NoName 4 (3/00)
www.noname.zum.pl
Wstęp
Współpraca
Redakcja
Prenumerata
Adverty
Bonus
Ciekawe strony
Strony czytelników
Pomoc dla NoName
Podkład muzyczny
Poważne teksty
Ból
Bóg - kontra jARRodxa
Bóg - kontra Cactoosa
Bóg - kontra Nowaczka
Bóg - kontra Oddiego
Bóg - kontra Ninghijzhinda
Bóg jest miłością
Pioruny
Państwo idealne!
Sposób na wkucie
Atom bomb
Tolkien
Czy warto medytować?
Jak to zrobić?
Usłysz, czego ucho...
C Y B E R K U L T U R A...
Star Wars Customizable...
Utopia
Co jest madre, a co glupie
Człowiek w cylindrze
Elektrownia atomowa w...
Tego Nostradamus nie...
Zabawne teksty
Humor by Sergiusz
Usuwanie Problemów...
Dramatyczna historia...
Słoń a sprawa polska
Pamiętnik policjanta
Komputery
Grafikiem być (?)
Jak rozpalić ogień...
IRC - cień z drugiej strony
Jak zwiększyć popularność...
Piractwo
Kevin Mitnick...
Test na lamera...
Moralność crackerów
Internet
Plagiat
Bezpieczeństwo w sieci
Historia z życia pewnej...
Poezja
Pieśń nie pieśń
Opowiadania
Nieuniknione
Mechy
Dzikie Pola
Wstęp
Przyjaźń szlachecka...
Muzyka
PanterA

UTOPIA

Utopia - miejsce idealne, perfekcyjne, sielankowe. Tak - to chyba marzenie każdego z nas. Ale czy utopia może zaistnieć we współczesnym świecie jako bezpośredni skutek dotychczasowych zdarzeń i biegu historii? Tak, nie - no matter. Ważne jak wyglądałaby taka rzeczywistość?

Patrząc wstecz (jak ja nie lubię tego robić...:), jeszcze do tego wzorem podręczników historii, szlag mnie trafia jak czytam o wojnach, zniszczeniach, walkach... Na przestrzeni wieków nic się praktycznie nie zmieniło. Dalej walczymy, spieramy się o rzeczy chuja warte... Zmieniły się tylko środki. Dziwi mnie, że przez te kilka (naście?, dziesiąt??, set???, tysięcy?) lat, jak istnieje wszechświat niczego się nie nauczyliśmy. I nie ważne czy wyewoluowaliśmy od bakterii przez amebę, małpę do obecnego stanu, czy od razu spadliśmy na ten fragment czegoś większego stworzeni przez Najwyższego. Patrząc w przeszłość można z uzasadnieniem odrzucić proces ewolucji. Szczególnie w rodzaju ludzkim. Dalej popełniamy te same błędy, dążymy (nie wszyscy) do tych samych błahych, materialnych i ulotnych celów chcąc osiągnąć zbędne i nic nie warte posady, pozycje, tudzież tereny czy tak popularne papierki (czyt. forsa) i inne duperelki. W imię tych wartości jesteśmy gotowi na poświęcenia, które na pewno byłyby godne pochwały gdyby nie były to poświęcenia czyichś dóbr czy nawet życia dla własnych dążeń. Zabijamy się dla pieniędzy (złodziej), dla powiększenia terytorium i wpływów (Napoleon) czy dla władzy a dla przyjemności (Hitler?). I nie ważne czy jest to choroba czy skrzywienie psychiki. Zabijamy i tyle. Teraz doszło do tego, że każą nam szkolić kunszt mordercy tłumacząc się tanimi wymówkami typu samoobrona or obrona kraju. A w przeszłości było gorzej. Na historii może ktoś wam mówił jak Hitler szkolił towarzyszy. Każdy musiał mieć jakieś bliskie sobie zwierzątko (kot, pies or sth). Po pół roku przyjaźni musiał delikwentowi poderżnąć gardło. Bleee... Qrva - że też takie rzeczy nie dały nikomu (no - prawie nikomu) do myślenia.

