|
| |

Grawitacja
Wstaje słońce, za oknem mgła, powoli schodzę z łóżka. Jeszcze tylko woda na twarz i idę.... Szum w głowie powoli zaczynam się budzić, stoję w kościele i w pewnym momencie dociera do mnie co ja tu robię, dziś niedziela jestem na mszy. W imię ojca i syna i ducha świętego.... Leniwie poruszająca się ręka wykonuje znak krzyża. Dalej i dalej, bez przerwy trwa ceremonia. Widzę księdza na mównicy wokół krzątają się ministranci. Z przodu w ławkach jacyś starsi ludzie wyśpiewują jak najpiękniej tylko potrafią pieśni.... Ja z tyłu obserwator czy uczestnik tych wszystkich wydarzeń. Wchodzi jeszcze ktoś spóźniony, szybko żegna się i zajmuje swoje miejsce, może wcześniej sobie upatrzone. Cisza. I w pewnym momencie dzieje się coś dziwnego, a może tylko tak mi się wydaje bo pierwszy raz mogłem to oglądać. Jakby na dany znak w jednej sekundzie wszystko zaczyna unosić się w powietrzu, Zaczynam się unosić i ja. Widzę uprzednio siedzących staruszków jak teraz bezwładnie unoszą się w powietrzu, jedni wymachują laskami, inni coś krzyczą. Spóźnialski unosi się obok mnie, krzyczy coś do mnie ale ja go nie słyszę. Widzę strach w jego oczach, trzyma się za głowę i wymachuje nogami, jakby chciał do mnie podpłynąć, poprosić o pomoc. Odwracam się widzę księdza unoszącego się w powietrzu, obok niego ministranci, kielich i biblia. Wszystkie krzesła, kwiaty, flakony i obrusy unoszą się w powietrzu, powstaje zamęt...Każdy próbuje się czegoś złapać, przyciągnąć się do ziemi, złapać coś cięższego lecz wszystko na marne, ogólny brak grawitacji daje się wszystkim we znaki. A może to nie brak grawitacji, może zabrakło czegoś innego, tylko czego? Upadam na ziemię przez chwilę nic nie czuję, mam ciemność przed oczami i nagle... Otwieram oczy, słyszę krzyki, wołanie o pomoc spoglądam do góry, spóźnialski wylądował na konfesjonale, chyba zemdlał, staruszkowie ponownie zasiedli w ławkach by po chwili w pośpiechu uciec z kościoła. Księdza już nie było. Teraz zauważyłem siebie, straszny ból w nodze nie mogę chodzić(taki właśnie jestem, a może nie ja tylko moje szczęście przybiera tak przychylną dla mnie drogę). Chwilowy brak grawitacji obudził wszystkich ludzi, których teraz było wszędzie pełno, biegali popychali się nawzajem, każdy biegł w innym kierunku. Powoli wyczołgałem się z kościoła, na ulicy próbowałem zainteresować kogoś, moja chyba złamana nogą. Nikt na to nie zwracał uwagi. Sam w śród ludzi jakie to dziwne, nie trzeba bezludnej wyspy aby poczuć się samemu. Powiesz przecież bezludna wyspa to tylko fizyczna samotność, a ty leżąc na chodniku byłeś otoczony przez dusze, które podporządkowane ciału, nie mogły ci pomóc. Ale czy to byli jeszcze ludzie, czy tylko ich fizyczna postać.....? Podchodzi do mnie dziewczynka, najwyżej pięcio letnia. Szczupła, z czarnymi włosami zaplecionymi w dwa warkoczyki spadającymi na ramiona, ubrana w czerwoną spódniczkę i kraciastą bluzkę, stała nade mną, a wzrok miała utkwiony w kościół, jej niebieskie oczy nie poruszały się w ogóle, zrozumiałem, że była niewidoma. Zaczęła tańczyć klaskać w dłonie i śmiać się. "Dlaczego się nie cieszysz" spytała