| |
| |

Wywiad z Pawłem Wimmerem
Dużo osób, zna Ciebie jako dziennikarza PC Kuriera, autora wielu publikacji, a czy mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć coś o sobie prywatnie?
Dla internetowej młodzieży jestem już dinozaurem - rocznik 1954, czyli w zasadzie beznadziejny... Kończyłem SGPiS (dzisiejsza SGH), pracowałem w Związku Esperantystów, byłem redaktorem naczelnym Pola Esperantisto, potem parę lat w bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, a wreszcie od 10 lat w Wydawnictwie Lupus. Od kilku lat jestem formalnie redaktorem PCkuriera, choć oczywiście sporo publikowałem także w Enterze. Z prywatnych zainteresowań mogę wymienić nieuleczalną miłość do zwierzaków :-)
Dlaczego stworzyłeś "Kurs jezyka HTML - poradnik webmastera"? Działałeś pod wpływem impulsu, czy były to zamierzone działania?
W 1996 roku dostałem "bojowe zadanie" przejęcia witryny PCkuriera, więc zmusiło mnie to szybkiej nauki HTML. Z początkowych, prywatnych notatek urodził się całościowy materiał, który postanowiłem wygładzić i udostępnić innym, gdyż w zasadzie w polskim Internecie praktycznie nie istniały żadne poradniki. Tak się zaczęło, a potem już nie można było przerwać. Trwa to do dzisiaj, chyba z pożytkiem dla początkujących webmasterów. Sam zresztą jestem zawsze ciekawy świata, więc lubię szperać w nowościach. Jak twierdzi pewne mądre porzekadło dziennikarskie, "chcesz się czegoś nauczyć - napisz o tym książkę".
Twój kurs jest często plagiatowany, tzn. zamieszczany na innych stronach ze zmianą tylko autorstwa - jakie wyciągasz wobec takich osób konsekwencje i czy jesteś o tym informowany przez postronne osoby?
Czasem sam trafiam na takie strony, czasem ktoś mnie o nich informuje. Wysyłam zwykle grzeczny list z prośbą o usunięcie kursu ze strony, choć rezultaty bywają różne - na ogół brak odpowiedzi. Zakładam, że i tak znakomita większość osób korzysta z wersji w PCkurierze. Oczywiście wersje kursu zamieszczone zgodnie z licencją są jak najbardziej akceptowane.
Wiele osób swoją przygodę z tworzeniem stron zawdziecza Twojemu kursowi, który ich wprowadził w tajniki i zaoszczedził wielu pieniędzy wydanych na książki tradycyjne - czy spodziewałeś się takiej popularności kursu?
450 tys. odsłon (page views) w grudniu 2000 to już całkiem pokaźny wynik - ta jedna witryna zmieściłaby się chyba w Top 50 w Polsce. I to pomimo faktu, że na dyskach kompaktowych poszło w świat paręset tysięcy egzemplarzy. Spodziewałem się zainteresowania, ale jego rozmiary trochę mnie zaskoczyły. To właśnie powoduje, że kontynuuję pracę nad nim. Trudno by było powiedzieć tysiącom osób, że nie mam już na to ochoty.
Jak sądzisz - dlaczego Twój kurs jest tak popularny?
Najpierw dlatego, że w ogóle był. Poza tym staram się pisać "ludzkim" językiem, łatwym do strawienia dla osób zaczynających dopiero zabawę z webmasterstwem. Jako dziennikarz z zawodu, który napisał kilkaset artykułów, kilka książek i z dziesięć sieciowych poradników, potrafię pisać dość szybko, dzięki czemu jestem w stanie cały czas "podgrzewać" kurs. Pomogło mi na pewno to, że naturalnym promotorem jest moje macierzyste czasopismo, a informacje w innych miejscach, jak Gazeta Wyborcza, także zrobiły swoje. Zdarzało się, że i koledzy z konkurencyjnych pism wspomnieli czasem przy jakiejś okazji o tym poradniku.
Swego rodzaju przedłużeniem kursu był magazyn Webmaster - skąd sie wziął na niego pomysł?
Ten pomysł dojrzewał dość długo - Webmaster miałby być stale aktualnym "interfejsem" dla środowiska webmasterskiego w Polsce, zaś kurs jego praktyczną podbudową. Początkowo chcieliśmy wydawać w Lupusie normalny miesięcznik, potem postanowiliśmy wypróbować wersję sieciową, zbierając doświadczenia. Te okazały się dobre - liczba odsłon sięgała po koniec nawet 250 tys. miesięcznie.
Dlaczego Webmaster przestał się ukazywać?
W którymś momencie brutalnie odezwały się ekonomiczne realia. Jako redaktor naczelny pisma nie okazałem się wystarczająco sprawnym menedżerem, aby zebrać kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie w postaci reklam. Brakło mi czasu na takie działania, gdyż musiałem łączyć normalną pracę redakcyjną w PCkurierze z de facto jednosobową redakcją miesięcznika. Moje wydawnictwo uznało, że trudno cały czas prowadzić działalność charytatywną (za cały okres wydawania można by kupić luksusowy samochód), więc postanowiliśmy zawiesić pismo, choć nigdy nie zostało powiedziane, że z niego całkowicie rezygnujemy. Czekamy na lepsze czasy.
Czy edytory graficzne wyprą całkowicie pisanie kodu HTML w notatnikach/edytorach tekstowych?
