| |
| |

Na szafot z nim, na szafot...
Tym razem chciałbym się zająć kolejnym bardzo burzliwym tematem, jakim jest kara śmierci. Zaraz na wstępie pragnę zaznaczyć, że sam jestem jej gorącym zwolennikiem. Komuś może się wydawać, że jest to niehumanitarne i nieuzasadnione stanowisko, lecz postaram się przedłożyć swoje argumenty na ten temat.
Podstawowym aspektem tej sprawy jest to, za które przestępstwa powinno się wydawać wyroki śmierci. Otóż moim zdaniem przede wszystkim za gwałt i za dealerstwo narkotyków. Już widzę zdziwienie w waszych oczach. To nie za morderstwa??? - spyta wiele osób. Moim zdaniem nie. Przypatrzmy się uważnie sprawie morderstwa.
Człowiek, który decyduje się zabić drugiego człowieka jest już na starcie przegrany. Przecież musi on wziąć pod uwagę ryzyko, że coś nie wyjdzie, że ofiara zacznie się bronić lub też, że po prostu sam zginie. Poza tym dla takiego człowieka bardziej odstraszającą wizją jest np. dożywocie niż szybka i bezbolesna (bo do takiej się dąży przy wykonywaniu wyroków śmierci np. w USA) śmierć.
A teraz spójrzmy na gwałciciela. Jakież on ponosi ryzyko?! Nie chciałbym tu obrazić pań, ale przecież są one w gruncie rzeczy zupełnie bezbronne. Niestety prawie połowa gwałtów w ogóle nie jest zgłaszania na policję. Powody są różne: strach, obawa przed pomówieniami ze strony otoczenia, a czasem, co jest chyba najbardziej przykre, przekonanie o nieudolności stróżów prawa. Dajmy na to, że taki przestępca zostanie złapany. W sądzie dostaje wyrok np. cztery lata. Wychodzi sobie taki człowiek na wolność i może robić to dalej. Przecież, jeśli znowu go złapią, to kara będzie niewspółmierna do winy. Itd... O tym jak straszne jest to przestępstwo, świadczyć powinno to, jak traktowani są gwałciciele, nie wspominając już o pedofilach, przez współwięźniów. Wiele się o tym mówiło ostatnimi czasy i chyba nie miejsce tu na przytaczanie przykładów.
Co do dealerów - to moje stanowisko jest chyba jasne - śmierć. Po prostu śmierć za śmierć. Nie, nie mówcie mi proszę, że dealerzy są waszymi przyjaciółmi, u których zawsze możecie kupić wasze ukochane zioło (marihuana) czy amfę. Być może wielu z Was myśli, że dealer to taki ciemny typ, który podchodzi do Was i szepcze co ma do sprzedania. Taki typ sprzedaży już praktycznie nie istnieje. Dealer to Wasz kumpel dobrze znany innym, który zawsze ma odpowiedni towar. Ludzie! on zarabia na Waszym życiu i zdrowiu. Powiedzmy to sobie wprost. Sam miałem kolegę... miałem... bo spotkał swojego kolegę dealera o jeden raz za dużo. Nie, nie umarł, ale teraz widuję go leżącego na chodniku z kartką w ręku proszącego o datki. Ja wiem na co on zbiera - to heroina. O ironio! A zaczął od trawy... Dwa lata i już. To przykre. Bardzo. Powtarzam raz jeszcze - śmierć za śmierć.
A teraz kończę i czekam niecierpliwie na wszystkie głosy sprzeciwu poparte mocnymi argumentami. Liczę, że się na Was nie zawiodę. Pozdrawiam serdecznie.
Smutny
e-mail: qsmutny@wp.pl


| |