|

Bogowie nocy (Sen IV)
... Dochodziła druga nad ranem. Do zasnutego ciemnością pokoju wpadało przytłumione przez unoszącą się mgłę, pomarańczowe światło. Pomimo tego iż zachodnia ściana mego pokoju rozświetlona była pomarańczową poświatą, w pokoju panowała ciemność. Poprzez uchylone okno do środka wpadało świeże wrześniowe powietrze. Odgłosy nocy przytłumione przez hipnotyczne dźwięki "defektu", stały się podkładem do tego co wydobywało się z... z ciemności. Spokojne subtelne dźwięki... Płomień rozbłysł w jednym kącie pokoju, a ten wypełnił się dymem... Żar spadający do szklanego płaskiego naczynia. Kolejne istnienie ludzkie odchodzi w niepamięć. Ale tym razem to ja zabijam...
Hipnotyczną ciszę w dźwięku... Spokój i wyciszenie przerywa dźwięk...Regularny... Rozrywający dźwięki spokoju, i pozostawiający głuchą ciszę... To ona... Jej głos jest jednak inny. Pełen przerażenia. Troski. Obawy o nas. O nasz byt i o naszą przyszłość... Zwłaszcza teraz. W momencie wojny. Wojny o przetrwanie.
Mgła opada. Zachodnia ściana mego pokoju zasnuta jest mrokiem jak inne. Pomarańczowe promienie próbują przebić się przez mgłę, ale nie udaje się im ten wyczyn. Giną zagubione gdzieś pomiędzy otchłanią czarnej kurtyny, która zapadła nad miastem... Już czas. Pierwsze ofiary padają. Pierwsze wampiry ukazują swe oblicze. Pozorna czystość i spokój nocy zostają przerwane przez demoniczny śmiech i gwar. Pierwsza dziewica nocy pada rozszarpana przez gromadę brudnych i opętanych żądzą krwi wampirów. Każde istnienie jest zagrożone. Oni nawet nie czują się pewni między sobą. Szał i nieokiełznane żądze unoszą się nad miastem. Strach jest wszech obecny w oczach każdego. Śmierć zbiera swe żniwa. Każde okazanie ludzkich uczuć sprawia że twój los jest z góry przesądzony - jesteś zgubiony. Każdy ruch zdradzający twe człowieczeństwo zabija cię. Pomimo tego wszystkiego postanawiam przemierzyć to miasto obłędu. Stawić czoła śmierci, po to by być przy niej tej nocy. Kolejne kłęby dymu poprzedzone płomieniem unoszą się w mym pokoju. Mgła uniemożliwia widzenie czegokolwiek. Hmm... Mgła? Zasłona dymna, czarna kurtyna przysłaniająca scenę na której odbywa się krwawe przedstawienie. Przedstawienie którego w imię miłości mam się stać bezpośrednim widzem. Przedstawieniem na które nie ma biletów wstępu, a na które nikt nie przychodzi... Nie dobrowolnie.
Stawiam pierwszy krok na zbroczonym krwią chodniku. Okrzyki niewinnej dziewczyny rozszarpywanej przez demony nocy. Okrzyki o pomoc... Błaganie o śmierć. Stawiam następne kroki. Potok krwi przelanej w imię zła płynie ulicą. Tą samą na której jutro dzieci będą się bawić w spokoju i w bezpiecznej nieświadomości horroru rozgrywanego co noc na ich ulicy. Kolejne okrzyki dobiegają mnie z za pleców. Chce odwrócić głowę, ale nie mogę. Wiem że gdy to zrobię zgubi mnie to i ma misja nigdy nie zostanie dokonana. Przez łzy w oczach próbuję dostrzec drogę, która mnie doprowadzi do tej jedynej. Krzyk staje się coraz głośniejszy. Zatykam uszy i idę przed siebie, nienawidząc się z kroku na krok. Pozwalam kolejnemu istnieniu zmarnieć w rękach śmierci. Mijam kolejne pozbawione kropli krwi, kropli niewinności zwłoki. To młoda dziewczyna. Na jej twarzy maluje się ból i cierpienie - ostatnie uczucia jakie doznała w swym poranionym ciele. Spoglądam na księżyc. Znajduję lukę w czarnej kurtynie nienawiści i zła unoszącej się nad uśpionym miastem. Spoglądam na blask... Księżycowe promienie wskazują mi drogę... Słyszę słodkie kojące brzmienie ethereal plains. Słodka i kojąca muzyka prowadzi mnie do niej. Blask księżyca oświetla mą drogę. Ukazuje mi świat, poprzez ciemność wyłaniając swymi srebrnymi promieniami to co naprawdę czyste, to co naprawdę dobre. Mijam koleje marniejące ludzkie istnienie. Kolejny demon opanowuje duszę i dokonuje w niej spustoszenia. Słyszę kolejny krzyk. Wiszę prawdziwe cierpienie, bez którego nie było by prawdziwego szczęścia. Wreszcie widzę koniec mego spaceru poprzez śmierć, cierpienie i srebrzyste promienie nadziei... W mojej rozdartej duszy nastaje harmonia i ukojenie.
Stajemy razem. Tu dla siebie nawzajem. Aby przetrwać tę noc. Zamykamy się w ciszy i harmonii jej pokoju. Siadamy w ciemnym koncie i wtuleni w siebie słuchamy dźwięków, które w dzień są demonami, w nocy zaś przynoszą ukojenie i spokój. Trzymamy się z a ręce. Patrzymy na nakrapiane srebrnymi gwiazdami niebo. Kurtyna opadła. Jesteśmy bezpieczni. Miasto przed chwilą jeszcze ogarnięte złem, gwałtem i cierpieniem, teraz staje się oazą spokoju... Wyciszeniem. My trwamy w naszym uczuciu, bez znaczenia czy w bólu i cierpieniu, czy w radości i spokoju. Trwamy... Ciężka nuta kojąca nasze dusze przebrzmiewa. Zasnuty ciemnością pokuj powoli wypełnia czerwona poświata wschodzącego słońca. Ostatnie gwiazdy bledną. Dźwięki przynoszące ukojenie, powoli ukazują swą demoniczną stronę. Pierwszy promień wrześniowego słońca wpada do pokoju. Przetrwaliśmy kolejną noc. Niczym bogowie czuwaliśmy nad nią. W każdej chwili gotowi stanąć do walki, by bronić to co w nas boskie - naszą miłość...
Jason Manson
e-mail: jasonmanson@poczta.onet.pl
www.republika.pl/jasonmanson/

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|