NoName Story - interaktywne opowiadanie sf!

 Teksty poważne    
Poprzedni artykuł Następny artykuł

Kapusta czy sałata

"I changed by not changing at all, small town predicts my fate. Perhaps that's what no one wants to see" Pearl Jam - "Elderly Woman behind the counter in a small town"

      Siedzę sobie właśnie i myślę (nic innego już mi w tym zasranym życiu nie pozostało), a to co wymyślam, przelewam do pliku za pomocą sprzężenia palcowo-klawiaturowego. A mianowicie sądzę, że wizja "Matrix'a", paru innych filmów (choćby genialnego "Girl Interrupted") i książek ("Pokolenie X", "Drewniane Morze", etc.) jest jak najbardziej realna. Czy jestem kolejnym "zwariowanym" fanem "Matrix'a"? Z całą pewnością, ale to, co zamierzam powiedzieć/napisać nie jest wynikiem obejrzenia tego filmu, a obserwacji otaczającej mnie rzeczywistości i wyciągnięcia z tych obserwacji wniosków (mniej lub bardziej słusznych).

      Od najmłodszych lat tak naprawdę nie mamy zbyt wiele do powiedzenia, inni o nas decydują. Przez pierwsze parę lat życia, nawet takie decyzje jak "idę pobawić się zabawkami" nie należą do nas, a do naszych opiekunów - "pozwolę mu iść i pobawić się zabawkami". Już wtedy nie decydujemy o sobie w najmniejszym nawet stopniu. Dla jednych to jest zrozumiałem, że dziecko nie powinno samo o sobie decydować, ale co jeśli okaże się, że nikt w ogóle o sobie nie decyduje...

      Dorastamy, wyrywamy się spod "opiekuńczego ramienia" rodziców i na każde z ich poleceń odpowiadamy donośnym "pierdol się" (w myślach, na głos, nie ważne, po prostu ignorujemy ich polecenia). W końcu wiemy najlepiej, co dla nas najlepsze, a oni tylko nudzą i wymagają irracjonalnych rzeczy. Sami jesteśmy panami własnego losu, prawda? Gówno prawda, wtedy kontrolę nad nami przejmują inni. Telewizja, reklamy, szkoła, muzyka... Wszystko to w bardzo subtelny sposób wpływa na nas. Niby podpowiadają jak mamy się zachować - "Noś nasze buty, bo inaczej będziesz leszczem, ale do niczego nie zmuszamy, to rada", ale tak na prawdę to większość ludzi w wieku "młodzieńczym" jest bardzo podatna na takie gówniane reklamy i nie wyobraża sobie pokazania się w ciuchu, którego głównym motywem nie jest wielki znak firmowy, czy umycia zębów pastą, która nie miała reklamy w TV:) W szkole to samo - "Jesteście nikim, to ja mam dziennik, to ja tu rządzę" - ten tekst jest prawdziwy, tak zachowywał się jeden z moich nauczycieli, gdy chodziłem do LO. Byli też lepsi, choćby pani od języka niemieckiego, która upodobała się znęcanie się psychicznego nad uczniami i rzucanie w nich kluczami... ale zostawmy szkołę, przejdźmy do filmów. Nie żebym twierdził, że po obejrzeniu filmu sensacyjnego, każdy zaraz bierze gnata, wybiega na ulicę, żeby postrzelać do kolegów. Nie, nie sama treść na nas wpływa, a wygląd i zachowanie aktorów, naszych idoli. W końcu, gdy widzę mojego ulubionego aktora w komplecie ciuszków za pięć czy sześć tysięcy zł, to co mi pozostaje jak nie męczyć starych o takie fatałaszki, których pewnie i tak nie włożę, bo poza tym, że na jakimś tam aktorze wyglądają dobrze, to ja w nich wyglądam jak w worku... Muzyka... Z muzyką jest tak samo. Mój ulubiony muzyk zaśpiewał, że nie znosi gejów i lesbijek, to i ja pomimo tego, że byłem tolerancyjny też ich nie znoszę. Przecież nie mogę być frajerem i wyróżniać się...

      Wiek dorosły. Najciekawsza część życia (jasneee:). Mamy, pracę, jesteśmy samodzielni, ale czy aby na pewno? W końcu czy to nie szef (lub szefowa:) podejmuje za nas większość decyzji - "Jedziesz w tę delegację, albo zapomnę o tym podaniu o podwyżkę na moim biurku". Prawo, konstytucja, kościół itd. ma nam dawać prawo wolności, prawo wyboru, a w rzeczywistości jest tylko zbiorem zakazów, nakazów, przykazań i ograniczeń, którym musimy podlegać. "Ale to nas chroni przed złem, pomaga dokonywać wyborów i uczy uczciwości" ktoś mógłby powiedzieć i bardzo się mylić! Nie mogę pić i palić w miejscach publicznych (akurat nie piję i nie palę, ale to nie jest ważne), brać narkotyków, przechodzić na czerwonym świetle, słuchać głośnej muzyki po 22.00... To są moje prawa? Jeśli tak, to może przydałoby się prawo, które pozwalałoby korzystać z ubikacji tylko o pełnych godzinach w dni nieparzyste??? To wszystko to jedna wielka bzdura, tak naprawdę to niewiele możemy. Bo co z tego, że się wyłamię i zacznę palić sobie joincika, gdy zaraz pojawi się jakiś "obrońca moich praw", doniesie policji i oni mnie zgarną za "świadome podejmowanie decyzji", których konsekwencje i tak tylko ja bym poniósł, bo co komu szkodzi, co i gdzie palę??? Nie ważne, to jest bezcelowe... prawo wyboru dane nam przez korporacje też jest "bardzo pomocne", w końcu jak nie kupię telewizora firmy X, to nie kupię żadnego, bo konkurencji przecież nie ma, wymarła w sposób całkiem naturalny - przez wykupienie lub bankructwo, bo w końcu w wolnym rynku tylko duże firmy stać na to, aby sprzedawać gówno warty sprzęt, psujący się po tygodniu za grosze...

      To chyba wszystko, co miałem do powiedzenia, nic więcej mi się już nie chce pisać, bo jest to bezcelowe. Ten kogo życie kręciło się wokół konsumpcji "dóbr korporacyjnych" i podejmował "świadome decyzje" o zakupie tylko i wyłącznie najbardziej reklamowanych produktów, będzie robił to dalej, a inni może się przynajmniej zastanowią nad tą bezsensowną zbieraniną znaczków ASCII... ...w końcu to co piszę nie musi być prawdziwe, mądre czy mieć sens. To tylko moje przemyślenia, a że ja uważam za najlepsze buciki trampki, myję zęby pastą, której nazwy nie potrafię odczytać i słucham wszystkiego co mnie ruszy, bez podziału na gatunki muzyczne, nic nie znaczy... ...jak komuś kogo spotkam nie podobam się i mnie nie akceptuje, to niech się pierdoli, bo nie jest w takim wypadku wart mojej uwagi, jeśli ocenia mnie pod względem tego w co się ubieram i jakich rzeczy używam, a nie ze względu na to jaki jestem naprawdę. Inni są OK.


Błażej (dawniej .kurt)
e-mail: zlepo@poczta.onet.pl

Poprzedni artykuł Następny artykuł



NoName

 


Copyright 1999-2001 Magazyn internetowy NoName
Wszelkie prawa zastrzeżone