|

Wspomnienie upalnej nocy...
Stał na balkonie. Noc zapanowała nad miastem. Setki lamp, neonów i witryn sklepowych rozbłyskiwały w ciemności. Na ulicach panował tłok i gwar pomimo późnej już godziny. Pomarańczowy bulwar powoli zapełniał się tłumami ludzi. Jason dopalił papierosa, poczym rzucił tlącego się jeszcze kipa dwa piętra w dół. Spojrzał ostatni raz na rozgwieżdżone niebo i wszedł do środka apartamentu.
Sonja właśnie skończyła brać prysznic. Owinęła się ręcznikiem i weszła do pokoju. Na łóżku leżał Jason. Trzymał w ręku pilota i zmieniał od niechcenia kanały w telewizji. Podniósł powoli wzrok poczym uśmiechnął się do dziewczyny. Ona odwzajemniła jego gest. Podeszła bliżej. Usiadła na skraju łóżka na którym leżał jej kochanek. Patrzyła na niego. Przyglądała się dokładnie. Wiedział że coś jest nie tak. Przeczuwała to. Poznała po jego zachowaniu. On nigdy nie potrafił nic przed nią ukryć. Patrzyła na niego i próbowała odgadnąć co go trapi. Wiedział że rozmowa niema sensu. Zbył by ją tylko wymuszonym uśmiechem i fałszywymi zapewnieniami że wszystko jest w porządku.
Jason odłożył pilota i przysunął się do dziewczyny. Objął ją ramieniem i pocałował. Wstał z łóżka i podszedł do stolika. Podniósł paczkę papierosów i zapalił jednego. Popatrzył na dziewczynę, która teraz położyła się na łóżku. Zdawała się być taka bezbronna i nieświadoma tego co ich czeka tego wieczoru. Była najbliższą mu istotą na całym ziemskim padole, i zrobił by dla niej wszystko. Nawet to co miał zrobić, to co zrobił było dla niej. Wszystko dla niej. Znali się już dwa lata. Byli ze sobą ponad rok. Było im razem dobrze. Popatrzył na nią jeszcze raz, poczym wyszedł na balkon.
Noc była w pełnym rozkwicie. Ulice zapełnione były przechadzającymi się turystami, jak i mieszkańcami miasta nad pięknym morzem. Trzymali się za ręce. Szli bulwarem nadmorskim. Gwiazdy błyszczące nad ich głowami zdawały się wskazywać im drogę. Patrzyła na niego i myślała nad szczęściem jaki posiada, jakie trzyma w swej dłoni. Zatrzymali się. Złożyli pocałunek na swych ustach i ruszyli przed siebie. Jason cały czas myślami wybiegał w przyszłość. Myślał o tym jak potoczą się sprawy tego wieczoru. Niby wszystko miało być ustalone i proste, ale zawsze przecież może coś pójść nie tak. Popatrzył na zegarek. Objął dziewczynę ramieniem i skręcili w następną uliczkę jaką minęli. Długim słabo oświetlonym deptakiem doszli do dyskoteki, w której Jason umówił się tego wieczoru. Sprawa była prosta. Dysk z informacjami w zamian za pieniądze i... wolność. Bramkarz przepuścił ich. Weszli do środka. Jason spojrzał na zegarek mieli jeszcze kilka chwil czasu by zabawić się trochę zanim on będzie musiał przystąpić do biznesu z mafią.
W ciemnym korytarzu za barem ujrzał znajomą mu postać. To był mężczyzna, wiek około 40 lat. Bardzo dobrze zbudowany. Z daleka dostrzec można było wybrzuszenie pod marynarką z lewej strony. Jason dobrze wiedział co to jest. Mężczyzna skinął głową. To był znak. Jason Przeprosił dziewczynę i poprosił ją by poczekała na niego na kanapie opodal. Sonja z lekkim zdziwieniem uczyniła to o co ją poprosił. Idąc w stronę czerwonej skórzanej kanapy ujrzała znikającą w mrocznym korytarzu postać Jasona i jakiegoś mężczyzny.