Spoglądając na powyższe i inne fakty stwierdzam, że utopia nie ma prawa bytu w naszym wszechświecie, a przynajmniej nie w obecnej jego postaci i marnotrawionym i olewanym doświadczeniu. Jednak skoro drążymy temat utopii, nie możemy rozłożyć rąk. Skoro powstało już takie pojęcie - musi mieć jakiś (nawet najbardziej absurdalny) odpowiednik. Więc zastanówmy się nad miejscem (choć w przypadku, jaki zamierzam omówić należałoby powiedzieć o stanie a nie miejscu), w którym utopia miałaby podstawy na rozwinięcie się, lub - co IMO bardziej prawdopodobne - nie rozwinięcia się a istnienia od początku. Czasem patrzę na ludzi i zastanawiam się, czemu wyglądamy tak a nie inaczej. Czemu mam 2 ręce i nogi, (które nawiasem mówiąc pomimo swoich ograniczeń potrafią uwierać, przeszkadzać, zawadzać a myśląc w innych (ludzkich?) kategoriach też krzywdzić, tudzież zabijać), 2 pary oczu i uszu (ograniczonych zasięgiem, środowiskiem i funkcjonalnością (wąskie spektrum postrzeganych obiektów (czyt. niemal tylko materialne i tylko w promieniu jakiś 170';) i częstotliwość słyszanych dźwięków) oraz mózgu - ten dziwny orzechpodobny obiekt w czaszce. Niektórzy mówią też o duszy, aurze i innych niewidzialnych elementach, ale to tylko jednostki. Do czego zmierzam? Otóż uważam, że utopia może zaistnieć jedynie w społeczeństwie egzystującym w innym - jak to bym nazwał po ludzku - "stanie skupienia". Chodzi mi o stan niematerialny, jednostki uwolnione z materialnych ograniczeń jakie narzuca im obecny świat, ciała, otoczenie i zapewne sposób myślenia i postrzegania tego świata. materia lepi się do materii. Ciała (czyt. ludzie) lepią się do kasy i zysku materialnego (namacalnego rękami lub przynajmniej wzrokiem). Ten świat sam stwarza nam sposobności do popełniania błędów, grzechów (czymkolwiek byście ich nie nazwali), wypadków. Mając materialne ciało możemy niszczyć, mordować inne materialne elementy świata. Wszystko w imię własnych potrzeb materialnych. Dochodzi do tego kłamstwo, obłuda, upokarzanie innych, poniżanie, duma. Jednym słowem - fałsz. Okłamujemy siebie od dawne. Oszukujemy się, że to, że tamto. Ukrywamy prawdę, materialny świat bądź ją nam przesłania lub po prostu nie chcemy jej znać. Zepsucie na całej linii. Wyniszczamy siebie na wzajem.

Utopia, o której mówię może zaistnieć jedynie, jeżeli uwolnimy się od tego ciała, świata, rzeczywistości. Stanem takim jest najprawdopodobniej nadświadomość. Ten trudny do zdefiniowania stan umysłu (a może już nie umysłu - nazwijmy to swoje - indywidualne "JA") połączony w jedną wielką sieć osobowości (świadomości) wszechświata. Brak ciała wyklucza wszystkie wady świata materialnego takie jak konflikty wszelkiego rodzaju, krzywdzenie innych czy morderstwa. Skoro nie ma możliwości zabijania, teoretycznie nie powinna mieć tu miejsca nawet myśl uczynienia komuś krzywdy czy okaleczenia kogokolwiek (czegokolwiek) w sposób materialny ze wszystkimi tego skutkami. Więc teoretycznie nasze myślenie opierałoby się na (zapewne) całkiem innych zasadach i wartościach. Doliczyć do tego należy fakt, iż w nadświadomości wszystkie istnienia istnieją - mimo jako samodzielne istoty - to połączone ze sobą globalną siecią (mentalną, uczuciową (czymkolwiek jest uczucie)), więc wykluczyłbym także wszelkie oszustwa, kłamstwa, skrywane opinie, złorzeczenia (wynikające z pierwszego warunku) i inne złe myśli. Więc powstaje idealne społeczeństwo. Uczciwe (kłamstwo? przecież nie istnieje), znające się na wylot nawzajem (ufające sobie), nie pałające nienawiścią (jaką nienawiścią?), nie grzeszącą (grzech? a co to?) i mówiąc bardzo ogólnikowo i może nieco trywialnie - grzeczne.

Wniosek z tego, że nadświadomość sama w sobie jest utopią jakiej szukaliśmy (szukałem?^__^). Wszystko jest piękne i czyste jak łza. Jednak wszystko wskazuje na to, że stwierdzenie "THE WORLD IS GOING DOWN" jest w przypadku naszego świata jak najbardziej na miejscu i ponad czasowe. Tymczasem wszyscy (prawie wszyscy) mają to deep w dupie, lub nie widzą tego albo nie chcą widzieć.

Oddie - 25 luty 2000

Oddie
e-mail: odd@kki.net.pl



Banner przyjaciela