Stadionowi bandyci
Marek Bobakowski
A już myślałem, że będzie bezpieczniej na naszych stadionach. Płonne okazały się moje myśli, bowiem w ostatnią niedzielę (17 września) na stadionie Polonii Warszawa doszło do wielkiej bijatyki między kibicami Legii a Policją. Doszło nawet do tego, że sędzia musiał przerwać na kilkanaście minut spotkanie, ponieważ kilku KRETYNÓW wbiegło na murawę. Po meczu oczywiście zamieszki przeniosły się na ulice stolicy i dopiero po kilku godzinach zaprowadzono spokój.
Podobnie było miesiąc temu, gdy na oczach kamer ogólnopolskiej telewizji kilku wyrostków (uważających się za kibiców ŁKS-u Łódź) skopało bezbronnego porządkowego. Dzięki Teleekspresowi widziało ten fakt kilka milionów Polaków. Widzieli policjanci, widziała prokuratura, widzieli działacze klubu, widział Listkiewicz. I co ? Nic, prawie wszyscy z uczestników tych zajść chodzą spokojnie po ulicach. Gdzie tkwi błąd ? Co trzeba zmienić ? To tylko niektóre pytania jakie zadają sobie prawdziwi kibice w naszym kraju.
Policja jaka jest każdy widzi, ale śmiem twierdzić, że ponosi najmniejszą odpowiedzialność za sytuację na trybunach. Zadaniem policjantów jest utrzymać porządek podczas spotkań, eskortować grupy chuliganów, ewentualnie aresztować najbardziej krewkich. I tutaj rola stróżów porządku się kończy. Nie mają oni wpływu na toczące się postępowanie, nie mogą zatrzymać na dłużej pseudokibiców w areszcie. Skandalicznym przepisem jest ustawa, która głosi, że jeżeli widowisko sportowe (lub np. rozrywkowe) jest zabezpieczane przez prywatną firmę ochroniarską to w razie jakichkolwiek zamieszek "niebiescy" nie mają prawa interweniować. Dopiero po oficjalnej prośbie przesłanej do dowództwa, policjanci wkraczają do akcji. Byłem świadkiem wielu takich sytuacji, gdzie dopiero po pół godzinie pismo dotarło do kogo trzeba. Przez trzydzieści minut ludzie, którzy kupili bilety byli narażeni nawet na śmierć, ponieważ ustawa nie pozwala wejść służbom mundurowym na arenę widowiska. Skandal !!!
Oczywiście Policja nie jest aniołkiem. Znam sytuację kiedy to policjanci eskortujący grupę kiboli bez żadnego powodu spałowali towarzystwo. "Tak dla treningu" - słyszy się wtedy. Jest jednak coraz mniej takich sytuacji i apeluję, aby najpierw się zastanowić, a dopiero potem oskarżać. Bo najczęściej jest tak, że ludzie postronni od razu atakują Bogu ducha winną Policję.
Aresztowani bandyci trafiają do aresztu, gdzie ich los zależy już od prokuratury. I najczęściej sąd podejmuje decyzję "o nałożeniu grzywny w wysokości np. 500 zł" i uwalnia delikwenta. Najczęściej też grzywna jest potem umorzona "ze względu na biedę panującą w rodzinie zatrzymanego". Po kilku dniach przestępca jest wypuszczony na wolność i w najbliższy weekend pojawia się na stadionie, aby rozpocząć nową zadymę. Trzeba w końcu coś zmienić panie i panowie. Nie jestem znawcą polskiego prawa, ale wydaje mi się, że zamieszki stadionowe nie różnią się od np. pobicia. Przydałby się pierwszy proces kibica, który zakończyłby się wyrokiem skazującym na więzienie. Oczywiście nie mam na myśli jakieś długotrwałej kary, ale sądzę, że kilkanaście miesięcy w zupełności by wystarczyło.
Na odrębny akapit zasługują działacze klubowi i władze PZPN. Najbardziej rozpowszechnionym środkiem walki z falą dziczy zalewającej trybuny jest... zamknięcie stadionu. Jest to metoda niesamowicie niesprawiedliwa. Krzywdzi ona bowiem prawdziwych kibiców, którzy przez grupkę debili nie może oglądać spotkań ulubionej drużyny. Krzywdzi również samych piłkarzy, którzy nie lubią grać przy pustych trybunach, ponieważ czują się jak na sparingu. Krzywdzi sam klub, który traci finansowo. Jednak takie decyzje są bardzo często podejmowane. Przykład ? Proszę bardzo, w wyniku omawianych już zajść na stadionie ŁKS, PZPN postanowił zamknąć ten obiekt. Winni są również działacze klubowi. Sami powinni wychodzić z inicjatywą, aby nie wpuszczać na mecze boiskowych bandytów. Musi powstać ogólnopolski bank informacji, do którego dostęp będą mieli : kluby, policja, PZPN. W ten sposób przy wejściu na stadion będziemy okazywali dowód osobisty i kasjer sprawdzi czy może nam sprzedać bilet. Jest to chyba najbardziej skuteczne rozwiązanie.
W najbliższym czasie musimy sobie poradzić z problem chuligaństwa na naszych stadionach. W innym przypadku nasze areny zamienią się w najniebezpieczniejsze miejsca. Przecież każdy z nas chciałby wybrać się na mecz ze swoją rodziną, znajomymi, itd. Każdy z nas chciałby w cywilizowany sposób oglądnąć zawody sportowe. Nie trzeba zmieniać stadionów w twierdze, jak to czynią niektóre kluby, tylko trzeba jak najszybciej uchwalić prawo, które skutecznie będzie odstraszało chuliganów. Weźmy wzorce z Wysp Brytyjskich, gdzie problem boiskowych zadymiarzy nie istnieje. Owszem kibice angielscy są niezwykle groźni, ale tylko poza granicami kraju. U siebie siedzą potulni jak baranki.
Usuńmy ten wrzód, bo inaczej zniszczy cały piłkarski organizm.
Marek Bobakowski
|