Twój ulubiony magazyn on-line

Informacja naturą rzeczywistości

Czyli jeśli o czymś nie wiesz, nie istnieje to - przynajmniej dla ciebie.

      Tematem moich dzisiejszych rozważań będzie prawda, kłamstwo (w pewnym stopniu poruszę temat dyskusji, która swego czasu miała miejsce na pewnej lekcji polskiego...), informacja & sth else. O co więc chodzi? Otóż chodzi o naturę naszej rzeczywistości. Czym ona jest? Pozornie pytanie jest równie banalne co trudne w swym zamyśle.
      Odpowiedzi na to pytanie może być wiele, wiele z nich może być równie prawdziwych co błędnych. Dziś skupię się na jednej teorii opierającej rzeczywistość na informacji. Wszystko co widzimy, słyszymy, czujemy... wiemy to informacja. Przyznacie, że nie jest to zbytnio dziwaczne, ma sens i podstawy by istnieć w naszym świecie. No więc przyjmujemy, że cały ten świat składa się z niezmierzonej liczby informacji. Wszyscy istniejemy w umysłach innych, inni istnieją w naszych. Informacja przechodzi z umysłu w umysł i z powrotem (choć nie zawsze). Cały ten "zgiełk" powoduje cały obraz tego świata, rzeczywistości i wszystkiego co postrzegamy i jak postrzegamy tą rzeczywistość. Jakby zastanowić się bardziej, można wyodrębnić 3 rodzaje informacji (patrząc pod kątem czasu):
- informacja przyszła - informacja, która dopiero "nastąpi", którą dopiero otrzymamy,
- informacja obecna - teraźniejsza, tworząca się i systematyzująca w czasie rzeczywistym,
- informacja przeszła - pamiętana z przeszłości, "spełniona" wcześniej.
      W oparciu o ten podział będę ciągnął dalej. A więc informacja przyszła - powszechnie uważana z nieistniejącą dopóki się nie "spełni" w rzeczywistości (teraźniejszości). Jednak na podstawie kilku przypadków w naszej historii można wysunąć hipotezę jakoby informacja tego rodzaju istniała pomimo, iż nie dotarła do naszej teraźniejszości. Przykładem potwierdzającym taki tok myślenia mogą być różnego rodzaju sny prorocze, przepowiednie proroków czy wizjonerów takich jak chociażby Nostradamus.
      Informacja obecna - docierająca do nas w danej chwili zwanej teraźniejszością. Pomimo, iż chwila obecna jest, jakby to powiedzieć, nieskończenie krótka, nie wygląda na to żeby przeszkadzało to w transferze ogromnych ilości informacji do naszego umysłu. Różnie można interpretować informację obecną w zależności od tego jak zinterpretowaliśmy informację przyszłą. Jeśli przyszłą informację uznamy za nieistniejącą, to informację teraźniejszą uznać należy za zjawiającą się z nikąd. Do tego poglądu jednak się nie przychylam, gdyż nie niedorzeczne wydaje mi się powstanie czegoś z niczego. Tak więc uważam bardziej prawdopodobnym uprzednie istnienie informacji przyszłej, która "wędruje" ku teraźniejszości.
      Ostatni rodzaj informacji to informacja przeszła - miniona, która powiększa i ładuje bufor naszych wspomnień, budując ogromną bazę danych o wszystkich i wszystkim co znaliśmy, widzieliśmy, słyszeliśmy, wiedzieliśmy - dosłownie o wszystkim bez wyjątku. Ta ogromna skarbnica wiedzy buduje nam obraz rzeczywistości i sposobu w jaki ją postrzegamy.
      O.K więc, znając podstawy, przejdźmy do problemu. Zastanówcie się co by było gdyby informacja nie istniała? Tak - nie bójcie się tego pomyśleć - nie istniałoby nic o czym powinniśmy wiedzieć, co powinniśmy znać i w ogóle - nie istniała by rzeczywistość. Trochę straszne nie? Ale to jest przypadek skrajny i bardzo niebotyczny w rozmiarach, zamyśle i skutkach. Weźmy więc fragment tego. Co by było gdyby pewna informacja nie zaistniała w ogóle w naszej rzeczywistości? Dajmy na przykład Hitlera. Pomyślcie, co by się stało gdybyście w ogóle nie wiedzieli o jego istnieniu? Nie mieli zielonego pojęcia o jego pojebanych planach? W praktyce oznaczałoby to tyle, że Hitler nie istniał - nie było go. Oczywiście taki stan rzeczy miałby miejsce pod jednym warunkiem - nikt nie mógłby wiedzieć o Adolfie - NIKT! Zejdę teraz do przykładu bardziej poważnego (a czy ten nie był wystarczająco poważny?:), lub jak niektórzy uznają - tematu tabu. Chodzi mi oczywiście o Stwórcę (przyznajcie - nie sposób o nim nie wspomnieć mówiąc o naturze rzeczywistości). Więc co by się stało gdybyśmy wszyscy bez wyjątku stracili wszelkie informacje o nim, o istnieniu istoty wyższej - kreatora? Osobiście podejrzewam, że ludzkość widząc siebie i wszechświat ich otaczający najprawdopodobniej sama wytworzyłaby coś w rodzaju Boga na wyjaśnienie niewyjaśnionego. A tego byłoby