Nikomu o tym nie mów. To będzie nasz sekret
artnn@poczta.onet.pl
Siedzę przed monitorem. Otworzyłem notatnik i zastanawiam się czy w ogóle pisać... Chyba się boję poruszać ten temat, ale czuję jakąś siłę wewnątrz mnie, która pcha mnie ku klawiaturze. Ostatni miesiąc wiele zmienił w moim życiu, w moim postępowaniu, w moim sposobie myślenia. Nie wiem czy na lepsze, ale na pewno stałem się człowiekiem, który o wiele poważniej zaczął myśleć o stosunkach międzyludzkich, o reakcjach na wypowiedziane czasem bezmyślnie słowa, o czynach, które nawet po wielu latach ranią, które ciągle bolą i nie mogą się zagoić...
Mam dziewczynę którą kocham i dla której zrobiłbym wszystko... ,nie - dla której staram się robić wszystko co w mojej mocy aby była szczęśliwa, a raczej szczęśliwsza niż była do tej pory. Spytacie się dlaczego tylko szczęśliwsza? Odkąd ją znam była inna od swoich koleżanek. Wyróżniała się urodą, inteligencją, zachowaniem... Starała się grać przed znajomymi, ludźmi, inną niż jest w rzeczywistości i dobrze jej to wychodziło... ale czułem, że jest istotą cichą, zagubioną, bojącą się myśleć o przyszłości i próbującą o czymś zapomnieć, albo przynajmniej chcącą zagłuszyć swe problemy. Po wielu dziwnych zdarzeniach los połączył nas ze sobą. Zbliżyliśmy się bardzo, można wręcz powiedzieć, że otworzyliśmy dla siebie swe serca. Wiedziałem jednak, że chce mi coś powiedzieć, ale wręcz panicznie się boi i wstydzi. Mówiła mi tylko, abym lepiej odszedł, bo nie będę z nią szczęśliwy, bo nie potrafi mi dać tego, czego pragnę. Kilka razy przemilczałem te słowa, nie chciałem się jej pytać wprost, o co chodzi. Wiedziałem, że powie mi gdy będzie gotowa, gdy będzie mi w pełni ufała... Zaczęło się normalnie. Zapytała się mnie: "wiesz ile miałam lat gdy po raz pierwszy mnie ktoś pocałował?" Zacząłem się śmiać (jakbym udawał, że nie wiem, o jakie pocałunki chodzi), że pewnie gdy się tylko urodziła to rodzice ją nieźle wycałowali... "Nie, pierwszy raz pocałował mnie dziadek gdy miałam 10 lat..." Odpowiedziałem śmiejąc się: " hmm, myślałem, że rodzice cię bardzo kochają. Nie gadaj głupot ,że cię nie całowali". Chwila milczenia z jej strony... "nie chodzi mi o takie pocałunki..." Już wiedziałem... wziąłem ją za rękę, przytuliłem. Nie powiedziałem w tym momencie nic... zresztą co miałem powiedzieć? Sam byłem w szoku, wiedziałem już że sprawa jest o wiele poważniejsza niż myślałem. Odprowadzałem ją właśnie do domu. Po kilku minutach milczenia spytałem się czy wiedzą o tym rodzice. Nie wiedzieli - nic nikomu nie mówiła, bo się bała że nikt jej nie uwierzy, a teraz po tych paru latach nie ma sensu już o tym wspominać, bo i tak to niczego nie zmieni. Nagle zaczęła mówić, żebym zapomniał o tym co mi powiedziała, że nie wie po co mnie miesza w swoje problemy i że sama musi to rozwiązać. Weszliśmy do klatki schodowej. Przytuliłem ponownie i spojrzałem jej w oczy... spojrzała gdzieś w bok. Pomyślałem, że ją stracę jeżeli jakoś nie pomogę, a stracić nie chciałem. Po raz pierwszy poczułem jak mi na kimś bardzo zależy. W tym momencie powiedziała: "teraz nic nie mówisz i udajesz, że wszystko będzie w porządku... ale odejdziesz." Odpowiedziałem tylko: "kocham Cię." Musiałem iść do domu...
Nie mogłem zasnąć. Rozmyślałem jak mógłbym załagodzić jej psychiczne cierpienia i jak mógłbym zmienić jej sposób myślenia na to co przeżyła w dzieciństwie. Jednocześnie bardzo zabolały mnie jej słowa wskazujące na to, że prędzej czy później z tego powodu ją zostawię. Zrozumiałem jak mało jeszcze o sobie wiemy, jak nie potrafimy przewidzieć swoich reakcji, a co dopiero reakcji innego człowieka. Jak to pisała Wisława Szymborska: "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono." Nawet mi nie przeszło przez myśl aby odejść...
Jeszcze tej samej nocy zacząłem szukać artykułów mówiących o tym problemie. Miałem nadzieję, że znajdę w nich rady dotyczące sposobu postępowania w stosunku do tak skrzywdzonych osób i wskazówki jak sobie radzić, dla samych poszkodowanych. Wiedziałem, że gdzieś już o tym czytałem i że muszę tylko trochę poszukać w wielkiej ilości mych gazet i miesięczników. Znalazłem... cienką broszurkę, którą kiedyś dostałem od Świadków Jehowy - "Przebudźcie się" pt.: "Chrońcie swe dzieci!" z 8 października 1993 roku. Przeczytałem te 12 stron najcenniejszych dla mnie w tej chwili informacji. Zaczynałem widzieć wyraźniej w czym rzecz i jak mogę jej pomóc. Na drugi dzień dałem jej te czasopismo. Obiecała, że przeczyta... Przeczytała, i czułem jej wdzięczność. Zrozumiała, że to nie jej wina, że nie miała na to żadnego wpływu. Że to nie ona jest nieczysta i grzeszna, ale osoba, która ją skrzywdziła. Później powiedziała mi, że nie spodziewała się iż cokolwiek będę robił w tej sprawie i że bardzo się z tego cieszy.
