|
| |

Lenistwo
Mini-Teoria Lanistwa (-- radzę czytać offline --)
Aby poprawnie sformułować jakąkolwiek teorię, należy najpierw skonkretyzować czego ma ona dotyczyć. Niniejszym przedstawię ogólny zarys teorii i jej podstawy praktyczne.
Pewnego dnia napadła mnie myśl, że jestem leniem. I owszem, wkrótce moje przypuszczenia okazały się uzasadnione i znalazłem ku temu potwierdzenie. Nie chcę wytworzyć sztucznego wrażenia, że moja osoba jest uosobieniem tej skądinąd okropnej cechy charakteru. Jest to najzwyczajniej, jak mi się wydaje, kwestia zespołu cech, zasad i metod, którymi kieruję się w życiu. Oczywiście każdy może powiedzieć, że metoda "na lenia" nie jest zbyt szlachetnym sposobem radzenia sobie z przeciwnościami losu. I owszem, ale moim celem nie jest moralizowanie czy też budzenie waszych sumień. Od tego jest religia i wasze własne umysły, kierowane świadomością, jaką przez lata zdołaliście sobie wypracować. Moim zamierzeniem jest więc wyłącznie zaprezentowanie alternatywnego światopoglądu, lub też zwyczajne ukazanie pewnej, dotąd prywatnej idei.
Po krótkim wstępie przejdźmy do konkretów. Czym jest lenistwo ? Otóż w myśl moich założeń, jest to zespół metod i reguł, których stosowanie w życiu codziennym może ułatwić i/lub uprościć zmagania człowieka z losem. Przyjmuję naturalnie, iż teoria przeznaczenia jest błędna, bowiem w przeciwnym wypadku wszelkie "sztuczne" zasady życiowe nie mogły by być sensowne. Można naturalnie powyższą definicję rozbudować i wzbogacić (czekam na listy), jednak myślę, że tymczasowo taka definicja wystarczy do dalszych rozważań.
Przejdźmy do kwestii praktycznych. Nie chcę być posądzany o cynizm i skrajny upadek moralny, choć nie jestem aniołkiem. Nie traktujcie tych "porad" jako wyroczni. Pamiętajcie, że w sieci każdy może napisać co tylko mu się podoba (a prawdziwa cnota krytyk się nie boi?). Uruchomcie swoje "wirtualne" sitko i wybierzcie sobie "zdrowe grzybki z tego lasku".
Leń szkolny, czyli co robić, aby nie utrudniać życia sobie i innym. Jak każdy uczeń po ponad 12 latach edukacji, mogę udzielić wielu rad i zdradzić sporo tajników bezbolesnego uczenia się w polskim systemie edukacji. Jednak nie to jest tematem tego tekstu. Informacje takie łatwo uzyskać od starszych kolegów, lub nawet z internetu. Zajmę się wyłącznie generalną metodą bezbolesnego i godnego przetrwania w szkole bez specjalnego wysiłku. Zacznijmy od pierwszych dni w nowej szkole. Otóż najbardziej potrzebne nowemu uczniowi, jak też każdemu wstępującemu do nowo utworzonej grupy stosunkowo przypadkowych osób, jest znalezienie sobie właściwego miejsca w grupie (stadzie). Mając na uwadze wiedzę socjologiczną, trzeba w tej sytuacji skorzystać ze swojej inteligencji emocjonalnej, i zapoznać się z osobami z różnych środowisk, aby mieć możliwość manewru towarzyskiego. Sympatie przemijają i odradzają się, ale nie można sobie pozwolić na samotność i wyobcowanie. Mówiąc prościej, trzeba być swoją wszędobylską wtyczką, która potrafi słuchać innych i wyciągać wnioski dla siebie. Należy na bieżąco analizować powiązania towarzyskie w grupach, do których mamy dostęp. Dzięki temu, każda osoba znana z widzenia będzie naszym znajomym, dzięki naszym prawdziwym znajomym, którzy ją znają. Może mały schemat: Leń---znajomy---jego znajomy =nasz znajomy |-----inny znajomy----| Jednak to nie wszystko. Ten, kto ma wielu przyjaciół, nie zasługuje na żadnego. Należy w miarę szybko odnaleźć te osoby, z którymi potrafimy się naprawdę łatwo dogadać i które nas rozumieją i akceptują. Rozmowa jest zawsze najważniejsza w kontaktach międzyludzkich, podobnie jak poczucie humoru. Pamiętajcie, że każdy lubi opowiadać o swoich problemach, zainteresowaniach, bla bla bla.. Wy też. I o to chodzi ! Słuchaj, pomagaj, wymagaj. Tworzenie przyjaźni to sprawa bardzo prywatna i poważna. Tu nie ma miejsca na cynizm i fałszywość. Prawdziwy przyjaciel powinien przychodzić, gdy inni odchodzą. Tak więc po zbudowaniu siatki znajomych, trzeba usadowić się na dogodnym szczeblu hierarchii "stada", aby mieć dobrą perspektywę. Nie może to być jednak szczebel zbyt wysoki i wystawiony na publiczną prezentację. To nie jest mądre. Trzeba być o krok w tyle za najlepszymi, aby mieć pole manewru w obu kierunkach (jak czarny koń). Oczywiście żadnego kandydowania do czegokolwiek (poza może kółkiem szachowym, iYnwIm). Jako leń, nie masz czasu ani chęci na działalność społeczną.
