|
| |

Naiwniak - potencjalna ofiara
INTERCEPTOR
Do napisania tego arta nakłoniły mnie maile od cierpiących przyjaciół, których skrzywdzono w dziwny i nie do końca zrozumiały przeze mnie sposób. Cierpię także ja, podobnie jak oni i z pewnością wielu czytelników, bo nie umiem się znaleźć w tym dziwnym i zagmatwanym świecie. *** Był sobie miły człowiek, grzeczny, kulturalny. Mówił dziękuję, proszę, przepraszam. Uśmiechał się do ludzi na ulicy, nawet do nieznajomych. Nie palił, nie pił zbyt często, nie brał żadnych "wspomagaczy" szczęścia. Chodził do kościoła i oglądał namiętnie "Milionerów" (bo to w pewien sposób wzbogaca umysł). W ogóle naukę traktował poważnie, bo wiedział, że od tego czy zdobędzie wykształcenie zależy jego przyszłość. Uczył się nieźle, nauczyciele go lubili, uczniowie także. Zaraz po przyjściu ze szkoły odrabiał lekcje i pakował książki na następny dzień. Życie tego człowieka było uporządkowane do granic możliwości. Niestety był "ślepy". Nie widział czającej się bestii. Czaiła się, zakradała się, obserwowała, wyczekiwała. Poznał Ją już w podstawówce, a właściwie wpadł na Nią gdy wychodził ze szkoły. Może gdyby wtedy skręcił sobie kark upadając na zimną, niedomytą posadzkę lub wpadł pod samochód chwile po spotkaniu z Nią, było by dla tego naiwniaka lepiej. Naiwniak, lub jak kto woli człowiek zbyt wrażliwy i zbyt słaby by móc zmierzyć się prawdziwym losem, z prawdziwym życiem. Zatem naiwniak, człowiek nie znający prawdziwego wizerunku bestii, jej podstępów dał się opleść jej mackom symulowanej czułości, symulowanego uczucia, symulowanego szczęścia. Nie uważam naszego naiwniaka za osobę bez żadnych wad, lecz najczęściej takim właśnie naiwniakiem staje się osoba uczciwa, miła, kochająca czysto i naprawdę prawdziwie. Jedyna wadą jest często nieporadność i nieumiejętność wyrażania swoich uczuć, które ofiara dopiero poznaje i stara się zrozumieć. Bestia skrzętnie to wykorzystuje, nosząc maskę uczucia, symulując czyste intencje, bestia podchodzi ofiarę blisko, głaszcze ją pięknymi słowami, pięknym ciałem, mącąc tym samym w głowie naiwniakowi. Biedak nieporadnie stara się najpierw stłumić to nieznane mu wówczas uczucie. Przez nieśmiałość i strach komplikuje sobie jeszcze bardziej i tak już niełatwą sytuację. Bestia często napawa się już w tej fazie cierpieniami ofiary, potęgując je jeszcze bardziej przez lekceważący stosunek, czy choćby przez zwykły, lecz bardzo dotkliwie raniący śmiech. Przełamując strach, przełamując nieśmiałość ofiara stawia wszystko na jedną kartę. Mówi co czuje. Słowo "kocham", wypowiadane do tej pory jedynie do matki nabrało nowego znaczenia. Nasza nieświadoma ofiara poznała także inne ciekawe słowa, oprócz poznanego już teoretycznie i zyskującego nowe znaczenie "kocham", było jeszcze miedzy innymi "pragnę Cię" , "myślę o Tobie". Słowa te stały się dla naszego biednego naiwniaka pewnego rodzaju symbolem szczęścia. Wszystko było OK, do momentu, gdy Bestia poczuła, że już nadszedł czas na wyciagnięcie sideł, które zarzuciła. Bestia była z siebie zadowolona, zyskała wiele w oczach swoich pobratymców, w oczach jednostek podobnych do naszej bestii. Nasz biedny naiwniak, uosabiający do tej pory wszystko co dobre, wszystko co moralnie poprawne zmienił się nie do poznania. Bał się, bo coraz częściej, zamiast tych pięknych słów, które słyszał od bestii, słyszał trochę gorsze, trochę bardziej zimne, trochę bardziej bolesne. Słyszał hasła w stylu: "nie mam czasu", "teraz nie mogę", "och jakiś ty dziecinny". To był dopiero początek przykrych, gorzkich, choć tak pospolitych słów, zwrotów. Były gorsze, których tak