znacznie więcej. Teraz szybki powrót do rzeczywistości i mały analogiczny review. Czy porównując opisaną powyżej alternatywę nie zauważacie podobieństwa do naszego świata? Cofnijcie się do czasów gdy człowiek był tumanem, tłumokiem czy jak byście go nie nazwali. Nie wiedział prawie nic o świecie. I co wtedy robił? Dokładnie to o czym mówiłem wyżej. Stworzył sobie obraz czegoś na wzór Boga i oddawał mu cześć. Z całą resztą dzieje się podobnie. Na początku o świecie wiedzieliśmy niewiele. Uważano, że świat kończy się za oceanem, potem na "niebie", na końcu naszego układu słonecznego, a obecnie galaktyki, i jeszcze dużo dalej. Inne kontynenty, planty, układy słoneczne, galaktyki itd. nie istniały dla nas do czasu gdy ich nie odkryliśmy. Nikt z nas o nich nie wiedział, nie podejrzewaliśmy ich istnienia, tak więc informacja o nich dla nas nie istniała a więc one same nie istniały w naszym mniemaniu. Czyż nie?
      Mówiłem o braku informacji. Brak informacji jest u nas powszechny - oczywistym jest, że nie wiemy jeszcze wiele i o wielu rzeczach nie mamy pojęcia. Tak, ale czy da się wywołać brak informacji? Czy można wykasować informację? W sumie co leży na przeszkodzie? Prawie nic. Prawie. Najlepiej widać tu analogię do komputera. Używając terminologii komputerowej informację możemy podzielić na zwykłą - modyfikowalną i tzw. read-only, czyli po polsku - tylko do odczytu. O co chodzi? A no o to, że pewne informacje możemy jedynie przeglądać, inna natomiast przeglądać i modyfikować - to całkowicie naturalne jeśli chodzi o naturę informacji. Pada więc pytanie - którą informację mogę modyfikować a którą jedynie odczytywać? W myśl podziału przeprowadzonego na samym początku - informacją read-only będzie oczywiście informacja teraźniejsza. Nie możemy jej modyfikować gdyż nie jest ona od razu usystematyzowana a systematyzuje się w czasie rzeczywistym. Nie sposób zmodyfikować jej gdyż przypływa ona w teraźniejszości, w danej chwili, momencie - nieskończenie krótkiej jednostce czasu.
      Również najprawdopodobniej informacja przyszła jest nie do zmodyfikowania. Jest to oczywiste dopóty, dopóki nie weźmiemy pod uwagę przepowiedni proroków i wizjonerów. Wówczas teoretycznie, znając przypuszczalną przyszłość, mamy możliwość zareagować na czas i zmienić ją. To jednak tylko teorie, gdyż sprzeczności wywołują ludzie uznający przeznaczenie, to jednak wydaje się mi nieco nielogiczne, patrząc na strukturę informacji, która teoretycznie nie może być jedną, wielką, wieczną i niezmienną formą. Ale never know, right?:).
      Pozostaje jeszcze informacja przeszła. I co do niej, jeśli chodzi o usuwanie a więc potencjalną modyfikację, jestem najbardziej przekonany właśnie do niej (choć jak zapewne wywnioskowaliście, wcześniejszych nie odrzuciłem całkowicie - teoretycznie zmieniając przyszłą informację wiedząc o niej uprzednio, pośrednio zmieniamy teraźniejszą - gdyż ta jest już "przefiltrowaną" naszymi wcześniejszymi działaniami zmienioną informacją i vice versa). Przykład modyfikacji, dokładnie usunięcia, podałem wyżej (Hitler, Bóg).
      Jednak modyfikacja to nie tylko usuwanie - to przede wszystkim modyfikacja. Więc czy możemy ufać historii. Czy możemy ufać informacjom zawartym w podręcznikach? Skąd mamy pewność, że są prawdziwe, pewne, że nie są sfabrykowane przez kogoś / coś dla jego niecnych celów, lub nawet dla nas samych. Może miały one właśnie celowo być naszymi wspomnieniami, które mieliśmy przyjąć jako nasze prawdziwe. Jaki w ogóle mamy dowód na istnienie czegokolwiek przed naszymi urodzinami? Jaki? No właśnie - żaden. Ale - to nic - czyż nie lepiej żyć w kłamstwie, nie znając prawdy, lub nie chcąc znać prawdy. No nie? NIE! To najlepszy dowód na to, że kłamstwo potrafi wytworzyć pewną przestrzeń wokół nas, w której będziemy żyć nie zdając sobie może nawet sprawy z tego, gdyż jesteśmy w tym zbyt głęboko i jesteśmy w tym wszyscy.
      Rozmawiając na ten temat z Aragornem (qmpel z sieci) po przemyśleniu sprawy zadał mi on pytanie:
      "Jaki więc masz dowód na własne istnienie?". Odpowiem: Jest więc ciało, ale to tylko mięso - nie liczy się. Jest jeszcze świadomość... i to ona poddaje w wątpliwość tą rzeczywistość i każe mi szukać.


Oddie
e-mail: odd@kki.net.pl
23.06.2000
17:58:55

Inspirowane scenariuszem anime
"Serial Experiments Lain" (Pioneer LCD 1998)




Ucieczka z piekla - ksiazka on-line

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName