NoName Story - interaktywne opowiadanie sf!

 Teksty zabawne    
Poprzedni artykuł Następny artykuł

Chłopcy z "JUST 5"

Takie boysbandy modne są dziś na świecie. Reguła: zebrać kilku fajnych (czyt. zakompleksionych) chłopaków o różnym typie urody (np. Quasimodo), rytmiczną, wpadającą łatwo w ucho piosenkę (bara bara bara riki tiki tam...) doprawić tańcem (różne zmyślne wygibasy na scenie) perfekcyjnie dopracowanym w szczegółach. Potem można czekać na sukces (lub na mleczarza, bo zawsze się spóźnia). Im się udało. Poznański zespół w ciągu niespełna roku podbił serca polskich nastolatek (i portfele swoich obłąkanych menadżerów). Koncert (kabaret, jakich mało) zaczyna się tak: Klęczą na przedzie sceny (wtedy trudniej w nich trafić pomidorem albo jajkiem - tzw. zwód taktyczny). Chłoną rosnący pisk napalonych dziewczyn (zupełnie jak ameby!:). W miarę jak się podnoszą, pisk wzbiera, a gdy są w pozycji pionowej - wybucha! (jakie to niemoralne!). Czasem muszą zakrywać uszy (jak byłem mały to też zakrywałem, bo nie myłem). Ale ta euforia wyzwala w nich coś więcej niż energię. Oni też są w niezwykłym, trudnym do opisania stanie (wskazującym na spożycie). Zanim wyjdą na scenę, chwytają się za ręce (O Matko Boska...). Odliczają magiczne "raz, dwa, trzy... " (ich wiedza z zakresu matematyki jest ogromna). To rodzaj ich pacierza przypieczętowanie przyjaźni, wspólnoty (szkoda, że się jeszcze nie całują). Faktu, że jako zespół istnieją tylko razem (zupełnie jak komórka). Choć są tak różni (inni, odmienieni, po prostu naj...).

GRZEGORZ

Gdy był mały (???) ojciec wykorzystywał go seksualnie. Na pierwszy ogień poszła jedna z córek, gdy nic jednak z tego nie wyszło, wziął się za syna. Skrzypce kupił mu trochę z przebiegłości sąsiad grał na akordeonie, była więc szansa na (zruchanie szympansa) duet (to już jest perwersja:). Potem przyszła gitara, fortepian... (hm...). W szkole w rodzinnych Ropczycach (jaka wieś taka twarz) wszyscy wiedzieli, że Grzesiek gra i śpiewa (i jest wykorzystywany przez ojca, ale to ich nie interesowało, bo przecież on grał i śpiewał!). W liceum podobnie, z tym że już w zespole ludowym "Halicz" (no comment). Choć trudno uwierzyć - nie tańczył (na Boga jak on mógł). Jest nieśmiały, a wtedy był bardzo, bardzo... (no jaki, jaki?). Na dyskotekach (fuu:) pląsał, więc tylko w marzeniach (gdy chłopcy w Ropczycach chlastali się na noże o rudą Ziutę to on bujał w obłokach). Ubóstwia dziewczyny. Potrafi je zrozumieć, bo dorastał z siostrami (więc nie tylko ojciec go wykorzystywał!). A jednak dwa lata kochał się platonicznie (czy to zdanie ma dwa znaczenia?). Nie miał odwagi zdobyć się na pierwszy krok (nie mówiąc o dalszych). Na szczęście obiekt (?) wyszedł naprzeciw i... teraz Grzesiek jest mniej nieśmiały (szczególnie po odbyciu pięcioletniej odsiadki za napastowanie seksualne tego "obiektu" - taki to on nieśmiały). Co kupiłby na prezent swojej dziewczynie? Bieliznę... (twarzowo się czerwieni - jaki on fikuśny). A jakby miał dużo pieniędzy? (sądząc po twarzy to za dużo ich nie ma). Nie, nie, dziewczyny, nie liczcie na więcej - kupiłby sobie instrument (bo swojego nie ma - chyba zostawił ojcu w domu. Taka sobie pamiątka dziecięcych dni). Jeszcze przed "Just 5" jego talent docenił Juliusz Józefowicz (Janusz! Ty też?). Mało brakowało, a Grzegorz grałby główną rolę w "Metrze". Ale gdy drugi skład rozwiązano, nie mazgaił się (twardy chłop, gdy rozwiązali drugi skład to ryczałem jak bóbr - tak powiedział:).