Należy także nasz obraz trochę ubarwić, aby wyraźniej zarysować swój charakter i nie być pokątnie posądzanym (może przez zawistnych) o pewne "niemodne" cechy. Trzeba mianowicie znaleźć sobie wroga. Nie może to być wybór przypadkowy czy też nieprzemyślany. Osoba ta nie może mieć na tyle silnej osobowości, aby z nami walczyć na swoje sposoby. Naturalnie nie można jej atakować bez potrzeby, ponieważ po przekroczeniu pewnej granicy jej wytrzymałości, może się zdarzyć coś niepożądanego. To tylko prosta kalkulacja oparta na zasadzie kontrastu: wróg-przyjaciel. Oczywiście tych drugich jest więcej. I o to chodzi. Kreując swój wizerunek, nie można jednak tworzyć sobie innych wrogów. Jak ktoś cię wkurza, uśmiechaj się i przytakuj. Jako leń, nie masz ochoty walczyć "na miny" z kimkolwiek, więc zwyczajnie odpuść sobie.
Tak przedstawia się sprawa w kwestii szkolnej. Ala, jak wspomniałem, leń zechce (prędzej lub później) pójść na studia. Co wtedy ? Otóż tu pojawiają się kolejne problemy. Po pierwsze trzeba zdać egzamin wstępny. Poziom trudności zależy ofcoz od wybranego kierunku oraz liczby potencjalnych kandydatów. Trzeba więc przeprowadzić rozpoznanie. Tu z pomocą znów przechodzi Internet. Każda uczelnia ma swoje strony, a na nich ofertę edukacyjną, plan studiów oraz zasady rekrutacji. Interesują nas oczywiście kierunki dzienne, darmowe (no chyba że mamy zajebistą pracę, albo musimy pracować). Należy także rozpoznać strukturę demograficzną naszego rocznika. Gdzie będzie najwięcej kandydatów, a gdzie najmniej. Te kierunki wybieramy tylko i wyłączenie wtedy, gdy jesteśmy zajebiście przygotowani lub jest to nasz wymarzony. Należy jednak wybrać kilka z kilku uczelni. Zdawanie kilku egzaminów zapewni nam ewentualny wybór w razie niepowodzenia na kierunku głównym oraz cos bardzo ważnego: oswojenie w egzaminem (leń musi także unikać nerwów, ponieważ skracają one życie). Jest kwestią bardzo ważną, aby na egzaminie nie denerwować się, ponieważ strach paraliżuje. Wiem z własnego doświadczenia, że kolejne egzaminy pisze się o wiele łatwiej. Możemy nawet z góry założyć, iż ten pierwszy możemy oblać. Przygotowania rozpoczynamy już rok wcześniej (powaga). Gromadzimy potrzebny materiał, testy z ostatnich lat, ciekawe zadania i całą teorię jaka będzie wymagana. Naukę zaczynamy od teorii, ćwicząc na bieżąco. Nauki ścisłe i humanistyczne traktujemy w sposób szczególny (zakładam że nikt nie będzie startował jednocześnie na np. polonistykę i fizykę). Otóż staramy się dostroić nasze myślenie do danych zagadnień. Np. jeżeli zdajemy matmę, staramy się myśleć matematycznie, wyrabiamy sobie intuicję, "obliczamy" to co nas ciekawi na co dzień. To bardzo pomaga. Jak można się uczyć ? Jako wyrobieni lenie powinniście wiedzieć, że najlepiej raz a dobrze, a jeszcze lepiej z kimś, ale nie z osobą dużo bardziej zaawansowaną. Przed egzaminem nie należy zapomnieć o drobiazgach: wszystko przygotowane wcześniej, jakieś "Memory Formula", może łyczek czegoś na rozluźnienie (polecam Martini Rosso), uspokajająca muzyka itp. Po zdanych egzaminach mamy zwykle całe cztery miesiące na odpoczynek - i o to chodziło :) Kolejny problem to utrzymanie się na studiach. Sytuacja tym różni się od szkoły, że tutaj nikt się nami nie zajmie i na nas nie "nakrzyczy". To ma swoje dobre i złe strony. Dobre to takie, iż możemy spokojnie egzystować w społeczności studenckiej, puszczając wiele spraw na luz. Jesteśmy dorośli i sami decydujemy co, jak i dlaczego. Złe to takie, że trzeba się pilnować, bo inaczej można stracić zbyt wiele i wylecieć z uczelni. Niektórzy mówią, że aby wylecieć trzeba się starać. Nie słuchajcie ich. W tej grze nie ma reguł, i nie możecie wierzyć tym, którzy mówią tak aby samych siebie uspokoić po złych przejściach z taką taktyką. Niektórym może się udać, ale nie róbcie z tego zasady (bo narobicie sobie kwasu :) Uczymy się na bieżąco i systematycznie, zarywanie nocy odrzucamy z założenia (zresztą to niezdrowe). Trzeba uczyć się tak, aby przed sesją powtarzać, a nie uczyć się. Uśmiechamy się i przytakujemy wszystkim wykładowcom - niech myślą, że studiujemy z potrzeby wiedzy itd. Po pewnym czasie popada się w rutynę, więc nie ma o czym mówić (a mi już nie chce się pisać).
