|
| |

Nie
Powoli otwarłem drzwi. Ich skrzyp, jak tysiące razy przedtem, spowodował mrowienie. I znów po raz tysięczny zapuściłem się w ten ciemny, długi korytarz. Krok za krokiem, jeden, drugi trzeci ,setny. Ich echo niesie się w gła, w tę ciemną czeluść, powracając do mych uszu ze zdwojoną siła. Zawsze, ża kazdym z tysiąca razy miałem wrażenie, że nie tylko ja idę tą drgą, że jest ktoś jeszcze. Ktoś za moimi plecami, ktoś tylko czyhający na okazje...................Nienawidzę tej sypiącej się rudery. Rzut oka starczył, by ocenić, iż nie mieszka tutaj elita. Odrapane i pomalowane ściany, gdzieniegdzie sypiący się tynk, lampy, które od lat pozbawione były żarówek.
Nie wszedłbym nawet do tej szczurzej nory, gdyby nie...........Do mych uszu doszła głośna muzyka, która wylewała się zza na wpół otwartych drzwi. Minąłem je szybko i doszedłem do mego mieszkania. Trzynastka. Ależ to ironiczne kiedy teraz o tym pomyśle. Sam zażądałem takiej liczby, jakby chcąc pokazać, że pech mnie nie dotyczy, że ja jestem ponad tym wszystkim. Do tej pory byłem..........Do dziś....Szybko zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem zmęczony w fotelu. Sen przyszedł niespodziewanie nagle. Lecz to nie był sen. To był jakby kalejdoskop ostatnich godzin, dni i lat. Wszystko zawsze układało sie dobrze, telefon, koperta a później strzał. Zawsze jeden, nigdy nie był potrzebny następny. Wyrzuty sumienia ???? Tego nigdy nie miałem. Aż do........
Głos w słuchawce " Biały mężczyzna lat......... zamieszkały w ........... Instrukcje tam gdzie zwykle"
Kolejny obiekt, cel. Nigdy nie traktowałem ich jako ludzi, jako ktoś taki jak ja. Oni stanowili tylko kilka uwag w kopercie. W kopercie, która zawsze zawierała pewną sumę. Zastanawiałem się wiele razy czemu to robię. Przecież nie dla pieniędzy, mógłbym zdobyć je w znacznie prostszy sposób. Moje podniecenie budził fakt, że ktoś, choć nieświadomie, był zależny tylko od mojej woli. Czułem się wtedy jak bóg, mogłem dać lub mogłem odebrać. Zawsze odbierałem, zawsze. Czemu więc dziś............. Coś we mnie pękło, jakiś wewnętrzny głos powiedział "NIE". Patrzyłem na niego przez lunetę celownika, na ruchy jego sprawnego i gibkiego młodego ciała. Widziałem tych wszystkich błaznów w ciemnych okularach kłębiących się wokół niego. Patrzyłem na to wszystko z hotelowego okna, wystarczył tylko delikatny ruch palca, by wszystko była tak jak zawsze, tak jak dziesiątki razy przedtem. Teraz nic już nie będzie tak jak przedtem, nic. Wiedziałem o tym. Wiedziałem, że nie da sie od tego uciec, że prędzej czy później demony przeszłości mnie dopadną. Nie było sensu uciekać, ukrywać się. ONI znajdą mnie wszędzie i zawsze, tak jak znaleźli mego poprzednika. Wyłowiono go z jeziora z przytwierdzonym do szyi kamieniem. No cóż, zawsze twierdziłem, że należy się uczyć pływać. Widać on był innego zdania. To dziwne, ale wcale nie czułem strachu, mimo, iż wiedziałem co mnie czeka. Zadałem już śmierć tyle razy, tyle razy spojrzałem jej w oczy, że teraz odczuwałem ulgę na myśl, że zobaczę ja po raz ostatni.
Usłyszałem ciche chrobotanie u drzwi.. Jednak na tyle głośne, że wprawne ucho bez problemów usłyszy. "Witaj egzekutorze "- pomyślałem. Niespiesznym ruchem wyciągnąłem z kieszeni broń. Ależ wysłali amatora. W końcu otworzył zamek i bezszelestnie wszedł. Mogłem go bez najmniejszych problemów zabić, ale to by nic nie zmieniło. Nie ten to następny, to by tylko przedłużyło moją agonie, mój koszmar.
- Witaj....... i żegnaj - Mężczyzna nawet nie zdążył się odwrócić. Kula doszła prosto do mózgu. Poczułem ogarniające mnie ciepło . Teraz już wiedziałem jak to jest być ofiarą. Nastała ciemność, ciemność niczym w korytarzu tej szczurzej nory...............
R E M
e-mail: mojekontomail@interia.pl


| |