Subtelny nastrojowiec

Może mieć fantastyczne samopoczucie, a wystarczy drobiazg i... (jeju co to się porobiło) wszystko pryska jak bańka mydlana. Za to umie się cieszyć z małych (???) rzeczy (kto śmie mnie nazwać rzeczą! - aut.). Zodiakalny Bliźniak, a i więc dwoista natura (Dr. Jeckyll i Mr. Hyde): nerwowy i impulsowy po tacie (Dlaczego on jest taki mały? No, dlaczego?), a jednocześnie delikatny - po mamie. Przyznaje się do lenistwa.

SHADI

Takie imię dał mu tata Palestyńczyk (ęţąŽŽľŹľŹŽąľţĄ"˝ţ Źľ˘ţźźĺţŽŹź˝ţ˝Ź˘Ź˘Ž˝˝ţ˘Ź). Znaczy ono "Śpiewający Bogu". Pan Ali studiował w Polsce, na AWF-ie. Przyszłą żonę, mamę Shadiego, poznał w kinie (jakie to piękne) - zakochał się w niej natychmiast i ogromnie (przeklęty niech będzie owoc ich chorej miłości). Shadi był kłopotliwym (czyt. przypadkowym/niechcianym) noworodkiem: miał problemy z przyswajaniem pokarmu (z tego, co słyszałem to jeszcze ma), w dodatku prawie dwa tygodnie był głuchy (wciąż jest, bo nie ma pojęcia co za głupoty wyśpiewuje), w co dziś trudno uwierzyć. Szpital, szpital, szpital - to jego pierwsze lata na świecie. Wszystko na szczęście minęło (na szczęście dla niego, nie dla mnie), ale jego ojca przytłoczyły kłopoty. Wyjechał do rodzinnego kraju (ale jaja, nielegalny emigrant), gdy Shadi miał dwa lata (Ja bym tak samo postąpił jak ojciec - aut.). Potem przyjeżdżał do Polski, ale przestał, gdy syn (niechciany oczywiście) oświadczył, że nie chce być muzułmaninem (a szkoda), wybiera chrześcijaństwo. Shadi ma (syfy) nadzieję, że ojciec za nim zatęskni (ţđąŽć sŹđŽđŹąŹą ŽŽţęţą - ę°ŽŽţް). Kocha go mimo wszystko (ciekawe jaką miłością). Mamę ubóstwia (jak to się nazywa... kazirodztwo? Chyba nie...). Nie był nigdy zakochany (i nikt go nie kochał, bo ma nos jak taran średniowieczny do bram). W ogóle uważa, że nie należy nadużywać słowa miłość (jaki on wspaniały), rezerwując je na wielkie uczucie (jaki on sweet). Podobają mu się dziewczyny oryginalne - z urody i osobliwości (ja znam jedną taką oryginalną - z urody i osobliwości... a fe!). Do tego przebojowe. Nie wyklucza jednak, że zakocha się w zupełnie innej (ona jest właśnie inna, bardzo inna). Pisał wiersze ("Wlazł kotek na płotek... " - to jedno z jego wielkich dzieł). Musiały być całkiem, całkiem, bo kilka lat temu czytał je nawet w Radiu Merkury (to sadomasochistyczna rozgłośnia radiowa). Ich tematem była miłość (chyba do kotów i tych "oryginalnych" dziewcząt). Być może pisał by i teraz, ale tempo życia z "Just 5" (być może i współżycia) wyklucza to. Czasem jeszcze rysuje (cienkopisem na pewno, bo ołówek jest zaostrzony i chłopiec pokaleczyłby się). Pięć lat od czwartej klasy szkoły podstawowej (on wcale nie skończył podstawówki), śpiewał w chórze "Poznańskie słowiki" (nazwa budząca szacunek). Wiele się wtedy nauczył i zobaczył (o kurcze...), m.in. Francję (he he). Chętnie zamieszkałby tam z mamą. Gdy miał 16 lat, znajomi namówili go żeby spróbował sił jako model ("Houston we have a problem"). Już w trakcie kursu (wszyscy się z niego śmiali?), brał udział w pokazach (... przerwa na wymioty i spekulacje...). Nauczył się m.in. poruszania się po wybiegu (dla małp) i analizy kolorystycznej (ja też chcę!). Ale to jak tańczy techno, to już raczej instynkt (przetrwania). Uważa, że choć dobrze być urodziwym (w jego przypadku to nie grozi), nie jest to nasza zasługa (szczególnie, gdy ojciec jest nielegalnym emigrantem), trzeba, więc wystrzegać się próżności. Stara się o to (spotyka się z chłopcami.. z zespołu oczywiście). Gdyby miał dużo pieniędzy (i twarz)... Kupiłby mamie wymarzony, duży dom. Koniecznie z kominkiem (mogłaby go tam wrzucić pozorując wypadek... składki na domek dla mamusi!!). Na starość mógłby siedzieć przed (lub w) nim na bujanym fotelu. A gdyby miał bardzo dużo pieniędzy? Pomógłby biednym dzieciom (akurat - tak samo jak ja...). Dużą przyjemność sprawiają mu koncerty charytatywne, które często daje "Just 5" (Krawczyk też daje i też z biedy i się nie wstydzi).

