|
| |

Na szafot?
Łukasz "Frodo" Kustrzyński
Na szafot? Pewnie... tylko kogo? Czyli o bzdurach szerokim strumieniem wypływających z pewnego tekstu...
Przed lekturą poniższego wybryku grafomańskiego proszę zapoznać się z tekstem "Na szafot z nim, na szafot..." autorstwa niejakiego pana Smutnego zamieszczonym w NoName 12. Wtedy tylko mgły niezrozumienia i prymitywnego wnioskowania niżej podpisanego magiczną pewnikiem mocą przemienią się w klarowny, sensowny a miejscami mam nadzieję, że i zabawny wywód.
Bardzo to pięknie ze strony Smutnego, że żywo interesuje się problemami współczesnego świata. Człowiek młody bez skrępowania winien wypowiadać się w kwestiach już niedługo tyczących się bezpośrednio jego osoby i jego pokolenia. Wypada tylko z entuzjazmem przyklasnąć jego szczerej niechęci do przestępców a dealerów narkotyków w szczególności. Praworządność wszak to pierwszy i najważniejszy element każdego zdrowego społeczeństwa. Jednak gdy bliżej przyjrzeć się wywodom pana Smutnego, uśmiech szybko znika z twarzy, ba, cała szczęka opada na klawiaturę, a wybór między bezsilnym załamaniem rąk a zdrowym wybuchem gromkiego śmiechu nie jest taki oczywisty. Są to bowiem poglądy z gruntu nieprzemyślane, chaotyczne, niepoukładane i jakby troszkę nie z naszej wspólnej bajki zwanej potocznie Rzeczpospolitą Polską. Twierdzi, bowiem Smutny, iż kara śmierci, jeśli już miałaby obowiązywać, winna być wykonywana na dwóch "rodzajach" przestępców - na gwałcicielach i handlarzach narkotyków. Dziwne? Nawet bardzo. Lecz prawdziwy smaczny kąsek zaczyna się przy pociesznych uzasadnieniach tej, bądź co bądź, ciekawej tezy.
Twierdzi nasz pan Smutny, iż morderca nie powinien w żadnym razie być skazany na karę śmierci, gdyż powzięcie decyzji o zabiciu drugiej osoby jest godnym podziwu aktem odwagi, wszak mordowana osoba może (o zgrozo!) bronić się i (o zgrozo) zranić biednego przestępcę. Jakże więc tu grozić mu jeszcze śmiercią na krześle elektrycznym? Toż to barbarzyństwo! Nie to co gwałciciel, który swe niecne plany układa tak by żadna krzywda ze strony gwałconej białogłowy stać mu się nie mogła. On to zasługuje w całej rozciągłości na szafot, gdyż w czasie popełniania nagannego czynu był bezpieczny jak puszysty kotek na cieplutkim piecu w domu u mojej babci.
Tak to wykłada nasz nieoceniony Smutny swoje racje, tak to podpiera je argumentami nie do zbicia przez normalnie myślącego człeka. Jakże tu bowiem polemizować z tymi żelaznymi tezami? Przyznacie, że wyczyn to nie lada, rycerza nieustraszonego godny, Conana, Rambo, lub inszej jeszcze inszości. A że skromnością nigdy nie grzeszyłem uważając ją za piąte koło u wozu mojej przerośniętej próżności bez strachu pójdę na bój z tekstem Smutnego. Przywdzieje jeno zbroję odpowiednio wytrzymałą co by ciężki kaliber Smutnych argumentów wytrzymać zdołała.
Drogi panie Smutny - przyznam szczerze, że nie jestem pewien czy zrozumiałem w pełni Twoje światłe racje. Jeśli tak, jeśli to co napisałem kilka akapitów wyżej trafnie oddaje sens twego artykułu, muszę Ci rzec w tajemnicy, iż nie możesz tak generalizować sprawy równie skomplikowanej. Twierdzisz, że dla mordercy sam akt popełnienia zbrodni jest już karą wystarczającą gdyż ofiara może się bronić, gwałciciel zaś ma sprawę ułatwioną z powodu słabości upatrzonego celu ataku. Otóż, mój drogi, sprawa nie jest taka czarno biała. Daruję sobie ironiczny przykład, że ofiarą mordercy może być starowinka wracająca do domu ciemną nocą, kurczowo trzymając nędzną emeryturę, która nijakiego oporu stawić nie zdoła, a ofiara gwałciciela to młoda panna, zdobywczyni srebrnego medalu na mistrzostwach Polski w jujitsu uzbrojona w tonfę i gaz paraliżujący, która biednego napastnika pozbawi raz na zawsze ochoty na amory (a może i możliwości niańczenia wnuków, których mieć raczej nie będzie mógł z powodu obrażeń). Daruję więc sobie ten przykład co by nie narażać Cię na śmiech publiki. Powiem więc jeno, że niezależnie od niebezpieczeństwa jakie zagraża napastnikowi jest on winien takiego a nie innego przestępstwa. Nieważne, czy popełnienie tegoż wiązało się ze skokiem z 5 piętra bez asekuracji czy też tylko grzecznym wyjściem po schodkach, nieważne czy ofiara zbrodni miała szansę bronić się, czy też szansy takowej została pozbawiona. To sprawa zupełnie nieważna. Nie pojmuję jakiego toku rozumowania musiałeś użyć by dojść do podobnych wniosków.
Na koniec tekstu Smutnego mamy jeszcze emocjonalne podejście do sprawy handlu narkotykami. Tego już rozpatrywać nie będę, gdyż Smutny podaje konkretny przykład swego przyjaciela, z czego naigrywać się po prostu nie przystoi... Panie Smutny, jak już na początku napomknąłem, doskonale, że próbujesz roztrząsać sprawy, nad którymi głowią się od lat wielcy tego świata. Ale proszę Cię bardzo byś poglądy swe przemyślał nim przelejesz je na ekran monitora, gdyż pozbawione gruntownej analizy tworzą podziwu godne bzdury. Przepraszam z góry jeśli poczułeś się urażony moim ironicznym tonem. Zawsze możesz złość swą wyładować na kartce papieru, ku uciesze naczelnych NoName, czytelników tegoż i mojej w końcu. Z chęcią przeczytam Twoją ripostę na mój tekst w jakże prostacki sposób obchodzący się z "Na szafot z nim, na szafot..." by Smutny...
Łukasz "Frodo" Kustrzyński
e-mail: frodoo@friko5.onet.pl NoName


| |