|

Dobranocka
Dziś pozwolę sobie wysnuć niewielką teorię na temat zjawiska powszechnie znanego pod nazwą "snu". Otóż już szybkie obliczenia czasu, jaki przychodzi nam spędzać właśnie śpiąc, pozwalają stwierdzić, że każdy z nas traci w sumie około 30 do 40 procent swego życia. Oczywiście być może są jednostki radykalnie inne od przytoczonych tutaj danych toteż kwestię błędu pomiaru pozostawiam otwartą i do uzupełnienia przez poszczególnych czytelników. No dobrze, ale cóż to u licha znaczy "tracimy"? Przecież znakomita większość ludzi z wielką niechęcią poddaje się zabiegowi przedwczesnego obudzenia, a który to zabieg jest czymś podstawowym w czasach dzisiejszej czasowo uzależnionej cywilizacji. Wskazywać by to mogło na fakt, że sen jest całkiem czymś przyjemnym i niezwykle potrzebnym organizmowi, a przez to nie winien być uznawany za czas tracony... Hmm, zagorzali kapitaliści oczywiście upatrują tutaj straty spowodowane koniecznością przerwania pracy, ale nie będę chwilowo opisywał tutaj tego typu przypadłości :) No więc co w końcu z tym snem?
Przyjrzyjmy się początkowi przeciętnego dnia. Wstajemy... chwilka na otrzeźwienie (chwilka dłuższa lub krótsza:), być może kawka, śniadanko i do pracy. A co w pracy? To oczywiście zależy od jej charakteru i oczywiście od tego, czy w ogóle pracujemy. W każdym bądź razie mózg nasz zmuszony jest do przetwarzania niezliczonych porcji informacji (niezliczonych z punktu widzenia dzisiejszych, nieudolnych jeszcze nauk cyfrowych:) Przyzwyczajeni do pojęć w stylu bity i bajty zapewne chcielibyśmy usłyszeć konkretne parametry, jak ile dla przykładu bajtów na sekundę musi przerobić mózg, tudzież ile wykonuje on operacji na sekundę. Niestety jest to taki dziwny twór biologiczny, którego logika znacznie różni się od znanej nam logiki zero-jedynkowej. Generalnie nie znamy jeszcze mechanizmów napędzających cały ten potężny układ, wiadomo wszak że działa on w sposób niezwykle abstrakcyjny. No bo przecież, czyż nie łatwiej jest bezpośrednio zapamiętać treść książki w postaci literek, aniżeli w postaci wyobrażeń ową treść reprezentujących? No właśnie, poprzednie zdanie miałoby sens tylko i wyłącznie w odniesieniu do znanych nam i przez nas stworzonych maszyn cyfrowych. Ale nie zapominajmy, że chociażby wynalazek pisma jest dziełem stosunkowo młodym, więc mózgi praludzi nie miały z czymś takim do czynienia. Cała logika człowieka opiera się więc wyłącznie na abstrakcyjnym szukaniu skojarzeń między wyobrażanymi obrazami. Obrazami czegokolwiek, czegoś co już widzieliśmy, słyszeliśmy, czuliśmy i także czegoś czego jeszcze nikt przed nami nie wymyślił. Takie kombinowanie obrazów daje skąd inąd ogromne możliwości twórcze, ale to znów nieco inna bajka. Wróćmy do snów...
