|

Wybory 2000
Co kilka lat we wrześniu cala Polska staje na głowie. Dlaczego? - Gdyż odbywają się wybory, wszystko jedno, jakich organów władzy. "Władza, to brzmi dumnie". Aktualnie mamy kampanię prezydencką, którą nakręcają grube miliony, ogłupia ona swoimi hasłami i obietnicami cały naród. Jednak najlepsze jest to, że obietnice są ciągle te same, a politycy, partie i czasy się zmieniają. Dziwią mnie Polacy, dlaczego ciągle chodzą na wybory, czemu ciągle się łudzą, że to oni mogą poprzez swój głos cos zmienić. Bo przecież według Konstytucji, to naród ma władzę zwierzchnią nad państwem i to on wybiera swoich przedstawicieli w parlamencie. Oczywiście po to ich wybiera, aby za jakiś czas protestować przeciwko nim pod jego gmachem lub na ulicach. Cóż, ten paradoks nie jest jedynym paradoksem rządów w Polsce. Oto komitety wyborcze szanownych kandydatów obok szkalowania dobrych imion swoich przeciwników, przedstawiają nam programy, które stworzyły one czy tez kandydaci, by nam wszystkim było lepiej. Jednak znowu zaglądając do Konstytucji, co prezydent może zrobić w naszym kraju? Jaka ma władzę? Praktycznie żadną. Owszem, może zgłaszać projekty ustaw i oczywiście słynne veto, lecz w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Siedzi wygodnie na swym tronie i przygląda się rozwojowi wydarzeń, jego rola ogranicza się raczej do dobrego reprezentowania nas w świecie. Hm... jeśli mowa o tronie, nasuwa mi się pewna myśl. Może zamiast wyborów prezydenckich rozgłoszone powinny zostać wybory miss, o przepraszam, Mister Prezydent. Kandydaci z odpowiednimi numerkami zaprezentowaliby się opinii społ., na specjalnie zorganizowanej w tym celu gali, oczywiście w rożnych strojach, w kilku wyjściach, opowiedzieliby o sobie, o swoich zainteresowaniach i o tym jak dobrze byłoby gdyby zostali prezydentem. Wszyscy oceniliby wdzięk, urodę i aparycje kandydatów, bez zwracania uwagi na to, co obiecują w zamian za swoja wygrana. Na koniec ogólnopolskie głosowanie i...Misterem Prezydentem na rok 2000 został kandydat numer X. O ile by to było wszystko prostsze i łatwiejsze zarówno dla nas jak i kandydatów. Nie musieliby oni sprzeczać się i obrzucać siebie nawzajem błotem za pośrednictwem mediów. Co najwyżej jeden drugiemu podstawiłby nogę na wybiegu, ale to widziałby każdy na własne oczy i sam mógłby to ocenić. W końcu wszyscy moglibyśmy dostrzec, co jest czarne, a co białe... Na razie jednak dalej gramy w ciemno, wierząc że ten kolor, który nam pokazują jest tym właściwym. Czy jest? Cóż, ciągle się o tym przekonujemy.
Maxim
e-mail: lysyman@go2.pl

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|