Recenzja: Psychotica - "Pandemic"
Semprini
Psychotica jest zespołem, który próbował pociągnąć dalej tradycje glam rocka - stylu, który ostatnio podrabiał M. Manson. Pierwszą płytę wydali w roku 1996 - i to jedyne ich wydawnictwo, jakie można było (przynajmniej do niedawna) kupić w Polsce. Płyta była bardzo dobra, można było jej słuchać po kilka razy bez przerwy i za każdym razem odkrywało się w niej coś nowego.
Od tamtej pory zespół wydał jeszcze jedną płytę - "Espina" (1998). Niestety - jest to wydawnictwo w Polsce nieosiągalne. Potem Psychotica zaszyła się w studio, gdzie miała pracować nad następną płytą. I nagle o zespole przycichło. Ja, również trochę jakby o nim zapomniałem - uwagę moją zaprzątnęły nowe płyty NIN, Ministry, Type O' Negative, ostatnio także A Perfect Circle...
O Psychotice przypomniałem sobie ostatnio, kiedy to wpadłem na ich stronę internetową http://www.psychotica.net/ (nie wpadałem tam zbyt często, bo oprócz zdjęć zespołu niewiele tam było). I tu dopiero szok - firma Red Ant, będąca wydawcą zespołu, zbankrutowała. Psychotica zawiesiła działalność, a ostatnia płyta zespołu nie ujrzy nigdy światła dziennego! Jednak webmaster strony w dziale news pozostawił link, pod którym znalazłem MP3 z tej płyty. Miała nosić tytuł "Pandemic"... Ściąganie utworów przez Napstera trwało dość długo, ale opłaciło się (pomyśleć - gdyby nie odsądzany od czci i wiary Napster, nigdy nie poznałbym tej płyty!). Poniżej podaję spis utworów, chociaż prawdopodobnie kolejność na CD miała być inna...
Psychotica - Pandemic (1999)
01. Fool's Gold 02. Ocean Of Hunger 03. Contradiction 04. Cross That You Bare 05. Modern Utopia 06. Euthanasia 07. Harlow 08. Pandemic 09. Salome And Valentino 10. Monsoon 11. Pandemic (alternative mix) 12. Cross That You Bare (instrumental)
Płyta jest (a raczej byłaby) naprawdę piękna. Jeden z moich kumpli słuchał kiedyś "Espiny" i skarżył się w niej na brak znanej z debiutanckiej płyty przestrzeni. Na "Pandemic" jest jej tyle, że można by nią obdzielić kilka innych płyt. Zespół korzysta z niemodnych już dziś brzmień elektronicznych i rozwiązań aranżacyjnych żywcem przeniesionych z płyt z lat siedemdziesiątych... Całość dopełnia wciąż _niesamowity_ głos wokalisty - Pata Briggsa. Niestety - nie ma już w zespole Reeki, która rapowała na pierwszej płycie. Ale i tak "Pandemic" to dzieło sztuki. I podziwiam odwagę zespołu, który, w dobie powszechnego grania "dla jak najszerszego grona słuchaczy", gdy muzyka "alternatywna" zamyka się w obrębie Limp Bizkit i Korna, potrafił nagrać płytę taką jak ta.
Właściwie każdy z utworów na tej płycie trafia do mnie... Już otwierający płytę "Fool's Gold" przygotowuje słuchacza na to, co ma nastąpić. Ostre, urywane riffy gitary i krzyk Briggsa za chwilę ustępują miejsca spokojnemu refrenowi... Ostatni riff i oto nadchodzi "Ocean Of Hunger" - gitara akustyczna, smyczki i "przestarzałe" syntezatorowe brzmienia... Taka jest cała ta płyta. Na przemian wściekła i spokojna, Pełna przestrzeni i jakiegoś dziwnego smutku. Oderwana od teraźniejszości, od muzyki, która teraz dobrze się sprzedaje. W kilku wywiadach, które miałem okazję przeczytać w sieci Pat Briggs podkreślał, że to, co robi może zostać niezrozumiane przez ogół. Święte słowa...
Gdy po czterdziestu siedmiu minutach sam na sam z WinAmpem zapada cisza, nagle dociera do mnie, że to już koniec. Te kilkadziesiąt megabajtów kiepskiej jakości, trzeszczących i zacinających się MP3 to wszystko, co pozostało po tym zespole. Pat Briggs i reszta podjęli nierówną walkę o odbiorców z wydawcami - molochami, serwującymi ludziom muzykę, która ze sztuką nie ma nic wspólnego. I przegrali. Tym większy szacunek im się należy.
Semprini
e-mail: semprini@poland.com
|