po chwili "ja a dlaczego miałbym się cieszyć ""Nie ma grawitacji, latamy może ludzie wreszcie zrozumieją" powiedział ze śmiechem. "Jak to niema przecież już jest, a poza tym co maja zrozumieć" spytałem, "ty jesteś inny nie robisz tego co oni, ty rozumiesz prawda?", zakłopotany nic nie odpowiedziałem. " A może ty też nie rozumiesz, jesteś jak oni, jednak jesteś inny. Los cię wybrał żebyś zobaczył i powiedział innym, patrz otwórz oczy ujrzyj tak jak ja widzę" roześmiała się i uciekła. "Zaczekaj, co mam zobaczyć...?"Śmiej się sam z siebie, z tego co robię i słyszę, ślepy los jest duchem i chce żebym go zobaczył, naucz się widzieć, nie materialnie, doceń użyteczność niedotykalnego, pozbądź się grawitacji własnych pragnień, zachcianek i przyjemności. Poczuj się wolny i odleć z niewidomymi. Nie pozwól aby pragnienie wolności stało się twoim kolejnym ciężarem, twoim jeszcze jednym ciałem... Odchodzi, widzę teraz coraz większe tłumy ludzi, każdy z nich niesie sznurki, gwoździe i kleje. Sklepy przemysłowe, i nie mające końca kolejki, a ze środka wychodzą nowe niezliczone tłumy tych samych ludzi, niczym objuczone osły. Sznurki, worki wypełnionymi po brzegi różnymi klejami.Biegną do domów, unoszące się krzesła, lampy stoły, szafy, buty, książki, wszystko w pośpiechu przywiązywane do podłogi przyklejane do ścian, przybijane do sufitu. Krzesło unosi się w powietrzu na nim przyklejony ulubiony domownik kot, chcąc ci dać odrobinę wolności przez okno wylatuje telewizor, jednak nie złapany w ostatniej chwili zajmuje miejsce zaraz obok wanny tam jeszcze się zmieści. Jeszcze trochę kleju i jeszcze trochę żeby nie odleciał, przecież komputer już się oderwał. A ja czym są moje kleje, sznurki, gwoździe. Przecież niczym nie różnisz się od tych ludzi, którym potrzebne minimum nie wystarcza. Skąd bierze się potrzeba przyklejania obciążania się tym wszystkim, z czego i tak naprawdę nie korzystamy. Czy to natura ludzka, a może to wszystko na pokaz. Więcej, więcej, coraz więcej... nawet nie zauważamy jak potrzeba jednego napędza potrzebę następnego i tak bez końca-błędne koło. Wydaje mi się, że to wszystko z poczucia zagrożenia. Boimy się samotności, a że wszystko sprowadzamy do materii, więc im więcej posiadamy tym mniej czujemy się zagrożeni. Jednak zawsze mamy za mało więc zawsze czujemy się jeszcze czymś zagrożeni... Zaczynamy się bać że stracimy to co już mamy, a wtedy jeszcze bardziej będziemy "zagrożeni". Naturalnym odruchem jest obawa o własne dobro, to duchowe jak i materialne. Ale to już nie jest "obawa", to jest dzika pogoń z pianą na ustach z tym co jeszcze chcielibyśmy posiąść. Szczelnie obudowani materią nie zwracamy uwagi na to co poza nią. Jednak jesteśmy połączeniem ducha i materii. Jednak nie możemy sobie uświadomić że to czego nie widać ma większą wartość od tego co widzimy, bo rzeczy materialne są tylko narzędziami. A co jest ważniejsze narzędzia, czy robotnik. Poprzez materię wyrażamy naszego ducha. Materia bez ducha jest nieużyteczna, niepotrzebna i to jest najważniejsza prawda przemawiająca za wartością niewidzialnego....
OLUŚ
e-mail: olus25@poczta.onet.pl


| |