Pokuj był słabo oświetlony. Za biurkiem naprzeciwko drzwi stał DeMontino, obok niego na krześle siedział Jones - skorumpowany agent wywiadu. Mężczyźni przywitali Jasona skinieniem głowy. W pokoju było jeszcze dwóch innych mężczyzn - ochroniarz z za baru który przyprowadził go tu i człowiek w czarnym garniturze i czarnych przeciwsłonecznych okularach. Jason wyciągnął Jones wyciągnął na stół teczkę zawierającą pieniądze. 10 milionów franków, tak jak się umawiali. Jason wyciągnął dyskietkę i w tym samym momencie poczuł dotyk lufy pistoletu na karku. DeMontino uśmiechnął się szyderczo. Podszedł do Jasona i odebrał mu dyskietkę. " Załatw go"- powiedział do ochroniarza celującego do mężczyzny. Jason wiedział co ma robić w takiej sytuacji. Szybkim ruchem zszedł z linii strzału ochroniarza. Obezwładnił go jednym ruchem. Jones sięgnął po broń. Oddał trzy strzały. Dzięki swemu szybkiemu refleksowi Jason umknął kulą i schował się za postawną sylwetkę ochroniarza, na którego białej koszuli pojawiły się czerwone krwawe plamy. Jason odepchnął zwłoki mężczyzny i oddał serię strzałów z jego broni. Jones padł pierwszy. Drugi mężczyzna który osłaniał DeMontino padł bezwładnie na stół. DeMontino z roztrzaskaną czaszką leżał na ziemi. Kula która przeszyła ciało drugiego z mężczyzn zatrzymała się w jego głowie. Jason schował broń za pasek od spodni. Podszedł do zwłok Franka DeMontino i wyciągnął z jego zaciśniętej dłoni dyskietkę. Podszedł do stołu i zamknął teczkę. Ruszył przed siebie. Wybiegł z pomieszczenia. Za plecami usłyszał czyjś głos krzyczący "stój", on jednak biegł przed siebie. Wybiegł z korytarzu, z za baru. Ujrzał Sonję stojącą naprzeciw niego. Porwał ją za rękę i powiedział: "szybko do wyjścia". Dziewczyna szarpnięta do przodu podążyła za nim. Wybiegli z klubu. Skręcili w ciemną nieoświetloną uliczkę. "Możesz mi powiedzieć o co chodzi ?" - spytała dziewczyna wyrywając się z pod silnego zacisku jego ręki na jej nadgarstku. On popatrzył na nią. Widział przerażenie na jej oczach. " Teraz nie ma czasu... choć" - powiedział podejmując jej dłoń i ciągnąc ją za sobą. Wydostali się na bulwar. Przeciskali się pomiędzy tłumem ludzi spacerujących nadmorskim szlakiem. Nagle Jason zatrzymał się. " Idź do hotelu i czekaj tam na mnie" - powiedział do dziewczyny. "Ale..." - próbowała protestować, lecz jej słowa przerwał wystrzał z pistoletu... "Tam są" - krzyknął ktoś z tłumu. Tłum ogarnęła panika. Każdy rozbiegł się w innym kierunku. Jason z Sonią przeciskali się pośród rozbieganego tłumu. Wreszcie mężczyzna zeskoczył z deptaka na piasek. Wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny i powiedział mocno rozkazującym tonem "Choć !". dziewczyna po chwili znalazła się obok niego. Biegli plażą w kierunku portu, Jason wiedział że jedyną szansą w tej chwili by przeżyć jest wydostanie się z tej wyspy.
Biegli nie zatrzymując się. W prawdzie zgubili gdzieś ścigających ich mężczyzn pośród rozhisteryzowanego tłumu, ale nadal nie byli bezpieczni.
Port był prawie opustoszały, jednak Jason chciał się upewnić czy tu będą bezpieczni. Musieli posiedzieć tu razem przez jakiś czas zanim mężczyźni przestaną ich szukać, a wtedy będą mogli udać się bezpiecznie do hotelu po swe dokumenty i wyjechać stąd jak najszybciej. Pozostawił Sonję w opuszczonym domku strażniczym, po czym sam udał się na sprawdzanie czy aby teren na pewno jest bezpieczny. Gdy wrócił Sonji nie było w domku. Na stole natomiast znajdowała się kartka:
Jeśli zależy ci na tym by twoja panienka żyła bądź na dworcu głównym dziś o pierwszej nad ranem. Wiesz czego chcę, tak samo jak ja wiem że nie chcesz by cos złego stało się twojej ślicznotce. Nie próbuj nic głupiego bo może skończyć się to źle dla niej... dla was oboje. Frank DeMontino Jr.