Przejdźmy teraz do lenistwa domowego. Rzecz w tym, aby nie popadając w skrajności, pomagać w domu tylko tyle, na ile jest to konieczne. Człowiek leniwy nie wyrywa się do pracy. Obowiązki trzeba więc uwzględnić w planie dnia, aby nie kolidowały z innymi, a nawet powiązać je z innymi czynnościami (2 w 1). Przy wykonywaniu prac trzeba pracować jedynie tyle, aby nie stworzyć wrażenia "odwalenia roboty". Najgorszą bowiem rzeczą dla lenia jest przymusowe powtarzanie i/lub poprawianie swojej pracy. Po wykonaniu zajęcia trzeba sobie zapewnić dawkę wypoczynku. Nie może on oczywiście być zbyt długi, bo to nie jest zdrowe. Wracając do planu dnia, chcę podkreślić, iż jest to najistotniejsze zagadnienie. Zły plan może nam zepsuć cały tydzień i w efekcie uniemożliwić leniuchowanie. Grafik lenia winien być konkretny i realny, oraz zawierać bufory czasowe na sytuacje awaryjne, takie jak problemy z dojazdem itp. Przypominam także o zasadzie "złotego środka". W każdej sytuacji można popaść w skrajność, i jest to oczywiście najgłupsze rozwiązanie. Stoicki umiar i rozsądek to naczelne zasady przyświecające każdemu leniuchowaniu. W kwestii wypoczynku polecam jego formę aktywną. Nie można być bezczelnym, wypada chociaż stwarzać pozory. Nie mówię oczywiście o dulszczyźnie, ale nastolatek w dresie "rozwalony" na sofie przed telewizorem wygląda jak zwykły wałkoń, a prawdziwy leń "odpoczywa" kulturalnie. Otóż zwyczajnie śpi, czyta lub zajmuje się swoimi pasjami.
I temat ostatni. Praca zawodowa - Rubikon dla młodego człowieka. Recepta, jak się wydaje, jest prosta. Trzeba znaleźć sobie taką pracę, aby nie pracować, czyli zajęcie zgodne z zainteresowaniami i pasjami. Taka praca winna być kreatywna i dobrze, gdy stwarza warunki dla rozwoju. Mam nadzieję, że wielu z was ma jeszcze chęć dokształcać się dalej, a nie pozostać zdanym na łaskę "darmowej" dawki edukacji państwowej RP. W sumie każdy inteligentny leń woli myśleć i wydawać polecenia niż harować i słuchać przełożonych. Naturalnie nie każdy leń musi pracować. Słyszałem o człowieku, który na utrzymaniu żony przeżył 17 lat dosłownie nic nie robiąc ! Nie pracował (ona na 2 zmiany), nie sprzątał, nie gotował, nawet po sobie nie zmywał. I w dodatku po rozwodzie zażądał alimentów !
Tak wyglądają zagadnienia teoretyczne. Czas na empiryczne sprawdzenie jej słuszności. Tu pojawia się problem. Mianowicie wymaga to dużo czasu i na efekty lenistwa trzeba poczekać. Myślę jednak, iż niektórzy z was od wielu lat realizują pewne elementy moich postulatów, toteż dowody słuszności lub nie tej mini-teorii nie trzeba będzie długo czekać.
"Koniec i bomba A kto czytał, ten trąba" Powyższy artykuł dedykuję Felicjanowi Dulskiemu. "..a pamięć o nim nie przeminie." Dziękuję za lekturę i proszę o listy. Szacuneczek, Michał Przech (MNTP)mikosoft@poczta.onet.pl


| |