|

Życie?
Życie jest piękne lub do pupy, ładnie pisząc. Tylko po co my żyjemy? Czy jest jakiś sens w tym, żebyśmy się męczyli każdego dnia z rzeczami takimi jak spóźnienie do szkoły/pracy, potrzeba wczesnego wstania czy choćby wieszanie się Windowsa?
Dlaczego kiedyś_tam powstało życie? Co stworzyło życie i dlaczego? Czy życie takie jak nasze czy zwierząt (roślin) jest potrzebne do czegoś? Czy może to zwykły przypadek, efekt uboczny jakiegoś zdarzenia? Zbiegi okoliczności które stworzyły najpierw pierwotniaki, a następnie w drodze ewolucji ludzi? A może to Bóg (he he) stworzył nas z jakiegoś tam niewiadomego nam powodu?
Zastanówcie się, jak małe prawdopodobieństwo jest powstanie życia z materii nieożywionej. Samorództwo. Aż śmieszne. Piasek, wyładowywania atmosferyczne, światło słoneczne i inne sprawy. Czy mogły one doprowadzić do powstania choćby najprostszego życia? Jest jeszcze jedna sprawa. Powstanie dwóch różnych "żyć". Zwierząt i roślin. Skoro wiemy, że powstawanie życia nie jest takie łatwe i może potrwać miliony lat, to jak wyjaśnić sprawę różnorodności tych istnień. Chodzi o to, że kiedy powstały, dajmy na to rośliny (zwierząt jeszcze nie było) diametralnie podniósł się poziom tlenu. W niedługim czasie musiały powstać też organizmy które ten tlen "używały by" do stworzenia innego gazu (dwutlenku węgla). To jest dość nieprawdopodobne. Oczywiście nie liczę w tym organizmów beztlenowych.
Zastanówmy się teraz nad drugim wariantem. Bóg stworzył człowieka, drzewa, dinusie:)) Spoko, Bóg jest wszechmocny (echm) więc taka rzecz jest dla niego jak kiwnięcie palcem. Tylko po co Bóg miałby tworzyć życie? Żeby patrzeć na piękno natury? Żeby zobaczyć, jak ludzie stworzeni (na Jego podobieństwo) poradzą sobie z takim darem? Czemu nie? Powód jest spoko. Króliki doświadczalne. Może jakiś inny pomysł? Hmmm, Bogu mogło się po prostu nudzić (ta cała wieczność) i chciał się czymś zająć na parę miliardów lat. Albo chciał On być po prostu wielbiony przez kogoś.
Wróćmy na chwilę do samorództwa. Jeśli wyłączymy Boga z faktu powstania życia okazuje się, że żyjemy po to, żeby umrzeć. Powstaliśmy kiedyś bez żadnego powodu, więc prawdopodobnie nasze życie (jak i innych zwierząt) jest bezsensem. Jak wygląda przeciętny dzień zwierzęcia? Wstaje rano, zjada śniadanie, sra, sjada "obiad", sra, idzie spać. Jeśli dodamy do tego picie o różnych porach i okresy godowe od czasu do czasu, to okazuje się, że życie takiego zwierzęcia jest okropnie nudne. Nie wspominając o tym, że z życiem człowieka jest podobnie. Jest więc ogólnie nudno i bezsensownie, ale:
Przypatrując się dokładniej człowiekowi zauważymy pewne różnice. Jedną z nich jest z pewnością cywilizacja, która ułatwiła trochę pracę, jak również utworzyła z życia nieco ciekawszą rzecz. Jeśli jednak policzymy pracę, naukę, wychowywanie dzieci, to zauważymy, że życie i tak jest okropnie nudne. Po co na przykład uczyć się, że wykresem funkcji liniowej jest linia prosta, skoro nie przyda mi się to chyba nigdy w życiu, a zresztą, stracę 1/4 swojego życia żeby uczyć się bzdur, potem dostać dobrą pracę i pracować przez 2/4 życia żeby coś zjeść, wypić, kupić jakiś mebel. Zostaje nam wolna jedynie ostatnia ćwierć życia, niestety jest ona często ukrócona przez choroby. Na dodatek jest to część życia w której się starzejemy, nie pojedziemy w góry (bo nogi bolą), nie będziemy korzystać z życia pełną parą. Life is brutal.
Sumując więc okazuje się, że życie jest nudne, bezsensowne i debilne. Po kiego czorta żyć, skoro nie ma w tym żadnego celu? Czyż nie lepiej umrzeć i nie bawić się w tą głupią gierkę nauka-praca-starość? Ocenę zostawiam Wam, drodzy czytelnicy.
PS. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek popełnił samobójstwo z powodu tego tekstu.
Cezary
e-mail: cezary1@poczta.fm

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|