Jason zacisnął prawą dłoń i uderzył nią o stół. Nagle usłyszał czyjś krzyk niedaleko. "To Sonja" - pomyślał. Wyciągnął broń z tylniej kieszeni i rzucił się w kierunku z którego dobiegał okrzyk.
Był przy magazynie. Z za rogu widział czarnego mercedesa z otwartymi drzwiami. To był samochód syna DeMontino. Widział dobrze jego postać... trzymał Sonję za gardło. Zdawało się iż dziewczyna chce krzyczeć, lecz silny uścisk jego dłoni na jej krtanie uniemożliwiał jej to. Jason przeładował broń. Wyszedł z za rogu. "DeMontino" - krzyknął... "Zostaw dziewczynę w spokoju"... "Dyskietka" krzyknął młody sycylijczyk... "Chcę dyskietkę"... Jason wycelował broń prosto w młodego Włocha. On nie pozostał winny. Uderzył dziewczynę pięścią w brzuch. Ta zgięła się pod ciosem, po czym osunęła na kolana. "Widzisz" - napoczął DeMontino... "Jesteś w kropce. Twój los, zarówno jak i los tej dziwki zależy tylko ode mnie. Mogę was zgnieść jak robaki, lub pozwolić wam żyć... A teraz oddaj dyskietkę". " Pierdol się" - wycedził przez zęby Jason. DeMontino uśmiechnął się, p czym kopnął klęczącą na niemi dziewczynę. Upadła na ziemię. Próbowała się podnieść, ale kolejny cios sycylijczyka powalił ją ponownie na ziemię. Jason próbował coś zrobić. Resztką sił powstrzymał się od naciśnięcia spustu pistoletu wycelowanego w głowę DeMontino juniora. "Przestań" - krzyknął. Włoch podniósł wzrok z nad leżącej w bezruchu dziewczyny. "Zabiłeś mojego ojca" - powiedział... "Teraz ja zabiję ciebie, i zemszczę się na twojej małej kurewce...". Odwrócił głowę w stronę trzech ochroniarzy... Jason wiedział co to znaczy. Wyczekał odpowiedniego moment. Wystrzelił kilka razy z broni którą zabrał ochroniarzowi na zapleczu baru. Sonja opuściła głowę na ziemię i przysłoniła głowę rękoma. Gdy po serii wystrzałów nastała cisza, dziewczyna podniosła głowę. Pierwszą rzeczą jaką ujrzała był Jason leżący na plecach, w miejscu, w którym przed chwilą mierzył bronią w mężczyzn stojących za jej plecami. Dziewczyna podniosłą się powoli. Odwróciła do tyłu. Wszyscy mężczyźnie leżeli na ziemi w kałużach krwi.. Frank DeMontino leżał na masce swego mercedesa z przestrzeloną na wylot klatką piersiową. Dziewczyna odwróciła się w stronę leżącego na ziemi Jasona. Podbiegła do niego. Mężczyzna miał zamknięte oczy. Plama krwi rozszerzała się na jego koszuli. Sonja wzięła jego głowę w ramiona i przytuliła do swego podbrzusza. Pierwsze łzy płynące po policzkach dziewczyny spadły na jego twarz. Otworzył powoli oczy. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał były błękitne, szkliste od łez oczy dziewczyny. "O mój boże" - wyszeptała. Jason podniósł się powoli trzymając za rozszarpane od kuli ramię. "Musimy uciekać" - powiedział do dziewczyny. Ona przytaknęła skinieniem głowy. Jason wstał powoli z ziemi i podszedł do zwłok Franka DeMontino. Spojrzał ostatni raz na w jego oblicze. Sięgnął do samochodu. Wyciągnął ze środka teczkę z pieniędzmi. Broń z której zabił mężczyzn wrzucił do wody. Następnie odwrócił się , wziął dziewczynę pod rękę i powiedział: "Pośpieszmy się lepiej. O świcie musimy być na przystani promów"
Jason Manson
< 1999 >
e-mail: jasonmanson@poczta.onet.pl
www.republika.pl/jasonmanson/

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|