Magazyn internetowy NoName - zobacz nas on-line!
Sport    
Poprzedni artykuł Następny artykuł

Wywiad z Wojciechowskim

Waldemar Skorupka

Jak się panu podoba noszenie worków z piłkami albo przestawianie bramek podczas treningów? Nawet jeśli dzieje się to pod okiem słynnego Ottmara Hitzfelda, na obiektach jeszcze słynniejszego Bayernu Monachium.

S.W.: Dostrzegłem pana podczas naszego treningu przed meczem z Ulm. Czy rzeczywiście, idąc na boisko niosłem jakiś sprzęt?


Ale bramkę pan przestawiał!

S.W.: Razem z Carstenem Janckerem, Hasanem Salihamidzicem i Markusem Babbelem, o ile dobrze pamiętam.


A na przykład Stefanowi Effenbergowi nie czyści pan butów po zajęciach?

S.W.: Tu już pan przesadził!


Może trochę przesadziłem. Ale i tak w Polsce wielu uważa, że Wojciechowski trafił do Bayernu Monachium dzięki... Właśnie, dzięki czemu bądź komu?

S.W.: Przede wszystkim dzięki sobie. Podczas kilku spotkań ligi szwajcarskiej byłem obserwowany przez wysłanników Bayernu. Widocznie im się spodobałem, skoro obecnie rozmawiamy w klubowej kawiarni 15-krotnego mistrza Niemiec.


Czuję się trochę przekonany, ale raczej nie do poziomu ligi szwajcarskiej...

S.W.: Takie opinie wygłaszają przeważnie ludzie, którzy nie widzieli w Szwajcarii ani jednego meczu. Proszę pamiętać, że gra tam wielu świetnych zawodników z Ameryki Południowej i Afryki, którzy później przechodzą do niemieckiej Bundesligi, włoskiej Serie A czy do Hiszpanii. Wystarczy przywołać przykład Elbera, mojego kolegi z Bayernu. Zanim trafił do Vfb Stuttgart, występował przecież w Grasshopers Zurych. Ja w rundzie jesiennej spisywałem się w barwach FC Aarau bardzo dobrze. W grudniu wybrano mnie najlepszym piłkarzem ligi, ale jak mogło być inaczej, skoro znalazłem się osiem, czy nawet dziewięć razy w jedenastce kolejki.


Cieszymy się zatem z sukcesu. Tylko o to jakby trudno. Zaraz po przybyciu do Bayernu przydarzyła się panu kontuzja, a po jej wyleczeniu do 8 kwietnia - rozegrał pan zaledwie 4 mecze, w tym tylko jeden od początku. Nie jest to dorobek, którym należy się chwalić.

S.W.: Zawsze można podyskutować, czy lepiej dla piłkarza, gdy siedzi na ławce w słynnym klubie, gdzie można trenować codziennie z takimi piłkarzami jak O.Kahn, J.Jeremies, B.Lizarazu, A.Zickler albo wymienieni wcześniej Effenberg i Elber, niż gdy gra się ogony w Armini Bielefeld lub Msv Duisburg.


Strzelił pan wreszcie gola w Bundeslidze. Co się działo w szatni po meczu z Ssv Ulm?

S.W.: Wszyscy szczerze mi gratulowali. Z trenerem Hitzfeldem na czele.


Trudno się dziwić. To on przecież namówił menedżera Uli Hoenessa, by wyłożył 1,5 miliona marek na wykupienie pana z Fc Aarau. Hitzfeld niegdyś trenował ten zespół i podobno chciał pomóc Szwajcarom, znajdującym się w pieniężnych tarapatach.

S.W.: Wierutna bzdura! Gdyby klub był naprawdę w kłopotach, o jakich pan wspomniał, to na pewno nie sprzedałby mnie do Bayernu. Miałem bowiem inne propozycje, bardziej atrakcyjne finansowo dla działaczy z Aarau.


Podczas treningu nie odstawał pan pod względem wyszkolenia technicznego od największych nawet gwiazdorów Bayernu...

S.W.: Ale oni grają niemal w ciemno. A że są wprost znakomicie przygotowani fizycznie, to jeszcze potrafią wręcz zagonić rywali. Tylko dwóch zawodników ma pewne miejsca w podstawowej jedenastce: bramkarz Oliver Kahn i jeden z najlepszych pomocników świata - Stefan Effenberg. Jeśli chodzi o mnie, to jakoś tam daję sobie radę.


A gdzie widzi Ottmar Hitzfeld miejsce dla pana?

S.W.: W środku pomocy bądź z lewej strony, ale nie na skraju.


Jak trenuje zespół Bayernu?

S.W.: Myślę, że skutecznie.


W takim razie proszę opisać wasz tygodniowy rozkład zajęć.

S.W.: Różni się od programu innych drużyn Bundesligi. Po prostu, ze względu na start w Lidze Mistrzów, od dłuższego już czasu rozgrywamy mecze co 3 dni. Trenerzy wiedzą doskonale, że nie mogą nas zbytnio forsować podczas zajęć. Zatem zawsze mamy tylko 1 trening dziennie, a niedzielę wolną, nie licząc oczywiście pomeczowego rozbiegania.


Padło już tu nazwisko Jensa Jeremiesa. Ten etatowy reprezentant Niemiec ostro skrytykował selekcjonera Ericha Ribbecka w wywiadzie prasowym. Podobno kadra narodowa przypomina Jeremisowi skład z ... pustymi flaszkami. W Polsce głośno o podobnym konflikcie, pomiędzy Jerzym Engelem a Andrzejem Juskowiakiem. Jaka jest pańska ocena tych wydarzeń?

S.W.: Nie osiągnąłem jeszcze w futbolu tyle co Jeremies, a nawet Juskowiak, abym takimi przemyśleniami podzielił się z prasą. Rzecz w tym, że chciałbym wrócić do reprezentacji Polski i zapewniam kibiców oraz selekcjonera, że zrobię wszystko co możliwe, aby tak się stało.


Miło to słyszeć. A jak się państwu Wojciechowskim mieszka w Monachium?

S.W.: Dopiero się urządzamy. Dostaliśmy mieszkanie w nowym osiedlu domków jednorodzinnych, na południowo - wschodnich obrzeżach miasta. Do siedziby klubu mam tylko kwadrans jazdy samochodem, nieco dłużej trwa podróż na Stadion Olimpijski. Monachium nam się podoba, choć poza Starym Miastem niewiele jeszcze poznaliśmy.


Waldemar Skorupka

Poprzedni artykuł Następny artykuł


Stare Gry - chcesz pograc w gry sprzed lat?


Copyright 1999-2001 Magazyn internetowy NoName
Wszelkie prawa zastrzeżone