Całkowicie, nie, ale będą dominować. Edytory graficzne tworzą coraz lepszy kod, a na dodatek oferują coraz bardziej sprawne wewnętrzne edytory tekstowe. Mają też wielką zaletę - zarządzanie całymi kompleksami stron i kontrola ich integralności. Amatorzy będą zapewne korzystać z prostszych edytorów graficznych, ale bardziej zaawansowani użytkownicy zawsze będą musieli poznać język HTML - bez tego raczej się nie obejdzie.
Ostatnie lata, to wielkie zachwycanie się Flashem i jego grafiką wektorową, czy ta technologia jest rzeczywiście taka rewelacyjna?
Tak, jeśli wziąć pod uwagę efekty wizualne i niezłą kompresję. Sam nie używam wprawdzie Flasha, ale rozwój technik tego typu jest bardzo intensywny, a reakcja rynku zdecydowanie pozytywna. Multimedia to wielka przyszłość World Wide Web.
Czy może zaistnieć strona z interesującą treścią, ale słabą oprawą wizualną?
Oczywiście! Strony środowisk akademickich zawsze były spartańsko skromne wizualnie. Osobiście unikam nadmiaru grafik, gdyż to przecież treść ma przyciągać do strony, a nie animowane GIF-y. Tym niemniej drobne akcenty graficzne korzystnie wpływają i na wygląd strony, i na łatwość czytania. Pomagają rozbić "blachę" dużej ilości tekstu, żeby użyć popularnego określenia redakcyjnego. To dokładne naśladowanie zasad obowiązujących w pismach papierowych - czytelnika nie można narażać na zmęczenie jednolitym tekstem.
Portale i serwisy z darmowymi kontami WWW konkurują ze sobą ostro, dają coraz więcej miejsca, coraz więcej możliwości, czy długo będziemy czekać aż będzie można zakładac od ręki konta z cgi, php itp.?
Naturalnie. "Wyścig zbrojeń" portali wynika z rozwijających się technik i rosnących potrzeb użytkowników. W tej walce trzeba oferować coraz ciekawsze narzędzia, więc w następnych latach można się spodziewać dalszych usprawnień. Dobrym przykładem jest ostatnio portal WAP-owy Onetu (http://mobile.onet.pl), gdzie za pomocą kreatora można sobie założyć stronę-wizytówkę widoczną w telefonie komórkowym.
Czy powinniśmy się bać tego, czy przyjąć to z oklaskami?
Nikt nie ma obowiązku korzystania z najbardziej zaawansowanych technik. Będą one dla tych, którym będą potrzebne. Zresztą firmy bardzo ułatwiają życie użytkownikom, czego przykładem jest choćby wspomniany Onet.
Internet ostatnio zapełnia się nowymi stronami, których autorzy chlubnie nazywają portalami - czy to nie obniżyło rangi prawdziwych portali? Czy ta moda wzięła się z Zachodu?
Jak wszystko w Sieci. Te reklamowane w grupach dyskusyjnych "portale" to oczywiście nieporozumienie - trzy odsyłacze na krzyż i goła panienka. Portal jest potężnym przedsięwzięciem, w które trzeba włożyć co najmniej setki tysięcy złotych i zaoferować przynajmniej standardowy zestaw usług i informacji. Nie sądzę, aby wysyp tych pseudoportali miał szkodzić tym prawdziwym - z wysokości słonia nawet nie widać mrówki na ziemi. Poza tym prasa komputerowa w Polsce dołożyła starań, aby jasno wyłożyć, czym jest portal. Reklamy telewizyjne są także doskonałym medium.
Jakie są Twoje przewidywania na temat kierunku rozwoju Internetu?
Biznes, rozrywka, informacja od strony treści, szerokie łącza od strony sprzętu, dużo potężniejsze i łatwiejsze zarazem narzędzia projektanckie od strony oprogramowania. To na najbliższe lata. W dalszej perspektywie, wręcz przesycenie Siecią najrozmaistszych aspektów codziennego życia, jak choćby ta przysłowiowa już lodówka wysyłająca zamówienie do supermarketu. Możliwości są olbrzymie i podejrzewam, że tylko najśmielsi wizjonerzy techniki są w stanie przewidzieć mnogość zastosowań.
Czy prasa tradycyjna będzie już tylko przedłużeniem prasy internetowej?
W perspektywie ćwierćwiecza - na pewno nie. Póki żyje pokolenie gazetowo-książkowe, jak na przykład ja. W miarę rozwoju techniki, przede wszystkim poprawiania jakości wyświetlaczy, społeczeństwa będą się przyzwyczajać do elektronicznych form dostarczania informacji. Będzie temu sprzyjać pokolenie komputerowo-internetowe, które właśnie wchodzi w dorosłe życie.
Jak oceniasz polskie strony komercyjne w konfrontacji z zachodnimi?
Trudno ukryć, że jesteśmy o krok z tyłu. To przecież w Ameryce rodzi się najwięcej technik i nowych pomysłów. Oczywiście dystans ten sukcesywnie się skraca, ale zapewne zawsze będzie istniał.
Bardzo dziękuję za wywiad - życzę dalszych sukcesów na miarę XXI wieku, dużo czytelników, wspaniałych artykułów, niegasnącej ambicji i inspiracji zawodowej oraz samych radosnych chwil w życiu osobistym.
Krej Zii
e-mail: przemek@noname.zum.pl


| |