Teksty piosenek! 1400 tekstów!

 Teksty poważne    
Poprzedni artykuł Następny artykuł

Przebudzenie

INTERCEPTOR

Stało się, przebudziłem się. To co widzę dalekie jest od iluzji, od snu który śniłem. Sen był całkiem fajny, ale po wnikliwej analizie zauważałem pewne schematy, pewne prawidła, którymi wszyscy ludzie się kierowali. Nie podobało mi się w tej sielance kilka rzeczy. Karmiono mnie bez mojej zgody ideałami, które dawno nie są aktualne, dawno przestały być praktyczne. Mówiono mi, że każdego powinienem szanować, że każdy ma prawo do życia, do wyrażania swoich myśli, swoich opinii. Długo się z tymi zasadami zgadzałem, do momentu, gdy zauważyłem, że tylko nieliczni stosują się tym zasadom w stosunku do mnie. Zgadzałem się do momentu, gdy przestałem się liczyć dla moich "przyjaciół" tylko dlatego, że nie paliłem, nie jarałem, nie ćpałem i nie miałem 'komóry'. Nie mówię, że nie jestem bez wad, ale powyższe moje cechy raczej nie powinny mnie wykluczać z elity intelektualnej i towarzyskiej mojego otoczenia. Dzięki ich stosunkowi do mojej osoby i przyczynom powodujący takowy stosunek zacząłem się zastanawiać nad tą sielanką, nad tym cudownym i wspaniałym światem, nad tym pieprzonym XXI wiekiem. Moje przemyślenia i próby ułożenia mojego własnego systemu wartości (właściwe to konstruowałem początkowo mały patch, małą poprawkę, a wyszło coś dziwnego) zostały ukierunkowane na dzisiejszy tor poprzez kolejne, być może oddzielnie mało znaczące epizody, lecz po zebraniu i odpowiednim przetworzeniu epizody te podważyły mój jakże poprawny dla większości ludzi system wartości. To, że ktoś nie akceptował mojego sposobu na życie, nie zwalniało mnie dawniej od szacunku i tolerowania tejże osoby i wartości przez nią przedstawianych. Dziś zastanawiam się dlaczego z uporem maniaka, próbowałem akceptować ludzi, którzy w głębi duszy nie akceptują samych siebie. Osoba zakładająca na co dzień maskę tworzoną przez sztucznie kreowane, telewizyjne, skrajnie skomercjalizowane postacie, nie akceptuje siebie, swego prawdziwego pospolitego wizerunku. Wydając masę kasy na ciuchy "markowych" firm, zażywając narkotyki, czy pijąc na umór tylko po to aby pokazać swój wyluzowany, nowoczesny wizerunek. Ludzie ci kreują swoje sztuczne wizerunki, będące tylko przykrywką ich bezradności, ich kompleksów, o których mogą zapomnieć w narkotycznym, czy alkoholowym transie. Było by mi ich żal, gdyby te androidy nie próbowały mi wciskać na chama swoich sztucznych masek, wizerunków, standardów chcąc tym samym upodobnić mnie do tych milionów marionetek na tym parszywym świecie. A te pieprzone ofiary beznadziejnej pop kultury starają mnie pozyskać do tej jakże bajkowo - sielankowo - idylliczno -perfekcyjnej rzeczywistości (raczej iluzji). Dawniej myślałem, że tak trzeba, że nie dam rady sam bez "przyjaciół", nawet sztucznych. Próbowałem szanować, poznawać i akceptować wartości androidów. Nie dałem rady. Starali się mnie w pewnym momencie pozbawić własnego zdania serwując mi niezłe pranie mózgu. Nie pasowałem tam jednak, nie podobało mi się życie dzięki iluzji, dzięki schematom, ponoć sprawdzonym przez innych. Nie lubię palić, nie lubię ćpać, nie lubię tracić kontroli nad moim życiem. Ubieram się tak jak lubię, kocham tak jak lubię, słucham muzy, którą lubię i nie chcę tego zmieniać tylko dla tego, że większość ludzi tak chce. Dawniej, jeszcze przed "przebudzeniem" pomimo, że nie zgadzałem się z zasadami i tymi wszystkim schematami, akceptowałem je. Przez szacunek dla innych ludzi, dla odmiennego sposobu pojmowania rzeczy ważnych nie dawałem odczuć innym mojej dezaprobaty, mojej niechęci do komerchy. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu się "przebudziłem", miałem dość patrzenia na fałszywe uśmiechy, na kłamliwe twarze, knujące za moimi plecami. Dla wielu z moich znajomych stałem się dziwakiem, świrem. Ludzie przestawali mi już wciskać kit, wciskać te marne bajki. Pokazałem innym, że nie zgadzam się z tym sztucznym, plastikowym i jakże kiczowatym wizerunkiem szczęścia. Nic pięknego, ani wartościowego nie widzę bowiem w człowieku materialiście, człowieku kochającym iluzje. Człowiek taki nie jest godny mojej uwagi. Nie mówię, że jestem od takiego człowieka lepszy. Jestem jednak inny i nie muszę się podporządkować takim ludziom, nawet jeśli jest ich więcej. Co więcej, ja nie tylko się nie podporządkuję, lecz również pokażę takim ludziom co mi się w nich nie podoba. Wiem, że będę pewnie samotny w mojej dziwnej krucjacie. Ale ja na dobrą sprawę już jestem prawie sam, więc nie mam za dużo do stracenia. Prawie sam - znaczy, że są jednostki podobne do mnie. Wiem, że są, muszą być. Teraz jest ich mało, ale to społeczeństwo rodzi je kolejno pojedynczo. Oby to wszystko nie potoczyło się w złym kierunku. Bo ja sam mam czasem w mojej dziwnej misji zapędy przekraczające pewne normy, nawet moje normy, a co dopiero normy szarej masy. Bo czasem ogarnia mnie bezsilność przez ten syf, przez tą chorą rzeczywistość. Wydaje mi się, że znam rozwiązanie. Jest proste, a da do myślenia innym ludziom, uświadomi im że coś jest nie tak. Zaraz potem jednak, przechodzi mi ochota na leczenie innych tym sposobem. W USA ludzie próbowali leczyć w ten sposób i nie pomogło. Może jednak pocisk 7,62 mm dla każdego frajera, żyjącego iluzjami pomógłby choć trochę. Na razie jednak szukam innego lekarstwa dla siebie, może wyłączę się choć trochę z tego durnego biegu, tego chorego maratonu po kasę, władzę i pozycję społeczną.


INTERCEPTOR
e-mail: mad_mark@go2.pl

Poprzedni artykuł Następny artykuł



NoName on-line - archiwalne numery, nasze magazyny i serwisy...

 


Copyright 1999-2001 Magazyn internetowy NoName
Wszelkie prawa zastrzeżone