Idea siłą woli, siła woli ideą.
TJMulder
Słowem wstępu - trochę myślałem nad tym, o czym mam napisać do NoName (od pewnego czasu miałem zamiar, bowiem to zrobić). Z uwagi na to, iż większość moich artykułów idzie do mojego magazynu amatorskiego LokalNet, nie chciałem się powtarzać. Nie chciałem też powtarzać treści, które w NoName miały już swoje miejsce. O czym więc zdecydowałem się napisać? O temacie niepowtarzalnym z równie niepowtarzalnej sfery - o jednym z głównych aspektów mojej filozofii życia, konkretniej o Miłości. Dlaczego o Miłości i dlaczego przez duże "M"? Miłosne tematy, poruszane w NoName, wydają mi się bardzo ciekawe. Zauważyłem z miłym zaskoczeniem, iż nie wszyscy "olewają" sobie te sprawy. To dobry znak. Wielkie "M"... Dlaczego akurat tak, zrozumiecie po przeczytaniu całego mego tekstu. Do dzieła więc.
Od dawna już wierzę w Jedyną, Prawdziwą, Drugą Połowę, Która zajmuje bardzo ważne miejsce w moim światopoglądzie. Wierzę także w reinkarnację. Wg mnie każdy człowiek ma (lub będzie miał) jedną, przeznaczoną tylko dla siebie, osobę (i w drugą stronę). Druga Połowa jest dla mnie ideałem i wcale nie chodzi tu o ideał zewnętrznie. Drugą Połowę wg mojego światopoglądu można rozpoznać tylko wtedy, gdy się ją posiada aktualnie i gdy przebywa Ona w naszym towarzystwie. Dlaczego wg mnie jest jedna Druga Połowa? Otóż wierzę w to, iż w łańcuchu wielu wcieleń Dusze przebywają zawsze blisko siebie, tworząc pewne grupy. Wśród danej grupy mogą z czasem wyłaniać się bliższe przyjaźnie, coraz intensywniejsze uczucie, wiążące dwie Dusze. Kiedy uczucie to osiągnie odpowiedni poziom, nie ma już w przysłowiowym sercu konkretnego człowieka miejsca dla innej osoby, dla innej, potencjalnie uczuciowo bliskiej. Wzajemne uczucie dwóch osób całkowicie i w większości wypełnia ich Dusze. Oczywiście całą tą sytuację postrzegam z góry, patrząc na pasmo wcieleń, a nie na konkretne, krótkie, pojedyncze życie. Wyrokami Karmy (Karma - prawo rządzące światem - wg niektórych) nie w każdym wcieleniu spotykamy się ponownie z naszą Drugą Połową. Związek Dusz sobie przeznaczonych, związek z Drugą Połową, nazywam Miłością, Prawdziwą Miłością. Jest Ona rzadka w społeczeństwie tylko dlatego, iż ci, którzy tak twierdzą, opierają się tylko na jednym, konkretnym życiu, na pojedynczym kadrze wiecznej egzystencji Dusz. Wierzę w Prawdziwą Miłość i w to, że posiadam gdzieś tam własną, Drugą Połowę. Czy jest to sucha wiara? Nie, gdyż odpowiedziałem sobie swego czasu na pytanie, jak poznać, czy w paśmie wcieleń posiadamy już nam przeznaczoną osobę.
