|
| |

Łańcuszek szczęścia - to działa...
Moja historia jest tak trochę magiczna, trochę romantyczna i po prostu niesamowita.
Chciałabym się tym podzielić z Wami - bo kocham i chciałabym, żeby każdemu mogło się przydarzyć coś takiego.
Rozpoczęło to się w sumie we wrześniu zeszłego roku - nieśmiałe początki maturalnej klasy, początkowy zapał nauki do egzaminu dojrzałości (który dość szybko mi przeszedł).
I noce na chacie. Mój chłopak mieszkał ode mnie około 300 km, więc raczej było tak, jakby Go wcale nie było. Poznałam na chacie #flirt chłopaka. Krótka rozmowa, taka okołopółnocna - właściwie dość niezobowiązująca. Po kilku dniach On do mnie napisał, tak trochę żartobliwe, zaczęłam do Niego pisać na całego - codziennie co najmniej "produkowałam" jedną stronę dla Niego. Pisałam o wszystkim, On również był szczery, coraz bardziej się poznawaliśmy, stawaliśmy się przyjaciółmi - wiedzieliśmy prawie wszystko o sobie - mogłam do Niego spokojnie napisać o moich problemach uczuciowych, wiedząc, że nie będę wyśmiana, On opisywał relacje ze swoją dziewczyną.
Stało się to tak nagle - oczekiwanie na kolejnego maila było niemal fizycznym bólem, imponowały mi jego zasady, zazdrościłam Jego dziewczynie tego, że On jest tak niesamowicie wierny, chociaż czasami jest to trudne. Próbowałam nieśmiałego flirtu, On nie traktował mnie poważnie.
Miałam jakieś trudne chwile - nie układało mi się z moim chłopakiem, który akurat trafił do wojska - postanowiłam zadzwonić do mojego mailowego przyjaciela. Pierwsza rozmowa była szokiem, ale takim pozytywnym - miał głos podobny do mojego chłopaka (zdarzało mi się do Niego powiedzieć "Cześć Kochanie", potem na żarty zaczęliśmy się tak witać), taki spokojny, kojący.
Moje objawy wskazywały na ostry stan zakochania, ale nie za bardzo zdawałam sobie z tego sprawę - nie mogłam się na tym koncentrować - On wówczas kończył swój burzliwy związek ze swoją dziewczyną, nie chciałam, żeby wyglądało, że się narzucam. Był czas, gdy płakałam czytając maile od Niego, przeżywając z Nim rozterki życiowe. Próbowałam podtrzymywać Go na duchu, być mu przede wszystkim przyjaciółką...
Kiedyś odważyłam się na takie zakamuflowane powiedzenie mu, że Go kocham - wysłałam mail i na białym tle białą czcionką wyznałam mu to. Nie sądziłam, że przeczyta - przeczytał. Zakazał mi kochać Go i skupić się na moim chłopaku, tym bardziej, że byłam zaręczona, a biedak był w wojsku.
Kontynuowaliśmy naszą znajomość, a ja nadal chciałam być mu kimś najbliższym. Bałam się równocześnie odrzucenia. Ale nie mogłam Go oszukiwać. Wtedy On zdecydował, że musimy definitywnie zakończyć naszą znajomość twierdząc, że nie ma zamiaru rozbijać mojego związku. Płakałam. Odpisałam, że wcale tego nie robi, że tak czy siak, miałam zamiar zerwać z tamtym chłopakiem. To miał być mój ostatni list do Niego - tak myślałam, że będzie. Tak się nie stało - On zadzwonił do mnie i poprosił, żebym odebrała pocztę. Wówczas było mi już wszystko jedno - miałam dość emocji i łez na jeden dzień. Szlochając włączyłam komputer i ściągnęłam pocztę. Oczom nie wierzyłam, gdy przeczytałam, że On również mnie kocha, że chce być ze mną, że pragnie być tym moim jedynym (dlatego tak decydujące było moje oświadczenie, że On nie rozbija mojego związku). Zadzwoniłam do Niego następnego dnia i całkiem serio powiedziałam "Cześć Kochanie". I tak jest do dziś... Minął już ponad rok od tamtych wydarzeń, a ja wiem, że warto walczyć o to, w co się wierzy, kierować się sercem...
A co jest w tej historii najśmieszniejsze? To, że On zorientował, że mnie kocha, w trakcie wypełniania jakiegoś maila - łańcuszka szczęścia - coś w stylu "Podaj trzy liczby, trzy imiona, trzy tytuły piosenek". Ale to nie jest najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że Go kocham i jestem pewna Jego miłości, czego życzę również wszystkim czytającym...
Emka
e-mail: emka2@poczta.onet.pl


| |