jak poprzednich nigdy nie słyszał. "Ty mięczaku", "daj mi spokój", to te zwroty, które niby są tylko słowami, a jednak raniły naszego biedaka głęboko. Bo przecież jeszcze niedawno słyszał tak piękne rzeczy, czuł się komuś wreszcie potrzebny, potrzebował wreszcie kogoś naprawdę. Teraz zamiast miłości, czuł dezorientację, zamiast ciepła i radości czuł tęsknotę, zamiast lekkości ducha czuł ciężar przygniatający jego serce. To, co działo się z ofiarą bestii, nic nie znaczyło dla tego zimnego i jakże bezwzględnego oprawcy. Bestia nie była humanitarna, bo wcale nie starała się "zabić" swej ofiary szybko i skutecznie. Nie wiem czy świadomie, lecz w niezwykle wyrachowany sposób bestia bawiła się naiwniakiem bawiła się uczuciami tego biedaka, odpychając go i kusząc na przemian. Być może bestia miała satysfakcje z pełnej kontroli nad swym niewolnikiem. Zastanawia mnie zimnokrwistość bestii. Dziwne jest, że istota myśląca, czująca (?), może w tak okrutny sposób pastwić się nad niewinnym człowiekiem, który często po raz pierwszy poznaje czym jest miłość, to piękne z założenia uczucie. Żyjąc w iluzji szczęścia, ofiara nieprzygotowana na nic dostała od swego oprawcy zimny prysznic w postaci słów "nie chcę cię znać". Ten cios nie wyrwał jednak naiwniaka ze spirali cierpienia i fałszywych uczuć. Ofiara nie wróciła do normalnego stanu. Bestia zmieniła coś, zniszczyła coś nieodwracalnie, coś pięknego. Nasz miły, ciepły i uprzejmy dotąd człowiek nie był już sobą. Poznał coś najpiękniejszego, coś czego każdy człowiek podświadomie szuka nawet wtedy gdy o tym nie wie. On to znalazł, tak myślał. Ona mu dała namiastkę, próbkę tego pięknego uczucia, jakim jest miłość. Biedak zajął się od tego płomienia, spalił się, spalił się z uśmiechem na ustach, bo myślał, że Ona także płonie dla niego. Iluzja. Niestety kilka Jej słów, kilka Jej spojrzeń zgasiło w nim to co tak długo, nieporadnie rozpalał. I w ten sposób bestia otworzyła oczy niewidomemu, przywróciła mu wzrok, by pokazać mu słońce. Niewidomy od urodzenia, odzyskawszy wzrok tak zapatrzył się w słońce, tak się mu podobało, że aż oślepł przez to długie patrzenie. Biedny nie wiedział, że tak się stanie. Gdyby wiedział, że ponownie oślepnie pewnie by nie chciał widzieć tego piękna, nie chciałby do niego tęsknic, bo już przyzwyczaił się, że go nie widzi. A może jednak chciałby choć kilka sekund nacieszyć się tym widokiem, tym blaskiem. Co gorsze, nieświadomość, że to piękno istnieje, czy tęsknota, że nie można go już widzieć?
Teraz kilka słów dla ludzi, którzy nie rozumieją przesłania, wynikającego z mojego zawiłego i naszpikowanego metaforami tekstu. Otóż powyższy art ma uświadomić Wam drodzy czytelnicy, że w każdym z nas jest trochę bestii, trochę ofiary. Często słowa, spojrzenie powodują, że jakaś ofiara cierpi. Ludzie, miejcie litość, uśmiechnijcie się do kogoś, kogo może nie do końca rozumiecie. Ktoś niezbyt wygadany, niezbyt odważny może tego oczekuje. Może oczekuje życzliwości, a może czegoś więcej. Jeżeli boicie się dać tej osobie to czego oczekuje, to nie dawajcie jej nic, nawet namiastki, bo tylko tą osobę skrzywdzicie (oślepnie). Jeżeli jednak zechcecie przywrócić wzrok ślepemu, to opiekujcie się nim, by nie patrzył za długo w słońce. Jeżeli jesteś osobą niewidomą (potencjalną ofiarą bestii), to uważaj człowieku kto prowadzi cię za rękę. Gdy odzyskasz wzrok, to nie patrz na słońce za długo, bo ja patrzyłem i oślepłem. Jedynie co mi zostało to wspomnienia, które być może są tylko moją iluzją.
Ps. Bestie są wszędzie, ofiary także. Są również w każdym z nas.
INTERCEPTOR
e-mail: mad_mark@go2.pl


| |