Chciałem wyciągnąć od niej adres jej "dziadka", nie dała mi go... Wiedziała, że jak tylko będę wiedział gdzie on mieszka zrobię coś głupiego, głupiego w jej mniemaniu... Tak, gdy zdobędę (prędzej czy później) ten adres zabiję go. Najpierw wykastruję, aby pocierpiał, a potem zabiję z zimna krwią i nie będę miał żadnych wyrzutów sumienia...
Jeżeli czyta to jakiś pedofil to wiedz, że powinieneś wisieć. Czy nie rozumiesz, że przez twoje postępowanie niszczysz całe życie swojej ofiary? Moja kochana przytula się do mnie... całuje, pieści, ale jest to wynik mojej pracy i pomocy nad zmianą jej sposobu myślenia. Panicznie boi się jednak bliższych kontaktów fizycznych, chociaż pragnie ich tak jak każda dziewczyna. Bardzo chce mieć dzieci i wie, że prędzej czy później będzie musiała się przełamać i spojrzeć na seks z innej strony. Mam nadzieję, że do tego dojdzie, a ja poprzez swoje zachowanie pomogę jej w tym... Jest mi ciężko. Robię wszystko, co w mojej mocy, ale pragnienie coraz bardziej przeszkadza... nie, "ale ja nigdy nie poddam się". (Myslovitz)
Kilka porad i wyjaśnień:
- Wykorzystywanie seksualne to nie koniecznie stosunek. Może to być całowanie, dotykanie narządów płciowych itp.
- Rodzicu! Miej bliski kontakt ze swymi dziećmi, SŁUCHAJ co do ciebie mówią! Niech TV (komp) nie będzie ich niańką!
- Jeżeli jesteś wykorzystywana (wykorzystywany) powiedz jak najszybciej o tym rodzicom (NN nie czytają chyba 5, 10, 13 -latki, ale to szczegół).
- Jeżeli już przeżyłaś ten koszmar, nie tłum emocji w sobie. Znajdź bliską i zaufaną osobę, której będziesz mógł się zwierzyć ze swych problemów, myśli. Nie szukaj kogoś takiego na siłę! Nie mów wszystkiego od razu. Powiedz troszkę i przekonaj się czy osoba jest godna zaufania (czy jest prawdziwym przyjacielem).
- Jeżeli jesteś osobą która pomaga, nigdy nie mów do osoby szukającej wsparcia aby o wszystkim zapomniała - o tym nie można zapomnieć. To tak jak byś powiedział dla osoby poszkodowanej w wypadku np. samochodowym, aby zapomniała o bólu.
- Pedofile to nie "kryminał" to ludzie przykładni w życiu zawodowym i rodzinnym, skrzętnie ukrywający swoje zboczenia. (tak wynika z badań). Często (w 85%) jest to osoba znana dziecku lub rodzinie dziecka; do której nasz mały człowieczek ma zaufanie.
- Metody szantażowania dzieci przez tych chujów (sposób ich działania bazujący na niezrozumieniu przez dzieci wielu spraw)
* "Nikomu o tym nie mów. To będzie nasz sekret" * "Nikt ci nie uwierzy" * "Jeśli się przyznasz, rodzice cię znienawidzą. Będą wiedzieli, że to twoja wina" * "Czy już nie chcesz być moim najlepszym przyjacielem?" * "Jeśli się wygadasz, zabiję twoich rodziców"
To czy dziecko będzie nam o wszystkim mówiło (oczywiście mówię tu o małych dzieciach, bo oczekiwanie, że nastolatek będzie zwierzał się rodzicom jest po prostu śmieszne), zależy tylko i wyłącznie od tego jak dużo poświęcamy mu czasu i jakie wytworzymy miedzy nim a sobą stosunki. Poza tym obserwujmy naszą pociechę, czy jej zachowanie w krótkim czasie nie zmieniło się w istotny sposób.(np. czy dziecko zaczęło bać się jakichś miejsc, lub czuje przesadny lęk w stosunku do kogoś z kim zostaje sam na sam - może to być efektem oczywiście jakiegoś innego problemu, ale to powinniśmy ustalić). To jest pierwsza i podstawowa linia obrony przed tymi skurwielami.
Skończyłem? Tak, chyba... zostało wiele do powiedzenia... (np. co zrobić gdy osobą napastującą jest własny rodzic).
Jeżeli choć jednej osobie pomogłem, lub choć jednego pedofila zmusiłem do myślenia i zmiany sposobu postępowania, to się bardzo cieszę...
Nadal się boję... nie, nie podpiszę tego swoim nickiem, nie chcę aby ktokolwiek z mojego i jej otoczenia skojarzył mą kochaną... Kocham Cię i nie opuszczę.
Jak ktoś chce pisać to też na "specjalnego" meila:
artnn@poczta.onet.pl
e-mail: artnn@poczta.onet.pl 8 maj 2001
|