Jesteśmy w momencie, w którym mózg pracuje w pocie czoła mniej lub bardziej się wysilając. Nadchodzi jednak wieczór, robi się ciemno. I cóż? No oczywiście pomijając pewne skrajne sytuacje a'la sylwester i inne imprezy, człowiek poczyna robić się śpiący (zupełnie jak ja w tej chwili:). Hmm, a cóż to właściwie może znaczyć śpiący. Tak określamy stan, w którym proces normalnego rozumowania ulega znacznemu spowolnieniu, co pociąga za sobą całą fizyczność organizmu... mięśnie powoli się rozluźniają i człowieczek szuka sobie wygodnego miejsca na odbycie rytualnego snu (dziś trzeba nawet pościelić łóżko, nie wystarczy uwalić się gdzieś na trawie albo w jaskini - co za służbistwo ^_^) Później generalnie tracimy świadomość i o ile cokolwiek pamiętamy z czasu snu, są to najwyżej jakieś totalnie abstrakcyjne marzenia (zwane marzeniami sennymi :), najczęściej mające związek z przeżytymi już doświadczeniami, a niektórzy zarzekają się, że nawet mającymi związek z wydarzeniami przyszłymi. Oczywiście nie jestem w stanie zanegować możliwości przewidywania przyszłości skoro nasza obecna wiedza fizyczna nie zabrania tego typu zjawisk... Szkoda tylko że jeszcze ich oficjalnie nie potwierdza - wciąż zbyt mało wiemy o naszym mózgu. Wróćmy jednak do samego snu. Zaryzykowałbym tutaj stwierdzenie, iż dla mózgu nie jest to taki ogromny odpoczynek jak by się mogło z pozoru wydawać. Odpoczywają jedynie układy najburzliwiej aktywne za dnia, a więc wszelaka motoryka i logika. Ale podejrzewam, że w obszarach zarządzających pamięcią i w samej pamięci, panuje istna zawierucha. Miałoby się to dziać w procesie swoistej defragmentacji wspomnień, zaszufladkowywania wszystkiego co w danym dniu zostało do mózgu dostarczone. Zaszufladkowanie oznaczać by tu miało na przykład przydzielenie odpowiedniego priorytetu ważności w procesie przyszłego dostępu do danej informacji. Pomagają w tym często nasze hormony, np. adrenalina stanowi niejaki znacznik ważności informacji. I trudno się dziwić, bo sytuacje zagrożenia z reguły powinny być godne zapamiętania, czyli także w przyszłości również uniknięcia. Ów proces defragmentacji nie mógłby pewnie działać na zasadzie znanej nam z porządkowania dysków, czyli przenoszenia danych w inne, bardziej dogodne miejsce. To raczej byłoby niewykonalne (może się mylę) ze względu na to, iż porcja informacji w mózgu to mniej lub bardziej trwałe połączenie między neuronami. W związku z tym przesupływanie całej tej plątaniny stanowić by mogło swoistą trudność. Nadto podejrzewam też nasz wspaniały układ logiczny o tworzenie dodatkowych koneksji między poszczególnymi wspomnieniami - strzępki informacji poczynają układać się w jakąś bardziej sensowną całość. Owa całość być może zaraz po przebudzeniu nie stanie się dla nas tak oczywista, ale da się zauważyć już przy następnym dostępie do wcześniejszych wspomnień, a także podczas kombinowania z nowymi możliwościami.
Oczywiście sam sen nie pomoże nam w logicznym myśleniu etc. Należy w ciągu dnia dostarczać odpowiednie porcje nowych informacji... i choć to tylko spekulacje... jednak istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że trening umysłowy stanowi skuteczną szczepionkę przeciw takim chorobon jak Altzhaimer. Przecież każdego dnia bezpowrotnie umiera kilka tysięcy neuronów. Co prawda funkcje ginących połączeń przejmują natychmiast zdrowe komórki, ale im mniej połączeń sobie wypracujemy, tym niższy będzie górny próg liczby neuronów. Znów powtarzam, iż to tylko i wyłącznie moje spekulacje... tak na wszelaki wypadek, co by nie uznano mnie przypadkiem za kolejnego szamana z półki "wspaniała i ogólna teoria ludzkiego umysłu" :)
Zjawiskami związanymi ze stanem snu są tez oczywiście mówienie przez sen oraz lunatyzm. To drugie jest o tyle ciekawe, że przeczy istotnej funkcji jaką spełniać ma sen, mianowicie przeczy totalnemu fizycznemu wypoczynkowi. Nie tak znów do końca, bo jeszcze nie widziałem lunatyka pocącego się w siłowni, czy też na trasie maratonu, ale zawsze. Tutaj jednak pozwolę sobie zakończyc rozważania, gdyż po prostu nie czuję się kompetentny by opisać zjawiska nieco dokładniej, a przypadku zagadnień tak ciekawych byłaby to istna profanacja.
Zatem jako konkluzja szczerze zachęcam do spędzania wielu godzin w stanie głębokiego snu... zaiste nie ma na czym oszczędzać. No to dobranoc...
Cinas NOne
e-mail: cinas@bjn.pl

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|