Magazyn NoName Numer 6 (05/00) http://www.noname.zum.pl
|
Polska telewizja - riposta
Od dłuższego czasu przyglądam się magazynowi NoName. Za główną wadę pisma uważam praktyczny brak selekcji materiału nadchodzącego do redakcji. Nie da się ukryć, iż publikujecie teksty, które nie powinny wyjść poza dysk twardy autora, co znacznie obniża poziom Waszej gazety.
Ludzie bardzo młodzi, pozbawieni wykształcenia i przede wszystkim przygotowania, porywają się na tematy, które ewidentnie przerastają ich możliwości. Ot, czytam ja sobie tytuł "Polska telewizja". Spodziewam się ciekawego opracowania, a otrzymuję stek chaotycznie porozrzucanych myśli, kilka słów o tych strasznych, wywołujących "chorobę psychiczną" reklamach, o telenowelach "dla kretynów" i "idiotycznych" telezakupach. Całość zamyka zgrabna statystyka, z której dowiadujemy się, iż reklamy zajmują 30% czasu antenowego, 25% telenowele, 15% bajki, 10% głupoty i 20% "coś normalnego". Od razu nasuwają się dwa pytania: skąd autor czerpie te dane (czyżby sam siedział ze stoperem w ręku przed ekranem?) i co to znaczy "coś normalnego"? Niestety, odpowiedzi nie znajdziemy w rzeczonym artykule.
Chciałbym poinformować autora, iż znam za to odpowiedź na jego dramatyczne pytanie dotyczące telenowel ("co za kretyn to ogląda?!"). Drogi autorze, zaskakująco wielu ludzi to ogląda. Gdyby było inaczej, w tzw. prime-time mielibyśmy zupełnie inne programy. Telewizja nadaje to, co chcą oglądać widzowie. I nie brane jest pod uwagę zdanie jednego młodzieńca czekającego z utęsknieniem na Jasia Fasolę, a zdanie większości. Ludzie chcą oglądać durne telenowele, żałosne teledurnieje, odmóżdżające filmy. Gdyby nie było zapotrzebowania na tego typu produkcje, nikt by ich nie emitował w najlepszym czasie antenowym.
O zarzutach względem reklam i telezakupów wypowiadać się - przez grzeczność - nie będę, albowiem są one po prostu śmieszne i świadczą o całkowitym braku znajomości tematu u autora artykułu. Teleshopping musi się opłacać, inaczej ta forma handlu byłaby nieobecna na rynku (czyli nie jest to "idioctwo", jak chciałby autor, a znakomita metoda sprzedaży różnych towarów). Reklamy również muszą działać (nawet te wychwalające proszki do prania), gdyż producenci nie wycofują się z tego sposobu promocji własnych towarów. Poza tym to głównie dzięki reklamom autor może oglądać stacje takie jak Polsat absolutnie za darmo.
I tutaj dochodzimy do meritum problemu. Nie można narzekać na coś, co otrzymujemy za darmo. Jakie masz - drogi autorze - prawo, by wymagać od Polsatu redukcji ilości nadawanych telenowel? Czy płacisz Polsatowi za usługę (rozrywkę), którą ten dostarcza do twojego domu? Nie podoba się komuś oferta Polsatu, RTL7 czy TVNu? Znam proste wyjście z tej kłopotliwej sytuacji: taki duży czerwony guzik na obudowie telewizora. Nikt nikogo siłą przed ekranem przecież nie trzyma.
Prawdziwy problem tkwi w telewizji publicznej. Za tę przyjemność trzeba płacić haracz (zwany pieszczotliwie abonamentem) i nikt się mnie nie pyta, czy ja w ogóle na "jedynkę" oraz "dwójkę" patrzę i czy mi się te stacje podobają. Mamy tutaj do czynienia z najnormalniejszym złodziejstwem i to na dodatek złodziejstwem popełnianym w majestacie prawa. Na szczęście przy obecnych przepisach można zignorować konieczność płacenia abonamentu, ale nasi drodzy urzędnicy już szykują utrudnienia dla osób uchylających się od tego zaszczytnego obowiązku, więc zasygnalizowany powyżej fakt stanie się wkrótce dużym problemem.
Reasumując, problem z polską telewizją tkwi nie w nadmiernej ilości reklam i telenowel, a w TVP S.A., która zabiera nam pieniądze, nie dając w zamian nic ponad to, co otrzymujemy za darmo w stacjach komercyjnych (teledurnieje, audiotele, reklamy, głupkowate seriale).
Kończąc ten nieco przydługi występ (ktoś w ogóle dotrwał do tego momentu? :)), chciałbym prosić autora artykułu o przemyślenie tematu, zanim znów sięgnie po pióro (lub klawiaturę :)), a redakcję o większą selekcję publikowanego materiału, gdyż w chwili obecnej zamieszczane są głównie teksty o nikłej wartości, które można skwitować cytatem z innego - równie bzdurnego - artykułu "całość została napisana w przeciągu czterech minut, pod wpływem natchnienia, jakie mnie dopadło podczas nauki"... I w tym właśnie tkwi cały problem.
Początek artykułu

Copyright (c) 1999 - 2000 NoName |
|