Romantyczny uparciuch

182 cm wzrostu (najwyższy z zespołu - hm... same giganty). Oryginalną urodę (?) odziedziczył po ojcu. Urodził się w Poznaniu i nadal tam mieszka wraz z mamą, którą bardzo, bardzo, kocha (!?!?!). Spokojny, chociaż czasem zdarza mu się wybuchać (It's alive grenade!). Niepoprawny romantyk (phi...). Do upadłego broni swojego zdania (oj, malutki uparciuszek). Jak to rak - wycofa się, ale za chwilę.. (z tym kojarzy mi się głupi rym, ale nie napiszę, bo cenzura). Ubóstwia czekoladę, marcepan, lodowe desery (robi sam!) - już nigdy nie tknę lodów, nigdy.

BARTEK

Parę lat śpiewał w szkolnym chórze (ja też znam klienta, który śpiewa), potem oszalał (?) na punkcie tańca (on oszalał ogólnie). Tańczył i tańczył. Nieźle mu to szło, bo jest bardzo sprawny ruchowo (widocznie nie ma hemoroidów). O tym, że odbywa się casting do zespołu, dowiedział się pod koniec podstawówki (ciągle w niej siedzi, bo oblał polski), w kwietniu ubiegłego roku. Mama myślała głównie o tym, żeby miał jak najlepsze oceny (a synek mamusię zawiódł) a on, by dobrze wypaść (chyba za okno) na castingu. I wypadł! (HURRA - pewnie nieźle się potłukł). Ale mama wcale nie była zadowolona. Wszystko zmieniło się dopiero po pierwszym (niestety nie ostatnim) koncercie w Krakowie. Z pasemkami na grzywce były kłopoty (bo jaki chłopak dałby sobie coś takiego zrobić? Chyba tylko pederasta). Pani z agencji (a z jakiej?) musiała przyjść do szkoły i wytłumaczyć, że to image (czyt. imaż - rozum jako prostactwo, debilizm, kretynizm). Pasemka wymyślił dla żartu Robert (buhaha). Namówił pana Piaseckiego (stały fryzjer zespołu mieszkający na dworcu centralnym w Warszawie) żeby je zrobił. Zostały, bo okazały się super ("Jest super, jest super, więc o co ci chodzi?"). Tak naprawdę nauczyciele pogodzili się z tym, dopiero po balu ósmych klas (na którym chłopak nie był, bo nie zdał). Wtedy właśnie telewizyjna "Jedynka" nadała wywiad z zespołem (zapluli cały mikrofon, operatora dźwięku i kamerzystę). Powiedzieli, że "było super". Kuratorium wyraziło zgodę na indywidualny tok nauczania (SP nr. 12 w SWOOPSKU) - Bartek wertuje podręczniki w trasie, potem zdaje (i nie zalicza, ale się stara). To bardzo, bardzo trudne, bo przecież czasu jest niewiele ("tylko dwie niedziele"), a wiadomo - w liceum wymagania większe (sprostowanie: On nie zdał, ale na podstawówę mówi liceum, bo tak ładniej brzmi). Dostaje najwięcej listów miłosnych (tu przerwałem i poszedłem do toalety znów zobaczyć mój obiad). Nie wiem co o tym sądzić - mówi. Próbuje na nie odpisywać, ale to trudne (biedny chłopczyk, tak mi go żal, że chyba sam napiszę do niego taki list, aby się nie martwił). Odpisał na czterdzieści (akurat... do tego trzeba umieć pisać), dostał (w ryj?) osiemdziesiąt. Fanki także telefonują. Skąd znają jego numer? Trudno wyczuć (za to jego brak higieny jest dobrze wyczuwalny). Był już zakochany - niestety, nieszczęśliwie. Jego dziewczyna zmarła ("Jak bym miała takiego chłopaka, też udałabym się na tamten świat" - przyp. mojej koleżanki Małgosi). Teraz Bartek mówi: "Wolę mieć więcej koleżanek niż jedną dziewczynę, ponieważ koleżanki odrażą się, że ja mam dziewczynę" (z punktu stylistycznego, bardzo ciekawa wypowiedź).

