|
| |

Real Game (1/7)
Gorelf
Od redakcji NoName Opowiadanie "Real Game" będzie opublikowane w NoName w 7 odcinkach - jeśli chcesz zapoznać się z opowiadaniem już teraz, to zapraszamy na stronę noname.zum.pl/noname/content/game, na której opowiadanie znajduje się w całości.
PROLOG
Łzy spływały jej po policzkach. W zetknięciu z zamarzniętą ziemią tworzyły się z nich krople lodu. Atmosfera stawała się nie do zniesienia. Kanri wybiegła z cmentarza nad pobliski zbiornik wodny i wyrzuciła swój skarb wspominając słowa - Śmierć to nie koniec. To początek drogi do celu, jaki sobie wyznaczyłaś...
- Kanri, nie płacz już, przecież wiesz, że Życie to sen. Śmierć to przebudzenie...
- Ach przestań... jak możesz teraz tak mówić...
- Pamiętaj słowa Garda, to on powinien być teraz twoim przewodnikiem; w twoim śnie...
- Lepiej już chodźmy...
- Dobrze, idziemy.
Rozdział I - Reality
- Podać Panu coś? Może herbaty?
- Oj przestań. Dla ciebie jestem Gard i tylko Gard. Wiesz, że nie lubię, gdy mówisz do mnie per pan. To przeszkadza w naszych partnerskich stosunkach. Ale... o czym to ja mówiłem...
- Czy podać...
- Tak, tak, niech będzie ta wiśniowa. Bardzo mi smakuje.
- Chwileczkę, zaraz będzie.
- A powracając jeszcze do naszej historii - pamiętaj Aniu - Dziećmi czyni nas to, jak potrafimy sobie radzić z własnymi problemami. Jestem dzieckiem mimo wieku, bo problemy mnie przerastają. Ale do czasu. Przecież zawsze istnieje jakieś wyjście...
- Tak...
- Czy my aby na pewno się rozumiemy?
- No, chyba tak... ale nie jestem pewna. Dlaczego tyle problemów mnie przerasta? Mam 18 lat, a korzyści z tego znikome. Z nauką sobie jeszcze jakoś radzę, ale z chłopakami...
- Kanri, na tego właściwego przyjdzie jeszcze czas...
- Ale ja go chyba już znalazłam.
- No to się bardzo cieszę, w czym więc problem? - spytał staruszek opierając się łokciem o hebanowy fotel.
- Mezin, tak ma na imię... ale nie jestem pewna, czy on na mnie zwraca uwagę...
- Ach, nad tym można jeszcze popracować - odrzekł Gard uśmiechając się tajemniczo...
- Kanri, pamiętaj - kobieta to stworzenie, które lubi się podobać mężczyźnie, a mężczyzna dla kobiety potrafi oszaleć. Wszystko zatem sprowadza się do efektu, jaki jedna istota zrobi na drugiej. Czyż to nie próżność?
- ? - Kanri nie chciała uwierzyć w słowa Garda
- Ten rodzaj próżności to miłość - zakończył Gard. Spojrzał na nią, ona siedziała naprzeciwko niego; patrzyła w okno, a z oczu poleciały jej łzy...
- Hej, teraz naprawdę nie warto! Lepiej powiedz, co tam słychać po drugiej stronie miasta. Słyszałem, że otworzyli nowy cyberklub - Freedom. Byłaś tam?
- Ja tego zupełnie nie rozumiem - powiedziała Kanri ocierając łzy - jesteś, Gard moim przewodnikiem po tym całym okrutnym świecie zdominowanym przez cyborgi, masz jakieś 120 lat, a interesujesz się rzeczami, które w Twoich czasach były jeszcze w marzeniach informatyków, architektów, inżynierów... Ale za to Cię lubię. Mimo wieku jesteś na bieżąco - na twarzy Kanri pojawił się uśmiech.
Słońce przebiło się wreszcie przez grubą warstwę smogu i chmur. Promienie wpadały teraz do pokoju oświetlając całe pomieszczenie. Takie chwile stały się rzadkością od jakichś 30 lat po wielkiej katastrofie wybuchu elektrowni zasilającej całą południową część miasta. Pyłu nie udało się ściągnąć z atmosfery mimo rozwiniętej technologii utylizowania odpadów chemicznych.
