|

Czy Kościół powinien prowadzić akcję dobroczynną?
"Nie miłujmy słowem, ni językiem ale czynem i prawdą" - moje refleksje nad akcją dobroczynną Kościoła.
Pomaganie osobnikom własnego gatunku jest wpisane w zespół zachowań większości istot stadnych. Czy zwierzęta pomagają sobie bezinteresownie? - trudno odpowiedzieć, wielu biologów twierdzi, że przypadki takie mogą mieć miejsce, inni natomiast widzą w tym jedynie obronę interesu gatunku nie zaś pojedynczych jego przedstawicieli. W kategoriach ludzkich bezinteresowna pomoc bliźniemu uważana jest zazwyczaj za dobry uczynek, za coś pięknego. Aczkolwiek istnieją teorie głoszące, że pomagając innym robimy to z własnego egoizmu, aby poprawić sobie samopoczucie. Sądzę jednak, że prawda leży gdzieś pośrodku.
Z racji wyznawanych przekonań każdy Chrześcijanin powinien pomagać bliźniemu nie zależnie od tego kim jest i w co wierzy. Najlepszym na to dowodem może być przypowieść o dobrym Samarytaninie. Nie powinno więc nikogo dziwić zaangażowanie instytucji Kościoła w akcje dobroczynne. Wielu ludzi niewierzących jako jedyną zaletę Kościoła podaje właśnie pomoc niesioną przezeń dla potrzebujących. Czy jednak faktycznie rolą Kościoła jest pomoc innym? Przecież mogą to równie dobrze robić instytucje świeckie. Uważam, że głównym zadaniem Kościoła nie jest pomoc ludziom w sprawach doczesnych ale w duchowych. Kościół ma prowadzić swych wiernych do zbawienia i nikt nie powinien o tym zapominać. Sądzę, że w wielu przypadkach łączenie pomocy fizycznej z duchową może prowadzić do nieprawidłowości. Bo jeśli mamy pomagać potrzebującym to nie powinniśmy ich do niczego zmuszać, przekonywać ani perswadować. Takie zachowanie jest nie fair gdyż człowiek, któremu pomagamy zaciąga wobec nas emocjonalny dług, co niesie ryzyko chęci spłaty go przez bezkrytyczne i bezmyślne przyjęcie tego czego się od niego w zamian oczekuje. Mówiąc krótko: nie może dochodzić do sytuacji w stylu : "damy wam jeść ale za to wy się nawrócicie na naszą wiarę". Dla mnie taka postawa niczym nie różni się ongisiejszego nawracania za pomocą miecza mieszkańców Ameryki Południowej.
Jakim prawem ktoś kto utrzymuje, że wierzy w Boga może zmuszać kogoś innego do czegoś czego on nie chce? - To nie pomoc, to transakcja, podstępne i fałszywe zachowanie niegodne Chrześcijanina. Oczywiści akcja ewangelizacyjna jest potrzebna, jednak powinna się ona odbywać zupełnie niezależnie od akcji pomocy potrzebującym. Zresztą nawet sama pomoc nie jest wcale sprawą tak łatwą i oczywistą jak to się niektórym wydaje. Dla mnie danie komuś pieniędzy czy jedzenia nie jest faktycznym pomaganiem mu. Prawdziwa pomoc polega na stworzeniu dla tego człowieka warunków w których sam mógłby pracować i zarabiać na swoje utrzymanie. Taka pomoc nie odbiera godności, rozdziela też ludzi którzy chcą pracować od tych, którzy pracować nie chcą, a znamy przecież dobrze cytat "kto nie pracuje niech nie je". Czy Kościół może zapewnić taką pomoc? Może częściowo, jednak największe możliwości ma w tym względzie państwo i to właśnie państwo głównie powinno dbać o swych obywateli. Kościół mógłby oczywiście tę pomoc wspierać swymi instytucjami, jednak jak już pisałem trzeba by przestrzegać kilku elementarnych reguł i starać się pomagać tym, którzy na pomoc zasługują, którzy umieją ją wykorzystać. Nie daje się przecież komuś kredytu na "przepicie", zwracając się o pomoc zaciąga się pewien rodzaj kredytu, który w jakiś sposób trzeba potem spłacić. Moim zdaniem jest to konieczne dla zachowania godności i szacunku dla samego siebie.
Reasumując: moim zdaniem Kościół nie powinien zbyt mocno angażować się w akcje charytatywne, nie może przedkładać je nad obowiązek pomocy duchowej. Zanim się komuś zacznie pomagać trzeba się zastanowić czy przypadkiem nie popełnimy "wilczej przysługi". Nic nie jest takie proste jak nam się wydaje...
Tomik
e-mail: tomek@noname.zum.pl

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|