Prawdomówny beniaminek

Poznaniak. Jest podobny do mamy (no to ma brzydką matkę). Jak ojciec jest uczynny (skoro tak to niech zrobi coś dla mnie i przestanie śpiewać), a uparty chyba po mamie. Nie cierpi kłamczuchów (jaki on prawdomówny - aniołek w przebraniu). Ceni tych, którzy nie zawodzą (no to się nie domagamy, gdyż ja zawodzę według innych, według mnie jest to śpiew, a nie żadne zawodzenie).

DANIEL

Mama zaprowadziła go (do ginekologa?) do szkoły muzycznej gdy był mały (znęcanie się nad dziećmi, nawet cieciowatymi, jest karalne). Nauka śpiewu, gry na fortepianie, na waltorni, historia muzyki... (i te inne duperele). W klasie IV dostał się do słynnego chóru "Poznańskie słowiki" (strach się bać). Odtąd wychodził z domu przed ósmą rano, a wracał wieczorem (panie uprawiające pewien zawód wracają nawet w nocy, więc nie ma go co żałować, chyba że...). Ale to lubił (no i wyszło szydło z worka). Zresztą koncerty, także za granicą (pracował również w Berlinie... ja niczego nie sugeruję;), osładzały trudy (bitte nicht so craftig...). W klasie VII przyszła mutacja (twarzy) i... nowy etap w życiu. Grał w klubie "Olimpia Poznań". W drużynie osiedlowej spodobał się trenerowi (!), który namówił go na systematyczne treningi (przez jego życie przewinęło się wielu mężczyzn). Stamtąd ściągnięto go do klubu (klubowa maskotka). Może zrobiłby karierę jako piłkarz, ale pewnego dnia dowiedział się o castingu do "Just 5". Podobnie jak Bartek (co za imię, mój komputer cały czas podkreśla ten wyraz jako błędnie napisany - nieistniejący) i Shadi (następne imię brzmiące zaje..ście), uczy się w liceum (indywidualny czyt. specjalny tok nauczania). Przedtem chodził do Technikum Ekologicznego. Interesowała go zdrowa żywność, bo miał kłopoty z nadwagą (miał po prostu kompleksy z powodu braku czasu na inne zajęcia np. leżenie bykiem i liczenie chmurek). Odkąd brakuje czasu na obżarstwo, problem zniknął. "Szansę mają wszystkie Polki" (dosyć tego, ja go rozwalę, a jak nie ja to zrobi to ktoś inny). Tak odpowiada na pytanie, jakie dziewczyny mu się podobają (znam jedną wyjątkowo "piękną" Polkę. Ciekawe czy by mu się spodobała?). Jednak stałą miłością jest Sharon Stone (blam, blam... wpakowałem sobie dwie kule w łeb i jeszcze żyję, czy też tak właśnie wygląda piekło?). Ważne miejsce w jego życiu zajmuje siostra Dominika (!). To ona zabierała go na imprezy, dzięki czemu przestał być sztywniakiem. I pomyśleć, że w dzieciństwie toczyli ze sobą stałe walki (w błocie?). Ideał (mnie nie obchodzi)? Świetny piłkarz Paul Gascogne. Zawsze grał na boisku na tej samej pozycji co on (poziomej?), jest też do niego nieco podobny (niezbyt twarzowy). Usiłował się do niego jeszcze bardziej upodobnić przefarbował włosy na blond (dyskomuł, dyskomuł). W pokoju (izolatce) Daniela wisi plakat z podobizną (Jacksona?) Paula.

