrałam telefon. Stwierdził, że już wie, że zachował się jak głupi szczeniak, że nie powinien. Że miał obsesję. Że jeśli pozwolę, to zadzwoni do mnie dwa, trzy razy w tygodniu.
Powiedziałam, że muszę to wszystko przemyśleć i na razie niech nie dzwoni, nie pisze, niech da mi spokój. Poza tym gdyby dzwonił, to mówiłabym mu o tym, co się dzieje u mnie nie samej, ale już u NAS. I czy on tego chce?

Nie chciał.

Stwierdziłam, że moje życie będzie się teraz kręciło nie tylko wokół mnie, więc będę mówiła o swojej miłości.
- Nie wierzę, że nie potrafiłabyś rozmawiać ze mną o czymś innym.
- Mam w ogóle tego dość.
- Zastanów się, proszę, i powiedz mi najpóźniej do przyszłego tygodnia, czy się zgadzasz. To, że teraz odmawiasz, rozumiem, ale przemyśl, postaram się nie nagabywać Cię przez ten czas.
- Mam dość, kończę, cześć - odłożyłam słuchawkę.

Kolejnych kilka połączonych listów...
Poza tym tel., że jak ja go traktuję i że daje mi znów tydzień do namysłu, do poniedziałku. I że jestem dla niego wredna, bardzo wredna.

SMS'y dzisiaj:

"Jeśli nadal będziesz taka wredna, to mnie rozgniewasz. Weź to sobie do serca. "

"Powiedz..... Żałujesz, że się kiedykolwiek poznaliśmy? OK, nie będę dzwonił..... Odpiszesz czasem na list?"

"Mogliśmy sobie jeszcze normalnie rozmawiać... mogłem czasami zadzwonić... Porozmawiać o tym i o tamtym..... Ja wiem, że to wszystko popieprzyłem. Listami, które do Ciebie napisałem i tymi nachalnymi telefonami..."


"Powiedz. Czy moglibyśmy jeszcze się jeszcze lubić? Tak normalnie jak dwoje znajomych? Co? Odpowiedz."

"Jutro zadzwonię i lepiej odbierz! I bądź miła, bo przegniesz i pożałujesz!"

"Już wiesz, na co mnie stać. Wyślij kogoś na mnie - pożałujesz. Spotkaj się z kimś - będę o tym wiedział. Zajmę się nim. Zapamiętaj to. Wiesz, że potrafię".

Noc... Świeca dogasa... Trociczki również... Czy wybrałam nienawiść...? Nie chcę... Nienawiść to nie wybór.
Ktoś powiedział:
"Nienawiść to upadek człowieka strąconego ze skały,
to przepaść duszy, która nie szuka już niczego prócz twardych kamieni.
Wiem, że odebrano ci prawdziwe kwiaty, a potem nawet i te,
które wyśniłaś mocą swojego smutku.
Nie ufasz już kwiatom, a jednak to właśnie w nich jest ratunek dla ciebie...
Kiedy ostatnio płakałaś..."

Pamiętam, kiedy najbardziej... Kiedy Ty, Kochany, do mnie mówiłeś:
"Jesteś dzielna. Jesteś Wojowniczką... dziką, czarną panterą ukrytą w kruchym, pięknym ciele dziewczyny... zdobędziesz wszystko, co jest warte zdobycia. Zadziwisz Świat. A ja zawsze będę przy Tobie. Daleki i tak bliski. Czekając na szczęścia, którymi będziesz się ze mną dzielić... I przez Twoje szczęścia uczynisz mnie najszczęśliwszym z ludzi. Wystarczy, że będę wiedział, że jesteś. Będę widział, Kochanie... Będę z Tobą... Kocham Cię... "

DLACZEGO ODSZEDŁEŚ... DLACZEGO TAK DALEKO...
NIE ZOSTAWIAJ MNIE... PROSZĘ...
Boże... jeśli jesteś... wróć mi Go... błagam...

Świt... witaliśmy go razem... pamiętam...
Dziękuję...

Paula :*
"Nie chcę liczyć lat, które mi pozostały.
Może jest ich dużo. A może mało.
Ale codziennie dziękuję Komuś,
że byłeś..."

Paula
poczta: reliance@go2.pl