|

PRAWKO
Tak jak wielu statystycznych młodych chłopaków od małego miałem świra na punkcie wszystkiego co było związane z motoryzacją. Wydawanie całej kasy na gazety typu "Motor", "Auto Świat" itp. to był chleb powszedni. Piękne chwile spędzone nad ulubionym czasopismem podczas lekcji Fizyki (pod ławką of kors ;), własnoręczne rysunki na Języku polskim itd. Po jakimś czasie do grona moich zainteresowań dołączył również computer, ale to inna historia. Tak więc nie mogłem się doczekać chwili kiedy będę mógł wsiąść do samochodu i po prostu gdzieś się oddalić... Początkowo jeździłem bez papierów. Do końca życia zapamiętam sytuację kiedy to jadąc zupełnie bez dokumentów autostradą nieopodal mojego miasta (samochodem Starszego, około 24.00 w nocy), w sumie nie tak daleko od domu, wyprzedził mnie pewien podejrzany samochód. Przez pewien czas jechał przede mną po czym w pewnej chwili wystawił koguta na dach i kazał mi się zatrzymać na poboczu... W tym momencie nastąpił tak niesamowity napływ adrenaliny do mej głowy że nieomal nie dostałem zawału. Pierwsza myśl: przerąbane. Kiedy stałem już na poboczu jak na "ścięcie" wtedy zauważyłem jak jakiś facet w owym czarnym samochodzie śmieje się w tylniej szybie... Jednym słowem był to wygłup pewnych gości, którzy nie mając nic innego do roboty, kupili sobie "koguta na magnesie" i straszyli po nocach ludzi. W tym momencie czarny samochód "full power" wystartował z powrotem w stronę jezdni, a ja nieźle nazwijmy to zdenerwowany (cenzura) zacząłem ich gonić. Po krótkim pościgu odpuściłem i jakby nigdy nic wróciłem do chaty oczywiście nie mówiąc nikomu o całym zajściu. Po tej przygodzie jakiś czas miałem cykora i nie wsiadałem za kółko (ok. 3 dni hehehe;) Minęło sporo czasu i kiedy miałem już 18 lat, stwierdziłem że przydało by się zrobić to upragnione prawko. Nic więc prostszego, pod koniec 3 klasy LO zapisałem się na kurs i w wakacje zaczęło się. Po pierwsze jeżdżenie na "eLce" było tak "przykre", że musiałem się wykazać niezłym samozaparciem aby dotrwać do końca kursu. Facet z którym miałem wątpliwą przyjemność jeździć wszystko olewał. Wyznawał zasadę : skończ jak najszybciej jazdy, a dalej martw się sam. Kompletnie straciłem ochotę do całej tej zabawy, ale nie to było najgorsze. Prawdziwe schody zaczęły się podczas egzaminów. Nasz Ośrodek Egzaminacyjny w moim mieście cieszy się nie najlepszą sławą. Egzaminatorzy uważają się za bogów i jak tylko mają ochotę lub zły humor po prostu ulewają ludzi. Egzamin składa się z części teoretycznej (Test - spox) oraz praktycznej: plac z manewrami oraz jazda w mieście. W mojej grupie było około 15 osób i po manewrach (miałem to w jednym paluszku) pozostało nas 3 osoby! Gość ulewał za byle co. Natomiast dla mnie pechowa była jazda po mieście... Podczas przejeżdżania pewnego ronda jakiś inny samochód na mnie zatrąbił (nie wiadomo dla czego?) a mój wspaniały egzaminator stwierdził że to moja wina... a tak na prawdę jechałem zgodnie z przepisami. Pertraktowałem z gościem z pół godziny, ale nic to nie pomogło (pewnie dlatego, że nie miałem na łapówkę). Następny termin za miesiąc i do kasy ośrodka dodatkowe 50zł. Wnioskując, nie przepuszczali nikogo za pierwszym razem bo nie opłacało by się to ośrodkowi. Nawiasem mówiąc tego dnia nikt z mojej grupy nie zdał egzaminu... Totalnie zdenerwowany (cenzura) wracałem do domu. Następny termin nadszedł dość szybko, i znowu placyk poszedł z płatka. Przygotowywałem się do jazdy po mieście. Ten egzaminator to był dopiero przekręt... Potrafił za jakiś błąd zmieszać człowieka z błotem (serio, sam słyszałem cyt. - Ty ........, popier...... deb...) koniec cytatu - nie wierzycie? ja też bym nie uwierzył gdy bym tego nie usłyszał) Kiedy przyszła kolej na mnie. Tym razem inaczej podszedłem do sprawy i po chwili "negocjacji" udało mi się tym razem zdać. Po tych przygodach tak obrzydła mi jazda samochodem, że później prawie w ogóle nie jeździłem. Na prawdę żyjemy w chorym kraju. Na każdym kroku ludzie komplikują sobie życie, pokazując jaką ONI mają władzę. W USA wsiada się do samochodu, przejeżdża dwie przecznice i po prostu ma się dokumencik. Już 16 latki jeżdżą samochodami. Mimo nieskomplikowanej procedury, mają tam nieporównywalnie mniejszą liczbę wypadków na drogach niż my. A u nas pełno przepisów, ograniczeń, a mimo tego ludzie jeżdżą jak wariaci. Mój txt nie ma na celu zniechęcić do zdawania na prawko, w końcu są różni ludzie, ale ja gdybym miał jeszcze raz przez to przechodzić, chyba bym dał sobie spokój...
vookash
e-mail: voo@hot.pl

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|