Pogodny twardziel

Też poznaniak, jak Bartek (Poznań to przeklęte miasto). Zawsze uśmiechnięty. Chłopcy mówią, że jest twardym zawodnikiem (tylko niech wam to się nie kojarzy z homo...). Nie popłacze się, gdy go "kopniesz" (no to jest lepszy ode mnie, gdy mnie kopnięto w.... to myślałem, że ducha wyzionę). Ambitny i dumny. Umie przyłożyć się do pracy (podobnie często przykłada się do pracy nad... tfu... z Bartkiem). Jego minusy: spóźnialstwo.

ROBERT

Jego wzorem jest "gumowa kaczka" (nawet się do niej upodobnił), to jeden z bohaterów filmu "Konwój" (aha, akurat) - niepozorny z wyglądu, ale z wielkim sercem i duchem. Nawiasem mówiąc (dużo tutaj tych nawiasów) Robert ma kompleks wzrostu (he, he). Teraz co prawda mierzy 176 cm (! 20 lat i 176 cm!), ale w podstawówce był o wiele niższy (jak się pije alkohol i pali tytoń to się nie rośnie), a jego miłością była siatkówka (bardzo adekwatny sport dla takiego giganta). Miał dobry wyskok (wódka też ma dobry wyskok), był szybki - co z tego! (odp. jajco:). Brakowało centymetrów (i procentów). Ale sprawność została mu do dzisiaj (ależ on mi imponuje - jest wciąż sprawny). Jak się do czegoś zapali... (hm... niedobrze, ja na miejscu jego kolegów uważałbym). Tak było z electric boogie (CENZURA wypowiedzi), break dance, hip hop. Oglądał teledyski, ćwiczył i szedł do przodu. Aż do najwyższych laurów m.in. jest mistrzem Polski w break dance (stały bywalec Miami (to taka dresiarska dyskoteka - przyp. autor), zapewne prawidłowo wam się kojarzy z...). Ojciec, chciał, żeby syn wykonywał jakiś "normalny" zawód (a nie... na lewo i prawo). Fanki ślą do Roberta listy, a on (nie umie czytać i pisać!) patrzy w lustro i mówi: (lustereczko powiedz przecie... na to lustereczko: "odczep się ode mnie ty pederasto" ach te dzisiejsze lustra) no i mówi... "Taki jakiś jestem...". Nie podoba się sobie (to oburzające). Może oczy? (ma lekkiego zeza - gdy płacze to łzy leją mu się po plecach). Jednak skutecznie podrywa dziewczyny. Wychodzi na parkiet i... (chlast dostaje w pysk). Te, które przyszły z chłopakiem odpuszcza sobie (bo się boi), ale nie te, które odpuszczają sobie chłopaka, z którym przyszły (no i chlast w mordę biedny Robercik cierpi, bo jest piękny).

Pracowity ciuchoman

Pochodzi z Koszalina. Mieszkają tam do dziś jego rodzice (którzy się do niego nie przyznają) z bratem i malutką siostrzyczką. Lubi kupować im coś do ubrania (ależ z niego palant). Uwielbia grzebać w łaszkach jak baba (zespołowy transwestyta), a ciuchy to jego ulubiony temat rozmów z Shadim (czyt. ciotą). Poza tym jest ekspertem od sportowych butów (jaki on wszechstronny). To, że ukazałem członków (!) zespołu "Just 5" jako pederastów, cioty i transwestytów wykorzystujących seksualnie rodzinę, znajomych oraz będących samemu wykorzystywanych, było jak najbardziej zamierzone i chyba wykonane w przyzwoity sposób.

Oryginalny tekst 'Mały'


Nadesłał: Stachu
e-mail: albercik21@poczta.wp.pl

Poprzedni artykuł Następny artykuł



NoName

 


Copyright 1999-2001 Magazyn internetowy NoName
Wszelkie prawa zastrzeżone