Mezin miał 20 lat. Był informatykiem pracującym w Matrocom corp.. W swoim życiu poświęcił się karierze programisty, przynajmniej tak myśleli wszyscy. Ale w wolnych chwilach, czyli głównie w nocy Mezin tworzył. Tworzył wizje świata idealnego; bez tych przeklętych cyborgów, które w każdej minucie pracy w biurze przypominały mu, że ma pracować efektywnie, lub też nie zasypiać w czasie pracy. To jeszcze było do przełknięcia, ale ostatnie wymysły z cyborgami - reklamami wyprowadzały go z równowagi. Podchodzi taki, aby poinformować o nowych płatkach śniadaniowych. To go po prostu rozwścieczało. Żadnych wrednych cyborgów. Oczywiście zdarzały się maszyny bardzo przydatne, ale ich zasługi były w cieniu denerwujących robotów - reklam. Ale w swoim własnym domu, który wyglądał prawie, jak sklep komputerowy Mezin czuł się pewnie. Miał wszystkie urządzenia podłączone do komputera centralnego. Z niego wydawał polecenia do innych maszyn, które w tym czasie zajmowały się skanowaniem, drukowaniem, bądź też ściągały potrzebne dane na drugi dzień pracy. Tylko on i komputer. Pisał powieści, czasami wiersze. To w nich wyrażał swoją tęsknotę za pięknym, wytworzonym przez jego mózg światem. Często zdarzało się, że pochłonięty jakąś wizją zapominał o wszystkim i gdy właśnie miał się położyć spać - okazywało się, że ma iść do pracy. Takie było jego życie. Zawsze raz w tygodniu udawał się do jakiegoś cyberklubu. Tam mógł się odprężyć zanurzając się w Virtual Reality najwyższej jakości. Takie seanse były stosunkowo drogie, jednak jako pracownik Matrocom corp. mógł sobie na to pozwolić. Po takim seansie szedł zwykle do klubu muzycznego. Tam, przy głośnych dźwiękach mógł się wyżyć. Czasami, dla poprawienia nastroju łykał sobie Speedmar - środek oparty na mieszance dwóch substancji - jednej odprężającej, drugiej powodującej lekkie halucynacje i zwiększone tempo reakcji. Speedmar stał się najpopularniejszym środkiem odurzającym po okresie, gdy bardzo trudno było o wyhodowanie roślin. Teraz wszystko jest syntetyczne. Zdążył się do tego przyzwyczaić.
Całe jego życie wyglądało właśnie tak - w dzień zdolny i pracowity programista, a w nocy oddany swoim wizjom powieściopisarz i poeta. I gdyby nie ten jeden wieczór; wszystko byłoby jak dawniej - 19 marca w klubie Fly poznał Kanri.
Kanri - 18 - letnia dziewczyna, wychowywana przez Garda - jej opiekuna, który przygarnął ją po zaginięciu rodziców, gdy miała 12 lat. Z wiekiem stała się coraz bardziej samodzielna; teraz Gard pomaga jej w życiu, które jest dla niej prawdziwą tajemnicą. Kanri cały czas poszukuje swojej życiowej miłości. Jak dotąd wszyscy mężczyźni interesujący się nią byli z góry skazani na niepowodzenie. Kanri pracuje w pizzerii Red Hot. Dziewczyna nie wie, co ją czeka w przyszłości - przecież wiecznie nie będzie pracować sprzedając to syntetyczne żarcie. Bardzo lubi kluby muzyczne. Jej życie opiera się na zapracowaniu sobie na rozrywkę. W soboty i niedziele bywa w cyberklubach. Jednak na zafundowanie sobie Virtual Reality najwyższej klasy nie może sobie pozwolić. Zazwyczaj korzysta z umiarkowanie wyrafinowanych form symulacji komputerowych. Najczęściej można ją spotkać w klubach muzycznych, potrafi bawić się bez Speedmaru, jednak uwielbia stan, w jaki wprowadza ją ta substancja. Kanri oddaje się swoim marzeniom dotyczącym tego, co chciałaby zmienić, jednak zostawia to wyłącznie dla siebie i nigdzie tego nie zapisuje
Gard - bardzo stary człowiek, włada potężną wiedzą. Potrafi przewidzieć sytuacje, które nierzadko uratują komuś życie. Kocha Kanri, jednak wie, iż nadejdzie moment, kiedy jego wychowanka zajmie się swoim życiem i wyjedzie, by mieszkać sama. Gdy dziewczyna miała 12 lat zaopiekował się nią. Mieszkał blisko, więc w pewnym sensie poczuwał się do odpowiedzialności za Kanri. Po tajemniczym zaginięciu jej rodziców rodziny nie udało się odnaleźć. Przygarnął ją więc i od tego czasu prowadzi ją przez trudną ścieżkę życia. Stara się być wyrozumiały, ale czasami mu to nie wychodzi. Bywa, że brakuje mu cierpliwości. Dziewczyna go jednak kocha. Opiekuje się nim. Uwielbiają razem rozmawiać i wymieniać poglądy. Gard pisze artykuły do portali internetowych. Źle mu się nie powodzi. Od czasu do czasu funduje sobie wymianę narządów. Z biegiem lat zaczęło go to jednak męczyć. Wie, że nadejdzie w końcu kres jego istnienia na Ziemi.
Gorelf
e-mail: gorelf@poland.com


| |