Wg mnie czynnikiem to ułatwiającym jest stopień wrażliwości człowieka. Człowiek wrażliwy może odczuwać nieraz tęsknotę o dużym nasileniu, tęsknotę z początku nieskonkretyzowaną, później bardziej jasną - tęsknotę właśnie za Drugą Połową. Tęsknota ta jest naprawdę silnym uczuciem i stanowi dowód na istnienie Drugiej Połowy, konkretnej osoby, choć jeszcze raz zaznaczam, iż niekoniecznie w tym konkretnym wcieleniu. Dotychczas pokrótce przedstawiłem mój wizerunek Prawdziwej Miłości, a jednocześnie jedynej, w którą wierzę. W wyniku do dziś jestem samotny. I tu zbliżamy się do właściwego sedna tego artykułu - chciałbym Wam przedstawić ciekawą, jak i wg mnie rzadką sytuację. Samotność nie jest pozytywnym uczuciem, ta prawdziwa, długa, a nie okresowa, właściwie pozorna. Na temat samotności nie będę się rozpisywał, gdyż ludzie prawdziwie samotni wiedzą, o co chodzi, a i na łamach NoName coś już o tym pisano. Chodzi o to, iż samotność zdecydowanie jest bolesna. Jestem samotny z własnego wyboru i nie mam do nikogo żadnych pretensji. Jestem samotny, gdyż wierzę w Jedyną Druga Połowę i nie angażuję się w żadne inne związki. Do wszelkich stanów zauroczenia podchodzę zawsze z rezerwą. Ponadto mój tryb życia daje mi duże możliwości pod względem wolnego czasu, więc mam mniej możliwości zajęcia umysłu. Znajomi nieraz uświadamiają mi, iż czegoś mi brakuje. Jestem w pełni świadomy tego, iż sam przygotowałem sobie moją drogę. Mimo bólu samotności, mimo jednostajności każdego dnia, mimo mniej lub bardziej dołujących chwil, nadal trzymam się moich idei. Idee te są dla mnie na tyle ważne, iż stanowią źródło silnej woli, dzięki której jako tako mogę egzystować w tej rzeczywistości. Dodajmy jeszcze fakt, iż rzeczywistość ta wręcz przepełniona jest przykładami pseudouczuć, jakie praktykuje bardzo wiele osób, błędnie nazywając je miłością. Ja sam nie doznałem Prawdziwej Miłości, ale mógłbym to powiedzieć w temacie wielu innych osób. Nie ma w tym nic złego, tak po prostu ma być. Jednak widząc i kontaktując się nawet z pozorną miłością, dociera do mnie pewne uczucie... Nie jest to żadna zazdrość, bardziej może wzmożenie dotychczasowej tęsknoty.
Pisząc ten artykuł chciałbym uświadomić Wam, ludziom chcącym od życia czegoś więcej, niż utarte i nudne standardy (gdyż wg mnie sporo Czytelników NoName tym właśnie się cechuje), iż własne idee nie są jakimś głupim wymysłem danego człowieka. Nieraz potrafią bardzo silnie wpływać na jego życie. Rzeczy i przekonania dla innych śmieszne, dla niektórych stanowią podstawę egzystencji, nawet, gdy skazują człowieka na cierpienie. W pełni zgadzam się z tym, iż nieświadomość jest spokojem, co nie znaczy, że jest dobra. Ludzie bez idei nie cierpią duchowo. Oni mają inne problemy. Z jednej strony to dla nich lepiej.
Niektórzy być może już widzą mnie w roli dożywotniego kawalera. Każdy ma prawo tak na to patrzeć. Ja natomiast nie mam wpływu na moje karmiczne przeznaczenie. Mogę je pośrednio kształtować, ale nie mogę na siłę siebie uszczęśliwiać, chwytając się jakichś pozorów. Wolę żyć w samotności, która zadaje cierpienie, niż żyć w pozornym szczęściu, które już za chwilę ma zostać rozwiane. Czy więc wg mnie często spotykana pozorna miłość nie może dawać szczęścia ? Może, może nawet bardzo długo. Lecz szczęście wynikające z pozornej miłości, a szczęście Miłości Prawdziwej, to dwie nieporównywalne wg mnie rzeczy. Stany, do których się tęskni, na jawie, jak i bardziej intensywnie, we śnie. Ktoś może zarzuci mi paranoję, samookaleczanie duchowe. To kwestia spojrzenia z zewnątrz. Wierzcie mi - dla mnie moja wiara w Drugą Połowę jest bardzo ważna.
Dlaczego wybrałem taką drogę ? Związane jest to z całym moim światopoglądem, którego tu opisywać nie będę (jeszcze powstanie nowa książka...). W każdym razie jest to jeszcze jeden z możliwych sposobów postrzegania Miłości. Jeśli ktoś z Was wierzy w Prawdziwą Drugą Połowę, to mam jedną radę - nigdy nie bójcie się wierzyć, nie bójcie się żyć wg Waszych zasad, nie bójcie się cierpieć w ich imię, gdyż odwaga duchowa jest dowodem duchowej szlachetności.
Może i niektórych zanudziłem (jeśli tak - bardzo przepraszam), jednak moim głównym celem było przedstawienie mojego życia w tematyce Miłości. Powiem Wam, że to jest, jak spoglądanie z daleka na horyzont, jego świadomość, świadomość tego, iż wszystko ma swój czas, i że cierpliwość i wiara, idee i silna wola, są bardzo pomocne przy dotarciu do prawdziwego horyzontu, natomiast strzegą przed złudzeniami życia.
TJMulder
e-mail: tjmulder@poland.com
|